A jeśli tak, to co to właściwie znaczy? Jak to wpływa na ich życie? Na relacje? A może tak być powinno? Bo co by się stało, gdyby przestali? – zastanawia się psychoterapeuta Wojciech Eichelberger.
Czy mężczyznom rzeczywiście tylko seks na myśli?
Niestety, już nie. Wiele wskazuje na to, że siła męskiego popędu spada, wydolność seksualna spada, siła rozrodcza razem z jakością plemników też – i to nawet o połowę w ciągu ostatnich 50 lat. Niedobór testosteronu, przedwczesny wytrysk, kłopoty z erekcją, niedorozwój jąder – to i tak niepełna lista symptomów katastrofy. A przyczyny to: chemiczne zanieczyszczenie środowiska i żywności, przepracowanie, zła dieta, za mało ruchu, za dużo stresu.
Z kolei jeśli wierzyć kobiecym magazynom, to wygląda na to, że współczesne kobiety zdecydowanie częściej niż mężczyźni myślą o seksie. A wszystko to dzieje się z błogosławieństwem bogiń kobiecej popkultury, zasiedlających seriale i gry komputerowe. Przybierają one postacie zachwycająco ukształtowanych i rozebranych superwojowniczek, biegłych w strzelaniu ze wszystkich rodzajów broni i we wszystkich sztukach walki. Potrafią one każdego mężczyznę – a nawet pięciu na raz – powalić w kilkanaście sekund. Gdy zaś przyjdzie im ochota na seks, to tym razem powalają wybrańca na łóżko, po czym dosiadają go bez pardonu.
Piękna i niepokojąca wizja!
Sama widzisz. Ostrożnie uznajmy, że jest to przerysowany przez popkulturę i marketing obraz tego, co się dzieje w seksualnej wyobraźni kobiecej awangardy i zapewne wkracza także w obszar jej obyczajów. Wiadomo, że popkultura i popmarketing nie tylko pokazują i promują nasze obyczaje, lecz także wyznaczają aspiracje i kulturowe trendy. Patrząc na te trendy z lotu ptaka, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z pełzającą kulturową kastracją i autokastracją mężczyzn.
Wspominaliśmy o tym przy okazji innych naszych rozmów, że technologiczne wyczyny mężczyzn w dziedzinie chemii spowodowały obecność w środowisku naturalnym wielu czynników zagrażających męskiej seksualno-rozrodczej wydolności. I tak na przykład pigułka antykoncepcyjna wprawdzie zwiększyła wymarzoną przez mężczyzn dostępność seksualną kobiet i radość z nieskrępowanej seksualnej ekspresji, lecz ciążowy hormon w niej zawarty rozprzestrzenił się w wodach gruntowych i w glebie do tego stopnia, że stał się jednym z czynników uszkadzających męskie gonady. Kolejne kastrujące mężczyzn substancje to pestycydy, popularne substancje zapachowe, plastik typu PET i sojowy fitoestrogen obecny w wielu rodzajach przemysłowo wytwarzanej żywności. Można więc powiedzieć, że przez mężczyzn świat teraz tonie w progesteronie.
Nawet się rymuje! Ale dlaczego powiedziałeś, że „niestety mężczyźni nie myślą o seksie”? Czy to źle?
Tak, bo istnieje sprzężenie zwrotne między ciałem a umysłem: myślenie o seksie podnosi poziom testosteronu, a testosteron ma bardzo korzystny wpływ na stan ciała i umysłu mężczyzny. Daje poczucie sprawstwa, siłę woli i optymizm, energię do pracy, zwiększa sprawność umysłu, kreatywność, wzmacnia kości, a także poprawia wskaźniki zdrowotne i wydolnościowe. Jeśli więc mężczyźni już nie myślą o seksie, to jest się o co martwić. Choćby z tego powodu, że zabraknie mężczyzn zdolnych do prokreacji.
Tak więc nie myślą już tylko o seksie, a jeśli od czasu do czasu myślą, to okazuje się, że brakuje im fizjologicznych możliwości, by nie poprzestać na myśleniu. Przecież nie bez powodu czujny marketing Big Pharmy zaledwie 40-latkom proponuje cały asortyment środków podtrzymujących erekcję. Kobiety narzekają, mężczyźni się leczą. Kiedyś niepłodność dotyczyła głównie kobiet, dziś odpowiedzialność leży częściej po stronie mężczyzny.
