Na zmiany ciało może reagować bólem. Nieraz tak mocnym, że wycofujemy się ze zmiany albo szukamy ucieczki w kompulsywnych czy destrukcyjnych zachowaniach. Nie tędy droga – przekonuje certyfikowana terapeutka, dr Christine Caldwell z Naropa University w Boulder. Jako rozwiązanie proponuje praktykę somatyczną bodyfulness, o której pisze w książce pod tym samym tytułem.
Fragment książki „Bodyfulness” Chistine Caldwell, tłum. Ewelina Gałdecka, wyd. Zwierciadło. Skrót i śródtytuły pochodzą od redakcji. Książka do kupienia na stronie sklep.zwierciadlo.pl.
Według praw fizyki każda zmiana stanu wymaga dostarczenia energii. Skąd bierzemy energię do destabilizującej pracy nad zmianą status quo, czy to w nas samych, czy w świecie zewnętrznym? Czerpiemy ją z trzech możliwych źródeł: bycia do czegoś popychanym, szukania przyjemności oraz bycia ciekawym.
Charles Darwin i Alfred Wallace mówili o zjawisku bycia popychanym do zmiany. Ich odkrycie praw doboru naturalnego zaczyna się od obserwacji, że formy życia nie zmieniają się, jeśli nie muszą. Bycie popychanym do zmiany oznacza, że jej nie wybieramy, a często wręcz sprzeciwiamy się jej i opieramy. Siła, która nas popycha, przypomina presję z zewnątrz. W niektórych przypadkach ta presja, choć nieoczekiwana i często niemile widziana, jest całkiem naturalna, jak na przykład presja spowodowana śmiercią bliskiej osoby w podeszłym wieku, chorobą lub naszym własnym starzeniem się. W innych przypadkach presja wywierana jest przez innych, ponieważ sami nie dokonujemy potrzebnych zmian. Jesteśmy zmuszani do zmian i w wielu przypadkach zmieniamy się bardzo niechętnie.
Objawy „presji” mogą być fizyczne, jak bóle głowy, które pojawiają się, gdy jedziemy do pracy. Mogą się wyrażać poprzez emocje, jak uczucie, że jesteśmy popychadłem, albo przytłoczenie strachem lub smutkiem. Mogą mieć formę poznawczą i przyjmować kształt nietrafionych projekcji lub racjonalizacji, albo objawiać się na poziomie społecznym i relacyjnym, owocując nieszczęśliwym związkiem lub brakiem przyjaciół.
Zmiany pod presją zazwyczaj dotyczą kwestii związanych z przetrwaniem, bezpieczeństwem i funkcjonalnością, i być może dlatego czasami się im opieramy – mamy wrażenie, że nasze życie lub tożsamość zależą od tego, żebyśmy pozostali nie- zmienni. Zdarza się też, że – podobnie jak w przypadku długotrwałego stresu – czasami po prostu nie mamy zapasu energii, aby wprowadzić zmiany. Wszyscy doświadczamy zmian w ten sposób, nawet ci najbardziej oświeceni spośród nas. Nie da się obejść bolesnych, wymuszonych zmian, chociaż z pewnością możemy żyć w sposób, który je minimalizuje i łagodzi cierpienie i zmagania, których doświadczamy z ich powodu. Odpowiedzi na presję często zaczynają się od niechęci do odczuwania bólu. Może nas kusić, aby po prostu zagłuszyć sygnał o konieczności zmiany poprzez rozpraszanie uwagi, zaprzeczanie lub narkotyki.
Druga motywacja do zmiany została w prosty i elegancki sposób wyrażona przez Dalajlamę, który zauważa, że wszyscy chcemy być szczęśliwi – jest to coś, co nas łączy. Mamy naturalną skłonność do podążania w kierunku rzeczy, które nam się podobają i które pomagają nam poczuć się lepiej. Ta skłonność może wyjaśniać fakt, że jako gatunek lubimy się dobrze bawić i potrafimy wykorzystać zabawę jako czynnik zmiany.
Podczas gdy zmiana oparta na presji odbywa się poprzez wykorzystywanie różnych bolesnych symptomów jako środka motywującego nas do zmiany, zmiana oparta na przyjemności działa poprzez stany pozytywne. Odczuwanie przyjemności w wyniku naszych własnych działań – czy będzie to śmianie się z żartu, podziwianie zachodu słońca, zaangażowany seks czy taniec do muzyki – niesie ze sobą wszelkiego rodzaju fizyczne, emocjonalne i poznawcze korzyści zdrowotne. Kluczem do osiągnięcia tych korzyści (oraz dokonywania dzięki nim zmian) jest rozwijanie zdrowego stosunku do przyjemności. Jedną z kwestii, którą należy uwzględnić, gdy mówimy o zdrowym stosunku do przyjemności, jest rozróżnienie między przyjemnościami aktywnymi a przyjemnościami pasywnymi.
Aktywne przyjemności oznaczają doświadczenia, w których generujemy przyjemność przez działanie. Poruszamy się w określony sposób, aby poczuć się lepiej i być szczęśliwszym. To umacnia związek między celowym poruszaniem się a pozytywnymi uczuciami, zwiększając poczucie własnej skuteczności i mocy. Aktywne przyjemności nie muszą być fizycznie wymagające – mogą obejmować na przykład głęboko aktywne słuchanie muzyki, ponieważ prawdziwe słuchanie wymaga mnóstwa energii.
W przyjemnościach pasywnych pozostajemy otwarci na pozytywne uczucia, ale nie pracujemy nad ich wytworzeniem. Po prostu nam się zdarzają. Chociaż takie przyjemności mogą być źródłem dobrej zabawy i rozrywki, nie przynoszą trwałych korzyści ani zmian. W przypadkach, gdy konsekwentnie i w nadmiarze wybieramy pasywne metody odczuwania przyjemności, może dojść do przyzwyczajenia i uzależnienia, ponieważ wspomniane obszary mózgu stają się mniej wrażliwe na przyjemność, której sami jesteśmy sprawcami. Takie pasywne przyjemności nie czynią nas więc szczęśliwszymi, a w wielu przypadkach mogą uczynić nas znacznie bardziej nieszczęśliwymi.
W przypadkach takich jak nadmiernie surowe wychowanie, przewlekły stres, marginalizacja lub po prostu zupełnie pozbawione dobrego humoru dzieciństwo możemy przyzwyczaić się do niskiej granicy przyjemności. Kiedy życie przynosi nam coś naprawdę radosnego, możemy czuć się niespokojni i zagrożeni. Jednym z zadań stojących przed szczęśliwym dzieciństwem jest nauczenie się tolerowania aktywnych przyjemności oraz ich generowania. Jednym z zadań stojących przed bodyfulness jest zaś praktykowanie codziennych, naturalnych i normalnych przyjemności oraz przyzwyczajanie się do nich. Dążąc aktywnie do lepszego samopoczucia, w sposób bardzo świadomy i sumienny zmieniamy się na lepsze.
Trzecia i ostatnia motywacja do zmiany wyprowadza nas ze sfery bólu i przyjemności. Uczymy się wprowadzać zmiany powodowani pragnieniem „ruszenia z czymś do przodu”, jak również wprowadzać je tak po prostu, bez żadnych pragnień. To, czy doświadczenie jest bolesne, czy przyjemne, traci na znaczeniu. W tej metodzie zmiany, zwanej dociekaniem, używamy naszej energii, aby aktywnie reagować na chwilę obecną. Podczas gdy pracę z bólem i przyjemnością można uznać za aktywność zorientowaną na cel (ponieważ mamy na uwadze osiągnięcie jakichś wyników), praca z dociekaniem pomaga nam zrozumieć, jak lepiej radzić sobie ze stanami niezorientowanymi na cel i, paradoksalnie, wykorzystać je do zmian.
Jednym ze sposobów zrozumienia dociekania jest użycie metafory ruchu. Ruch pociąga za sobą oscylację między wkładaniem wysiłku a odpuszczaniem. Presja i przyjemność, ze względu na nieodłączną im potrzebę zbliżania się do czegoś lub oddalania od tego, wymagają wysiłku, aby pokierować zmianą. W dociekaniu odpuszczamy wysiłek, ponieważ już jesteśmy we właściwym miejscu. Nasze poczucie siły i własnej skuteczności wynika z głębokiego zanurzenia się w działaniu naszego ciała tu i teraz.
Innym sposobem zrozumienia zmiany poprzez dociekanie jest zagłębienie się w literaturę dotyczącą kreatywności. Jednym z najlepszych sposobów będzie zbadanie koncepcji stanu przepływu. W stanie przepływu nasza świadomość łączy się z działaniami. Jest to stan „zapomnienia o sobie”, w którym jesteśmy jednocześnie przebudzeni i bardzo pochłonięci chwilą obecną. Aby wejść w stan przepływu, musimy wyostrzyć uwagę i skupić ją na wykonywanym zadaniu oraz ćwiczyć czynności, które nieco testują nasze umiejętności. Aby kultywować stan przepływu, pracujemy – w zależności od sytuacji – nad oscylacją wzdłuż wielu kontinuów: od zabawy do zdyscyplinowania, od oderwania do przywiązania, od wyobraźni do zorientowania na rzeczywistość, od ekstrawersji do introwersji, od pokory do dumy i od buntowniczości do konserwatyzmu.
