Miała urodę, talent, sławę oraz szansę na udane życie. I wtedy pojawił się on – chłopak z niewyparzonym językiem, skłonnościami do agresji, zamiłowaniem do używek i innych kobiet. Związek Whitney Houston i Bobby’ego Browna od początku budził emocje. I choć nikt nie dawał im szans, postanowili być razem. Po latach wyszło na jaw, co tak naprawdę działo się w ich małżeństwie.
Whitney i Bobby poznali się w 1989 roku podczas gali rozdania Soul Train Music Awards, nagród muzycznych honorujących najlepszych artystów kultury afroamerykańskiej. Houston była już wtedy megagwiazdą u szczytu popularności, a Brown odbierał prestiżową statuetkę za swój drugi solowy album „Don’t Be Cruel”. Przystojny gwiazdor soulu od razu przykuł uwagę 26-letniej piosenkarki, która całkowicie poddała się jego enigmatycznemu urokowi. „Siedzieliśmy za nim – ja i kilku moich przyjaciół. Dobrze się bawiliśmy i tańczyliśmy. Kilka razy przypadkowo go dotknęłam, za co przeprosiłam. Odwrócił się i spojrzał na mnie, jakby mówił „nie rób tego więcej”. Pomyślałam sobie, że mnie nie lubi, ale zawsze pociągały mnie takie osoby” – mówiła Whitney. Bobby potwierdza tę wersję wydarzeń: „Stale mnie trącała”.
Choć byli z zupełnie różnych światów, szybko zaczęli się spotykać. Ich relacja błyskawicznie się rozwinęła, nie wszyscy jednak to akceptowali. Bliscy i fani twierdzili, że związek z Bobbym niszczy krystaliczny wizerunek piosenkarki, za który uwielbiano ją na całym świecie. Houston była bowiem porządną dziewczyną z dobrego domu, natomiast Brown – jej całkowitym zaprzeczeniem: chłopakiem z getta, typowym „bad boy'em” z trudną przeszłością. Już jako dziecko nie mógł usiedzieć w miejscu i stwierdzono u niego ADHD. Nie słuchał rodziców, prowokował do bójek, trzymał się z podejrzanym towarzystwem. Uratowała go muzyka. To dzięki niej skończył na scenie, a nie w więzieniu. Wspólnie z kolegą założył zespół New Edition i stał się ulubieńcem publiczności, w szczególności tej żeńskiej. Potem rozpoczął karierę solową i okrzyknięto go „królem soulu”, a jego życie zaczęło kręcić się wokół imprez, szybkich samochodów, używek i pięknych dziewczyn.
Gdy zaczął spotykać się z Whitney, miał zaledwie 20 lat i troje nieślubnych dzieci z dwiema różnymi kobietami. To mogło być dla niej sygnałem ostrzegawczym, aby nie wchodzić w tę relację. Ona jednak była zachwycona i do reszty straciła dla niego głowę. „Był seksowny jak diabli” – powiedziała w jednym z wywiadów. Nic dziwnego, że ludzie niedowierzali i od początku nie dawali im szans. „Ona jest taka dystyngowana, a on – zwykły prostak. To nie może się udać” – mówili. Mimo to, piosenkarka szczerze go kochała i powtarzała w kółko: „Bobby jest moim narkotykiem”.
Whitney i Bobby w podróży poślubnej we Włoszech. (Fot. Image Capital Pictures/Forum)
Emanujący męską zmysłowością Brown miał wszystko, co potrzebne, aby uwieść kobietę: był bezczelny i wygadany, miał poczucie humoru i dobrze się ubierał. Swoją silną osobowością bez trudu omamił poukładaną Whitney, a związek który razem stworzyli był mu jak najbardziej na rękę. Niepokorny muzyk szybko wprowadził Houston w krąg swych imprezujących znajomych, a wypuszczona spod opieki surowych rodziców wokalistka szybko zachłysnęła się takim życiem. Bliscy ostrzegali Whitney, że Bobby zaciągnie ją na dno, ta jednak zbywała ich mówiąc, że „to przecież tylko dobra zabawa”.
Choć Whitney odrzuciła pierwsze oświadczyny, Bobby pozostał nieugięty. W końcu, na przekór wszystkim, para pobrała się w lipcu 1992 roku. Wystawna ceremonia zaślubin odbyła się w posiadłości Houston w New Jersey. Było przepięknie, jak w bajce, dlatego piosenkarka łatwo uwierzyła w to, że tak też będzie wyglądać jej dalsze życie. Liczyła na to, że urodzi dziecko, założy wspaniałą rodzinę i będzie żyła długo i szczęśliwie.
Następnego dnia nowożeńcy odbyli rejs po Morzu Śródziemnym, a potem udali się w podróż poślubną do Włoch. Tam wszędzie chodzili razem, nawet ubierali się tak samo. Paparazzi robili im zdjęcia w restauracji i na plaży. Wyglądali na rozmarzonych i bardzo zakochanych. „Kochali się, ale dziwną miłością” – mówili bliscy pary. Kilka miesięcy później Houston ogłosiła, że jest w ciąży z Bobbi Kristiną (ur. 1993).
Whitney nie mogła się doczekać wspólnego życia z Bobbym. Szczerze wierzyła, że po ślubie będą żyli długo i szczęśliwie. (Fot. materiały prasowe)
W tym samym roku w kinach pojawił się „Bodyguard”, w którym Whitney zagrała główną rolę u boku Kevina Costnera. Film okazał się światowym hitem, a ścieżka dźwiękowa najczęściej kupowanym soundtrackiem w dziejach. Houston zaliczyła kolejny sukces, tym razem jako aktorka, a Brown... oszalał z zazdrości. Nie był przygotowany na to, że żona stanie się taką gwiazdą. Rozchwytywaną i uwielbianą przez miliony. Whitney ewidentnie sprzyjał los, natomiast jej mąż popadł w obłęd. Wcześniej byli mniej więcej na podobnym szczeblu kariery – ona była gwiazdą z kilkoma sukcesami na koncie, on również. „Bodyguard” sprawił jednak, że Whitney sięgnęła niebios, a Bobby podświadomie wiedział, że nigdy jej nie dorówna, więc się załamał. Dziennikarze mówili do niego „Panie Houston”, zamiast „Panie Brown”, a on zamiast to zignorować, dostawał szału. Przejmował się i był zazdrosny. Czuł się niepewnie. Chciał być w centrum uwagi, a stał się „dodatkiem” do sławnej żony. Jako czarny mężczyzna nie mógł tego znieść.
Na pierwsze plotki o kryzysie w ich małżeństwie nie trzeba było długo czekać. Pojawiły się one jeszcze przed pierwszą rocznicą ślubu. Wszyscy myśleli, że Houston i Brown wiodą cudowne życie, tymczasem w prasie coraz częściej pojawiały się wzmianki o zdradach, kłamstwach i przemocy domowej, a z apartamentów, w których mieszkali małżonkowie coraz częściej słychać było odgłosy kłótni. Gdy te kończyły się rękoczynami, wokalistka brała córkę pod pachę i przenosiła się do rodziców. To działało na Browna jak płachta na byka. Oczywiście Whitney po chwili wracała do męża, bo nie mogła bez niego żyć, a za kilka tygodni sytuacja się powtarzała. Byli od siebie współuzależnieni. Do tego stopnia, że zaniedbywali własne dziecko.
W wywiadach Bobby zarzekał się, że jest wierny. Media jednak nieustannie wyciągały na światło dzienne jego kolejne ekscesy. Bez przerwy coś broił. Dziewczyny zdzwoniły do drzwi i mówiły, że są z nim w ciąży, a część pracownic oskarżyło go o molestowanie. W gazetach pisano: „zniszczył Porsche”, „bije żonę”, „został aresztowany w Kalifornii”. Nagłówki coraz bardziej szokowały. Sporo mówiono też o domniemanym romansie Whitney z wieloletnią przyjaciółką Robyn Crawford. Wszystko zaczęło się sypać jak domek z kart.
Ich związek od początku budził emocje. Małżeństwo Whitney Houston i Bobby’ego Browna trwało 14 lat i zakończyło się rozwodem w 2006 roku. (Fot. Brad Rickerby/Reuters/Forum)
Na przełomie 1993 i 1994 roku, podczas trasy promującej „Bodyguarda”, piosenkarka prawie w ogóle nie pojawiała się na próbach. Gdy jednak przychodziła, była wyraźnie roztrzęsiona. Stała się zupełnie kimś innym. Tyle działo się wokół niej, a ona chciała przed tym uciec. Z czasem stało się jasne, że w życiu artystki nie dzieje się dobrze. Odwoływała koncerty, rezygnowała z wywiadów, nie dotrzymywała terminów. Fani zauważyli również, że piosenkarka ma poważne kłopoty z głosem. To nie był już ten piękny, czysty wokal z dawnych lat, który przyprawiał o ciarki na plecach. To właśnie wtedy zaczęła się przygoda Whitney z narkotykami. Używki były obecne w jej życiu już jakiś czas, jednak do tej pory wokalistka nad wszystkim panowała. Toksyczne małżeństwo, rodzinne problemy, życie pod presją i popularność sprawiły, że musiała znaleźć na to wszystko antidotum. I znalazła. W ten sposób uciekała przed swoimi kłopotami.
Jak przyznała po wielu latach w wywiadzie z Oprą Winfrey, marihuana i kokaina stały się w tym czasie jej codziennością. Mając tyle pieniędzy, zakup przeróżnych używek nie stanowił dla niej najmniejszego problemu. Mogła mieć wszystko, co chciała, więc korzystała z tego przywileju bez ograniczeń. Gdy pytano ją dlaczego tego nie rzuci, mówiła niewzruszona: „Lubię to i rzucę, kiedy będę miała dość”. Wielokrotnie odsyłano ją na odwyk, ale żadnego nie ukończyła, a co najgorsze, brała również z mężem, nawet gdy ich córka była w pobliżu. Bobby natomiast do dziś twierdzi, że nie jest odpowiedzialny za uzależnienie artystki, choć nieraz aresztowano go za posiadanie nielegalnych substancji. Po latach wyznał jedynie, że Whitney brała jeszcze zanim się poznali, a pierwszy raz widział ją z narkotykami w dniu ślubu.
Długo udawało jej się ukrywać problemy z narkotykami, jednak we wrześniu 2001 roku, gdy zaśpiewała dla Michaela Jacksona, wszystko wyszło na jaw. Kiedy wychudzona piosenkarka pojawiła się na scenie, w gazetach pojawiły się nagłówki: „Whitney umiera”. Wytwórnia stwierdziła, że trzeba to wytłumaczyć. Wtedy wydarzył się słynny wywiad dla telewizji ABC. Podczas rozmowy z Diane Sawyer wokalistka zapewniła, że nie jest chora i że z jej zdrowiem jest wszystko w porządku. Oprócz tego, po raz pierwszy publicznie przyznała się do zażywania narkotyków.
„Alkohol? Marihuana? Kokaina? Pigułki?” – wypytywała dziennikarka. „Zdarza się, czasem wszystko na raz” – odparła Whitney. Gdy Sawyer zadawała kolejne pytania, Houston coraz bardziej się pogrążała. „Które z nich to twoim zdaniem najgorsze diabelstwo?”. „Ja sama” – odpowiedziała wokalistka z uśmiechem na twarzy i przerażającym błyskiem w oku. „Nikt mnie nie zmusza do rzeczy, których nie chcę robić. To moje decyzje, więc diabeł tkwi we mnie. Jestem swoim najlepszym przyjacielem, ale też największym wrogiem. I z tym właśnie muszę się zmierzyć” – dodała.
Podczas wywiadu dla telewizji ABC Whitney Houston po raz pierwszy przyznała się publicznie, że jest uzależniona od narkotyków. (Fot. BEW Photo)
„Codziennie się modlę. Nie jestem najsilniejsza, ale też nie najsłabsza. Nie załamię się. Nie mogę powiedzieć, że wszystko pójdzie doskonale, ale jestem bardzo wierzącą osobą i będę się modlić. Nie ważne jest, co mówią inni. Wiem, że jestem dzieckiem Boga, który mnie kocha” – mówiła. To zdanie było światełkiem nadziei dla fanów i bliskich piosenkarki. Po tym Whitney na chwilę wzięła się w garść i wszelkimi siłami próbowała ratować swoje życie, karierę i małżeństwo.
Ponieważ rodzice namawiali ją na rozstanie z Brownem, Houston kupiła wielki dom w Atlancie i odizolowała się od reszty świata. Z drugiej strony nie chciała być rozwódką jak jej matka, więc z czasem zaczęła ustępować mężowi. Proponowała mu, aby został jej menedżerem i chciała dać mu większe wpływy, by znów poczuł się ważny, jednak on ciągle mścił się na niej, że nie był wielką gwiazdą. Wpadł więc na pomysł, aby zrealizować telewizyjne reality-show, które miało podreperować jego nadszarpnięte ego. Program „Być jak Bobby Brown” okazał się jednak klapą. Gdy widzowie zobaczyli jak Whitney traktowana jest przez swojego męża, szybko zakończono emisję. Prasa dostała tylko kolejny powód, aby pisać, że związek Houston-Brown nie przetrwa próby czasu.
W końcu rodzina namówiła Whitney na odejście od Browna. We wrześniu 2006 roku, po 14 latach małżeństwa, piosenkarka złożyła pozew o rozwód, a kilka miesięcy później sąd ogłosił rozwiązanie ich związku. Houston otrzymała również prawo do opieki na Bobbi Kristiną. Jak zareagował na to wszystko Brown? W swojej autobiografii z 2008 roku stwierdził, że ich małżeństwo od początku było skazane na porażkę. „Myślę, że pobraliśmy się z niewłaściwych powodów. Teraz rozumiem, że plany Whitney nie pokrywały się z moimi” – napisał. Wokalistka z kolei tak opisywała swoje małżeństwo: „Coś poszło nie tak. Plotki o nieustannych zdradach Browna sprawiły, że chciałam poznać prawdę. Nawet poprosiłam go, żeby odszedł. Odpowiedział: Nie, ty odejdź. A ja nigdy go nie zdradziłam. Brałam tylko narkotyki”.
Wkrótce Brown ożenił się ze swoją menedżerką Alicią Etheredge, z którą ma dziś trójkę trójkę dzieci. Whitney natomiast kompletnie się załamała. Cała ta sytuacja przerosła ją. Straciła cały zapał, nic nie jadła. Nie wyglądała jak ktoś żywy, bardziej jak zombie. Błąkała się i ciągle płakała. Sądziła, że zawiodła. Później znowu wzięła się w garść i zaczęła się starać, tym razem dla swojej córki. Pierwszy raz w życiu naprawdę chciała zerwać z nałogiem. Pojechała do Kalifornii na 8-mięsieczny odwyk, jednak nie ukończyła programu, bo zabrakło jej pieniędzy. Studnia wyschła i należało zabrać się do pracy. „Boleśnie spadła z góry pieniędzy”, „Whitney próbuje wyjść na prostą i podreperować budżet” – pisano w gazetach. Z pomocą zaprzyjaźnionego producenta nagrała album, ruszyła w trasę koncertową, wystąpiła nawet w filmie. Nie odnosiła już takich sukcesów jak dawniej, ale znów była pełna energii i chęci do działania. Wszystko wskazywało na to, że naprawdę chce się zmienić.
Zmarła 11 lutego 2012 roku w wyniku przypadkowego utonięcia, do którego przyczyniły się problemy z sercem oraz uzależnienie od narkotyków. Miała zaledwie 48 lat. Jej córka również nie poradziła sobie w życiu i uległa używkom. W 2015 roku znalezioną ją nieprzytomną w wannie, a kilka miesięcy później zmarła w szpitalu w wieku 22 lat.