1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Jak sztuczna inteligencja może wpłynąć na nasze zdrowie i jak się chronić przed potencjalnymi zagrożeniami? Pytamy Wojciecha Eichelbergera

Jak sztuczna inteligencja może wpłynąć na nasze zdrowie i jak się chronić przed potencjalnymi zagrożeniami? Pytamy Wojciecha Eichelbergera

(Ilustracja: Paweł Jońca)
(Ilustracja: Paweł Jońca)
Boty, aplikacje, ChatGPT – to już rzeczywistość. Jak się chronić przed potencjalnymi zagrożeniami przez nią generowanymi?

Podobno sztuczna inteligencja pisze pozwy w kancelariach adwokackich, newsy na portale czy teksty reklamowe. Czy stwarza zagrożenie dla naszego zdrowia?
Doceniam możliwości sztucznej inteligencji, czyli przetwarzanie i procesowanie danych w zakresie i tempie niedostępnym ludzkim umysłom. Doceniam także fakt, że z analizy tak ogromnej liczby informacji można wyciągać trafniejsze wnioski. Fundamentalne znaczenie dla naszego życia ma jednak to, że decyzje na ich podstawie zawsze powinni podejmować ludzie, którzy ponoszą za te decyzje odpowiedzialność. To konieczna granica wpływu aplikacji i algorytmów na sprawy ludzi i planety. Decyzje podejmowane przez sztuczną inteligencję zagrażałyby naszemu światu i życiu na Ziemi.

W jaki sposób mogłyby nam zagrażać?
Gdyby na przykład zapytać sztuczną inteligencję, jakie jest rozwiązanie kryzysu ekologicznego, ekonomicznego i żywnościowego, które nękają współczesny świat, to zapewne odpowiedziałaby: „Ograniczyć populację Homo sapiens o połowę”. Decyzje muszą podejmować ludzie, by problemy rozwiązywać w ludzki sposób, a ten wymaga tego, co niedostępne dla aplikacji: zdolności do kierowania się współczuciem, sprawiedliwością, przyzwoitością, miłością i bezinteresownością, a także zdolnością do samoograniczania się i poświęceń. Wymaga też refleksji krytycznej, umiejętności odróżniania dobra od zła. Tego nie da się zapisać w algorytmach i zaprogramować. Przesłanki, które są podstawą ludzkich decyzji, powstawały i kształtowały się w miarę rozwoju naszej zbiorowej świadomości przez wiele tysięcy lat.

Sztuczna inteligencja zapewne wspomoże rozwój nauki, medycyny, a więc też podpowie, jak dbać o odporność i zdrowie.
Będzie niewątpliwie niezastąpiona w gromadzeniu i analizie danych. Nie zdecydowałbym się jednak nigdy na to, by na przykład strategię leczenia opracowywał dla mnie medyczny bot. Lekarze ludzie miewają intuicję i ważne przeczucia wynikające z ich osobistego i zawodowego doświadczenia. Potrafią też dostrzec indywidualność pacjenta. Mogą więc zastosować niekonwencjonalne, kreatywne leczenie, a swoją wiarą i energią zmobilizować chorego do walki z chorobą. Osobowość lekarza może mocno wpływać na skuteczność leczenia, a ona kształtuje się poprzez indywidualne doświadczenia, niepowtarzalność biografii. Boty nie będą miały biografii, bo nie będą miały rodziców, przyjaciół, nie będą chodzić do szkoły, nie pójdą do lasu, nie pogłaszczą psa, nie zakochają się, nie zatańczą, nie upiją się. Lekarz bot nie ma więc sensu, a nawet może być niebezpieczny. Jeszcze mniej sensu ma bot psychoterapeuta.

Istnieją już aplikacje, które wykonują proste zadania terapeuty.
Ci, którzy to postulują, nie wiedzą widocznie, że terapeuta czerpie dane i inspiracje niezbędne do zrozumienia pacjenta także ze swoich reakcji i emocji związanych z tym, co pacjent robi i mówi, z mowy jego ciała, sposobu mówienia, drobnych gestów i spojrzeń. A także swojej zdolności do rozumienia symboli czy ukrytych intencji, a więc z tego wszystkiego, co dzieje się w trudno uchwytnej sferze spostrzeżeń, odczuć i intuicji.

