1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Jak wspomagać nastolatka doby cyfrowej? Podpowiada dr Tomasz Srebnicki

Warto przestrzec nastolatki przed tym, że wirtualny świat nie jest wolny od kontroli. Że tam, gdzie coś dostajemy za darmo – sami jesteśmy towarem i że w Internecie docierają do nich profilowane treści. (Fot. iStock)
Warto przestrzec nastolatki przed tym, że wirtualny świat nie jest wolny od kontroli. Że tam, gdzie coś dostajemy za darmo – sami jesteśmy towarem i że w Internecie docierają do nich profilowane treści. (Fot. iStock)
Badania wskazują, że rozwój świata wirtualnego nie doprowadził do wieszczonej kilka lat temu degradacji społecznego funkcjonowania dzieci, jednak żyją one w zupełnie innej rzeczywistości niż ich rodzice w podobnym wieku. Jak wspomagać nastolatka doby cyfrowej – podpowiada Dr Tomasz Srebnicki.

Dzieciaki są dziś przyrośnięte do komórek! Jak dogadać się z dzisiejszym nastolatkiem? SMS-ami?
Droga Beato, jesteśmy dwojgiem boomerów, którzy wychowali się w erze niecyfrowej i obserwujemy starzejącym się okiem zmiany, jakie zachodzą w świecie i w młodych ludziach. Podobne stanowisko reprezentują rodzice zaniepokojeni tym, że technologia zrujnuje życie ich dziecka. Wieszczenia dotyczące negatywnego wpływu technologii były nasilone jeszcze kilka lat temu. Zakładano wtedy, że przeniesienie do świata wirtualnego spowoduje dramatyczne pogorszenie się społecznego funkcjonowania dzieci, zanik zdolności do empatii. Podobnie mówiono, kiedy pojawiło się radio, telewizja, komiksy!

Technologia nie zaburza rozwoju dzieci i nie upośledza ich zdrowia?
Kiedy straszono, że będzie źle, nie było jeszcze wielu badań. Dziś już je mamy i wiemy, że jest całkiem nieźle. Technologia znakomicie wpływa na rozwój umiejętności przestrzennych, szybkość uczenia się języków obcych, dostęp do informacji, ale także zmienia sposób socjalizacji dzieci. Tym, którzy zatrzymali się na poziomie Facebooka, z którego młodzi już nie korzystają – bo korzystają z komunikatorów społecznościowych jak Snapchat czy Instagram – trudno to pojąć. Dla dzieci tamten to świat tak samo realny jak ten nasz i tam prowadzą życie społeczne. Funkcjonują dzięki mediom właśnie w grupach rówieśniczych. Łatwiej im znaleźć znajomych, którzy mają takie same zainteresowania. A więc samotność, której doświadczają, nie jest efektem Internetu.

Jeśli ktoś ma lęki społeczne, to będzie biernym uczestnikiem życia czy to w sieci, czy w szkole. Będzie przeglądać portale, ale niczego od siebie nie doda i nie nawiąże tam relacji. I generalnie rzecz biorąc, dziś to brak dostępu do technologii albo dramatyczne jego ograniczanie powoduje zaburzenie rozwoju współczesnych nastolatków.

Trudno mi uwierzyć, że siedząc całymi dniami i nocami przy ekranie, dzieciak jest szczęśliwy.
Siedzi trzy godziny dziennie po szkole, nie więcej. Tak mówią najnowsze badania. To także średnia światowa korzystania z Internetu poza czasem spędzonym tam z powodu nauki. Badania wskazują, że negatywne skutki pojawiają się dopiero przy ekstremalnym czasie korzystania z mediów społecznościowych i Internetu, czyli około sześciu godzin dziennie poza zajęciami edukacyjnymi.

Wtedy mówimy już o uzależnieniu?
Nie ma badań, które wskazałyby, że sama elektronika może uzależnić. Choć zarówno gry online, jak i portale mają bardzo wiele cech uzależniających. Zmuszają do ciągłego siedzenia, bo na przykład przy niektórych grach trudno nawet pójść do toalety – grozi to „utratą” życia. A mimo to badania mówią, że ekstremalne zachowania w sieci przejawiają nastolatki, które mają dramatyczne problemy w relacjach rówieśniczych, społecznych, w szkole. A zatem można pokusić się o stwierdzenie, że tzw. uzależnienie od technologii, m.in. od gier komputerowych czy telefonu, dotyczy dzieci szczególnie podatnych ze względu na ich otoczenie rodzinne, a nie na samą technologię.

Te dzieciaki mogłyby się uzależnić od czegoś innego?
Właśnie. Warto też powiedzieć, że ta cała reszta, to całe nowe pokolenie, które teraz wzrasta, jest uzależnione od technologii, tak jak wszyscy inni ludzie są uzależnieni od prądu! A ci, którzy nie mają ochoty zapoznać się z nowoczesną technologią, biją na alarm i mają tylko jeden pomysł: ograniczyć dzieciom dostęp do telefonu, Internetu. Czyli stworzyć system zakazów i przeszkód. To niesie ryzyko, że dziecko zostanie wykluczone, że będzie gorzej się rozwijać niż jego rówieśnicy. Na szczęście są też między dorosłymi zwolennicy zagłębiania się w świat technologii po to, aby towarzyszyć tam dziecku i jednocześnie promować aktywne korzystanie z niego. Zachęcać dziecko nie tylko do oglądania filmików czy tutoriali, ale także do ich tworzenia.

No i wtedy sami zapewnimy mu w tym świecie ochronę, jak radziłeś w „Cyfrowych dzieciach”?
Świat Internetu jest obecnie bardzo prywatny i trudno kontrolować zagrożenia, czyli możliwość natrafienia przez dziecko na pornografię, przemoc czy seksting – zaczepianie i prowokowanie dzieci do zachowań seksualnych. Trudno chronić inaczej niż zezwalając na pewne ryzyko w określonym zakresie, bo tylko wtedy kiedy nastolatek zetknie się z tymi zagrożeniami, może nauczyć się sobie z nimi radzić – zwłaszcza kiedy odbywa się to w naszej obecności. Aby jednak ten sposób można było zastosować, rodzic musi mieć dobrą relację z dzieckiem i chcieć być rodzicem. Warto także od szkoły oczekiwać, aby miała program, który uczy dzieci zarządzania ryzykiem w Internecie.

Jeśli mamy więc w domu cyfrowego nastolatka, co powinniśmy jeszcze o nim wiedzieć? Co jest inaczej niż było, kiedy sami byliśmy nastolatkami?
Na przykład inaczej przebiega kształtowanie tożsamości – dzięki temu, że w sieci, w grach, na portalach społecznościowych, każdy może być kim chce, i to wiele razy zmieniając cechy fizyczne i psychiczne. Stwarza to możliwość testowania swojej tożsamości, a więc siebie w różnych obszarach i odsłonach. Jest to pozytywne zjawisko, bo dziecko może sprawdzić, jak w różnych aspektach się czuje. Można zastanowić się i nad tym, czy zmiany płci w Internecie nie są też elementem rozwoju i dojrzewania. Podczas gier przecież bywa, że dziecko raz wciela się w postać chłopca, raz dziewczynki, a potem jest robotem. Ja uznałbym to już za wariant kształtowania się tożsamości. Próbowanie, przymierzanie – jest moim zdaniem efektem m.in. rozwoju portali społecznościowych i tego, że są w nich popularne (choć nie powszechne) właśnie treści mówiące o poszukiwaniu swojej tożsamości płciowej.

