1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. „Ten film nie jest oskarżeniem mężczyzn, oskarża on oporną na zmiany kulturę kłamstwa”. Widzieliście już „Jutro będzie nasze”?

„Ten film nie jest oskarżeniem mężczyzn, oskarża on oporną na zmiany kulturę kłamstwa”. Widzieliście już „Jutro będzie nasze”?

Paola Cortellesi (Fot. Adolfo Franzo)
Paola Cortellesi (Fot. Adolfo Franzo)
Na czym polega fenomen „Jutro będzie nasze”? reżyserkę Paolę Cortellesi postanowiła zapytać o to Aleksandra Nowak. A z pomysłu na rozmowę wyszło coś więcej – Tekst szerzej opisujący temat, który porusza ten uwielbiany we Włoszech i dostępny w polskich kinach film.

Najchętniej oglądany film we Włoszech w roku 2023, a także najbardziej w historii tego kraju dochodowa włoska produkcja wyreżyserowana przez kobietę. Mówimy tu, dodajmy, o debiucie, bo Paola Cortellesi była dotąd znana jako aktorka, komiczka i scenarzystka, reżyserią zajęła się po raz pierwszy. Jej „Jutro będzie nasze” to rozgrywająca się w latach 40. XX wieku historia Delii (w którą wciela się sama Cortellesi), dojrzałej już kobiety. Obserwujemy jej małżeństwo z brutalnym mężem Ivanem (Valerio Mastandrea), stosującym wobec żony przemoc fizyczną, psychiczną i ekonomiczną.

Miała na imię Giulia

Możliwe, że „Jutro będzie nasze” nie wywołałoby aż tak gorących dyskusji, gdyby nie śmierć 22-letniej Giulii zamordowanej przez byłego chłopaka. Film Cortellesi wszedł do włoskich kin w październiku, Giulia Cecchettin straciła życie w listopadzie. Śmierć młodej kobiety wstrząsnęła krajem, wywołując protesty. Znacznie liczniejsze niż te, które miały miejsce w Polsce w marcu po śmierci 25-letniej Białorusinki Lizy brutalnie zgwałconej w samym centrum Warszawy.

Tak jak w Polsce rozmowy o zmianie definicji gwałtu w kodeksie karnym zbiegły się w czasie ze śmiercią Lizy, tak i we Włoszech śmierć Giulii oraz film Cortellesi wpisały się w debatę na temat przemocy wobec kobiet. „Jutro będzie nasze” zostało nawet pokazane we włoskim senacie z okazji Międzynarodowego Dnia Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet. Film wpisał się w działania podejmowane przez aktywistki, media i komisje parlamentarne. Pod koniec ubiegłego roku we Włoszech wprowadzono zmiany prawne dotyczące przemocy domowej, m.in. zaostrzając kary dla sprawców i rozszerzając ochronę osób doświadczających przemocy.

Czarno-białe wspomnienia

Paola Cortellesi zdradza, że pomysł na scenariusz narodził się przy okazji rozmowy z córką Laurą. Pewnego wieczoru czytała jej książkę dla dzieci dotyczącą praw kobiet. Laura zareagowała zaskoczeniem, niedowierzaniem i oburzeniem na fakt, że kiedyś kobiety we Włoszech nie miały prawa głosu.

Cortellesi nie kryje, że „Jutro będzie nasze” czerpie ze wspomnień jej matki i babć. „Chociaż jest to fikcyjna historia, a nie biografia mojej rodziny, ubarwiłam film kilkoma epizodami, które naprawdę wydarzyły się w życiu moich babć i prababć oraz w dzieciństwie moich rodziców. Wybrałam te zabawne” – wyjawia. Sam film jest czarno-biały, bo właśnie tak Paola jako dziewczynka wyobrażała sobie historie opowiadane jej przez starsze kobiety z rodziny. Twórczyni podkreśla też, że choć jej mama i babcie same nie doznały przemocy domowej, były otoczone brutalnymi historiami, które na co dzień opowiadano sobie w robotniczej dzielnicy Rzymu, gdzie mieszkały. Zapytana o to, co najbardziej zapamiętała z tych historii, Paola zaznacza, że przede wszystkim sposób ich referowania: „Tym, co najbardziej mnie uderzyło, był ironiczny ton, z jakim opowiadano drastyczne epizody z własnego sąsiedztwa. Być może ta ironia miała być jakąś formą psychologicznego mechanizmu obronnego, egzorcyzmowania tego, jak źle się działo. A może pojawiała się dlatego, że historie takie jak Delii były wówczas dość powszechne, bagatelizowane, nie wywoływały skandalu i oburzenia jak teraz” – zastanawia się reżyserka.

Wymazać wstyd

We Włoszech aż do lat 70. obowiązywała tak zwana zwierzchność męża – to do niego należały wszelkie decyzje w domu, również te dotyczące życia i ciała jego partnerki. A włoskie prawo dotyczące gwałtu zmieniło się dopiero pod koniec XX wieku. „Wcześniej gwałt był uważany za wykroczenie przeciwko moralności. Dopiero w latach 90. został uznany za przestępstwo przeciwko osobie. Obarczanie kobiet częściową odpowiedzialnością za przemoc jest uprzedzeniem, stałym elementem tej opornej na zmianę kultury macho, którą wciąż staramy się wykorzenić” – opowiada Cortellesi.

W kontekście gwałtu należy też wspomnieć usankcjonowaną we Włoszech przez całe dekady instytucję tak zwanego małżeństwa naprawczego. Zakładano, że ślub następujący po gwałcie wymazuje zarówno winę gwałciciela, jak i wstyd kobiety oraz ujmę na honorze rodziny. Dopiero w latach 60. za sprawą głośnej sprawy Franki Violi, która jako pierwsza publicznie sprzeciwiła się zawarciu „naprawczego małżeństwa” ze swoim gwałcicielem, zaczęto kwestionować to rozwiązanie. Viola stała się jednym z symboli emancypacji kobiet. A jednak rzeczywistość, w której wyłącznie „tak” znaczy „tak”, to wciąż zarówno we Włoszech, jak i zresztą w Polsce rzeczywistość jutra.

Część osób oglądających „Jutro będzie nasze” może dziwić, że Delia mimo doznawanej przemocy trwa przy mężu. Należy jednak wspomnieć, że Włoszki wywalczyły prawo do rozwodów dopiero w latach 70. Cortellesi podkreśla też, że decyzja o opuszczeniu męża agresora wciąż bywa ogromnym wyzwaniem: „Zgodnie z danymi, dostarczonymi przez stowarzyszenia zapewniające pomoc kobietom będącym ofiarami przemocy, otwarte dzielenie się doświadczeniami przemocy w domu jest zawsze trudne. Opór przed taką decyzją wynika zarówno ze względów psychologicznych (mam tu zwłaszcza na myśli poczucie winy u kobiet, jakby były w jakiś sposób odpowiedzialne za przemoc, oraz niepewność, czy ktoś im uwierzy i pomoże), jak i praktycznych (brak niezależności ekonomicznej, ograniczający możliwość rozpoczęcia nowego życia i odejścia wraz z dziećmi). Są to trudne decyzje, które nieraz wiążą kobiety z oprawcami na lata”.

Oręż

Czy można zrobić film o przemocy wobec kobiet, który będzie nie tylko porażający emocjonalnie, ale również zabawny? Zdaniem Cortellesi – tak, kluczowe pytanie brzmi jednak, gdzie wymierzymy ostrze satyry. Reżyserka tnie nim na kawałki kulturę gwałtu i toksyczną męskość, obnaża absurdalność dyskryminacji. W rozmowie z „The New York Times” Włoszka podkreślała, że celowo napisała postać przemocowego męża w ten sposób, by jawił się nam po prostu jako frajer – „przerażający, ale też głupi, bo to idiota”. Jej celem było takie skonstruowanie postaci Ivana, by nie było najmniejszego ryzyka, że jakikolwiek młody chłopak będzie chciał utożsamić się z tą postacią i czerpać z niej przykład. „Ośmieszanie oszustów jest sposobem na uniknięcie ich gloryfikowania” – potwierdza Cortellesi.