Jak więc to wpłynie na nas, jeśli nauką zacznie rządzić sztuczna inteligencja?
W świecie zarządzanym przez sztuczną inteligencję będziemy tracić unikalną zdolność do myślenia o tym, co niewyobrażalne. Bo po co się trudzić, skoro ona będzie o wszystko dbała. Nasze myślenie, a co za tym idzie mózgi i umysły, się zdegenerują, ujednolicą i wystandaryzują. Zaczniemy myśleć tak samo – algorytmami. Znikną wywrotowcy, innowatorzy, intelektualni rebelianci, szaleni artyści, którzy inspirowali miliony. W istocie przestaniemy myśleć. Zapanuje intelektualna i ideologiczna stagnacja, powtarzalność, naśladownictwo i nuda. To dopiero będzie koniec historii, który przedwcześnie głosił filozof Fukuyama. Teraz ciągle to my, ludzie, uczymy sztuczną inteligencję, jak imitować człowieka, uczyć się i rozwijać. Gdy się tego dostatecznie nauczy, to będziemy wobec niej całkiem bezbronni. Znany izraelski historyk i pisarz Yuval Noah Harari zauważył, że sztuczna inteligencja ukradnie naszą ludzką kulturę i możliwość jej rozwijania, a wtedy całkowicie zapanuje nad nami i nad światem, jak to zrobił uczeń czarnoksiężnika.

Zwłaszcza że łatwo nami manipulować.
Świat sztucznej inteligencji to świat, w którym wszystko może być fałszem i oszustwem. Konkurs Sony World Photography Awards 2023 wygrała praca „Pseudomnesia: The Electrician”, którą wygenerowała SI. Boris Eldagsen, fotograf, który firmował to zdjęcie, odmówił przyjęcia nagrody. Powiedział, że dokonał tej mistyfikacji, bo zależało mu na wywołaniu dyskusji. Dlatego kluczowy postulat wysuwany przez światłych ludzi zmierza do tego, by wszystko, co jest dziełem sztucznej inteligencji, było sygnowane symbolem AI (artificial intelligence). Niestety, ten postulat napotyka silny opór ze strony środowisk, które upatrują w niekontrolowanym posługiwaniu się sztuczną inteligencją wielkich zysków.

Jak więc zadbać o naszą odporność we wciąż zmieniającym się świecie?
Kluczowa jest dziś świadomość, że możemy być w każdej chwili oszukani. Jeśli sztuczną inteligencję wpuścimy – bez specjalnego oznakowania – w przestrzeń naszych emocjonalnych relacji z ludźmi, to będziemy się nabierać na to, że z drugiej strony jest żywy, czujący, obdarzony sumieniem i odpowiedzialny człowiek, a nie algorytm. Będziemy się więc z algorytmem czy z chatem przyjaźnić, zwierzać się mu, a nawet zakochiwać w nim i uzależniać się od niego. To otwiera ogromną przestrzeń do inwigilacji, kradzieży wrażliwych danych, kradzieży pieniędzy i wielu innych nadużyć. Warto więc zapamiętać sobie raz na zawsze, że po drugiej stronie zawsze będziemy mieć postać o strukturze charakteru skrajnego psychopaty pozbawionego wszelkich ludzkich uczuć, superinteligentnego uwodziciela. Że oksytocyna (hormon więzi) i dopamina (hormon nagrody i przyjemności) będą się wytwarzać w tej relacji tylko po naszej stronie. Co nas może uczynić bezbronnymi, gdy przyjdzie nam konfrontować się z propozycjami ze strony ukochanego humanoida atakującego naszą moralność, system wartości czy zwykłe poczucie przyzwoitości.

Już są roboty, które pielęgnują seniorów w domu opieki. I takie, z którymi można esemesować, jakby były naszymi bliskimi zmarłymi. Samotny człowiek może łatwo wejść w relację z aplikacją, a samotność jest uznana za epidemię współczesności.
Aplikacja może w jakimś stopniu zmniejszyć poczucie samotności. Ale ona nie ma ludzkiego ciała, zapachu, dotyku, wyrazu twarzy mówiącego o historii i przeżywanych emocjach. Zatem więź, jaką człowiek może odczuwać z botem, jest tylko pozorem. Nie ma tu prawdy ludzkich doświadczeń, nie ma przepływu energii, nie ma odzwierciedlania uczuć, nie ma empatii i nie tworzą się wzajemne zaufanie ani lojalność. Nie poczujemy też w kontakcie z aplikacją tego, co nazywamy duchowym pokrewieństwem.

Czy to nas jakoś zubaża?
Przyzwyczajamy się do sztucznego świata namiastek i imitacji. Robot nie da nam odczuć, że jesteśmy kochani. Mimo że będzie o tym pięknie mówił i zachowywał się tak, jakby nas kochał. Wiele lat temu przeczytałem gdzieś – jak się dziś okazuje – wizjonerską opowieść o człowieku, który zamówił w wyspecjalizowanej firmie idealnego bota kobietę. Był bardzo zadowolony ze wszystkich funkcji swojej sztucznej partnerki i bardzo się do niej przywiązał. Kiedy jednak przyszedł czas na serwisowanie, poprosił, żeby ją dodatkowo tak zaprogramowano, by mogła go zdradzić. Dlaczego? Bo chciał być przez nią wybrany. Bez tego nie mógł poczuć się tym, któremu partnerka spontanicznie chce być wierna. A do tego niezbędny jest pewien unikalny ludzki atrybut zwany wolną wolą. Morał: człowiek w relacji z idealnym, niewymagającym niczego botem niewolnikiem będzie się czuł jeszcze bardziej samotny niż bez niego.

Przed nami świat pozbawiony zrozumienia, czułości?
Jak ważne dla naszego zdrowia psychicznego i fizycznego są codzienne relacje z prawdziwymi ludźmi, przekonaliśmy się w czasach pandemii, kiedy ich długotrwały brak w czasie lockdownu wywołał poważną zapaść zdrowia psychicznego wielu ludzi. Kto wie, czy postępująca nadal epidemia depresji, stanów lękowych i samobójstw nie spowodowała na dłuższą metę większych strat ludzkich, społecznych i ekonomicznych niż sam wirus. Lockdown i jego tragiczne pokłosie skłaniają do wniosku, że w sytuacjach długotrwałego osamotnienia kontakt z botem humanoidem może ratować ludzi przed destrukcyjnym poczuciem całkowitego osamotnienia. Niemniej trzeba ludzi uczyć, jak obchodzić się z botami, czego można od nich oczekiwać, a czego nie, jakich niebezpieczeństw można się spodziewać i jak ich unikać. W przeciwnym razie lekarstwo stanie się gorsze od choroby, bo bezbronni ludzie będą się od botów masowo uzależniać. Tak jak teraz wielu ludzi nie może się ani na chwilę rozstać ze smartfonem, tak w niedalekiej przyszłości będą wszędzie zabierać ze sobą swoje ukochane boty.

W jakim świecie już dziś żyjemy, skoro seniorami zajmują się roboty, a nie ich bliscy czy opiekunowie? Co to mówi o nas, że na to się zgadzamy?
To już świat sztucznych emocji i pseudowięzi. Przecież w tej opiece, nawet superprecyzyjnej i fachowej, nie ma czułości, serdeczności, nie ma współczucia ani zażyłości. Czy nie czyni to ogromnej różnicy, gdy pomaga nam drugi człowiek ze współczuciem i z troską? Ale jeśli nie ma nikogo, kto mógłby to zrobić, to lepiej, że jest przynajmniej bot. Przykro jest pomyśleć, że człowieka nie ma dlatego, że bot jako pracownik bardziej się opłaca dla przedsiębiorstwa. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Od dawna wiadomo, że nasza własna chciwość wykończy nas i planetę, dzięki której żyjemy. To właśnie, niestety, dzieje się na naszych oczach i przy naszym, mniej lub bardziej świadomym, udziale.

Jak to wpłynie na nasze zdrowie, że będą się nami opiekować maszyny? Zapewne już niedługo tak będzie, także w żłobkach czy szkołach.
Grozi nam to, że zmarnujemy swój niepowtarzalny fizyczny, emocjonalny, intelektualny i duchowy potencjał, że większość z nas da się uwieść ideom transhumanizmu, upatrującym w połączeniu człowieka z inteligentną maszyną rozwiązania wszystkich ludzkich problemów, włącznie z egzystencjalnymi i duchowymi. Staniemy niebawem na kluczowym dla naszego gatunku rozdrożu zapowiadanym w filmie „Matrix”: czy idziemy w transhumanizm, czy w humanizm i transcendencję. Czas zorganizować na ten temat ogólnoświatową konferencję, a potem plebiscyt. Ale obawiam się, że to się nie stanie, a każdy z nas będzie musiał już niedługo samodzielnie dokonać takiego świadomego wyboru. 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze