Ten temat jest gęsty, jak węgierski gulasz. I pełno w, nim kawałków czegoś, co kiedyś było "zdrową normą", a dziś jest po prostu kością w gardle. Nikogo nie będę zmuszać do uprawiania masturbacji w parze. Wiem, że jest fajne, wiem, że się przydaje, wiem na pewno, że więcej wokół tego bicia piany i niezrozumienia, niż prawdziwych problemów.
Dlatego chce rzucić okiem na na nasze sądy o tym, kontrowersyjnym podobno, temacie. Kobiety piszą do mnie, że doprowadzenie się samej do orgazmu w towarzystwie mężczyzny jest chyba ostatnią rzeczą, na którą, by sobie pozwoliły. No to, co w tym takiego niewłaściwego?
Pomijamy związki z umierającym seksem i partnerami sięgającymi po przeróżne stymulacje, żeby zagłuszać pustkę. Mówimy o związku, w którym seks jest, może nawet jest jakaś bliskość, i w którym dwoje ludzi uprawia lub nie uprawia samomiłości. Swoja drogą, czy wierzycie, że jakikolwiek facet zrezygnował z tej czynności z powodu wejścia w stały związek? Jakoś wątpię. Po prostu jest dużo większa zgoda na męską masturbację, a związki - czy ich brak - nie mają tu nic do rzeczy. Ale wracamy do tematu kobiet i ich samomiłosci.
Masturbacja kobiet, gdy są w związku, idzie dwoma oddzielnymi drogami. Masturbujemy się same, gdy partnera nie ma w pobliżu oraz masturbujemy się przy naszym partnerze lub partnerce. Zrobię zastrzeżenie, że od żadnej kobiety żyjącej z kobietą nie słyszałam złego słowa na temat masturbacji w parze. Jednak dla części kobiet heteroseksualnych obydwa tematy sprzyjają wzrostowi ciśnienia. Sama na ten trop pewno bym nie wpadła, więc zaczęłam pytać te kobiety, które chciały o masturbacji rozmawiać i dzielić się swoimi opiniami.
Do samotnej masturbacji, gdy jest się w związku, najczęściej padało wyjaśnienie, że jak już jest się we dwoje, to przecież bez sensu jest się masturbować. Pytałam wtedy, czy masturbują się tylko te wyposzczone i nie mające partnera, bo tak by można wywnioskować. Wówczas słyszałam, że masturbacja to namiastka "normalnego" seksu, coś na przetrwanie pobytu na pustyni. Właśnie dlatego uważam, że wciąż warto walczyć z mitami na temat masturbacji, bo pozornie mamy już pozamiatane i poukładane w głowach. Ale na koniec przekonania pokazują nam ozór i ujawniają się w sposób nieoczekiwany.
O masturbacji, jako części aktu seksualnego, dokonywanej w obecności partnera usłyszałam przede wszystkim, że to "dziwne", że "wstydziłabym się", "on będzie miał za złe". Mówimy o sytuacji, w której partnerzy odkrywają się przed sobą bardzo dosłownie - psychicznie i fizycznie. Jeśli ktoś dość regularnie łączy swoje płyny fizjologicznie z twoim, to czego się tu wstydzić?
Gdyby kobieta w czasie seksu z facetem sama zafundowała sobie orgazm, to by znaczyło, że on nad tym orgazmem nie ma władzy. Część mężczyzn zachowuje się tak, jakby orgazm kobiet należał głownie do nich. Być może to wynika ze zbierania kresek na ścianie - "ile razy". Ciężko mi zobaczyć w tym autentyczną troskę o satysfakcję partnerki, chyba przez te chmury kontroli. Na podstępną kontrolę w seksie zacznijcie być uczulone, jest niepożądanym gościem, choć udaje samo dobro. Jeśli partner nie pozwala ci zadbać o samą siebie, może czas wysłać go na reedukację. Pomijam przypadki, w których masturbacja budzi w partnerze zazdrość, bo są to przypadki terapeutyczne. Jeśli zaś partner czuje się niepewnie, gdy dowiaduje się o fakcie i towarzyszą mu obawy o jakość waszego życia seksualnego, może czas najwyższy, żeby porozmawiać o tym, o twoich oczekiwaniach i ich realizacji.
Mężczyźni, z wielu różnych powodów, lubią patrzeć na dotykającą i zaspokajającą się kobietę. Być może twój partner też należy do tej grupy, a wszystkie twoje obawy można usunąć jednym pytaniem. Masturbacja w parze podkręca nastrój, wzbogaca życie seksualne, a co ważne może być świetną, namiętną lekcją dla partnera, który na własne oczy zobaczy, jak lubisz to robić sama dla siebie.
Artykuł pochodzi z serwisu