Kamienica przedwojenna. Mieszkanie nie jest ogromne, ale za to świetnie pomyślane. Dobrze „skrojone”. Łączy w spójną całość potrzeby mieszkańców, kompetencje architektoniczne i upodobania estetyczne. Mieszkanie, które Anna Koszela, architektka wnętrz, stworzyła dla siebie, nosi piętno jej osobowości i zawodowego doświadczenia.
W Warszawie Anna Koszela mieszka od kilku lat. Prowadzi tu pracownię projektową i galerię Ornament. Wcześniej działała we Wrocławiu, a studiowała w Łodzi. Myślała o studiach humanistycznych, pod wpływem ojca wybrała jednak architekturę, na której doskonale się odnalazła. Bez problemu radziła sobie z techniczną stroną, a z przyjemnością tworzyła kreatywne projekty. To połączenie umiejętności uznaje się dziś za fundamentalne w pracy architekta wnętrz. Jak mówi: „Być artystą to za mało, żeby skutecznie działać. Trzeba też umieć myśleć logicznie i mieć techniczną wiedzę”.
Anna Koszela od kilku lat mieszka w Warszawie. Prowadzi tu pracownię projektową i galerię (Fot. Barbara Mastalerz)
Tworzy głównie wnętrza mieszkalne, w różnych stylach i miejscach, często w ultranowoczesnych apartamentowcach, czasami za granicą. Wyznaje zasadę, że to miejsce nas prowadzi. Nie można więc projektować takich samych wnętrz w wieżowcach i w starych domach. Klasycystyczny styl w drapaczu chmur? To jej zdaniem pomyłka. Zawsze ważne jest dla niej to, co za oknem, naturalne materiały, jakość pracy rzemieślników i harmonia w różnorodności.
Jej własne mieszkanie respektuje te zasady. Jest eklektyczne: w centralnie położonym salonie króluje XIX-wieczna niska kanapa obita współczesną barwną tkaniną, obok stoi fotel vintage z lat 70. XX wieku, a przed nimi stolik – blok marmurowy. Obrazy są nowoczesne, ściany nie boją się koloru, parkiet jest stary, zaolejowany na ciemny brąz. Płynnie przechodzi w ułożony we wzór marmur emperador na podłodze w przedpokoju i łazience oraz w proste deski w kuchni.
Pokój kąpielowy w ulubionej tonacji, na podłodze marmur emperador. (Fot. Piotr Mastalerz)
Te trzy pomieszczenia łączy gama kolorów. To przede wszystkim barwy ziemi – organiczne, naturalne. Projektantka nie boi się barw i nie uważa, żeby małe wnętrza musiały być jasne. Nowoczesne obrazy i lampy sąsiadują z meblami i przedmiotami – świadkami historii.
Anna Koszela ma słabość do kryształów. Kolekcja w stylu art déco. (Fot. Piotr Mastalerz)
Żeliwny kaloryfer, deski w kuchni i stary kuchenny stół o steranym blacie to uczestnicy dziesięcioleci życia poprzednich lokatorów w tym mieszkaniu. Anna Koszela zachowała je celowo, są dla niej ważne.
Kuchnia po kolejnej metamorfozie. Na półkach obok pojemników kolekcja muszli i kapeluszy. Przy stole pamiętającym poprzednich lokatorów krzesła z autorskiej kolekcji Anny Koszeli. Klamki-ptaki przywiezione z podróży do Indii. (Fot. Piotr Mastalerz)
Choć Anna Koszela stara się nie przywiązywać przesadnie do rzeczy, lubi, gdy mieszkanie żyje, a przedmioty migrują. Projektując własny dom, tak jak wtedy, gdy pracuje dla klientów, chętniej współpracuje z rzemieślnikami, niż korzysta z gotowych rozwiązań. – Znam wielu mistrzów w swoich dziedzinach, potrafią zrobić wszystko, a w Polsce nadal ich praca nie kosztuje fortuny jak na zachodzie Europy – mówi.
W sypialni kolonialne wiatraki chłodzą wnętrze z oknami na południe. (Fot. Piotr Mastalerz)
Za oknami mieszkania rozciąga się widok zaskakujący jak na środek miasta i gęsto zabudowaną starą dzielnicę. Duże zielone podwórze, porośnięte trawą i drzewami owocowymi. Południowa ekspozycja mieszkania doświetla wnętrze, a przestrzeń przed domem pozwala obserwować niebo, gwiazdy i księżyc. Dzięki temu widokowi Anna Koszela może przyglądać się planetom. To jej druga pasja, oprócz tej do tworzenia pięknych wnętrz.