Ciało jest integralną częścią istoty ludzkiej – zbroją, zapisem bólu i radości. Każda emocja radość, strach, ból – da się wyrazić przez ruch. Podskakujemy z radości, kulimy się ze strachu i wstydu, uciekamy, gdy się boimy.
Lecząc problemy duszy, skupiamy się na świadomości: uczymy się, pracujemy nad charakterem, badamy sny. Kiedy nie wychodzi nam w miłości czy w pracy, udajemy się na psychoterapię. Czy to wystarczy? Czy o świadomości umysłu można mówić bez świadomości ciała?
Jeśli powiemy psychoterapeucie, że wszystkiego przez głowę nie załatwimy, to prawdopodobnie nie uwierzy. Dla wielu podejście do psychiki od strony ciała to abstrakcja. Ale wyobraźmy sobie tylko, jak zmieni się życie kogoś, kto się garbił, chodził z pochyloną głową, płytko oddychał, przyjmował postawę „przepraszam, że żyję”, gdy uda mu się wyprostować? Bardzo, i to na plus. Będzie wyglądać na pewnego siebie i tak też będą traktować go ludzie. Czy to znaczy, że korekta problemu psychicznego na poziomie fizycznym wystarczy?
– Czasami tak, zwłaszcza gdy to niedoskonałość ciała wpływająca na brak wiary w siebie – mówi fizjoterapeuta Adam Polański pracujący metodą Integracji Strukturalnej. – A z drugiej strony, jeśli usterka fizyczna nie zostanie usunięta, może odcisnąć na psychice takie piętno, że pomoc psychoterapeuty będzie niezbędna – dodaje.
Grażyna: „Kiedy lekarz powiedział mi, że mam coś z kolanami, uciekłam. Gdy jednak trafiłam do psychologa, usłyszałam, że być może umieściłam tam, w tych kolanach, coś czego nie chciałam ruszać, uznałam, że to jest bezpieczna szuflada, którą zamknęłam na klucz i nie chcę tam zaglądać. Potem odkryliśmy, że gdyby nie chore kolana, mogłabym chodzić w krótkich spódnicach, byłabym bardziej sexy! A kiedy pozostają zakryte, jestem… bezpieczna! Tak, właśnie, bezpieczna! Byłam w dzieciństwie molestowana seksualnie… Ja o tym zapomniałam, choć miałam wtedy 10 lat. Dopiero na psychoterapii wróciło do mnie to wspomnienie. Może kiedyś uda mi się założyć krótką spódnicę, na razie mogę chodzić na tenis, o czym zawsze marzyłam, ale strój odsłaniał kolana…”.
Marta: „Miałam łysienie plackowate, 70 procent ubytku włosów. Żyłam jak w żałobie, czułam się bardzo niekobieco, taki potworek z łysą głową. Zobaczyłam ogłoszenie Instytutu Terapii Tańcem i Ruchem, pomyślałam: „może ta terapia coś mi da?”. Pomogła – uwolniłam ciało. Najpierw poczułam tak jakby spadł mi pięciokilowy ciężar z głowy. Potem wyprostowały mi się ręce, co się wiąże z pewnością siebie, bo były zawsze takie przygięte. A potem... nigdy nie lubiłam swojego brzucha, bo za gruby, za duży. Ale na warsztacie z metody Anny Halprin, która łączy Gestalt i terapię tańcem, miałam wizję: lilii unoszącej się na wodzie. Wtedy poczułam, jakby to coś, co mnie zawsze uciskało w pasie, puściło. Włosy mi odrosły i czuję się teraz zupełnie inaczej. Dotarłam też do źródeł mojego perfekcjonizmu. Wychowywałam się bez ojca, pragnęłam idealnego taty i sama chciałam być idealną córką. Teraz wiem, że każdy ma prawo do błędu. Nie wszystko zależy ode mnie. Zawsze obawiałam się, że czegoś mi brakuje, że nie jestem prawdziwą kobietą – co znalazło odbicie w chorobie ciała”.
– Jak uczucia zapisują się w ciele? Każda emocja: radość, strach, ból da się wyrazić przez ruch. Podskakujemy z radości, kulimy się ze strachu i wstydu, uciekamy, gdy się boimy – mówi Adam Polański.
– Dziecko na przykład zrobi wszystko, żeby być kochanym, akceptowanym, takim jak chcą rodzice, i udaje mu się to za sprawą określonych napięć mięśniowych – mówi Jagna Ambroziak, psychoterapeutka zajmująca się problematyką psychosomatyczną. – Szybko uczy się, że aby nie wyrażać złości, bo mama się gniewa, wystarczy zablokować brzuch i przestać oddychać przeponą. Dlatego właśnie to kobiety często mają kłopot z oddychaniem przeponą, bo ją zablokowały, żeby być grzecznymi dziewczynkami. Mężczyźni z kolei mają unieruchomione klatki piersiowe. Nie wolno im było być mięczakami, mazgajami, babami, czyli płakać, wzruszać się.
Z zakazu przeżywania określonej emocji czy określonych zachowań tworzą się bloki, deformacje ciała. Czasem jest ich tak dużo, że przyjmują kształt zbroi, która usztywnia i uniemożliwia swobodną ekspresję. Taka zbroja, niczym gips, w którym przebywa ciało, powstaje, gdy dziecko chronicznie odcina ból, rozpacz, lęk, by pozyskać poczucie bezpieczeństwa i miłość opiekunów. A potem powoduje szereg chorób: stawów, kręgosłupa, systemu trawienia.
– Ciało ma naturalne zadanie – reagować, przygotować do właściwej reakcji: ucieczki, obrony, miłości – mówi Jagna Ambroziak. – Ale jeśli odcinamy się od gniewu, złości, lęku, to one odciskają się w naszym ciele. I jeśli ktoś kiedyś dotknie tego obszaru, gdzie zaklęte w mięśniach tkwią odcięte emocje, np. podczas pracy terapeutycznej nad ciałem, te zaczną budzić się, przebijać do świadomości.
– Możemy wtedy przeżywać różne emocje albo tylko westchnąć i odczuć fizyczną ulgę, jakby odpuszczając sobie napięcie z dawnych czasów – dodaje Adam Polański.
Strach może być blokowany w różnych miejscach, często w nogach, bo je spinamy, by zablokować naturalny odruch ucieczki. Mężczyźni, którzy są ambitni, chcą zdobyć władzę i pieniądze, miewają nadmiernie rozwinięty korpus (i kłopoty z zaangażowaniem uczuciowym), bo cała energia idzie na to, by mogli – dosłownie i w przenośni – piąć się po szczeblach kariery. Z kolei otłuszczone biodra, uda i pupy u kobiet mogą świadczyć o powstrzymanej agresji. Jeśli złość jest zablokowana w rękach, to dowód, że chcieliśmy zaatakować, ale tego nie zrobiliśmy. Dlaczego? Zazwyczaj z prostego powodu: przed rodzicami albo innymi bliskimi nie ucieka się, nie atakuje ich. Uczymy się tego już w dzieciństwie – żeby przetrwać, trzeba ufać, nawet wbrew faktom.
– Wyobraź sobie, że bardzo, bardzo chcesz być gdzie indziej, niż jesteś. Ale ktoś albo coś zmusza cię do tego, byś była tu, gdzie jesteś. Zamknij oczy i powyobrażaj to sobie chwilę – zachęca Jagna Ambroziak. – A teraz otwórz oczy i sprawdź, gdzie czujesz w ciele napięcie? Może w kolanach i udach? Czy te części ciała bolą cię albo ich nie lubisz? Uczucie przymusu można znaleźć w różnych miejscach na ciele. I często one właśnie chorują albo coś się z nimi złego dzieje.
Alicja: Mąż dostał pracę za granicą. Pojechałam z nim, choć nie miałam ochoty. Prawie od razu po przyjeździe zaczęłam gorzej widzieć, tracić wzrok. Lekarze nie mieli pojęcia, co mi jest. Poszłam do psychoterapeuty i tam odkryłam, że nie chcę patrzeć na cudowny świat, w którym żyję. Marzę, by wrócić do swojego małego mieszkanka. Konflikt przeniosłam z ciała do świadomości.
Jeśli ktoś przychodzi do psychoterapeuty z objawami cielesnymi, które nie są spowodowane medycznymi przyczynami, to znaczy, że jakiś swój konflikt psychiczny umieścił w ciele. Ale nie da się go rozwiązać, póki tam jest. Żeby to zrobić, trzeba go wyjąć z ciała i przenieść do świadomości, czyli zdać sobie sprawę, na czym ten problem polega.
To nie oznacza, że Alicja musiała kupić bilet i wracać. Gdy zdała sobie sprawę z problemu, mogła świadomie podjąć decyzję. Z jakiegoś ważnego dla siebie powodu postanowiła zostać. A kłopoty z oczami minęły.
Zainteresowanie połączeniem umysłu i ciała w kontekście zmian psychiki zaczęło się w USA. Wilhelm Reich i Aleksander Lowen jako pierwsi uznali, że podstawą zaburzeń psychicznych człowieka jest odcięcie świadomości od ciała. To odcięcie – uważane za naturalne w naszej kulturze, tak naprawdę jest efektem nerwicy, a nie elementem natury ludzkiej. Jak więc powinno być?
– Energia powinna mieć możliwość swobodnego przepływu. Powinniśmy czuć złość, nie odcinać się od niej, co nie znaczy atakować. Wystarczy powiedzieć: „czuję złość”. Nie cenzurujmy swoich emocji, wszystkie są potrzebne. Bo w istocie to informacje – mówi Jagna Ambroziak. – One sygnalizują, że dzieje się coś, co wymaga reakcji. Ktoś, kto nie odczuwa złości, zazwyczaj tkwi w koszmarnych związkach, jest wykorzystywany, nadużywany. Nie potrafi się obronić. Złość jest sygnałem, że zostały przekroczone granice. Ciało czyta to jako pierwsze, bo powstało przecież wcześniej niż umysł. Szybciej też reaguje…
Jest też siedliskiem przyjemności. Dlatego ten, kto nie może zmusić się, żeby iść na basen czy gimnastykę, zwykle ma kłopot ze sprawianiem ich sobie. Żeby potańczyć, powygłupiać się, musimy rozbić te bloki, odważyć się czuć. Ale my skupiamy się na tym, żeby bezpiecznie przetrwać. A to znaczy: spiąć się i być czujnym, a nie rozluźnić i „na hipopotama” chlapać się w basenie.
Od czego zacząć? Można – przy użyciu głowy – zbadać swój stosunek do ciała. Stanąć nago przed lustrem i opowiedzieć sobie o swoim ciele, o jego budowie, charakterystycznych cechach i właściwościach, a potem przekształcić to opowiadanie tak, jakbyśmy mówili o całym sobie...
Aleksander Teisseyre, psycholog, od lat interesujący się świadomością ciała w ujęciu Psychologii Integralnej Kena Wilbera, twierdzi, że rozwój świadomości ciała to ważny aspekt rozwoju człowieka. – Prowadzi do nawiązania bliskiej, intymnej relacji z własnym organizmem, umożliwia ściślejszą integrację ciała i umysłu – mówi. – Umysł i ciało wchodzą w dialog, informują się nawzajem. Można korzystać z inteligencji ciała, by zdobyć więcej informacji na temat swoich potrzeb. Znane są różne metody takiego dialogu, np. focusing, przedstawiony w książce Martina Siemsa „Ciało zna odpowiedź”.
Roman: „Pewne traumy są zapisane tak głęboko w ciele, że nie można do nich dojść od strony głowy. Głowa zrobiła wszystko, by o nich zapomnieć” – tak mi powiedział mój mistrz i dlatego zacząłem pracować z ciałem. To dało niezwykłe efekty. Teraz pytam ciało o wiele rzeczy, bo ono czuje świat. Odpowiada mi obrazami, jak intuicja.