1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. Tak umiera miłość. „Zgiń, kochanie” to antyromantyczna wizja macierzyństwa, które doprowadza do zwierzęcego szaleństwa [Recenzja]

Tak umiera miłość. „Zgiń, kochanie” to antyromantyczna wizja macierzyństwa, które doprowadza do zwierzęcego szaleństwa [Recenzja]

„Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe)
„Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe)
Skrada się wśród szumiących traw. Czujna, ostrożna. Z ukrycia obserwuje. Stary dom, werandę, dziecko w nosidełku, bawiącego je tatę: piękny obrazek. Patrzy, jakby szykowała się do ataku. Jest największym zagrożeniem dla swojego idealnego życia. Wszyscy wokół myślą, że oszalała, gdy tak naprawdę to właśnie ona porzuciła wszelkie złudzenia. „Zgiń, kochanie” Lynne Ramsay zgłębia najmroczniejsze instynkty kobiety, matki i żony.

Mieli zacząć życie tylko we dwójkę. Na odludziu Montany, w domu z kwiatową tapetą, który Jackson (Robert Pattinson) odziedziczył po zmarłym wujku. „Zgiń, kochanie” otwiera amerykańska sielanka. Bohaterowie tańczą w kuchni do punk rocka, kochają się na skrzypiącej podłodze i snują marzenia o wspólnej przyszłości. Oboje są nieokrzesanymi artystami. Ona ma napisać kolejną wielką amerykańską powieść. On podbić estrady.

Troje to już tłok, ale grunt pod nogami Grace (Jennifer Lawrence) traci jeszcze przed porodem. Odizolowana od swojego wielkomiejskiego życia, wrzucona w przytłaczający, rodzinno-przyjacielski tłum nieznajomych, który tylko wzmaga poczucie samotności. Od momentu, kiedy zachodzi w ciążę, jej ciało przestaje należeć do niej. Staje się obiektem trosk, dobrych rad i uwag. Rzucanych w eter, jakby jej nie było w pokoju. Poczucie obcości narasta i eksploduje, gdy w jej życiu pojawia się kolejny obcy: mały człowiek.

„Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe) „Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe)

„Każda trochę wariuje w pierwszym roku” – słyszy Grace od rodziny. Zdanie tak samo bezużyteczne, jak to powtarzane przez ginekologów: „każdą boli podczas okresu”. To, że depresja poporodowa jest zjawiskiem częstym, dla wielu oznacza, że można ją zbywać wzruszeniem ramion, perlistym śmiechem, kieliszkiem wina. Omawiać jak anegdotę na spotkaniu ze znajomymi. Cierpienie nie jest wygodne. Przeżywane jawnie, nie mieści się w granicach zbiorowej wytrzymałości. Estetyczna łza na policzku – jeszcze przejdzie, o ile szybko się ją zetrze. Nagły atak złości – jest absolutnie nie do pomyślenia. Grace walczy jednak o uwagę zażenowanych oczu. Przede wszystkim partnera, do niedawna progresywnego, który zaskakująco szybko ucieka w konserwatywne wygodnictwo. Zostawia ją z dzieckiem, całkiem samą, w domu naznaczonym niedawną tragedią. Później do rodzinnego równania Jackson wprowadza jeszcze rozszczekanego psa, który zaognia problemy, zamiast je wyleczyć. Nikomu nie przychodzi do głowy, by zapytać o zdanie samą zainteresowaną, ewidentną kociarę. Huczne wesele też nie wygładza rodzinnego obrazka. Rozpaczliwie znudzona, rozbudzona seksualnie, skrajnie sfrustrowana bohaterka dusi się bez szans na ulgę. Podczas gdy on jest zdesperowany, by jak najszybciej wrócić do pozornego ładu, ona wybiera szczerą destrukcję. Tak umiera miłość.

„Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe) „Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe)

To by było na tyle, jeśli chodzi o sielankę. Kwiecistą tapetę Grace zdziera pazurami. Aż do krwi. Zaszczuta przez otoczenie, zamienia się w dzikie zwierzę. Pluje, skrada się, liże, szczeka. Jej ciało kieruje się od tej pory wyłącznie instynktem, w klatce nie ma miejsca na racjonalność. Podobny prymitywizm widzieliśmy już, w „Biednych istotach” Yórgosa Lánthimosa, jednak tam wyjście poza ramy społeczne było porządnie uzasadnione – mózg bohaterki był znacznie młodszy niż jej ciało. Grace nie ma nic na swoją obronę. Podczas gdy bezwstydnie eksploruje swoją cielesność, widzowie eksplorują swoją wytrzymałość. Nic dziwnego, że bohaterka jest tak męcząca. Kultura nie nauczyła nas współczucia wobec kobiet, które nie mieszczą się w bardzo precyzyjnym schemacie.

„Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe) „Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe)

Nie pierwszy raz Ramsay przedstawia nam antyromantyczną wizję macierzyństwa. „Musimy porozmawiać o Kevinie” (2011) koncentruje się jednak na dziecku. Przez pryzmat matczynej troski obserwujemy, jak mały potwór rośnie w siłę, przekonany o swojej nietykalności. W „Zgiń, kochanie”, na podstawie debiutanckiej powieści argentyńskiej pisarki Ariany Harwicz, zmienia się punkt widzenia. Dziecko jest centrum życia, ale to matki ani na moment nie spuszczamy z oczu. Jennifer Lawrence przy próbach uwolnienia swojej bohaterki od niszczycielskiej rutyny, uwalnia swój największy aktorski potencjał. Jest tak drapieżna, że zjada Roberta Pattinsona w całości, mimo że ten nie poddaje się bez walki. Ich kłótnie są rozbrajająco groteskowe. Dziecinne, a jednocześnie pełne agresji. Podczas wrzasków i śmiechów oboje balansują na granicy obłędu. Spalają się w relacji. Nie potrafią żyć bez siebie i nie potrafią żyć ze sobą.

„Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe) „Zgiń, kochanie” (Fot. materiały prasowe)

Wielu przykleiłoby bohaterce łatkę „złej matki", ale prawda jest taka, że dziecko to pierwsze, o czym myśli po przebudzeniu i ostatnie, co ma w głowie, gdy kładzie się spać. Obsesyjnie nasłuchuje jego płaczu. W odmęty rozpaczy ciągnie ją nieodłączne poczucie winy – że nie staje na wysokości zadania. Podczas gdy fizycznie nie ma szans na ucieczkę, jej umysł zaczyna odpływać w stronę alternatywnych wydarzeń. Szkocka reżyserka przekuwa brutalną opowieść o chorobie psychicznej w poetyckie kino na granicy snu i jawy. To z widzącymi świat inaczej empatyzuje Lynne Ramsay. Między Grace i całą resztą świata wyrasta mur. Nić porozumienia łączy bohaterkę jedynie z rodzicami swojego męża: chorym na Alzheimera Harry'm (Nick Nolte) i lunatykującą z bronią po okolicznych polach Pam (Sissy Spacek). Reżyserka obserwuje niezrównoważonych bohaterów poświęcając im, w przeciwieństwie do otoczenia, pełną uwagę. Z uważności rodzi się pytanie – co jeśli szaleńcy to jedyni, którzy mówią prawdę?

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE