Wiele kobiet nie lubi oglądać swojego ciała. Jestem jedną z nich, być może dlatego projekt Olgi Tu z „Przez Szafę Do Serca” wzbudził we mnie dużo emocji.
Znacie to uczucie, kiedy światło w sklepowej przymierzalni bezlitośnie obnaża wszystkie fałdki, zgrubienia i wypukłości ciała? Patrzymy wtedy na siebie z niesmakiem, czasem wręcz uciekamy wzrokiem, aby tylko ich nie widzieć. Wybieramy ubrania, które je ukryją, zasłonią to, czego nawet my same nie chcemy oglądać. Preferujemy kroje, które tuszują niedoskonałości, sztywniejsze tkaniny, które nie przylegają do ciała i ciemne – podobno optycznie wyszczuplające – kolory. Co powiecie zatem na sukienkę w cielistym kolorze, z mięciutkiej, cienkiej dzianiny, która opływa ciało, nie pozostawiając cienia wątpliwości, jak ono tak naprawdę wygląda?
„Ta Sukienka nie »ukrywa mankamentów« ani nie »koryguje niedoskonałości«. Ta sukienka celebruje kobieco ciało. Takim, jakie jest, bo jest doskonałe” – pisze o swoim projekcie Olga, prowadząca projekt „Przez Szafę Do Serca”.
Spotykamy się w letni wieczór. Olga emanuje spokojem i pogodą ducha, ma na sobie zwiewną, obszerną sukienkę. Mogłoby się wydawać, że wybrała ją, aby zatuszować zaawansowaną ciąże, tymczasem włożyła ją, bo jest upał. Etap maskowania ma już dawno za sobą. Przyznaje, że w okresie nastoletnim zasłaniała się, czym mogła, chodziła zakapturzona i zaszalikowana. Nie lubiła siebie ani swojego ciała, unikała lustra, nie chciała, żeby ktokolwiek na nią patrzył. Potem pracowała przez dekadę na planach filmowych, gdzie na co dzień towarzyszyła aktorom przymierzającym kostiumy. Obserwowała ich reakcje na własne odbicie w lustrze. Co więcej, była świadkiem kreacji wizerunku kobiety na potrzeby filmu i reklam. Zauważyła, jak bardzo się nim manipuluje – najpierw godzinami przygotowując aktorki do zdjęć, a potem te zdjęcia fotoszopując. To doświadczenie zapadło w nią głęboko i zaowocowało misją akceptacji ciała bez retuszu. Tę misję realizuje poprzez różne projekty, jednym z nich jest Sukienka Ciałolubna – sukienka, która ubiera kobiety w moc.
To jest Sukienka, która mówi:
Oto ja
To moje Ciało
Jestem za nie wdzięczna i obiecuję troszczyć się o nie najlepiej, jak potrafię
Taka jestem
Olga najpierw uszyła ją dla siebie. Była wtedy w pierwszej ciąży, jej ciało się zmieniało. Długo wybierała tkaninę i kolor – chciała, aby sukienka była jak najbardziej naturalna i miękka. Najpierw nosiła ją po domu, gdy była sama. Stopniowo ośmielała się coraz bardziej – a to wyszła w niej do warzywniaka, a to na spacer po okolicy… Potem testowała ją na bliskich kobietach, przyglądała się, jak na nią reagują, dopytywała, jak się w niej czują. „Czuję się, jakbym była nago!” – tak często opisywały swoje pierwsze wrażenia kobiety mierzące sukienkę. Bacznie przyglądały się sobie, lustrując się od stóp do głów. I od razu chwytały się za brzuch. Okazuje się, że tę naturalną wypukłość większość z nas ciągle próbuje ukryć, wciągnąć, unicestwić – najlepiej, żeby jej w ogóle nie było.
Sukienka Ciałolubna powstała z inspiracji zmieniającym się kobiecym ciałem, z potrzeby przyjęcia ciała takiego, jakim jest. (Fot. Natalia Miedziak-Skonieczna)
– Kobiety, które do mnie trafiają są w procesie akceptacji samej siebie. Mają różne kształty, są w różnym wieku. Łączy je jedno – chcą zajrzeć do swojego wnętrza, a nie tylko oglądać się z zewnątrz, tak jak widzą nas inni lub… nasze oko zewnętrzne, które zazwyczaj nie patrzy na nas życzliwie – mówi Olga.
– Zależało mi na tym, aby kobiety nie traktowały tej sukienki jako kolejnego ubrania w szafie. Dla mnie to nie jest zwykły ciuch, ale narzędzie terapeutyczne – dodaje.
Przymiarka Sukienki Ciałolubnej u Olgi to swoisty rytuał. Towarzyszy jej specjalnie w tym celu stworzona medytacja, która zaprasza na spotkanie z własnym ciałem. Cały proces trwa blisko pół godziny. Olga najpierw zasłania lustro. – Zauważyłam – mówi – że jeśli przymierzamy sukienkę, patrząc w lustro, od razu szukamy w sobie mankamentów: a to brzuch, a to majtki nie takie, a to stanik, który się odznacza… I dotarło do mnie, że dopóki będziemy ją mierzyć tak jak wszystkie inne sukienki, to trudno będzie zachęcić kobiety, aby najpierw poczuły, a dopiero później zobaczyły swoje ciało.
Dzięki medytacji, przymierzając sukienkę, można się wiele dowiedzieć o przekonaniach dotyczących własnego ciała. I uświadomić sobie, czego musimy się pozbyć, a co z miłością przywitać, aby się w nim tak naprawdę rozgościć.
Jak drzewa w lesie tak nasze Ciała, każde inne.
Niewinne i wolne. Czujące. Pulsujące życiem
ze swoją historią, ze swoimi możliwościami i ograniczeniami
Ze swoimi pragnieniami
Ze swoimi potrzebami…
Sukienka Ciałolubna wzbudza zazwyczaj pozytywne reakcje. Zdarzają się jednak i takie komentarze: „Po co się tak oszpecać?”, „Dlaczego eksponować to, co powinnyśmy ukryć?”. Olga twierdzi, że wynika to z niezrozumienia intencji projektu, a tym samym utwierdza się w swojej misji.
Olga Tu szerzy ideę siostrzeństwa, rozumianą jako tworzenie relacji z innymi kobietami opartej na autentyczności, akceptacji i serdeczności. (Fot. Natalia Miedziak-Skonieczna)
– Chcę, aby to była sukienka, która zaprasza do rozmowy. I totalnie się tym jaram, bo tak się stało, to się dzieje! – mówi Olga. – Wierzę, że tym projektem przyczynię się do tego, że kobiety poczują się lepiej w swoim ciele. Nosząc Ciałolubną, pokazując kobietom, że czuję się ze sobą swobodnie, przecieram im drogę do akceptacji własnego ciała. Myślę, że w kobiecych relacjach powinnyśmy dawać sobie ten rodzaj wsparcia – jeśli pokażesz siostrom, córkom, przyjaciółkom, że jest ci OK z twoim ciałem, zainspirujesz je do tego, aby i one miały więcej luzu względem swojego. To jest zaraźliwe! – dodaje.
Olga Tu: „Moja misja to wspieranie Kobiet w odnajdywaniu ich Mocy poprzez budowanie serdecznej relacji z Ciałem”. (Fot. Natalia Miedziak-Skonieczna)
Olga nie poprzestaje na Sukience Ciałolubnej. Pracuje już nad kolejnym projektem. Tym razem będą to praktyki ciałolubne w kręgu kobiet. Myśli także nad warsztatami dla matek i córek. – Pamiętam siebie z tego okresu. Wiem, ile wsparcia i czułości potrzebują nastolatki, aby zaakceptować swoje ciało.
Inspiruje ją zwłaszcza wspomnienie dorastania u boku starszych sióstr i obserwowanie okresu ich dojrzewania. Marzy jej się stworzenie przestrzeni, w której kobiety będą mogły w atmosferze zaufania i wzajemnej akceptacji pracować nad relacją z własnym ciałem. Być może nazwie ją „Siostrzany Pokój”?
Fragmenty kursywą pochodzą ze strony przezszafedoserca.pl