Piękna, mądra i elegancka dziewczyna, która poślubiła księcia. Wcielenie marzeń dziewczynek wychowanych na filmach Disneya. Catherine, księżna Walii, czyli Kate de domo Middleton, nie jest może wzorem dla kobiet ceniących sobie niezależność czy samodzielną karierę, jednak w zawodzie księżnej nie ma sobie równych. To właśnie dzięki niej klan Windsorów zyskał nowy wizerunek. Z okazji urodzin księżnej Kate, przypominamy jej fascynującą sylwetkę.
Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania miesięcznika „Zwierciadło” (numer 9/2022).
W czerwcowe popołudnie przed pałac Buckingham podjeżdża rząd taksówek. Kilkanaście, kilkadziesiąt, a wciąż pojawiają się następne. Wysiadają z nich wystrojeni panowie w najlepszych garniturach lub oficjalnych mundurach i panie w kapeluszach, których wielkość reguluje dostarczone kilka tygodni wcześniej zaproszenie. Trafia ono do wybranych: zasłużonych urzędników państwowych, policjantów i wojskowych, działaczy społecznych czy pracowników służby zdrowia.
Nie wolno tu nosić butów z odkrytymi palcami, obowiązują sukienki nie krótsze niż do kolan. Nikt nie buntuje się przeciwko dworskiej etykiecie, każdy chce chociaż raz w życiu zobaczyć na żywo gospodynię tego przyjęcia w pałacowych ogrodach. Tylko że teraz królowa Elżbieta II jest gospodynią wyłącznie z tytułu [tekst powstał jeszcze za życia monarchini – przyp. red.]. Obowiązki ściskania prawic przybyłym i prowadzenia z nimi grzecznych rozmów o niczym przejęli młodsi członkowie rodziny królewskiej. W tym roku byli to najmłodszy syn monarchini, książę Edward, i żona jej wnuka – najjaśniejsza gwiazda klanu Windsorów, księżna Catherine.
– Zdjęcia nawet w części nie oddają, jak ogromną charyzmę ma ta kobieta – opowiada Anthea Crowcroft, która towarzyszyła w tym roku na pałacowym garden party swojemu mężowi, wysokiemu funkcjonariuszowi policji w Cheshire. – Szkoda, że Kate nie wypowiada się częściej publicznie, bo ma nie tylko ujmujący sposób bycia, nienaganne maniery, ale widać też, że ma poczucie humoru. Pomijam to, co wszyscy widzą, czyli fakt, że jest piękna, zadbana i elegancka w najdrobniejszym szczególe. Ale najbardziej ujmujące jest to, że sprawia wrażenie autentycznie zainteresowanej swoimi rozmówcami. Wszyscy w jej obecności rozkwitają, jakby grzali się w promieniach słońca, a przecież Kate jest na tych imprezach codziennie przez miesiąc i na pewno bywa zmęczona czy znudzona. Trzeba przyznać, że dokłada wszelkich starań, żeby wszyscy czuli się jak najlepiej, a to świadczy o jej profesjonalizmie i klasie. Ta rodzina nawet nie wie, jaki zyskała skarb. William miał szczęście.
Księżna i książę Cambridge podczas nabożeństwa w opactwie westminsterskim (2022) (Fot. Getty Images)
Chwila moment. William miał szczęście? Przecież grubo ponad dekadę temu brytyjskie media – i w dużej części ich czytelnicy – twierdziły, że to Kate Middleton, „dziewczyna z ludu” – jakkolwiek absurdalne brzmi to określenie w stosunku do córki milionerów – złapała Pana Boga za nogi. A przynajmniej księcia. Ton wypowiedzi na jej temat zmieniał się boleśnie powoli. W dniu, w którym dwa miliardy ludzi oglądało jej ślub z Williamem na ekranach telewizorów, nikt już nie pamiętał, że chwilę wcześniej prasa pisała o niej ironicznie „Waity Katie” – czekająca Kasia. Od chwili, kiedy poznała Williama na studiach na Uniwersytecie St Andrews, do momentu, gdy książę dał jej pierścionek zaręczynowy swojej nieżyjącej matki, minęło bowiem osiem lat. O istnieniu Kate wiedziano zatem od dawna, ale o niej samej – niewiele.
O studenckim romansie Williama prasa rozpisywała się ze źle ukrywanym zapałem: dopóki księcia chroniły mury szacownej uczelni, dopóty obowiązywała niepisana umowa z dziennikarzami, że zostawią w spokoju i Williama, i jego przyjaciół. Związek z Kate nie był tajemnicą, ale wszystkim, którzy mogliby znać jakieś szczegóły na jego temat, zgodnie odbierało mowę, gdy przyciskały ich media. Wiadomo było, że panna Middleton pochodzi z rodziny w hrabstwie Berkshire, a jej rodzice to zamożni ludzie, którzy dorobili się majątku na firmie sprzedającej artykuły do urządzania przyjęć. I ona, i dwójka jej rodzeństwa skończyli drogie prywatne szkoły. Kate zawsze była pilną uczennicą i studentką, chętnie udzielała się w kółkach zainteresowań, przodowała też w każdym sporcie, do którego się zabrała. Od flirtów wolała naukę i grę w hokeja na trawie. William był jej pierwszym chłopakiem.
Middletonowie to zżyty, stabilny klan. Rodzina, o której zarówno przedwcześnie osieroceni książęta William i Harry, jak i ich pochodząca z rozbitego domu matka Diana mogli tylko marzyć. Porównania Kate do Kopciuszka były dla dziennikarzy tabloidów zbyt kuszące, żeby zwrócić uwagę na fakt, że cała trójka młodych Middletonów dostała od rodziców w prezencie mieszkania w drogiej części Londynu i hojne wsparcie finansowe. Wiktoriański snobizm właściwy prawicowym gazetom typu „Daily Mail” sugerował jednak, że choć nie mieli mniej pieniędzy od żyjącego wtedy na garnuszku ojca Williama, brak szlacheckiego tytułu nie dawał im spokojnie przespać ani jednej nocy. Przecież tylko awans do arystokracji jest spełnieniem marzeń Brytyjczyków z klasy średniej – tak przynajmniej twierdzą tabloidy. Kiedy Kate i William opuścili wreszcie mury uczelni i nadal byli parą, jej rodzicom dorobiono łatkę społecznych aspirantów. Ona sama – sugerowano – powinna być wdzięczna losowi za zainteresowanie przyszłego dziedzica korony. Mało kto zwracał uwagę na to, że to dzięki jej radom William rzucił historię sztuki i przeniósł się na ulubioną geografię. To również ona przekonała go, żeby zrobił dyplom magistra i tym samym został najlepiej wykształconym członkiem rodziny królewskiej.
Kiedy książę odbywał służbę wojskową i szkolił się na pilota helikopterów, Kate pracowała w firmie modowej Jigsaw. Jej determinacja do zdobycia zawodowych szlifów w wymarzonym biznesie słabła jednak z miesiąca na miesiąc, bo każde wyjście do pracy i powrót z niej polegały na przedzieraniu się przez tłum paparazzich. Przeprowadzka na wieś i pomaganie rodzicom w rodzinnej firmie były jedyną rozsądną opcją. To wtedy dotarło do niej, że bycie dziewczyną księcia to stanowisko, które wymaga realnych wyrzeczeń. Również takich, jak cierpliwe czekanie na ukochanego, kiedy on baluje z kolegami i atrakcyjnymi damami na wynajętym jachcie. Albo cierpienie w milczeniu – bo honor i dobre wychowanie nie pozwalają na wylanie żalów na łamach prasy – kiedy książę zasugerował, żeby „odpoczęli od siebie kilka miesięcy”.
Jej cierpliwość została nagrodzona oficjalnymi zaręczynami. „Wszyscy zadawali sobie pytanie, czy Kate wie, co robi. Dlaczego w XXI wieku jakakolwiek kobieta chciałaby dzięki małżeństwu wejść do rodziny królewskiej? Wszyscy wiemy o panujących w niej dysfunkcyjnych związkach i anormalnym stosunku, który jej członkowie mają do reszty społeczeństwa” – pisała w „Guardianie” pisarka i działaczka feministyczna Beatrix Campbell. „Cała historia tej rodziny to prześladowanie i lekceważenie kobiet, mimo że to kobieta stoi na jej czele. A medialna – bo wcale nie społeczna – fascynacja Kate to nic innego jak umacnianie poglądu, że szczytem marzeń kobiety powinno być wyjście za mąż. Dobra partia to to, co nas rzekomo określa? Wolne żarty!” – sekundowała jej dziennikarka Bidisha Mamata. Oczywiście chodziło o miłość. Ale nie tylko. „Korzyść z takiego statusu jest wymierna: członkowie rodziny królewskiej mają – wbrew temu, co mogłoby się wydawać wszystkim, którzy ignorują lub lekceważą ich istnienie – ogromne wpływy. I we własnym kraju, i na arenie międzynarodowej. Ich nazwiska automatycznie przechodzą do historii, ale w wielu aspektach, szczególnie społecznych, artystycznych czy na niwie charytatywnej, mogą oni tę historię aktywnie kształtować” – podsumowała wtedy profesor medioznawstwa i historii Jean Seaton.
Z księżną Kornwalii Kamilą (Camillą), podczas parady z okazji urodzin królowej, Londyn (2022) (Fot. Getty Images)
Kate jest cierpliwa, lojalna i dyskretna, a Windsorowie mieli całą dekadę, żeby przekonać się do słuszności awansowania jej na księżną i żonę przyszłego monarchy. – To jasne, że w przeciwieństwie do małżeństw Sarah Ferguson, żony księcia Andrzeja, Sophie Rhys-Jones, żony księcia Edwarda, czy wreszcie Diany – gdzie i ona, i książę Karol byli ofiarami – ten związek nie był pułapką – mówiła historyczka mediów, Jean Seaton. – Kate wiedziała, co ją czeka, i podjęła tę decyzję z pełną świadomością, dobrze do niej przygotowana.
Oczywiście nawet gdyby Catherine była chodzącym ideałem – a tak się składa, że jest żywą kobietą, a nie figurą ze spiżu – nigdy nie udałoby się jej dogodzić wszystkim. „Wygląda jak nudna lalka” – komentowano jej portret z księciem Williamem, odsłonięty niedawno w Cambridgeshire. To rzecz jasna wina modelki, że autor obrazu rzeczywiście nie uchwycił jej uroku. „Mogłaby się częściej odzywać i występować publicznie” – postulują żądne krwi plotkarskie magazyny i strony internetowe. Kate jest patronką kilkudziesięciu organizacji charytatywnych i sumiennie wypełnia wszystkie powierzone jej obowiązki związane z oficjalnymi wizytami w kraju i za granicą, przy okazji stara się wychowywać troje dzieci. Jeśli chodzi o odzywanie się, to jako inteligentna kobieta wie, że w jej roli mniej znaczy więcej. Ani razu nie zdarzyło się jej powiedzieć nic kontrowersyjnego, ale kiedy zabiera głos, czy to w sprawach zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, czy pracy na rzecz wczesnej edukacji najmłodszych, mówi z sensem i interesująco.
– Ciekawe, czy księżną zaprojektował jakiś dworski komitet specjalistów – wyzłośliwiała się swego czasu, nietypowo dla niej, pisarka Hilary Mantel. – Kate wygląda jak manekin.
– No cóż, trudno ukryć, że Catherine nie dorównuje księżnej Dianie w doborze strojów – wtórowała jej kanadyjska pisarka Margaret Atwood. – Jest zbyt ostrożna, konserwatywna, pewnie zbyt uważnie słucha doradców.
Zadziwiające, że obie literatki, słynące z mocno feministycznej postawy, uznały za stosowne wyżyć się na kobiecie, której pracą, prawdopodobnie do końca życia, będzie reprezentowanie królewskiego systemu i rodziny. Których częścią przecież została.
Należy pamiętać, że młoda Catherine nie miała za sobą silnej kariery zawodowej, nie miała okazji posmakować, jak to jest żyć tylko na własny rachunek. W oczach Windsorów z pewnością był to atut, bo rola księżnej jest najbardziej tradycyjna z możliwych: musi być matką, żoną i wizytówką. Bardziej niezależna kobieta miałaby pewnie problem ze zmieszczeniem się w takie ramy.
– Kate jest boginią domowego ogniska. Świetnie gotuje, fantastycznie realizuje się jako matka i pani domu. Rodzinę zawsze stawia na pierwszym miejscu – mówił w wywiadzie dla australijskiej telewizji jej wuj Gary Goldsmith. – Mało kto wie jednak, że moja siostrzenica uwielbia się bawić, jest duszą towarzystwa i ma niesamowite poczucie humoru. Bierze jednak przykład z królowej i wie, że w sytuacjach oficjalnych, z bardzo rzadkimi wyjątkami, nie powinna się z nim ujawniać. Kiedy mieszkała w Londynie, nieraz ostatnia schodziła z parkietów klubów w Chelsea czy w Soho, sprawnie żonglując drinkami. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem od siostry, że Kate spotyka się z księciem, jeszcze kiedy byli na studiach, od razu pomyślałem, że chłopak wygrał los na loterii. I miałem rację.
Po oficjalnych zaręczynach pałac Buckingham zafundował przyszłej księżnej nie tylko prywatne lekcje etykiety i poprawnej wymowy – mimo że jej akcentowi niczego nie brakowało – lecz nawet spotkania z psychologiem. Nauczeni fatalnymi doświadczeniami z Dianą i Sarah Ferguson Windsorowie nie mogli pozwolić sobie na wrzucenie kolejnej młodej dziewczyny na głęboką wodę życia na dworze bez uprzedniego przygotowania. Kate poszła o krok dalej i sama poprosiła o spotkania z doradcą, który wyjaśniał jej, na czym będzie polegać jej rola, i udzielał korepetycji ze stosunków międzynarodowych. Bez szemrania zaakceptowała też swoje miejsce w szeregu: protokół dworski wymaga, aby Kate, gdy nie jest w towarzystwie Williama, dygała nie tylko przed królową i księciem Karolem, ale nawet przed kuzynkami męża, księżniczkami Eugenie i Beatrice. Catherine pilnuje, aby w sytuacjach publicznych nikt nie mógł zarzucić jej nieznajomości konwenansów.
Wszyscy obserwatorzy brytyjskiego dworu przyznają, że Kate szybko się uczy. Zachęcana przez teścia, powoli zbudowała własne portfolio organizacji, którym patronuje. Dziś udziela swojego wsparcia i wizerunku muzeom i kilku organizacjom sportowym, ale przede wszystkim angażuje się we wspieranie prac hospicjów dziecięcych, rodzin borykających się z uzależnieniami i opieki psychiatrycznej nad nastolatkami. Ten ostatni wybór spotkał się ze szczególnym uznaniem, bo to problem, o którym mówi się zbyt rzadko, a po pandemii państwowa dziecięca opieka psychiatryczna w Wielkiej Brytanii praktycznie nie istnieje. Kate i William zapowiedzieli nawet, że jeśli ich dzieci kiedykolwiek będą borykały się z problemami natury psychicznej, chętnie wyślą je na terapię. Wydawałoby się, że to normalna deklaracja wykształconych rodziców. Oczywiście, ale u Windsorów nikt nie wpadł wcześniej na to, że bulimię Diany czy depresję Sarah Ferguson należało leczyć, a książę Karol zyskałby wiele na przepracowaniu traum z dzieciństwa związanych ze znienawidzoną szkołą z internatem.
W trakcie pandemii William i Kate opublikowali filmik ze swoimi dziećmi, w którym chcieli pokazać, że przymusowe spędzanie razem czasu w trakcie lockdownu można wykorzystać na zacieśnienie rodzinnych więzów. Uroczy film przypominał idyllę z reklam samochodów czy proszków do prania, ale dla Catherine był to tylko wstęp do innej, ważniejszej działalności. Pod koniec pandemii opublikowała książkę pod tytułem „Hold Still” z fotografiami różnych autorów i jej własnym prologiem. Portrety ludzi zrobione podczas pandemii pokazują życie zatrzymane w bezruchu. Mają skłaniać do refleksji nad tym, jak te dziwne dwa lata wpłynęły na nasze życie.
Ci, którzy mieli do zarzucenia księżnej brak wyraźnego poparcia dla Ukrainy po wybuchu wojny, zapomnieli najwyraźniej, że członkowie rodziny królewskiej nigdy nie wypowiadają się na tematy polityczne, nieważne, jak oczywiste czy kontrowersyjne. Za jej stanowisko w tej sprawie można uznać jednak fakt, że rodzice księżnej zaoferowali gotowość przyjęcia pod swój dach ukraińskich uchodźców i złożyli stosowne dokumenty o wizy dla przybyszów.
Pierwszy oficjalny portret księcia i księżnej Cambridge. Płótno zamówiono u znanego portecisty Jamiego Coretha. (Fot. East News)
Przerażający rasistowski festiwal medialny, który wybuchł na Wyspach Brytyjskich jeszcze przed ślubem księcia Harry’ego z Amerykanką Meghan Markle, obsadził Kate, oczywiście bez jej czynnego udziału, w roli „tej dobrej księżnej”. Trudno było nie zauważyć, jak inaczej przedstawiano te dwie kobiety: Kate rzekomo nigdy nie popełniała błędów, Meghan – zawsze. O wystąpieniach Catherine pisano w samych superlatywach, księżna Sussexu wszystko robiła rzekomo nieudolnie. Gdy Meghan zaczęła załamywać się pod presją i nieustannym ostrzałem prasy, co zaskutkowało rezygnacją Sussexów z książęcych przywilejów i wyprowadzką za ocean, nagle zapomniano, że Kate jest podobno nudna. W porównaniu do Meghan była nieskazitelną gwiazdą i na taką znienacka ją wykreowano. Nieliczni w końcu zauważyli też, że to Catherine zawsze występowała w roli rozjemczyni między Williamem i Harrym, i to prawdopodobnie dzięki jej mediacji na pogrzebie księcia Filipa bracia znów się zbliżyli. Jak naprawdę wyglądały relacje pomiędzy Kate i Meghan, wiedzą tylko one dwie, ale trudno uwierzyć, żeby starsza w tej rodzinie stażem Kate nie wspierała żony Harry’ego. A że nie udało jej się zatrzymać prasowej nagonki na bratową męża? Z tym nie poradzili sobie ani Harry, ani cały skupiony wokół niego sztab specjalistów od PR.
Gdy w klanie Windsorów wybuchł kolejny kryzys, tym razem z powodu oskarżonego o gwałt na nieletniej księcia Andrzeja i jego przyjaźni z pedofilem Jeffreyem Epsteinem, Kate bez szemrania przejęła część obowiązków, które w innych okolicznościach byłyby jego udziałem. Spadło na nią między innymi przyjmowanie gości na królewskich garden party. W tych warunkach jej misja polegająca na byciu nieskazitelną, uroczą dystrakcją dla poddanych zadziałała jak plaster na ranę. Kate, czasami chyba nawet lepiej niż jej mąż i teść, zdaje sobie sprawę, że reprezentuje przede wszystkim system, którego z racji swojej pozycji jest rzeczniczką. Nigdy się też nie dowiemy, co ona sama na temat tego systemu myśli, bo jako wnuczka księgowej i malarza pokojowego wie doskonale, że sama instytucja monarchii konstytuuje nierówności klasowe. Skoro jednak zdecydowała się przyjąć rolę jej reprezentantki, odgrywa ją znakomicie. William rzeczywiście miał szczęście.
Catherine, księżna Cambridge, z domu Catherine Middleton rocznik 1982. Absolwentka szkockiego Uniwersytetu St Andrews, ma tytuł magistra historii sztuki. Na studiach poznała księcia Williama, drugiego w kolejce do brytyjskiego tronu. Pobrali się w 2011 roku i mają troje dzieci: George’a (11 lat), Charlotte (9) i Louisa (6). Catherine jest patronką 15 organizacji charytatywnych i rzeczniczką 25 kampanii na rzecz opieki zdrowotnej, sportu i sztuki. Matka księżnej, Carol Middleton, jest byłą stewardesą, a ojciec Michael – byłym asystentem kontrolera lotów. Odnieśli duży sukces w biznesie jako właściciele firmy Party Pieces sprzedającej artykuły do urządzania przyjęć. Mieszkają w Berkshire. Kate ma dwoje młodszego rodzeństwa, siostrę Philippę i brata Jamesa.