Dubaj to nie tylko nowoczesna, pełna wieżowców, najwyższych budowli świata i największych centów handlowych metropolia, ale też galerie sztuki w dawnych magazynach czy odludzia takie jak górzysta i pustynna Hatta, ukryta na skraju miasta.
Hatta, zagubiona wśród suchych jak pieprz gór i postrzępionych skał w kolorze piasku głusza, leży niewiele ponad godzinę drogi od mega miasta i jest wszystkim tym, co nie kojarzy się nam z Dubajem. Miejsce to unikalny urok zawdzięcza tamie, która spiętrzyła sezonową rzekę spływającą górską doliną zwaną wadi. Zapora powstała w 1990 roku i zmieniła życie mieszkańców Hatty, miasteczka u jej stóp strzeżonego przez potężny fort i dwie warowne wieże. Dzięki tamie to zapomniane wcześniej miejsce stało się atrakcją. Zaglądają tu mieszczuchy - jest o kilka stopni chłodniej niż w betonowej dżungli Dubaju, można odetchnąć pełną piersią. Przyjeżdżają miłośnicy sportów – bo okoliczne góry oplata sieć tras wędrownych i rowerowych - oraz ci, którzy lubią się bawić – pozjeżdżać na linie, pojeździć na koniu czy wielbłądzie lub poszaleć na zjeżdżalniach w Hatta Wadi Hub. Jednak największą atrakcją są kajaki na spiętrzonym przez tamę zbiorniku, wyglądającym niczym fatamorgana wśród wysuszonych na wiór, pustynnych gór w kolorze piasku.
Hatta to idealne miejsce na trekking. (Fot. materiały prasowe)
Podróż do przeszłości za złotówkę
Kanał Dubai Creek dzieli miasto na dwie części: tą historyczną zwaną Bur Dubai i Deirę pełną strzelających w niebo wieżowców. U ich stóp rozciąga się Złoty Suk, na którym zgromadzono aż 10 ton złota zamienionego w bransolety, naszyjniki, pierścionki oraz pierścienie (wśród nich ten największy na świecie, wart 3 miliony dolarów i ważący 63 kilogramów).
Kiedyś rejs drewnianą łodzią zwaną abra był jedynym sposobem na przeprawę przez kanał. Dziś, choć alternatyw jest wiele – od nowoczesnych łodzi po kilka mostów, warto pyrkoczącej silnikiem abry poszukać. Rejs nią kosztuje zaledwie jednego dirhama (czyli równowartość 1 zł) i jest to jedna z niewielu rzeczy, jakie w będącym w wiecznym pędzie rozwoju Dubaju, od lat pozostają niezmienne.
Kanał Dubai Creek, rzeka Abra. (Fot. materiały prasowe)
Dzielnica kolorowych ptaków
Turyści zaglądają tu rzadko, za to spotkacie sączących przelewową kawę, modnie ubranych lokalesów i żyjących w Dubaju ekspatów. Alserkal Avenue to centrum artystyczne Dubaju, pełne miejsc, w których warto bywać oraz galerii z całego świata, pokazujących prace artystów na czasie. Dużo się tu dzieje, co chwilę odbywa się jakiś wernisaż, warsztaty, kursy rysowania czy dyskusje o sztuce. Warto też zajrzeć do prywatnego muzeum Salsali wystawiającego tuzów sztuki współczesnej. Wszystko to niby na uboczu, poza utartymi szlakami, a gdy spojrzeć na mapę okazuje się, że tuż koło strzelającej w morze słynnej Palmy Jumeirah, pierwszej ze sztucznych wysp, która zwiększyła linię brzegowa Dubaju o 78 kilometrów piaszczystego wybrzeża.
Centrum artystyczne Dubaju - Alserkal Avenue Galleries. (Fot. materiały prasowe)
Kraina wielbłądzim mlekiem płynąca
Na koniec coś dla miłośników jedzenia i nowinek. W Dubaju najmodniejszą kawą jest obecnie camelccino lub camellatte – czyli kawa na bazie klasycznego espresso, z mniej już klasycznym dodatkiem wielbłądziego mleka serwowana przez The Majlis First And Finest Camel Milk Cafe w Dubaj Mall, największym centrum handlowe świata, w którym poza 1200 butikami zmieścił się też wodospad, ogromne akwarium z rekinami czy lodowisko. O ile wielbłądzie mleko brzmi dla nas egzotycznie, to na terenach zajmowanych obecnie przez Dubaj już od wieków pili je przemierzający pustynię Beduini. Ma ono zaskakująco łagodny smak, a na dodatek uchodzi za zdrowsze od krowiego bo ma o połowę mniej laktozy, za to o wiele więcej minerałów, wapnia i witaminy C. Komu zasmakuje może spróbować nadziewanych czekoladą z wielbłądzim mlekiem daktyli, pralin, a nawet lodów spod znaku wielbłąda.
Pustynne safari na wielbłądach. (Fot. materiały prasowe)
Bediun parzący kawę. (Fot. materiały prasowe)