1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. „Mam 54 lat i to jest najpiękniejszy czas w moim życiu”. Agnieszka Stachowiak, okrzyknięta „królową lodu”, spełnia się nie tylko w pływaniu zimowym

„Mam 54 lat i to jest najpiękniejszy czas w moim życiu”. Agnieszka Stachowiak, okrzyknięta „królową lodu”, spełnia się nie tylko w pływaniu zimowym

Agnieszka Stachowiak, multimedalistka w pływaniu zimowym (Fot. archiwum prywatne)
Agnieszka Stachowiak, multimedalistka w pływaniu zimowym (Fot. archiwum prywatne)
Gdy masz 50 lat, możesz myśleć, że życie się kończy, albo zacząć wreszcie żyć po swojemu, realizować pasje i spełniać marzenia. Tak zrobiła Agnieszka Stachowiak, multimedalistka w pływaniu zimowym.

Co Pani czuje, wchodząc do wody, która ma 2°C?
Ogarnia mnie przeszywające zimno, najpierw zanurzam stopy, potem stopniowo wchodzę coraz głębiej i zaczynam płynąć. Pierwsze pięćdziesiąt metrów nie jest może przyjemne, ale potem ciało się rozgrzewa i aż nie chce się wychodzić z wody.

Skąd w ogóle pomysł, aby do tak lodowatej wody wchodzić?!
Wejście do zimnej wody to jedno, ale wyjście z niej po kilku minutach to dopiero niesamowite uczucie! Zwłaszcza gdy zanurzymy się wraz z głową. Euforia porównywalna z dobrym seksem. Musiałaby Pani spróbować.

Muszę przyznać, że patrząc na Panią, oglądając Pani zdjęcia z zawodów, poczułam ochotę, tak że wcale tego nie wykluczam, aczkolwiek trochę bym się bała…
Ja też na początku byłam pełna obaw.

Jak zaczęła się Pani przygoda z pływaniem zimowym?
To było w czasie pandemii. Nie mogłam chodzić na basen, bo wszystko było zamknięte, więc wymyśliłam sobie, że będę pływać w jeziorze. I tak co niedziela jeździłam nad Jezioro Strzeszyńskie i oswajałam się z zimną wodą. Najpierw tylko wchodziłam do wody, potem pływałam bez zanurzania głowy, wreszcie, gdy zdecydowałam się wziąć udział w zawodach, pływałam w pełnym zanurzeniu.

Skąd pomysł, aby wziąć udział w zawodach?
Do 15. roku życia trenowałam pływanie, potem studiowałam na AWF-ie, ale nie pływałam już prawie wcale. Jestem jednak bardzo aktywna fizycznie, regularnie uprawiam sport: codziennie jeżdżę na rowerze po 10, 20, a w weekendy nawet 100 kilometrów, do tego przynajmniej dwa razy w tygodniu biegam. Wysiłek cardio to moja codzienność. Do pływania wróciłam jednak dopiero po 35 latach. Gdy zaczęłam interesować się pływaniem zimowym, poznałam pana, który przygotowywał się do zawodów w pływaniu zimowym. I to był moment mojej fascynacji. To on mnie do tego zachęcił.

Trening cardio to codzienność Agnieszki Stachowiak. (Fot. archiwum prywatne) Trening cardio to codzienność Agnieszki Stachowiak. (Fot. archiwum prywatne)

Zgłosiłam się na zawody pływania zimowego w Bałtyku. Wystartowałam na trzech dystansach: na 25 metrów delfinem, 25 metrów kraulem i na 100 metrów (co było w przypadku pierwszych zawodów czystym szaleństwem). Woda miała wówczas zaledwie 0,7°C, nigdy wcześniej nie pływałam w tak zimnej wodzie. Okazało się, że w czasie zawodów poziom adrenaliny jest tak wysoki, że nawet tego zimna nie czułam. Przepłynęłam 25 metrów i byłam zdziwiona, że to już koniec i muszę wyjść z wody. Miałam ochotę płynąć kolejne 25 metrów.

W tych zawodach zostałam potrójną mistrzynią Polski. Pamiętam, jak podszedł do mnie z gratulacjami guru pływania zimowego, i zapytał: „Skąd ty się wzięłaś dziewczyno? Masz absolutny talent do pływania w zimnej wodzie, musisz brać udział w zawodach”.

Do tego trzeba mieć chyba nie tylko talent, ale też specjalne predyspozycje.
To prawda. Po pierwsze, trzeba być przygotowanym fizycznie, być już trochę wytrenowanym. Moim atutem, nie ukrywam, jest też odpowiednia ilość tkanki tłuszczowej. Ta znienawidzona przez wiele kobiet oponka na brzuchu bardzo się w pływaniu zimowym przydaje, jestem w stanie spędzić w zimnej wodzie więcej czasu.

Najważniejsze jednak jest w głowie. Wchodząc do wody, nie myślę o zimnie, tylko o celu. Moim jest zawsze dystans. Przyjeżdżam nad jezioro i wyznaczam sobie dystans do przepłynięcia, to jest – załóżmy – 200 metrów. Płynę, liczę sobie te długości i często jest tak, że po tych 200 metrach jestem tak rozgrzana, że myślę sobie: „Ej, Agniecha, to może jeszcze 200?”. I kończy się tak, że przepływam 500, 600 metrów.

Gdy startuję w zawodach, myślę tylko o jednym – aby jak najszybciej wyjść z wody. Mówię do siebie „Agniecha, teraz pełna kita i do przodu”. I to działa.

Pływa Pani bez pianki, tylko w stroju kąpielowym.
Nie czuję potrzeby wkładania pianki, uwielbiam dotyk wody na skórze. Zabezpieczam tylko głowę silikonowym czepkiem, zakładam okularki i wkładam zatyczki do uszu, żeby zimna woda nie wlała się do środka – w przeciwnym razie błędnik szaleje i pojawiają się zawroty głowy.

Zawroty głowy to też jeden z objawów hipotermii, której doświadcza się, gdy zbyt długo przebywa się w zimnej wodzie.

Doświadczyła Pani kiedyś takich objawów?
Zdarza mi się to czasem podczas treningów, ostatnio miałam nieprzyjemną przygodę na zawodach w Pucku, gdzie płynęłam dystans 250 metrów w ekstremalnie zimnej wodzie, która miała minus 0,05°C. Do dziś odczuwam konsekwencję hipotermii, mam odrętwiałe palce, praktycznie bez czucia.

Zimna woda nie tylko hartuje ciało i charakter, lecz także wpływa korzystnie na urodę.
To prawda krew żywiej krąży, dotlenia organizm, a skóra staje się gładka i elastyczna. Obserwuję swoje ciało i podziwiam ciała koleżanek, które za mną pływają – rzeczywiście widać po nas efekty treningu w zimnej wodzie.

Agnieszka Stachowiak zaraża pasją do pływania w zimnej wodzie inne kobiety. (Fot. archiwum prywatne) Agnieszka Stachowiak zaraża pasją do pływania w zimnej wodzie inne kobiety. (Fot. archiwum prywatne)

Oprócz pływania zimowego uprawia Pani inną bardzo wymagającą dyscyplinę, czyli triatlon. 6 lat temu zaczęła Pani startować w zawodach.
Sport zawsze był moją pasją, ale tak na dobre zajęłam się nim po tym, jak rozstałam się z moim partnerem. Stwierdziłam wówczas, że teraz będę żyła po swojemu, będę robić to, o czym zawsze marzyłam i na co mam ochotę. Nie muszę już wysłuchiwać pretensji, że „znowu ten rower”, „znów idziesz biegać, przecież byłaś dwa dni temu”.

Dwa lata temu umarła moja mama, którą musiałam się całe życie opiekować. Po raz kolejny poczułam, że już nikogo nie muszę dźwigać na swoich barkach, że wreszcie przyszedł czas dla mnie. Wtedy właśnie zaczęłam pływać i cieszyć się pełnią życia, i namawiać do tego innych.

No właśnie, oprócz aktywności sportowej na co dzień prowadzi Pani w Poznaniu Studio Metamorfozy.
Jestem stylistką i kreatorką wizerunku. Przychodzą do mnie kobiety po przejściach, które chcą zmienić swoje życie, czują się samotne i nieatrakcyjne. Staram się dodać im pewności siebie poprzez zmiany w makijażu, uczesaniu i w sposobie ubierania.

Muszę przyznać, że efekty tych metamorfoz, które widziałam na Pani stronie, są spektakularne.
Staram się jak najlepiej odczytać potrzeby kobiety, która do mnie przychodzi. Nie chcę jej przebierać, tylko pomóc jej wydobyć to, co w niej najpiękniejsze.

Czy przychodząc do studia, wiedzą, jaką ma Pani pasję?
Jeśli nie wiedzą na początku, to wkrótce się dowiadują. W studiu, oprócz wieszaków z ubraniami i kuferków z kosmetykami do makijażu, mam bowiem matę i gumę do ćwiczeń. Pokazuję paniom, które do mnie przychodzą, jak ćwiczyć, aby mieć nie tylko lepszą sylwetkę, ale także kondycję, dobry humor i ochotę na życie w każdym wieku. Propagowanie zdrowego, aktywnego stylu życia stało się moją misją.

Zapraszamy na nasze łamy: Menopauza – jak ją przeżyć, a nie przetrwać

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze