1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Dziewczyna spod Saturna – młoda astronomka w niebo i w przyszłość patrzy bez lęku

Dziewczyna spod Saturna – młoda astronomka w niebo i w przyszłość patrzy bez lęku

Zofia Kaczmarek bada czarne dziury w zespołach. Wolontariuszka zajmująca się popularyzacją nauki między innymi w Krajowym Funduszu na rzecz Dzieci. Dwukrotna laureatka Olimpiady Astronomicznej z wynikiem 29 na 30 punktów – wyższym od Aleksandra Wolszczana. (Fot. Monika Szolle)
Zofia Kaczmarek bada czarne dziury w zespołach. Wolontariuszka zajmująca się popularyzacją nauki między innymi w Krajowym Funduszu na rzecz Dzieci. Dwukrotna laureatka Olimpiady Astronomicznej z wynikiem 29 na 30 punktów – wyższym od Aleksandra Wolszczana. (Fot. Monika Szolle)
Ma zaledwie 23 lata, a jej imieniem i nazwiskiem już nazwano planetoidę 486239. Zofia Kaczmarek, astronomka, studentka i badaczka z Instytutu Astronomii Uniwersytetu Cambridge, w niebo i w przyszłość patrzy bez lęku.

Niektórzy mówią, że jestem zaprzeczeniem klasycznej figury astronoma. Jestem młoda i jestem kobietą. Nie mam aparycji nerda, raczej ekstrawertyczną naturę i duże grono przyjaciół. Uwielbiam podróże. Chociaż spędzam całe dnie nad danymi z satelit okołoziemskich, to ponad wszystko stawiam relacje. Bez jednego i drugiego moje życie nie byłoby pełne.

Na angielskiej herbatce

Wstaję o 9. Późno, wiem. Jestem jednak typową sową. Wieczorami spędzam czas ze znajomymi z uczelni, a potem – już w akademiku – siedzę długo w nocy, zajmując się swoimi projektami. Do Instytutu Astronomii Uniwersytetu Cambridge docieram około 11. W sam raz aby zdążyć na najważniejszy punkt dnia – herbatkę. Z kubkiem w jednej i ciastkiem w drugiej dłoni spotykamy się wszyscy: studenci, doktoranci i profesorowie. Potem idę do swojego biura, które dzielę z trójką doktorantów. Mieści się pod Saturnem – a właściwie jego atrapą z olbrzymiego modelu Układu Słonecznego zdobiącego sufit w naszym budynku. W środy chodzę na seminaria, podczas których prezentowane są dokonania pracowników instytutu. Zadaję sporo pytań – pozwala mi to lepiej poznać nie tylko inne od mojej dziedziny astronomii, ale też ludzi, którzy za nimi stoją.

W czwartki są kolokwia. Nikt nie sprawdza jednak naszej wiedzy, ale się nią dzieli. Zaproszeni goście z różnych stron świata opowiadają o swoich odkryciach. Rozmawiałam na przykład z Nickiem Toscą, jedynym Brytyjczykiem zaangażowanym w NASA w misję łazika marsjańskiego „Perseverance”. Ten kontakt z żywą nauką i możliwość poznania świata nauki od kuchni są czymś niesamowitym! Nie chodzę na wykłady i ćwiczenia, chociaż jestem studentką. Nikt nie uzależnia mojej oceny od frekwencji, jak ma to miejsce na polskich uczelniach. Mam skupić się na własnych projektach i się rozwijać, zamiast biernie patrzeć w tablicę. Całe dnie spędzam jednak nie przy teleskopie, jak mogłoby się wydawać, ale przy komputerze. Dzięki specjalnemu oprogramowaniu przeglądam i analizuję dane z satelit. To fascynujące zajęcie. Lubię też przebywać w klimatycznej bibliotece uczelnianej. Czerpię z dobrych energii naukowych, które tam wibrują. Resztę dnia wypełniają mi spotkania towarzyskie, jak te w ramach Arts & Crafts Society czy po prostu wieczorki z planszówkami ze znajomymi. Nieraz tracę rachubę czasu i potem muszę iść pieszo do centrum, żeby złapać nocny autobus do akademika.

Niespodzianki kosmicznego kapelusza

W Cambridge pracuję w zespole Streams, badającym strumienie gwiazd w naszej galaktyce. Prowadzi go profesor Wyn Evans, wybitny astronom i bardzo zaangażowany promotor. Sprawdzamy, jak wyglądała przeszłość Drogi Mlecznej. Próbujemy ustalić, w jaki sposób „zjadała” ona mniejsze galaktyki i jak obecnie ewoluuje. Moim głównym zadaniem jest analiza obserwacji naszej galaktyki w podczerwieni. Z takim pomysłem przyjechałam do Cambridge z Warszawy i szczęśliwie dostałam szansę, żeby kontynuować moje badania. Dlaczego podczerwień? Na zdjęciach jest to jasne i przecinające niebo pasmo. W jego środku widoczne są chmury pyłu przeszkadzające w obserwacjach. A te centralne regiony są dla nas, astronomów, bardzo ciekawe. Jeżeli istnieją w naszej galaktyce czarne dziury masywniejsze niż dziesięć naszych słońc, powinny znajdować się właśnie tam. Podczerwień pozwala nam spojrzeć przez te chmury, bo je prześwietla. Poszukuję głównie soczewkowanych gwiazd z użyciem metody uczenia maszynowego. Najprościej mówiąc, to takie ciała niebieskie, przed którymi przeszło coś masywnego i zagięło światło.
To obecnie jedyna dostępna metoda, aby znaleźć samotne ciemne pozostałości po gwiazdach, jak czarne dziury. Udało nam się już odkryć kilka bardzo ciekawych zjawisk. Nie byłoby to możliwe bez rozwoju technologii. Zmiany pozycji niektórych gwiazd są na tyle delikatne, że wcześniej nie wychwytywała ich inna aparatura. Teraz pracuję głównie na danych z cztero­metrowego teleskopu VISTA, który znajduje się w Chile. Dokładnych danych na temat pozycji, prędkości czy paralaks gwiazd dostarcza nam też bezzałogowa sonda „Gaia” Europejskiej Agencji Kosmicznej. Przypomina ona kosmiczny kapelusz obracający się o 360 stopni. Jego zadaniem jest skanowanie Drogi Mlecznej. Jest to – moim zdaniem – arcydzieło inżynierii. Siedem lat temu jako nastolatka podczas międzynarodowego obozu naukowego ESO Astronomy Camp rozmawiałam z profesorem Laurentem Eyerem, od początku zaangażowanym w misję. Mówił wtedy, że oczekują na pierwsze rezultaty pracy „Gai”. Dziś sonda skanuje naszą galaktykę, a ja pracuję na danych przez nią dostarczanych. Czy to nie jest niesamowite?!

Ekstremalne laboratorium

Mogłabym powiedzieć, że swoją drogę do Instytutu Astronomii zaczęłam jako dziecko, ale to byłaby nieprawda. Miałam pięć lat, kiedy mama zabrała mnie do planetarium. Pamiętam, że nagle zgasło światło i pod sufitem planetarium rozbłysły gwiazdy. Świat zaczął wirować, a w nim ja – na fotelu, który zdawał się unosić w powietrzu. Przestraszyłam się. W podstawówce interesowałam się wieloma dziedzinami nauki, a najbardziej matematyką. Kiedy trafiłam do gimnazjum, odkryłam fizykę. Dzięki niej przekonałam się, że matematyka to nie tylko abstrakcyjne zagadki, ale że ma realne przełożenie na świat. Stąd była już krótka droga do astronomii. Zapisałam się do szkolnego kółka astronomicznego. Widząc starszych uczniów, śledzących swoimi teleskopami plamy na słońcu, pomyślałam, że też tak chcę. Wsiąkłam na dobre. O tym, że chcę rozwijać tę pasję, przekonałam się jednak nieco później – po pierwszym kontakcie z międzynarodową społecznością astronomów na obozie naukowym.

Dziś, siedząc nad danymi, często przypominam sobie, jak piękne i niezwykłe obiekty badamy. Poza godzinami pracy obserwuję gwiazdy przez teleskop, a nocą zawsze zadzieram głowę w górę. Cieszę się, że poszłam za pasją. Nie muszę teraz się zastanawiać, jakby to było, gdyby… Wszechświat i procesy w nim zachodzące są jak dostępne za darmo laboratorium fizyczne. Nie musimy w nim przeprowadzać eksperymentów, ponieważ one samoistnie dzieją się dla nas, i to na o wiele większą skalę, niż kiedykolwiek bylibyśmy w stanie je przeprowadzić na Ziemi. Często w bardzo ekstremalnej formie, na przykład czarnych dziur czy ciemnej materii.
Każda galaktyka to swoisty eksperyment w naszym laboratorium, który pozwala sprawdzać i weryfikować najnowsze teorie. Mnie szczególnie zafascynowały obserwacje dotyczące czarnych dziur – dlatego że są niezwykle kreatywne. Mając do dyspozycji światło, chcemy powiedzieć coś o obiektach, które są ciemne! Myślę, że w temacie poszukiwania sposobów na badanie czarnych dziur będzie się jeszcze dużo działało. Cieszę się, że mogę dołożyć do tego dzieła malutkie, ale własne cegiełki.

Bez uprzedzeń

Wiele osób dziwi się, że jako kobieta interesuję się astronomią. Zupełnie tak, jakby płeć miała jakiekolwiek znaczenie w pojmowaniu świata. W nauce potrzebna jest różnorodność każdego typu. Dlatego mówię też otwarcie, że mam diagnozę ADHD i spektrum autyzmu. Chciałabym, żeby ludzie patrzyli na neuro­różnorodność bez uprzedzeń i żebym była dla nich osobą, którą mogą zapytać o doświadczenia z pierwszej ręki. Wciąż muszę przełamywać stereotypy, między innymi o autystycznym geniuszu, któremu wszystko przychodzi łatwo, albo o kimś, kto jest nieszczęśliwy, bo nie może mieć przyjaciół ani udanego życia. Dla mnie neuroróżnorodność jest po prostu częścią mnie. Sprawia, że gram w życie często na poziomie hard i muszę walczyć z niezrozumieniem. Ale też dzięki niej moja codzienność jest bogatsza. Nie chodzi o to, kim jesteśmy, ale o pasję.

Czy spotkałam się z seksistowskimi uwagami? Na początku często słyszałam nieco kpiące komentarze, w stylu: „O, dziewczyna, a rozumie”. Teraz niemal się to nie zdarza, ponieważ bardziej dba się o stwarzanie przyjaznych i tolerancyjnych warunków pracy i nauki. Na studiach astronomicznych jest coraz więcej kobiet – zwłaszcza w najmłodszych grupach wiekowych, czyli studentek i doktorantek. Dziś nikt nie powie, że my, kobiety, nadajemy się w astronomii tylko do wprowadzania danych i wykonywania prostych obliczeń jako tak zwane żywe kalkulatory. Dawniej była to norma, ponieważ można nam było płacić mniej. Nasze poprzedniczki musiały wykazać się olbrzymią dawką samozaparcia i wiedzy, żeby przebić się ze swoimi pomysłami i odkryciami.

Jeszcze kilka lat temu z zaciekawieniem czytałam książki z serii „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek” Eleny Favilli i Franceski Cavallo. Myślałam o tym, jak wiele znaczy inspiracja losem innych kobiet. Mnie fascynowała wtedy Samantha Cristoforetti, która na krótkich filmikach pokazywała codzienne życie na stacji kosmicznej. Dziś, co jest zupełnie niesamowite, jedna z historii w polskim wydaniu tej książki, autorstwa Sylwii Chutnik, dotyczy mnie samej! Cieszę się, że mogę być dla innych dziewczyn przykładem. Tym bardziej chcę głośno mówić o tym, że nie ma nic złego ani dziwnego w tym, że dziewczyna interesuje się kosmosem, budową statków kosmicznych czy fuzją jądrową. Tak mówiła mi mama. Nadal powtarza, że niezależnie od wszystkiego będzie mnie wspierać. I robi to każdego dnia. Przeprowadzka do Warszawy? „W porządku”. Studia magisterskie w Cambridge? „To twoja szansa”. Na początku mojej fascynacji astronomią cały rok musiałam przekonywać rodziców, aby kupili mi porządny teleskop. Ale jak już mama dostrzegła, że to więcej niż fanaberia, nie raz i nie dwa marzła ze mną w nocy podczas obserwacji na polance pod lasem. Dzielnie nosiła ze mną wszędzie wielką, ważącą 30 kilogramów tubę i upychała ją pod czujnym okiem kierowcy do bagażnika taksówki. Z uwagą słucha moich historii o czarnych dziurach, i jeszcze nie ma ich dosyć.

Zofia Kaczmarek, bada czarne dziury w zespołach profesora Wyna Evansa (Uniwersytet Cambridge) i profesora Łukasza Wyrzykowskiego (Uniwersytet Warszawski). Studia magisterskie z astronomii kończy na Uniwersytecie Cambridge dzięki wsparciu niemal 1500 osób w ramach zbiórki crowdfundingowej. Wolontariuszka zajmująca się popularyzacją nauki między innymi w Krajowym Funduszu na rzecz Dzieci. Dwukrotna laureatka Olimpiady Astronomicznej z wynikiem 29 na 30 punktów – wyższym od Aleksandra Wolszczana. Zdobywczyni srebrnego i brązowego medalu dla Polski na Międzynarodowej Olimpiadzie Astronomicznej i Astrofizycznej.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze