Helena Norowicz w kampaniach Bohoboco, włoskie babcie w reklamach Dolce & Gabbana, Lauren Hutton na wybiegu Bottega Veneta. Na Instagramie siwowłose ikony mody w wieku 60, 70, a nawet 80 i 90 lat mają dziesiątki tysięcy obserwujących. Starość wychodzi z cienia, staje się modna. Skąd się wziął ten fenomen?
Jesteśmy świadkami przemiany społecznej – mówi dr Karol Jachymek, kulturoznawca z Uniwersytetu SWPS. – Dzieci rodzi się mniej, a siwych głów przybywa – dzięki postępowi medycyny żyjemy dłużej. W rezultacie zmienia się struktura demograficzna.
Eurostat przewiduje, że w 2060 roku niemal 30 proc. mieszkańców Unii Europejskiej będzie miało ponad 65 lat (w 2010 roku było to 17,4 proc.). Odsetek osób powyżej 80. roku życia wzrośnie do 12 proc. (w 2010 roku było to 4,6 proc.). W Polsce te procesy są jeszcze silniejsze.
– Dane danymi, ale „senior” to wciąż nieneutralne słowo – mówi dr Karol Jachymek. Zmienia się jednak jego wizerunek w mediach. Obraz, który mamy zakorzeniony – miła pani z siwymi włosami w bujanym fotelu – został stworzony w latach 60. I choć nie przystaje do rzeczywistości, to wciąż pokutuje w zbiorowej wyobraźni – tłumaczy dr Jachymek. Tymczasem emeryci stają się coraz bardziej aktywni. Bo nie tylko dłużej żyjemy, ale też mentalnie młodniejemy. O czterdziestce mówi się, że to nowa trzydziestka, o pięćdziesiątce – że nowa czterdziestka. Ludzie nie czują się starzy. Kobieta w okolicach pięćdziesiątki może być w dzisiejszych czasach zarówno babcią, jak i mamą pierwszoklasistki.
– Ci, którzy mieli 20 lat w latach 60. i 70. i byli świadkami popkulturowej rewolucji, dziś sami stają się seniorami. Są to siłą rzeczy seniorzy inni niż w poprzednich pokoleniach. Fani Rolling Stonesów starzeją się, ale rock and roll w ich sercu wciąż gra – dodaje dr Karol Jachymek. – Na Zachodzie ten trend stał się dużo silniejszy, mówi się już o silver lub grey tsunami. U nas silver influencerów dostrzega się dopiero od niedawna, tam już nikogo nie dziwią. W Polsce mamy jedną Helenę Norowicz, ale już niedługo, jestem tego pewien, zjawisko będzie się nasilało. A to dlatego, że starsi ludzie mają kapitał zwany na Zachodzie silver dollars. Coraz więcej usług i działań jest kierowanych do seniorów, zostali oni dostrzeżeni jako grupa marketingowa – dodaje kulturoznawca.
Duże znaczenie mają media społecznościowe. – Instagram często zakłamuje rzeczywistość, ale może też być narzędziem pozytywnej zmiany i tak właśnie się dzieje w przypadku postrzegania seniorów – wyjaśnia dr Jachymek. – Oczywiście, na Instagramie w oczy rzucają się seniorzy ekscentryczni. Ale już sam fakt, że pojawiają się w nowym kontekście, również reklamowym, jest cenny. Choć to projekty komercyjne, siłą rzeczy powodują jednak zmianę myślenia odbiorców kampanii. Postrzeganie starości zmienia się na naszych oczach. Stare kobiety stają się ikonami mody, imponują i projektantom, i konsumentom. Także tym młodym – podsumowuje.
Najważniejsze, to mieć się do kogo uśmiechnąć.
Helena Norowicz (Fot. Rafał Masłow)
Z teatru Studio odeszła na emeryturę w wieku 68 lat i, jak przyznaje, podcięło jej to skrzydła. Zaszyła się na działce. Po osiemdziesiątce debiutowała na nowo, tym razem jako fotomodelka odkryta przez duet Bohocobo. Pozowanie do kampanii reklamowych potraktowała jako wyzwanie aktorskie. I chwyciło. A popularność sprawiła, że wróciła na deski teatru. Twierdzi, że urodę i dobre zdrowie zawdzięcza genom i zamiłowaniu do wysiłku fizycznego. Całe życie, już od wczesnego dzieciństwa, uprawiała sport. Wzięła sobie do serca to, co kiedyś powiedział jej pewien lekarz: „Biegaj. Jeśli nie możesz biegać, spaceruj. Jeżeli nie możesz spacerować, czołgaj się. Ale się ruszaj”. I tak Helena codziennie się gimnastykuje, choć, jak przyznaje, systematyczności wcale nie ma w charakterze. Uważa, że siła zaczyna się w głowie, zależy od decyzji i pasji. I tym sposobem, mimo 84 lat na karku, wciąż umie zrobić szpagat.
Ludzie mnie lubią, bo jestem inna. Nigdy zresztą nie byłam pięknością.
Zmarszczek się nie wstydzi, bo uważa je za oznakę odwagi. Z wykształcenia – historyk sztuki; przez większość życia zajmowała się dekorowaniem wnętrz. I to nie byle jakich, bo aranżowała wystrój Białego Domu dla dziewięciu prezydentów – od Trumana po Clintona, a firmę prowadziła z mężem aż do emerytury w 1992 roku. Nigdy nie przejmowała się konwenansami – na bankiet potrafiła przyjść w wyszukanej na targu staroci sukni czy kostiumie teatralnym. Była znana w środowisku, ale to dzięki wystawie w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku w 2005 r. świat zachwycił się jej kolekcją ekscentrycznych kreacji i biżuterii (nie wszyscy wierzyli, że naprawdę w tym chodziła). Iris stała się sensacją, okrzyknięto ją ikoną mody. Dzięki temu otworzyła drzwi do kariery innym seniorkom. Zapytana przez dziennikarkę „Guardiana”, jakie jest jej największe osiągnięcie, odparła: „To, że trwam tak długo”.
Najcenniejsze, co mamy, to indywidualność.
W 1944 roku, jako 13-latka, została odkryta na Manhattanie w drodze na lekcję baletu. Już w wieku 16 lat trafiła na okładkę „Vogue’a”, ale lubi podkreślać, że w ciągu ostatnich 15 lat miała więcej okładek niż kiedykolwiek. Zdążyła być muzą Salvadora Dalego (który za pozowanie płacił jej 12 dolarów za godzinę), Horst porównywał ją do postaci z obrazów Botticellego. Była ulubioną modelką Richarda Avedona, a dziś pokazuje się na wielu pokazach i w kampaniach, chociażby Hermèsa, Rolexa, Gapa. Jest chodzącym dowodem na to, że piękno nie ma wieku (choć nie jest ono zupełnie naturalne, bo Carmen przyznaje się do pomagania urodzie silikonem). Poza tym nie pali, nie pije, dużo śpi. Zaczyna dzień od ćwiczeń rozciągających, które, jak wierzy, lepiej pobudzają krążenie krwi niż kawa. A pozytywne myślenie i dobry seks to jej sekret dobrego samopoczucia.
Wiek to tylko cyfra.
– Nie wybieram się na emeryturę – powiedziała dziennikarce „The Telegraph” w dniu 90. urodzin. Mówi się o niej: „Najstarsza i najdłużej pracująca modelka świata”, a to dlatego, że jej kariera zaczęła się 69 lat temu. Śmieje się, że sesje z jej udziałem kończą się wcześniej, niż planowano – w końcu doświadczenia w pracy jej nie brakuje. Karierę zaczęła w 1944 r., potem zrobiła sobie długą przerwę na urodzenie i wychowanie trójki dzieci. Nie żałuje, bo, jak mówi, to nie ona, tylko Twiggy była wtedy w modzie. Niespodziewanie wróciła do modelingu po siedemdziesiątce w kampanii firmy Red or Dead, a chwilę później pojawiła się w celebrującym dojrzałość numerze „Vogue’a”. Zabrała też głos w kampanii #MeToo: – Straciłam wiele propozycji pracy, mówiąc „nie”. Na szczęście byłam na tyle silna, że umiałam to powiedzieć. A pytana o sekret wyglądu, odpowiada, że na twarzy widać po prostu to, co ma się w sercu.