Jesteśmy w ciekawej fazie rozwoju nauki: to, co poprzednio było odczuwalne intuicyjnie i emocjonalnie, podlega teraz intensywnym badaniom z wykorzystaniem nowoczesnych narzędzi i wyśrubowanej statystyki – pisze w swoim felietonie terapeutycznym dr hab. Sławomir Murawiec, psychiatra, zachęcając do regularnego kontaktu ze środowiskiem naturalnym.
Pisałem właśnie artykuł, kiedy zza okna dobiegł mnie wiosenny głos sikory bogatki. Rytmicznie powtarzane dźwięki, znane wszystkim z wiosennych spacerów w mieście lub w plenerze. Ale zapewne nie przez wszystkich kojarzone z tym popularnym ptakiem.
Wsłuchałem się przez chwilę, napłynęły skojarzenia zbliżającej się wiosny, spacerów i cieplejszych dni. W wyobraźni pojawiły się obrazy zwinnej sikorki i różnych miejsc, w których spotykałem ją i inne gatunki sikor. Przeniosłem się myślą do lasów, krzewów i wolnego czasu. Głos brzmiał donośnie i melodyjnie, był przyjemny i orzeźwiający. Poczułem chwilę zrelaksowania, oderwania od codziennych wyzwań. Kiedy wróciłem do klawiatury, wpadł mi do głowy pomysł na dalszą część tekstu. Ta krótka pauza podziałała na mnie więc jak katalizator – pewnie oderwała od skupienia na wąskiej tematyce, a poszerzyła zakres treści, które mogłem wziąć pod uwagę, uruchomiła pola skojarzeniowe, z których nie korzystałem. Pozwoliła na napisanie ciekawszej puenty.
Oczywiście ten efekt został już omówiony w literaturze naukowej, pisała o nim Eleanor Ratcliffe z Uniwersytetu Surrey w Wielkiej Brytanii wraz ze współpracownikami z grupy badającej interakcje człowiek–środowisko. Zwrócili oni uwagę, że śpiew i dźwięki wydawane przez ptaki, to taki rodzaj odgłosów natury, który wpływa na zmniejszenie odczuwania stresu i regenerację procesów uwagi. Dzięki nim czujemy się mniej zmęczeni pracą umysłową i na nowo – bardziej efektywni, co pewnie odczułem w opisywanym momencie. Zależy to oczywiście od rodzaju odgłosów – krakanie krukowatych pewnie tak relaksująco nie działają. Ale jeśli śpiew ptaka porusza nas emocjonalnie, poznawczo, wyobrażeniowo, i budzi pozytywne wspomnienia, to możemy całkiem wyraźnie skorzystać z takiej możliwości odnowy procesów poznawczych. Wzbogaconej o czynniki estetyczne i wykorzystanie słuchu, z którego większość osób nie korzysta, tak często pracując przy komputerze.
Brytyjski „The Guardian” doniósł, że słuchanie śpiewu ptaków jest nieomal gwarantowaną metodą poprawy samopoczucia. Ankieta przeprowadzona w Wielkiej Brytanii na zlecenie Królewskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków z udziałem prawie 700 tys. osób wykazała, że obserwowanie ptaków i słuchanie ich śpiewu ma pozytywny wpływ na samopoczucie u 9 na 10 z badanych. Aż 91 proc. respondentów podzielało opinię, że wpływa to dodatnio na ich zdrowie psychiczne i samopoczucie. Śpiew ptaków (ale nie głosy ostrzegawcze, które wydają na przykład sójki) jest ewolucyjnie uwarunkowanym sygnałem, że nie zbliża się zagrożenie i możemy się odprężyć. Nasi przodkowie wiedzieli, że jeśli ptaki spokojnie śpiewają, to można poczuć się bezpiecznie. I my teraz wykorzystujemy tę wiedzę, kupując płyty z dźwiękami relaksacyjnymi, na których słychać śpiew ptaków albo szum wody. Są to dwa najbardziej relaksujące odgłosy naturalne. Jednak lepiej posłuchać ich w plenerze.
Kiedy już wysłuchamy głosu ptaka dobiegającego zza okna, może się w nas obudzić chęć wyjścia na zewnątrz – przed blok, do ogródka, parku, lasu lub na łąkę. A może nad staw, jezioro czy na plażę. Wystarczy zadrzewiona alejka w mieście, działka albo przydomowy ogródek. Jestem przekonany, że wiele osób doświadczyło pozytywnego wpływu kontaktu ze środowiskiem naturalnym na swoje samopoczucie. Możliwości jest wiele, każdy może dobrać sobie taką formę, którą lubi, i która jest dla niego dostępna.
Po wyjściu z domu możemy pójść w kierunku miasta lub w kierunku terenów zielonych. Takie możliwości przedstawiła badanym przez siebie osobom Sonja Sudimac z Instytutu Maxa Plancka w Berlinie i jej współpracownicy, a wyniki tego eksperymentu opisali w 2022 roku w „Molecular Psychiatry”. Zbadali oni aktywność mózgów spacerowiczów za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, który pozwala na mierzenie i porównywanie aktywności różnych ośrodków mózgu u ludzi. (Prezentujemy komuś zadanie i pod skanerem obserwujemy, jak zmienia się praca jego mózgu, na przykład kiedy pospacerował wzdłuż ruchliwej ulicy albo w terenie leśnym). Zbadano aktywność tych części mózgu, które reagują na stres. I okazało się, że u szczęściarzy, którzy spacerowali w terenie zielonym, obniżyła się obustronnie aktywność jąder migdałowatych. Już godzinny spacer w środowisku naturalnym uspokaja części mózgu związane z przeżywaniem stresu. Takiego efektu nie dała przechadzka po mieście.
To badanie dostarcza całkiem przekonywujących, naukowych dowodów na to, że kontakt z naturą działa pozytywnie w wymiarze zdrowia psychicznego. Przebywanie w mieście wzmaga nasze odczuwanie stresu, a równocześnie aktywują się te części mózgu, które są zaangażowane w jego przeżywanie. Natomiast spacer w plenerze ma działanie prozdrowotne, obniża poziom odczuwania stresu. Co więcej – mamy dowody na to, że zmniejsza aktywność tych części mózgu, które przetwarzają negatywne stany.
Nie mogą zatem dziwić wyniki innych badań, przeprowadzonych przez Centrum Badań nad Środowiskiem Helmholtza w Lipsku, a opublikowanych pod kierownictwem Melissy R. Marselle, które pokazują, że nawet niezamierzony kontakt z przyrodą poprawia samopoczucie i stan zdrowia psychicznego. Osoby, które mieszkają w okolicach bardziej zadrzewionych albo mijają drzewa i zieleń choćby w drodze do sklepu, cieszą się lepszym stanem zdrowia psychicznego niż ci, których w miejscu zamieszkania zieleń nie otacza. Co ciekawe, tam gdzie było więcej zieleni, tam statystycznie mieszkańcy rzadziej przyjmowali leki przeciwdepresyjne. Może lepiej się czuli? Być może jest to związane z faktem, że kontakt z przyrodą – nawet jeśli jest to tylko mijanie drzew rosnących na osiedlu – już przynosi poprawę samopoczucia. W świetle badań nad tym, że kontakt z naturą obniża aktywność części mózgu reagujących na stres, jest to bardzo prawdopodobne.
A jakie wnioski możemy z tego wyciągnąć? Takie, że bardzo ważne jest, aby przy planowaniu miast, miejscowości i osiedli, myśleć o wprowadzeniu do nich zieleni. Będziemy czuli się lepiej, jeśli urbaniści o tym nie zapomną.
Co ciekawe, im więcej gatunków ptaków wokół nas, tym wyższe poczucie naszego dobrostanu psychicznego. To dosyć ryzykowne porównanie, jednak przeprowadzono badanie, które przywołam tu na odpowiedzialność Joela Methorsta z Centrum Zintegrowanych Badań nad Bioróżnorodnością w Niemczech i jego wielodyscyplinarnego zespołu badaczy. Dowodzą oni, że zwiększenie różnorodności gatunków w miejscu zamieszkania o 10 proc. ma większy wpływ na poczucie zadowolenia u ludzi, niż 10 proc. wzrost ich dochodów. Można by więc powiedzieć, że jeśli wokół nas pojawi się mniej więcej 14 nowych gatunków ptaków, to będzie to lepsze dla naszego dobrostanu psychologicznego niż podwyżka. Chociaż trzeba wspomnieć, że to europejskie badanie opublikowano, zanim inflacja zaczęła dawać się nam we znaki.
Ten wynik może budzić zaskoczenie, ale jeśli pomyślimy, ile radości daje nam przebywanie w niezdegradowanym, naturalnym środowisku, w którym jest wiele gatunków ptaków, to możemy dostrzec w tym wskazówkę, jak podnieść jakość naszego życia. Warto też zwrócić uwagę, że mnogość gatunków, nazywana bioróżnorodnością, ma znaczenie. Wiele badań przeprowadzonych w Europie dało jednoznaczne wyniki: im więcej gatunków (przede wszystkim ptaków), im większa bioróżnorodność wokół nas, tym lepsze samopoczucie mieszkańców. Powinniśmy więc chronić bioróżnorodność okolicznej przyrody we własnym, egoistycznym interesie; w celu poprawy swojego samopoczucia, poczucia szczęścia, redukcji stresu – czyli, by bardziej cieszyć się życiem.
Pewnie to nie jest zaskakująca informacja, że przebywanie w środowisku naturalnym wywiera pozytywny wpływ na samopoczucie psychiczne. Ktoś być może powie nawet, że to oczywiste. Jednak od pewnego czasu naukowcy zabrali się za tę oczywistość i zaczęli wykorzystywać narzędzia badań, którymi dysponują, aby przyjrzeć się znacznie głębiej temu zagadnieniu.
Jakie konkretne czynniki działają? Jak działają? Komu mogą przynieść korzyści? Czy kontakt z naturą poprawia stan zdrowia psychicznego? Przytaczam nazwiska naukowców i konkretne dane liczbowe, ponieważ jesteśmy w ciekawej fazie rozwoju nauki, w której to, co poprzednio było odczuwalne intuicyjnie i emocjonalnie, teraz podlega intensywnym badaniom z wykorzystaniem nowoczesnych metod i wyśrubowanej statystyki.
Warto dodać, że badania pozytywnego wpływu kontaktu z naturą na ludzi mają już swoją długą historię, ale nabrały znacznego przyspieszenia w czasie pandemii COVID-19. Dlaczego? Ponieważ zaobserwowano (i sami tego doświadczyliśmy), że mieszkańcy miast i mniejszych ośrodków na całym świecie ruszyli do lasów i parków. Jakby poczuli, co im może pomóc, co poprawi ich stan zdrowia i samopoczucie. Skoro zatem intuicyjnie wiemy, że kontakt z naturą pomaga, warto z tej wiedzy skorzystać i ruszyć się z domu.
I – uprzedzając argumenty narzekających na złą pogodę – dodam na koniec, że jestem współautorem opublikowanej ostatnio w czasopiśmie „Leisure Sciences” pracy, której tytuł brzmi „Nie ma czegoś takiego jak zła pogoda na obserwację ptaków”.
Wystarczy się odpowiednio ubrać i korzystać z tego, co oferuje natura.
Sławomir Murawiec, dr hab. n. med. specjalista psychiatra, psychoterapeuta. Główny ekspert do spraw psychiatrii Akademii Zdrowia Psychicznego Harmonii.