Pamiętaj, że na niektórych etapach życia nasz mózg produkuje zbyt dużo neuronów, a te, które się nie dostosują, obumierają. W takich okresach zmiana staje się znacznie bardziej prawdopodobna. Wchodząc w stany przepływu związane z dociekaniem, zwłaszcza dociekaniem związanym z ruchem, prawdopodobnie możemy rozwijać i podtrzymywać nowe ścieżki neuronowe, które pozwalają naszemu mózgowi-ciału być coraz bardziej kreatywnym, nie tylko dla celów artystycznych, ale także w życiu codziennym. To doprowadza nas do wniosku, że bycie „tutaj” może nas zabrać „tam”.
Presja, przyjemność i dociekanie kryją w sobie paradoksy. Wygląda na to, że zmiana – i to jest właśnie paradoksalne! – wymaga uznania tego, jak mają się sprawy tu i teraz, zaprzyjaźnienia się z bieżącą sytuacją i zaangażowania w nią, zanim będziemy mogli ruszyć gdziekolwiek indziej.
Tematem który ciągle powraca, jest aktywne zaangażowanie w procesy zmiany, niezależnie od tego, czy jej źródłem jej presja, przyjemność czy dociekanie. Owa aktywność utrzymuje nas na terytorium optymalnym do tego, aby zmiana była pozytywna.
Ten truizm przyszedł mi do głowy wiele lat temu, kiedy uczyłam się kajakarstwa górskiego. Po przyswojeniu zasad oraz sposobów poruszania wiosłami mieliśmy przepłynąć przez niewielkie bystrza. Pracowałam bardzo, bardzo ciężko, używając wiosła i mojej woli, aby dokładnie kontrolować, gdzie kajak powinien płynąć. To nie zadziałało – skończyłam w wodzie, a kajak popłynął w dół rzeki. Spróbowałam ponownie, pracując jeszcze ciężej, i znowu wpadłam do wody. Było to bardzo wyczerpujące i irytujące, więc uznałam, że za bardzo starałam się kontrolować sytuację i powinnam odpuścić i dosłownie popłynąć z prądem. Znowu ruszyłam przez bystrza, tym razem po prostu pozwalając, by fale i prądy poniosły mnie tam, gdzie chciały, ale rezultat był taki sam – ja w wodzie i pusty kajak płynący w dół rzeki beze mnie.
Po drugiej nieudanej próbie płynięcia z prądem, wykazałam dość zdrowego rozsądku, by przyjrzeć się, jak te przeklęte bystrza pokonuje mój instruktor. Nie wiosłował bez przerwy, ale kiedy już decydował się na pociągnięcie wiosłem, było ono zaplanowane i wykonywane w sposób, który współgrał z tym, co robi woda, jednocześnie wykorzystując ją, by ustawić się w nurcie w taki sposób, który prowadził go w dół rzeki bez większego zmoczenia i bez wypadnięcia z kajaka. Tym, co mnie wtedy naprawdę uderzyło, był fakt, że on dobrze się bawił, podczas gdy ja byłam nieszczęśliwa.
Nawet doświadczeni kajakarze od czasu do czasu lądują w wodzie, a niektóre bystrza są po prostu zbyt dzikie, aby bezpiecznie po nich pływać. Aktywne zaangażowanie uczy nas, że możemy pracować z procesem zmiany w sposób, który zmniejsza prawdopodobieństwo cierpienia i zwiększa prawdopodobieństwo satysfakcjonujących rezultatów. Ta umiejętność „pracy z” rozwija się, gdy poświęcamy wysokiej jakości uwagę rzece i naszemu miejscu w niej oraz kiedy widzimy nasze ciało w relacji z „ciałem” kajaka i „ciałem” rzeki. Jesteśmy połączeni, a doświadczając tego połączenia i wiosłując wespół z nim, często uzyskujemy poczucie satysfakcjonującego spełnienia i głębszego zrozumienia siebie i świata.
Książka „Bodyfulness” Chistine Caldwell do kupienia na sklep.zwierciadlo.pl.