Nie oznacza to więc, że dziecko pragnie realnie zmienić płeć?
Mówię tylko o tym, że deklarowanie w Internecie zmiany nicków, płci, cech wyglądu czy charakteru – należy traktować jako warianty prawidłowego rozwoju tożsamości. To nie świadczy jednoznacznie o konieczności zmiany płci dziecka. Oczywiście pamiętajmy i o tym, że dysforia płciowa może mieć znaczenie kliniczne, czyli że jedno na kilkaset dzieci może nie być w zgodzie psychicznej ze swoją biologią. A więc w nielicznych, ale jednak zdarzających się, wypadkach mogą takie zmiany płci w sieci wskazywać na konieczność zmiany płci w realnym życiu. Istnieje więc grupa nastolatków, która wymaga pomocy psychologicznej i medycznej w celu prawidłowej tranzycji płci, czyli zmiany sposobu wyrażania swojej płci lub cech płciowych tak, aby były one zgodne z wewnętrznym poczuciem. Zasadniczo jednak mówimy o nowym, ale prawidłowym elemencie rozwoju nastolatka, który wynika właśnie z ekspozycji medialnej na transseksualność.

A miłość? Czy cyfrowy nastolatek zakochuje się inaczej niż my w jego wieku?
Dużo nastolatków nawiązuje romantyczne relacje w Internecie i utrzymuje je bez spotkań na żywo. Nawiązywanie kontaktów intymnych online jest dziś normą. Tak jak poszukiwanie partnera. Ale nadal większość uważa, że jednak zerwać można tylko „na żywca”. Większość to jednak nie wszyscy i trzech na dziesięciu rozstaje się przez Internet. To, na co warto uczulić dzieci, to fakt, że Internet „nie zapomina”. Zwłaszcza dotyczy to dziewcząt, które sprowokowane przez kolegów, wysyłają im zdjęcia intymne. Stereotyp, że dziewczyna, która tak postępuje, jest dziwką, nadal obowiązuje. Można mówić o dyskryminacji kobiet w sieci, ale najlepiej chronić dziewczynki przed takim zagrożeniem.

Na co jeszcze zwrócić uwagę, będąc cyfrowym rodzicem?
Na jakościowość, a nie na ilościowość tego nowego świata. Jeśli dziecko jest aktywne, jeśli samo tworzy treści internetowe, czyli wysyła zdjęcia, filmiki czy rolki, to jego popularność determinują lajki, pingi. A zatem ma ilościowe podejście do relacji z innymi. To zjawisko masowe i tego nie zmienimy. Możemy jednak uświadomić dziecku, że ilość nie jest najważniejsza. Liczy się kilkoro przyjaciół, a nie setki lajkujących.

Warto przestrzec nastolatki także przed tym, że ten świat nie jest wolny od kontroli. Że tam, gdzie coś dostajemy za darmo – sami jesteśmy towarem. Dobrze, by wiedziały, że w Internecie docierają do nich profilowane treści. Algorytmy dobierają informacje i propozycje przyjęcia nowych przyjaciół do grona znajomych, zapoznając się z tym, co prezentują w necie. Tworzą się w ten sposób odrębne bańki społeczne, w których żyją ludzie do siebie podobni. A to stanowi zagrożenie społeczne, bo rozbija nas na łatwe do sterowania grupy, zazwyczaj niezdolne do porozumienia się z tymi, którzy myślą inaczej.

Powinniśmy przekazać dzieciom paranoiczną wizję świata z poziomu Wielkiego Brata?
Właśnie, bo po części to prawdziwa wizja. Podsumowałbym naszą rozmowę o cyfrowych nastolatka tak, że w domu i w pracy widzę, jak młodzi ludzie się komunikują, jak rozwiązują problemy, jak traktują wyzwania – i jestem tym podbudowany.

Dr n. med. Tomasz Srebnicki, specjalista psychoterapii dzieci i młodzieży, certyfikowany superwizor-dydaktyk, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo-behawioralny, adiunkt w Klinice Psychiatrii Wieku Rozwojowego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, współautor książek „Cyfrowe dzieci” i „Rodzic niedoskonały”.

Polecamy książkę: „Cyfrowe dzieci”, wyd. Zwierciadło, książka jest do kupienia na sklep.zwierciadlo.pl.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Cyfrowe dzieci
Autopromocja
Cyfrowe dzieci Beata Pawłowicz, Tomasz Srebnicki Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze