W Internecie znajdziemy taki obrazek: mężczyzna pyta zgromadzony tłum: „Kto chce zmiany?” Wszyscy podnoszą ręce. „A kto chce się zmienić?” Nikt nie podnosi. Podobnie jest z życiem seksualnym. Wszyscy chcemy lepszego seksu, ale nikt nie chce zmienić siebie. Liczymy na to, że na wszystkie problemy pomoże nam tabletka – mówi Andrzej Gryżewski, seksuolog i psychoterapeuta.
Mężczyzna, lat 36. Trzy stosunki w życiu. Nigdy nie był w związku. Seks za każdym razem kończył się zaburzeniami erekcji. – Nie ma w tym nic dziwnego, bo jeśli kochasz się kilka razy w życiu i zawsze z nowymi partnerkami, to nie masz doświadczenia jako kochanek i twój poziom lęku jest bardzo duży – wyjaśnia Andrzej Gryżewski, seksuolog i psychoterapeuta. – Mężczyzna zastanawia się wówczas: „Co ona o mnie pomyśli? Może mam za małego? Może za dużego?”. Podobnie, kiedy nie buduje z kobietą bliskości. Wówczas wyobraża sobie, że jak gwiazdor porno musi się wykazać. No, a jeśli wgra sobie to przeświadczenie, płynie do jego ciała lęk, strach, przerażenie, a to nie są zbyt podniecające uczucia. Naturalną koleją rzeczy są w tej sytuacji zaburzenia erekcji. A kolejnym statystycznym krokiem jest zamówienie leków na potencję w Internecie, jednak one niewiele pomogą.
Bo czymś, co wyeliminuje obawy takiego mężczyzny, a więc i problem ze wzwodem, jest zbudowanie ciepłych relacji z kobietą. Ale najczęściej pacjent nie chce o tym słuchać, on chce dostać tabletkę, która załatwi sprawę. Podczas rozmowy z terapeutą przyznaje, że ma poczucie, że żadna kobieta się nim nie zainteresuje, bo jest brzydki, ma nieciekawe życie. Andrzej Gryżewski: – Mężczyzna przychodzi ze zrujnowaną samooceną. I wierzy, że farmakologia pomoże mu poczuć się pewnym siebie, umieć prowadzić dialog z kobietą, poderwać ją, a potem w łóżku się wykazać. Ale żeby tak się stało, w takiej tabletce musiałyby być geny z umiejętnościami społecznymi, które zmieniałyby osobowość. Jak go przekonać, że potrzebna jest mu psychoterapia?
– Zapytałem pacjenta, który przyznał się do niskiej samooceny, jak długo ktoś mu tę samoocenę dezawuował – opowiada Andrzej Gryżewski. – Babcia mnie wychowywała i przez lata ośmieszała w zemście za dziadka, który ją opuścił. Rodzice? Robili karierę i w ogóle się mną nie zajmowali. Nie, nie miałem żadnej dobrej relacji.
– A gdyby chciał się pan nauczyć chińskiego, to ile by to trwało?
– Ze 400 roboczogodzin.
– No właśnie. A jeśli chodzi o budowanie relacji, bycie dobrym kochankiem, to ile czasu na to trzeba?
– To co innego!
– A gdyby chciał pan popracować nad sylwetką, poszedłby pan na siłownię. Ile czasu trzeba, żeby były efekty?
– No, kilka miesięcy...
– A czy nie może być podobnie z seksem?
– No, nie...
Specjalista szuka kolejnej metafory, by wreszcie trafić do wyobraźni pacjenta i spowodować, by pomyślał, że jest inne rozwiązanie niż pigułka. Że zamiast łykać medykamenty, lepiej wzmocnić poczucie wartości, nauczyć się budowania relacji i nabyć rzetelną wiedzę dotyczącą seksualności człowieka.
– Tak właśnie pracujemy w gabinecie, w dużej mierze w najbardziej skutecznym nurcie, psychoterapii poznawczo-behawioralnej – mówi psychoterapeuta.
Zalewają nas reklamy cudownych środków na potencję dla mężczyzn, ale trafiają się też leki dla kobiet. Rynek konsumencki jest ogromny – aż 42 proc. mężczyzn i 46 proc. kobiet ma zaburzenia seksualne. Tylko 10 proc. z nich się leczy. A reszta?
– Suplementy reklamowane w prasie i w telewizji jako leki są dostępne w Internecie – mówi Andrzej Gryżewski. – Są popularne, gdyż co czwarty mężczyzna ma zaburzenia erekcji. Do 25. roku życia 60 proc. cierpi na przedwczesny wytrysk, a po 25. roku – 30 proc.
Tabletki na potencję reklamowane w mediach wydają się znakiem końca pruderii. Czy to znaczy, że psychoterapia seksuologiczna jest w odwrocie?
Andrzej Gryżewski: – Doświadczenie pokazuje, że tam, gdzie przyczyna zaburzeń tkwi w psychice, skuteczną pomoc znajdziemy, zmieniając myślenie, pracując ze zniekształceniami poznawczymi i ucząc się, czym jest seksualność. Wiara we wszechmoc tabletek bierze się m.in. stąd, że do niedawna wszyscy, którzy zajmowali się seksuologią, to byli lekarze: Michalina Wisłocka, Kazimierz Imieliński, Zbigniew Lew-Starowicz, Andrzej Depko. A co za tym idzie, stosowali pomoc medyczną, leki. Dziś nadal wielu seksuologów to medycy. Jeśli więc przychodzi klient do seksuologa, który ma wykształcenie medyczne, to może liczyć na leki. Te zapisują też lekarze interniści, rzadko będący seksuologami.
– Gdy chodzi o zaburzenia wzwodu, które nie mają fizjologicznej przyczyny, leki mogą pomóc na chwilę, ale problem wróci, jeśli jego źródło tkwi w emocjach, mitach seksualnych, zniekształconych procesach myślowych – dodaje Gryżewski.
Ale mężczyźni upierają się przy tabletkach, bo mają poczucie, że jeśli wezmą niebieską pastylkę, to będą szaleć w łóżku przez wiele godzin. – To jeden z mitów, jakie ciągną się za lekami na potencję. Mitów, bo jak ktoś nie jest aktorem porno, a jego łóżko to nie scena, na której liczą się tylko wygibasy, nic z tego nie będzie. Dopasowanie się, uważność na to, jak dana kobieta układa się w rękach danego mężczyzny, decydują o erotycznym szaleństwie zmysłów – mówi Andrzej Gryżewski. Natomiast mężczyźni mają poczucie, że jedna pigułka rozwiąże wszystkie problemy i w seksie, i w związkach.
Matka umarła, kiedy miał 12 lat. Ojciec się psychicznie rozpadł. I on, dziecko jeszcze, musiał się zająć organizacją pogrzebu, załamanym ojcem i młodszą siostrą. Kiedy dorósł, poznał kobietę z depresją i się zakochał. A potem pojawiła się dwójka dzieci. Nie miał więc nigdy czasu na to, by przeżyć żałobę po matce. Dziś ma lat 43. Kiedy stoi na poczcie w kolejce i widzi kobietę podobną do mamy, zaczyna płakać. W radiu leci piosenka, którą ona lubiła – płacze. A w seksie... Właśnie dlatego przyszedł do seksuologa. Od wielu lat ma zaburzenia erekcji. – W czym nie ma nic dziwnego, bo jego organizm całą energię kieruje na nieprzeżywanie żałoby, odcięcie się od niej – mówi Gryżewski. – Na zwyczajne życiowe czynności zostaje mu 10 procent dziennej energii. By to zmienić, musiałby puścić te emocje, zmoknąć łzami do suchej nitki. Inaczej się nie da. Ale on tego się boi. Zaburzenia erekcji to czubek góry lodowej.
Ten mężczyzna myślał, że pomogą mu pigułki. Na szczęście dał się przekonać do pracy nad emocjami i po roku psychoterapii zaburzenia erekcji pojawiają się już tylko podczas jednej czwartej stosunków. Wcześniej zdarzały się za każdym razem.
Terapia polega na tym, że pacjent opowiada o matce, mówi, z czym ona mu się kojarzy. Odreagowuje swoje emocje. Ja mu pomagam je przeżyć w bezpieczny sposób.
Inny przypadek. 38-letni syn prawicowego polityka. W jego domu o ciele za wiele się nie mówi. To, co powyżej pasa, jest w porządku, co poniżej – zostaje przemilczane. Więc nikt z nim nie rozmawiał na temat seksu. Miał wgrane, że genitalia są nieczyste, że seks to choroby weneryczne, więc lepiej nie zajmować się tą sferą życia. Oczywiste więc było, że będzie miał problemy z erekcją. By się ratować, kupował tabletki w necie.
– Wszystkie, jakie można tam nabyć, są podobne do niebieskich tabletek, z tym że substancja czynna to koło 10 proc. składu, reszta (skrobia, cement) nie wpływa na wzwód – mówi Gryżewski.
Pacjent uzależnił się od tych leków psychicznie. Był przekonany, że tylko jak weźmie tabletkę, będzie dobrze funkcjonować w seksie i w ogóle w życiu. A jeśli nie weźmie... No właśnie! Nie dopilnował i skończył się zapas. Był pewny, że partnerka go odrzuci, a nawet jeśli nie, to seks na pewno się nie uda. To nie tylko cały dzień będzie do niczego, ale i życie. Żadnej innej kobiety już nie pozna.
– Mężczyźni, którzy mają niską samoocenę, już po dwóch razach mogą się uzależnić psychicznie od środków na potencję – mówi Andrzej Gryżewski. – Całą swoją samoocenę wyrzucają na zewnątrz i lokują w tabletce. A ten pacjent był marzeniem każdej kobiety: wysportowany, wysoki, trzy języki, a do tego miły. Przyszedł do mnie, bo przeczytał, że tabletki z netu nie są najlepsze i mają prawo nie zadziałać. A ostatnio właśnie przestały. Dlaczego? Jego przedostatnia partnerka stała się jego stalkerem. Po dwóch miesiącach bycia razem zauważył, że bierze narkotyki, i chciał się z nią rozstać. Powiedziała, że się zabije, i zaczęła wysyłać zdjęcia z inscenizacją samobójstwa: lina, tabletki, ostre narzędzia itp. Więc jednak nie zrywał z nią ostatecznie, a ona w tym czasie zaczęła wydzwaniać do jego matki. Matka interesowała się ogrodem i książkami Jane Austen. Dziewczyna zaznajomiła się więc i z ogrodnictwem, i z powieściami, by mieć o czym z nią rozmawiać. Dzwoniła do niej codziennie. Gdy więc matka się dowiedziała, że jej syn chce się z tą kobietą rozstać, zagroziła, że go wydziedziczy.
Nie poddał się, zaczął się spotykać z inną. Ale wtedy nasiliły się problemy z seksem. A tabletki przestały pomagać.
Andrzej Gryżewski: – Pacjenci często przychodzą i mówią: „To jest superskuteczne, czytałem w ulotce. Ja to brałem, ale nie pomogło, czyli to moja wina”. Mają tak zaniżoną samoocenę, że nie przyjdzie im do głowy, że ten lek może być do niczego. Przypisują więc winę wyłącznie sobie i ich poczucie wartości jeszcze dostaje dodatkowe baty. Załamują się.
Leki pomagają mężczyznom, którzy mają z seksem problemy z powodów organicznych. Na przykład cierpią na choroby kardiologiczne, w ich żyłach osadził się cholesterol, substancje smoliste itd. Viagra była początkowo podawana dzieciom chorym na serce, gdyż poprawiała jego ukrwienie. Gdy zobaczono, jak jest skuteczna, zaczęto podać ją dorosłym, a wtedy okazało się, że skutkiem ubocznym jest wzwód. Ale jeśli źródłem zaburzeń jest psychika, trzeba leczyć psychikę, leki działające na ciało nie rozwiążą problemu duszy, nie zmienią procesów myślowych. Jeśli mężczyzna boi się kobiet, to tabletka nie zmniejszy tego lęku. Nie zniweluje bólu wspomnień, nie sprawi, że przycięte w dzieciństwie skrzydła odrosną.
– Nigdy się nie masturbowała. Nie ma pozytywnych doświadczeń z mężczyznami. Dodatkowo jej rodzina nigdy pozytywnie nie mówiła o seksie. No, to ona ma prawo nie mieć orgazmów. Ale kiedy przychodzi do gabinetu, mówi: „Wie pan, słyszałam, że jak weźmie się niebieską tabletkę, to trzy noce można szaleć. Słyszałam, jak przez całą noc jęczała sąsiadka, kiedy ją zażyła. Pomyślałam więc, że jeśli ja, która mam problem z seksem, wezmę tę cudowną pastylkę, to i mnie pomoże. Wejdę wtedy w jakąś dobrą relację z mężczyzną, bo on będzie inaczej mnie traktować, jak mi lepiej pójdzie w łóżku” – relacjonuje Gryżewski. – Ale, niestety, nie tędy droga do szczęśliwego związku. Tabletka nie odmieni całego jej życia. A więc mówię do niej: – To ciekawe, ale warto zobaczyć, co też pani czuje. Zebraliśmy jej wszystkie problemy i policzyliśmy, ile czasu trzeba, by je rozwiązać. Razem wyszedł nam rok pracy. Zaleciłem jej trening masturbacyjny i lekturę książki „Monologi waginy”, która pomoże jej polubić własne genitalia.
To niezwykle ważne, bo jak kobieta chce uprawiać seks z sukcesem, to musi siebie tam też polubić. Jeśli nie ma świadomości, czym seks jest, jeśli nie ma wiedzy, jak się kochać i czemu to może nie wyjść, nie będzie miała udanego seksu.
– W świecie homoseksualnej miłości jest większy nacisk na to, aby się wykazywać sprawnością – mówi Andrzej Gryżewski. – Gdy przychodzą do mnie geje z problemami seksualnymi, stosujemy model psychoterapii poznawczo-behawioralnej, tzw. ABC, gdzie A to sytuacja aktywizująca, B – przekonania, C – konsekwencje. Sytuacja: chcę mieć z kimś seks. Przekonanie: muszę się wykazać, bo od tego zależy, czy zbuduję relację; wszystko stawiam na jedną kartę. Konsekwencje: czuję duży lęk, niepokój.
Z takimi uczuciami obciążającymi nie zbudują niczego dobrego, bo to tak jakby nie tylko nieśli na plecach 50-kilogramowy worek, ale chcieli z nim przebiec maraton.
Psychoterapia polega na zdjęciu z nich tego obciążenia. Jak? Potrzebna jest analiza. Pytam: – Jak pan myśli, czego partner od pana oczekuje?
– Żebym przez cztery godziny miał sztywność członka.
– O! Ciekawe – odpowiadam. Myśli pan, że to realne?
– Tak!
– Owszem, coś takiego zdarza się w naturze, ale to jest choroba i nazywa się priapizm. Mówimy o niej, gdy sztywność członka utrzymuje się powyżej dwóch godzin. Wówczas trzeba jechać do szpitala, bo to grozi stałym uszkodzeniem prącia.
Mity, które rujnują życie seksualne oraz emocjonalne i hetero-, i homoseksualistów, biorą się głównie z filmów porno.
50 minut superharcowania? Ale to nagranie trwało cały dzień, było wiele przerw i stop-klatek. Osoba, która nie ma partnera na stałe, może ulec złudzeniu, że w łóżku wszystko polega na wytrzymałości i sprawności. A to idealne podłoże myślowe do poszukiwania superleku na potencję. Wówczas nie jest dostrzegane to, co ktoś inny czuje, myśli, czego pragnie. Liczy się sprawność. Jak w takiej sytuacji zbudować intymną, ciepłą i szczerą relację? No, nie da się, a gdy jej brak, problemy z seksem się nasilają, więc znów zaczynają się poszukiwania silniejszego leku.