1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Cover „Jolene” Beyoncé w ogniu krytyki. Nowy tekst piosenki napuszcza na siebie kobiety – twierdzą internauci

Cover „Jolene” Beyoncé w ogniu krytyki. Nowy tekst piosenki napuszcza na siebie kobiety – twierdzą internauci

(Fot. Michael Buckner/Billboard via Getty Images)
(Fot. Michael Buckner/Billboard via Getty Images)
Beyoncé na swoim nowym albumie „Cowboy Carter” reinterpretuje legendarny utwór Dolly Parton „Jolene”. Choć melodia piosenki pozostała niezmieniona, artystka dość mocno zmodyfikowała tekst. W założeniu miał mieć bardziej feministyczny wydźwięk i umacniać wizerunek podmiotu lirycznego jako pewnej siebie, silnej kobiety mającej przewagę nad Jolene. Duża część fanów Bey nie kupuje jednak takiej interpretacji, zarzucając utworowi… antyfeminizm. Nowej „Jolene” nie pomogła nawet oficjalna aprobata Dolly Parton.

Ikona country pojawia się na ósmym albumie gwiazdy we własnej osobie, zapowiadając swoją legendarną piosenkę w odświeżonej wersji.

„Hej, panno Honey B., tu Dolly P. Pamiętasz tę laskę z pięknymi włosami, o której śpiewasz?” – pyta Dolly, nawiązując do kobiety, o której Beyoncé śpiewała w kawałku „Sorry” z 2016 roku. „Przypomina mi kogoś, kogo znałam dawno temu, poza tym, że ona miała ogniste pukle kasztanowych włosów. Dobra duszyczka. Inny kolor włosów, ale boli tak samo”.

Po tym krótkim wstępie słyszymy nową „Jolene” w wykonaniu Beyoncé. Już w pierwszych sekundach utworu można się zorientować, że choć podmiot liryczny znajduje się w takiej samej sytuacji – kobiety podejrzewającej, że partner może ją zdradzać – ma zupełnie inny stosunek do swojej „konkurentki”.

„Jolene, Jolene, Jolene, Jolene
Przestrzegam cię, nie przychodź po mojego mężczyznę
Jolene, Jolene, Jolene, Jolene
Nie korzystaj z okazji, bo wydaje ci się, że możesz to zrobić” – śpiewa Bey.

W wersji z 1973 roku mamy zupełnie inną optykę. Dolly Parton przybiera postawę uległą, a do Jolene ma stosunek pełen szacunku i czci. Wychwala wygląd tajemniczej kobiety, która ma uwodzić jej mężczyznę. Zamiast grozić, błaga, by Jolene nie wchodziła pomiędzy nią a jej partnera. Oryginał zaczyna się tak:

„Jolene, Jolene, Jolene, Jolene
Błagam cię, nie zabieraj mi mojego mężczyzny
Jolene, Jolene, Jolene, Jolene
Proszę, nie zabieraj go tylko dlatego, że możesz”.

Podczas gdy Parton całą zwrotkę poświęca zachwytom nad urodą Jolene („Twój uśmiech jest jak powiew wiosny / Twój głos jest miękki jak letni deszcz / Nie mogę z tobą konkurować”), Beyoncé kontynuuje swój ostrzegawczy monolog. W pewnym momencie daje do zrozumienia, że kobieta ma zagrażać jej rodzinnemu szczęściu.

„Gierki, które uprawiasz, nie są niczym nowym
Nie chcesz wchodzić ze mną w konflikt, Jolene
Łączy nas głęboka miłość od 20 lat
Wychowałam tego mężczyznę, wychowałam jego dzieci
Znam mojego mężczyznę lepiej niż on sam siebie”.

Tekst Beyoncé wzbudził kontrowersje nawet wśród najwierniejszych fanów artystki, którzy z utęsknieniem czekali na nowy album. Na platformie Reddit można przeczytać wiele recenzji pełnych zawodu, że cover „Jolene”, zamiast być manifestacją kobiecej siły, niezależności i solidarności, stał się litanią gróźb i oskarżeń pod adresem drugiej kobiety.

Cienka granica

Nowa „Jolene” pokazuje, że granica między tym, co postrzegamy jako feministyczne i antyfeministyczne, może być bardzo cienka. Narratorka w utworze Beyoncé istotnie wydaje się osobą silniejszą i bardziej zdeterminowaną, by bronić swojego związku. Ale jej siła wynika z ataku, jaki przeprowadza na drugą kobietę i z pogróżek, które kieruje wobec niej. Nie pomagają też te linijki, w których gwiazda przyznaje, że „wychowała” swojego partnera i wydaje się z tego powodu dumna. Dla wielu fanów taka narracja nie ma zbyt wiele wspólnego z ideą feminizmu, a wręcz przeczy jej założeniom.

„Lubię Beyoncé, ale zawsze wykazuje postawę »wybierz mnie« w stosunku do mężczyzny, który świadomie ją zdradzał”.

„Zamieniać melancholijny, prawdziwy, szczery do bólu hymn na cześć bezbronności w kawałek typu »wybierz mnie«? W jakim celu?”.

„Musimy postawić tamę romantyzowaniu żon, które wychowują swoich dziecinnych mężów”.

„Wychowywać mężczyznę, który jest ponad dekadę starszy od ciebie, i jeszcze się tym chwalić, wskazuje na syndrom sztokholmski” – ironizowali internauci skupieni wokół popularnej społeczności Fauxmoi na forum Reddit.

Fani zwracają też uwagę na to, że oryginalna „Jolene” w wykonaniu Dolly Parton wbrew pozorom może być bardziej feministyczna w przekazie niż jej cover z 2024. Bo choć w wersji z ‘73 narratorka utworu istotnie ukazuje swoją słabość, to jednocześnie opiewa wdzięki i zalety tytułowej Jolene. Wiele osób doszukuje się w oryginale nawet wątku LGBT, zwracając uwagę, z jaką fascynacją i nieukrywanym podziwem Parton patrzy na adresatkę swojego utworu. W latach 70. tak jawna pochwała kobiety, która w teorii jest dla piosenkarki zagrożeniem, była wyjątkowa i odbiegał od typowej dla kultury country narracji ja vs. „ta inna”. Słuchacze zarzucają Beyoncé, że na nowo ożywiła ten dawno wytarty stereotyp.

Przy wszystkich zarzutach, jakie fani mają w stosunku do nowej „Jolene”, trzeba jednak zaznaczyć, że album „Cowboy Carter” spotkał się z ciepłym przyjęciem krytyków i odbiorców.

„Brzmi wspaniale, jeśli miałbym to ująć krótko” – napisał o nowym krążku Chris Willman z Variety. Krytyk z The New York Times, Jon Pareles, zwrócił uwagę, jak inteligentnie Bey bawi się na swoim albumie stereotypami dotyczącymi muzyki country oraz jak pod jej wpływem gatunek ten nabiera inkluzywności. „Beyoncé po raz kolejny zwróciła uwagę na historyczne wykluczenie wykonawców innych niż biali, poza paroma wyjątkami, takimi jak Martell, Charley Pride, a ostatnio Darius Rucker, Mickey Guyton i Kane Brown” – zauważa Pareles. „Cowboy Carter udowadnia, że ​​Beyoncé jest w stanie dokonać wszystkiego, czego tylko chce” – podsumował swoją recenzję Alexis Petridis z The Guardian.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze