Jak zatrzymać się, odnaleźć siebie? Jedno z najstarszych narzędzi, które w tym pomaga, to medytacja.
W codziennym biegu, kiedy organizm człowieka dostosowuje się do zadań dnia, mózg pracuje na częstotliwości beta. Często robimy kilka rzeczy naraz, czujemy wewnętrzne napięcie, dręczeni gonitwą myśli i uporczywym dialogiem wewnętrznym. Czy można przed tym uciec? Nie, ale można nauczyć się wyciszać myśli, obserwować ich przepływ i cieszyć się życiem. Od tysięcy lat buddyjscy i hinduscy mistrzowie stosują sposoby, które pomagają zwolnić bieg myśli, obserwować je i pozwalać przepływać, bez osądzania. Narzędziem, które im do tego służy, jest medytacja.
Kiedy medytujemy, nasz mózg pracuje na częstotliwości alfa, związanej z relaksem i kreatywnością. Regularne wchodzenie w stan alfa podczas medytacji zwiększa odporność na codzienne stresy, poprawia koncentrację, regeneruje układ nerwowy i zwiększa pomysłowość. Poprawia też samopoczucie – badania amerykańskiego naukowca Richarda Davidsona z Uniwersytetu Wisconsin w Madison wykazały, że regularna praktyka medytacji uaktywnia część mózgu związaną z odczuwaniem pozytywnych emocji. Zatem medytujmy…
Uwaga: bywa, że w trakcie ćwiczenia wychodzą na światło dzienne nieświadome treści i często trudno samemu poradzić sobie z negatywnymi myślami i emocjami. Dlatego na początku dobrze jest przejść trening medytacji, choćby weekendowy, i ćwiczyć pod okiem wykwalifikowanego nauczyciela.
Dobrze jest medytować zaraz po przebudzeniu, aby dobrze się nastroić na cały dzień, a potem przed snem – by wyciszyć bieg myśli. Powtarzalna, zawsze ta sama pora praktyki uruchamia pewien nawyk, który mózg zapamiętuje, i w związku z tym za każdym kolejnym razem łatwiej zasiąść do medytacji. Zaleca się, by codziennie poświęcać na ćwiczenia tyle samo czasu, np. 15 minut. Później – powiedzmy po kilku tygodniach – można go stopniowo wydłużyć. Lepiej medytować regularnie przez pięć minut dziennie niż tylko od czasu do czasu, nawet jeśli robimy to dłużej. I zawsze w tym samym miejscu.
Mały stoliczek, na nim świeczka, jakiś symboliczny przedmiot kojarzący się nam ze spokojem czy duchowością – to elementy wspierające, choć nie są niezbędne. Do ćwiczeń na podłodze potrzebny będzie jeszcze zwinięty w kostkę koc lub poduszka. Możemy również praktykować, siedząc na kanapie z wygodnie opartymi plecami i stopami na podłodze.
Wybierając medytację dla siebie, warto poddać się pierwszemu odczuciu – często technika najkorzystniejsza, najbardziej potrzebna w danej chwili przyciąga, jakby wołała człowieka. Wybór zależy też od predyspozycji praktykującego – dla słuchowców najlepsze będą medytacje polegające na powtarzaniu danego słowa w myślach lub na głos. Wzrokowca przyciągnie medytacja, w której skupia się uwagę na obserwowanym punkcie. Ktoś, kto dobrze odczuwa własne ciało, wybierze medytowanie poprzez skupienie uwagi na oddechu, a jeśli ma łatwość wizualizacji, zainteresują go ćwiczenia, w których podstawą jest praca wyobraźni. I dobrze. Bo każda z tych metod to podróż w głąb siebie.