Netflix przeniósł na ekran najważniejszą powieść realizmu magicznego - „Sto lat samotności” Gabriela Garcíi Márqueza. Efekt? Wizualna uczta, która nie tylko wiernie oddaje ducha książki, ale także przenosi widza w samo serce Kolumbii, pełnej magii, historii i emocji. W tym wyjątkowym projekcie, o którym opowiedziała nam scenografka serialu Bárbara Enríquez, każdy szczegół – od kostiumów po krajobrazy – ma swoje znaczenie.
Przez ponad pół wieku nikt się na to nie odważył. I trudno się dziwić. Książka nie bez powodu uchodziła za niemożliwą do przeniesienia na ekran. Jej nielinearna struktura, powtarzalność imion i pokoleń oraz elementy realizmu magicznego skutecznie odstraszały potencjalnych twórców. Niechętna była temu także rodzina pisarza, która nie sprzedała nikomu wcześniej praw do ekranizacji.
Sam Gabriel García Márquez mówił, że zgodziłby się na przeniesienie powieści na ekran tylko pod warunkiem, że dzieło „będzie trwać kilka godzin, zostanie nakręcone po hiszpańsku i powstanie w Kolumbii”. Właśnie takie założenia przyświecały twórcom, którzy nawiązali współpracę z Netflixem, zdobywając ostatecznie przychylność rodziny pisarza.
— Jesteśmy zachwyceni, że Netflix wspiera lokalne produkcje, angażując latynoamerykańskich twórców i aktorów — powiedział Rodrigo García, syn Gabriela Garcíi Márqueza.
Kadr z serialu "Sto lat samotności". Fot: materiały prasowe Netflix
Serial „Sto lat samotności”, którego premiera odbędzie się 11 grudnia 2024 roku, zabiera widzów do mitycznego Macondo. Opowieść śledzi losy rodziny Buendía, której kolejne pokolenia kształtują historię tego utopijnego miasteczka, naznaczonego szaleństwem, tragicznymi miłościami, krwawymi konfliktami i nieuchronną klątwą, skazującą ich na sto lat samotności.
Czytaj także: „Sto lat samotności” G.G. Márqueza – streszczenie, bohaterowie i inspirujące cytaty
Wszystkich zlęknionych tym, czy w serialu nie zniekształcono lub znacznie nie skrócono powieści, możemy uspokoić – można oglądać bez obaw. Pod uwagę wzięto każdy element, a do współpracy zaproszono największe gwiazdy przemysłu filmowego Ameryki Południowej. O casting zadbał zespół pracujący przy filmach Pedra Almodovara, muzykę skomponował Camilo Sanabria, trzykrotny laureat kolumbijskiej Nagrody Macondo, a kostiumy przygotowywano we współpracy ze znawcami historii Kolumbii.
Widok na Macondo. Fot: Materiały prasowe Netflix
Twórcy zadbali oczywiście także o wierne oddanie na ekranie realizmu magicznego – kluczowego elementu powieści Márqueza. - Wydarzenia w książce, choć niesamowite, ukazane są jako naturalna część świata. Tak też je potraktowaliśmy –powiedziała nam scenografka serialu Bárbara Enríquez, która zdobyła uznanie jako twórczyni scenografii do filmu „Roma”, nagrodzonego m.in. Oscarem. W serialu zobaczymy więc powieściowy deszcz maleńkich żółtych kwiatów, poszukujące mieszkańców białe ptaki czy kobietę unoszącą się w przestworzach, dokładnie jak w książce.
Przy tworzeniu scenografii twórcy postawili na rzemiosło i autentyczność, rezygnując z użycia sztucznej inteligencji. - Każdy element zaplanował ludzki umysł. Efekty wizualne były obecne, ale projekt od początku był pomyślany jako bardzo tradycyjny, oparty na klasycznej scenografii, takiej jak ta używana dawniej – tłumaczy Enríquez. Dzięki temu Macondo tętni życiem, zachowując niepowtarzalny klimat literackiego pierwowzoru.
W serialu można zauważyć niezwykłą harmonię między scenografią a ruchem kamery. - Macondo i dom Buendíów zostały zaprojektowane w taki sposób, aby kamera mogła swobodnie poruszać się w dowolnym kierunku. Każde miejsce, do którego dotrze obiektyw, zostało starannie dopracowane pod względem tekstury, atmosfery i kolorystyki – zdradziła nam scenografka. Dzięki temu mamy wrażenie, jakbyśmy wędrowali po Macondo razem z bohaterami, a każdy kadr wygląda jak przepięknie namalowany obraz.
Słynne złote rybki Aureliano Buendii. Fot: Materiały prasowe Netflix
Jednym z największych wyzwań dla Bárbary Enríquez było stworzenie Macondo – miejsca, które od lat istnieje wyłącznie w wyobraźni czytelników. Aby temu sprostać, stworzono cztery różne wersje miasteczka, przedstawiające jego zmieniający się charakter. Każda wersja została zaprojektowana z ogromną dbałością o szczegóły – od ręcznie malowanych elewacji i lokalnie wyrabianych naczyń po sezonową roślinność.
Fragment scenografii wnętrz miasteczka Macondo. Fot: materiały prasowe Netflix
Choć akcja „Stu lat samotności” nie jest osadzona w konkretnym czasie, na potrzeby serialu potraktowano ją jak opowieść z XIX wieku – czasów młodości Gabriela Garcíi Márqueza. - Wszystko, co zobaczycie na ekranie, to wynik bardzo szczegółowych badań historycznych, przeprowadzonych z dużą starannością i ogromnym szacunkiem dla powieści – zaznaczyła Enríquez, która sama jest historyczką sztuki.
Jest to projekt, który ukazuje jednak nie tylko fabułę książki – ukazuje także historię całej Kolumbii. W obsadzie znaleźli się niemal sami Kolumbijczycy – zarówno profesjonalni aktorzy, jak i osoby bez doświadczenia. Na każdym etapie produkcji czerpano z lokalnych zasobów, muzykę oparto na tradycyjnych dźwiękach regionu, a tam, gdzie nie można już było dotrzeć obrazem, docierano literaturą – fragmentami powieści czytanymi przez (oczywiście) kolumbijskiego narratora.
Wierzymy, że serial przypadnie do gustu nie tylko tym, którzy obejrzą go, by czujnym okiem skontrolować zgodność z powieścią - to fascynująca historia, która wciągnie nawet tych nieskazanych na sto lat samotności.