Tymczasem nadal żywy jest stereotyp dotyczący tego męskiego myślenia o seksie. I jeśli kobieta chce powiedzieć źle o jakimś swoim partnerze czy znajomym, to mówi: „On myśli tylko o jednym”.
„Jak zwierzę!” – co obraża zwierzęta, które mają nieporównywalnie mniej problemów z seksem niż ludzie. Wróćmy do tematu – pamiętajmy, że w każdej relacji jest druga strona, także w tej, w której mężczyzna jakoby myśli tylko o seksie. Zasadne jest więc pytanie, czy partnerka tego supermacho ma coś oprócz seksu do zaoferowania swojemu mężczyźnie. Jest mało prawdopodobne, by partner kobiety intelektualnie ciekawej i kreatywnej, emocjonalnie dojrzałej i autonomicznej, myślał wyłącznie o seksie z nią.
Kobiety fascynują mężczyzn nie tylko pięknym ciałem. Także intelektem, inną wrażliwością i energią, innym widzeniem świata. Trzeba nam więcej ostrożności w sądach, bo nie wszystkie problemy w związkach są powodowane przez mężczyzn. Za to, co dzieje się w relacji, zawsze odpowiadają obie strony. Jeśli więc kobieta żali się, że „on chce ode mnie tylko seksu”, to wtedy warto ją zapytać: „Ale dlaczego on chce od ciebie tylko seksu? Jaki jest twój wkład w to, że tak się dzieje?”.
Ale czy to znaczy, że mężczyzna – gdyby był zdrowy, wypoczęty, niezatruty kobiecymi hormonami – mógłby cały czas myśleć o seksie i to byłoby tak, jak powinno być?
Wielu mężczyzn w okresie dojrzewania i wczesnej dorosłości – czyli do 30. roku życia – rzeczywiście często myśli o seksie. Ale jest to wynik burzy hormonalnej, która koloryzuje i dominuje niemal wszystkie obszary męskiego istnienia, nie pozostawiając mu żadnego wyboru. Bynajmniej nie jest to jednak tylko „myślenie o seksie”, lecz wszechogarniający i nieposkromiony biologiczny popęd ku spełnieniu się w pełnym seksualnym akcie z kobietą. A więc po drodze do tego upragnionego celu młody mężczyzna jest w stanie zdziałać bardzo wiele w innych niż seks dziedzinach życia. Jego pobudzona kreatywność tworzy poematy, obrazy, rzeźby, muzykę, powieści i wielkie wynalazki – a więc z pewnością nie myśli on wtedy tylko o seksie. Niewątpliwie jednak to wielkie pragnienie seksu – czyli nieuświadomiony biologiczny nakaz wykreowania nowej formy życia – uruchamia w mężczyznach te ogromne zasoby twórczej energii. A więc w imię wspólnego dobra dbajmy o to, aby obie płcie dużo myślały o seksie.
Czyli istota myślenia o seksie polega na uruchamianiu męskiej energii do przekształcania świata? Po to, aby zdobyć kobietę?
Warto o to mocno zawalczyć, bo bez kobiety i jej energii mężczyzna nie zdoła niczego nowego i żywego stworzyć. To ogromne pragnienie, a zarazem zadanie, uruchamia twórczą i sprawczą energię mężczyzny. W tym stanie przypomina on owego słynnego małego rybka (dlaczego „ryba” nie ma w języku polskim rodzaju męskiego?), który by przekonać do siebie samicę, ogromnym wysiłkiem tworzy w piasku idealnie symetryczną, piękną mandalę.
Gdy mężczyzna myśli o seksie, kobieta powinna się z tego cieszyć?
Z pewnością! I dać mu szansę, żeby się trochę pomęczył i postarał. Żeby po drodze do seksualnego i prokreacyjnego spełnienia coś stworzył. Zauważmy, że seksualne wyzwolenie kobiet, ich dostępność i odzyskana inicjatywa seksualna sprawiają, że mężczyzna nie musi już zdobywać kobiety, że zanim zdąży pomyśleć o napisaniu wiersza, zaprojektowaniu czy zbudowaniu domu, kobieta zaprasza go do łóżka. Albo go na to łóżko powala. To grozi całkowitym rozleniwieniem mężczyzn, zabiera im bowiem okazję do bycia kreatywnymi i wytrwałymi zdobywcami.
Znowu wina kobiet? A może mężczyźni nie tyle nie mają siły czy nie widzą sensu, by „myśleć o seksie”, jak natura im każe, ile po prostu są wygodni i wolą orgazm cyfrowy? Bez pocenia się przy budowie domu czy trudzenia przy wymyślaniu nowego rodzaju pralki. Po prostu zaspokajają się przed ekranami, kamerkami, w grach. Seksuolodzy twierdzą, że to dziś największy problem.
To jedynie objaw głębszego problemu. Jego źródłem z jednej strony jest ogromne osłabienie siły popędu seksualnego mężczyzn, a z drugiej – lęk przed seksualnie wyzwolonymi, wymagającymi kobietami. W tej sytuacji także tinderowy szybki seks na żądanie nie jest żadnym rozwiązaniem, bo w tego rodzaju transakcjach wymagania są jeszcze większe, a miejsca na wyrozumiałość, współczucie, czułość czy choćby luz dużo mniej. Mężczyzna musi stanąć na wysokości zadania albo polegnie wykpiony i poniżony. Wirtualny seks i porno oferują łatwą ucieczkę od lęku przed koszmarem łóżkowej kompromitacji, przed poczuciem nieatrakcyjności i świadomością grania w trzeciej lidze męskiego rykowiska o trzecioligowe trofea. Jakże to pociągające móc, nie wychodząc z domu, oglądać w elektryzujących sytuacjach wyselekcjonowane, gołe i wyzwolone ciała kobiet, które w realnym życiu są całkowicie poza naszym zasięgiem – bez najmniejszego ryzyka kompromitacji, upokorzenia czy nawet sprawienia zawodu. Ba, można tu bez żadnego wysiłku poczuć się zdobywcą i zwycięzcą, supersamcem alfa i bohaterem – doświadczyć wprawdzie chwilowego, ale jakże cudownego poczucia siły, potencji i atrakcyjności.
To działa jak narkotyk i jak narkotyk staje się szybko problemem gorszym od dolegliwości, na którą miał zaradzić. Okazuje się wtedy, że miła iluzja mocy staje się męczącą i poniżającą obsesją, która odbiera nam resztki poczucia wartości i szacunku dla siebie. Sama w sobie jest kompromitacją, której tak bardzo chcieliśmy uniknąć.
Teraz rozumiem, czemu pewien mężczyzna, przyłapany przez żonę podczas masturbacji przy komputerze, popełnił samobójstwo…
Już nawet przed żoną nie mógł zachować jakiegokolwiek pozoru męskości.
Myślenie o seksie jest dobre, dodaje potencji życiowej. Ale przecież czasem zamienia się w problem, czyli w seksoholizm?
Jeszcze kilkanaście lat temu w diagnostyce uzależnień nie istniała taka pozycja jak seksoholizm – czyli uzależnienie od seksu. Najwyraźniej uważano, że nienasycona ochota na seks świadczy dobrze o ogólnej męskiej potencji, zdrowiu i dobrych genach. Ale co począć z mężczyzną uprawiającym seks na przykład pięć razy w ciągu dnia i jeszcze dwa razy w nocy? I tak dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Czy to na pewno jest dowód jego niesamowitej potencji? Już na pierwszy rzut oka trudno w to uwierzyć. Ale – z drugiej strony – czy to na pewno uzależnienie? Aby to rozstrzygnąć, musimy popatrzeć na cały kontekst jego życia. A więc czy ten mężczyzna jest w pozostałych rolach i obowiązkach swego życia aktywny i odpowiedzialny? Czy funkcjonuje zawodowo, czy zarabia? Czy jest kreatywny? Czy nie zaniedbuje dzieci i relacji z najbliższymi ludźmi? Jeśli seks, podobnie jak wódka w wypadku alkoholika, pożera mu życie, relacje z ludźmi i zdrowie, to z pewnością nie jest to supersamiec, który potrzebuje haremu, lecz seksoholik, który potrzebuje odwyku i psychoterapeuty.
Psychoterapeuty, a nie seksuologa?
Uzależnienie od seksu z pewnością – podobnie jak w innych uzależnieniach – dopada niekochane dzieci. W większości przypadków powstaje na zasadzie poszukiwania przyjemności, odprężenia i bezpieczeństwa poprzez masturbację.
A gdzie jest granica między seksoholizmem a zwyczajną masturbacją, która zdarza się chyba każdemu?
Jeśli masturbacja sprawia, że nie mamy już siły ani ochoty na seks, to prawdopodobnie jesteśmy uzależnieni. Gdy jakąś czynność musimy powtarzać w jakimś określonym rytmie lub w określonych sytuacjach, gdy nie możemy szczerze i prawdziwie uznać, że robimy coś na zasadzie: „mogę, ale nie muszę” – to jesteśmy uzależnieni.