Orina Krajewska wierzy w oddolny ruch na rzecz ekologii. W to, że małymi krokami uda nam się zmienić świat. Skąd ten optymizm? – Na przestrzeni kilku lat widzę ogromny skok w świadomości – odpowiada.
W ostatnim czasie słowo „holistyczne” bardzo się spopularyzowało, używane jest często i w różnych kontekstach. I dobrze, bo tkwi w nim ogromna mądrość. Jesteśmy systemem naczyń połączonych, a aspekty ciała, ducha i umysłu wpływają na siebie wzajemnie i powinniśmy o siebie dbać na tych wszystkich polach. Działa to też w drugą stronę – zmieniając w sobie jedną rzecz, automatycznie zaczynamy zauważać kolejne obszary do pracy.
Jestem aspirującą weganką,
staram się jeść ekologicznie i oszczędnie, nie marnując jedzenia. Kiedy zrewolucjonizowałam swoje podejście do żywienia, wyraźniej dostrzegłam, jak traktowane są zwierzęta, lasy, roślinność. Dla przykładu, aby mogły zostać wyprodukowane ciastka zawierające olej palmowy, środowisko naturalne jest eksploatowane w niewyobrażalnym stopniu. Dlatego staram się każdego dnia robić coś, nawet bardzo małego, żeby
pomóc Ziemi. Samochodu używam w momentach najpotrzebniejszych, często jeżdżę komunikacją miejską. Wyrażam też sprzeciw wobec wspierania produkcji jednorazowych przedmiotów. Kiedy otworzyłam oczy na wszechobecny plastik, poszły za tym „jednorazowe” ubrania. Praktycznie zrezygnowałam z kupowania w sieciówkach, szukam teraz rzeczy dobrych jakościowo, które będą ze mną dłużej. W efekcie zamiast 20 bluzek mam trzy. Wspieram też
polskie marki.
Wraz z wprowadzaniem zmian wytworzyła się u mnie
większa wrażliwość. Staram się być
elastyczna wobec siebie i zadawać sobie pytania, z czym czuję się najlepiej. Odkryłam, że lubię ciepłe śniadania, bo po nich mam mnóstwo energii i siły. Jestem fanką jaglanki z przyprawami korzennymi. Cukier dawno zastąpiłam miodem ze sprawdzonych pasiek. Podczas cieplejszych miesięcy piję koktajle owocowe na mleku roślinnym. Jestem kawoszem, więc nie wyobrażam sobie poranka bez kawy. Dodatkowo staram się kilka minut rano poświęcić na
świadomy oddech, bo wiem, że dzień będzie dzięki temu lepszy. Kiedy to tylko możliwe, idę na
jogę. Zauważyłam już, że jeśli w tygodniu odpowiednio dużo nie poćwiczę, będę czuła się gorzej. Staram się nie jeść po 18., gdy raz na jakiś czas pozwolę sobie na coś ciężkostrawnego wieczorem, zawsze to odchorowuję. W krew weszło mi używanie
naturalnych kosmetyków. Filozofia marki, po którą sięgam, jest dla mnie ważna. Pomijam półki z komercyjnymi markami, o których wiem, że są wyrabiane globalnie, bo często wiąże się to z cierpieniem zwierząt.
Dzisiaj krzyk naukowców i środowisk ekologicznych jest tak bardzo słyszalny, że nie sposób go ignorować. Wierzę w oddolny ruch, w potencjał, jaki w nas tkwi. Z perspektywy działalności
Fundacji Małgosi Braunek „Bądź” widzę ogromy skok świadomościowy. Kilka lat temu hasła „medycyna integralna” czy „holistyczne podejście do zdrowia” brzmiały egzotycznie. Dzisiaj jest inaczej. Jestem optymistką. Wystarczy, że każdy z nas zacznie wprowadzać prozdrowotne i proekologiczne rytuały, a szybko odczujemy zmianę na poziomie globalnym.
Orina Krajewska, aktorka, autorka książki „Holistyczne ścieżki zdrowia”, prezeska Fundacji „Bądź”. W miesięczniku "Sens" prowadzi rubrykę Sensowne Ścieżki Zdrowia.