A za chwilę dodaje: „Ten film nie jest oskarżeniem mężczyzn, oskarża on oporną na zmiany kulturę kłamstwa”. Cortellesi podkreśla, że oczywiście nie wszyscy mężczyźni uczestniczą w kulturze gwałtu: „45 procent widzów naszego filmu to męska publiczność, co napełnia mnie radością. Mężczyźni przyjęli zaproszenie do walki z tym, co w naszej kulturze toksyczne. Wielu włoskich mężczyzn (często przedstawicieli kultury, dziennikarstwa, sztuki, ale też bardzo młodych influencerów zajmujących się tematyką społeczną) wspiera kobiety w walce ze stereotypami płciowymi i przemocą”. Włoska reżyserka, czerpiąca obficie ze swojego doświadczenia komediowego, jest przekonana, że poczucie humoru może być naszym wielkim sprzymierzeńcem w drodze do emancypacji i zyskiwania większej dawki wolności. „Humor jest potężną bronią do rozładowywania lęków, a kpina z samego siebie istotnym zasobem: pomaga wygładzić zakręty na życiowej ścieżce i stawić czoło trudnościom, a także nadać wielu tematom wagę, na jaką zasługują, bez obciążania ich nadmiarowym niepokojem” – zaznacza.

Nasza dolce vita przyjdzie jutro?

Z kolei ja chcę wierzyć, że jutro będzie nasze, ale historia uczy mnie, że stan praw kobiet niejednokrotnie przypominał raczej sinusoidę niż wykres pnący się stale w górę. Jako Polka wiem doskonale, że sytuacja kobiet niekoniecznie zawsze zmienia się na lepsze – co pokazało nam wyraźnie ograniczenie już i tak szalenie restrykcyjnego prawa do aborcji w roku 2020. Dlatego nie mogę nie zapytać Cortellesi, co sądzi o pomyśle rządu Giorgii Meloni, by wprowadzić tak zwane „prawo bijącego serca”. Zgodnie z tym projektem osoby potrzebujące aborcji miałyby być zmuszane do posłuchania bicia serca płodu na USG przed podjęciem decyzji o aborcji i mowa tu również m.in. o kobietach, które wiedzą, że ciąża zagraża ich życiu. Czy istnieje ryzyko, że Włoszki będą nie tyle cieszyć się z nowych praw, co doświadczać ograniczenia już istniejących (prawo do aborcji wywalczyły sobie w latach 70.)?

„Niestety, zawsze istnieje takie ryzyko. Nilde Iotti, matka naszej konstytucji, mająca na koncie wiele bitew o prawa kobiet, pozostawiła nam napomnienie, abyśmy zawsze pozostawały czujne, bo prawa raz nabyte nie są wieczne” – mówi reżyserka.

W naszej rozmowie Cortellesi wspomina również swoje dzieciństwo: „Urodziłam się w 1973 roku, a więc w momencie, gdy zachodziło wiele zmian, wprowadzano nowe rozwiązania w zakresie praw kobiet we Włoszech i na świecie. Muszę przyznać, że jako dziewczynka, a później nastolatka uważałam wiele z tych praw za oczywiste, bo były już nabyte. Dopiero później, poznając lepiej życiorysy właśnie takich kobiet jak Nilde Iotti, a także wchodząc głębiej w obszar zawodowy, stałam się bardziej świadoma znaczenia zarówno tych bitew, które już zostały stoczone, jaki i tych, które dopiero będziemy musiały stoczyć” – zaznacza.

Gdzie szukać mocy, gdy czujemy niepewność co do przyszłości? Odwołując się do filmu – we wzajemnym wspieraniu się. „Wierzę, że dziś kobiety we Włoszech się organizują, że nauczyły się już wspólnie stawiać czoło wszelkiego rodzaju wyzwaniom. Tak, siostrzeństwo jest na fali wnoszącej” – optymistycznie wyrokuje Paola w naszej rozmowie. A w wywiadzie dla „San Diego Tribune” opowiada o młodych dziewczynach, które wychodziły z kina, komentując, że teraz mają ochotę „praktykować wolność”. Co więcej: działać nie tylko „na rzecz własnej wolności, ale również wolności innych”. Słuchając takich dziewczyn, nawet gdy nachodzą nas wątpliwości, można uwierzyć, że jutro rzeczywiście będzie nasze.

*Aleksandra Nowak dziennikarka, kulturoznawczyni, pisarka, aktywistka, autorka książki „Wyp***dalać! Historia kobiecego gniewu”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze