1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. „Sprzątając dom, możesz odgracić swoje życie”. Rozmowa z Agnieszką Witkowską, Architekt Porządku

„Sprzątając dom, możesz odgracić swoje życie”. Rozmowa z Agnieszką Witkowską, Architekt Porządku

Agnieszka Witkowska, Architekt Porządku (Fot. materiały partnera)
Agnieszka Witkowska, Architekt Porządku (Fot. materiały partnera)
Agnieszka Witkowska, w sieci znana jako Architekt Porządku, od lat pomaga ludziom odzyskać przestrzeń – w mieszkaniach i w życiu. Odgracanie to bowiem według niej nie tylko segregowanie rzeczy, ale też emocji, wspomnień i decyzji, których nie potrafimy podjąć. Nam opowiedziała o tym, że nie zawsze porządek oznacza harmonię, a bałagan – chaos, dlaczego czasem wystarczy uporządkować szafę, by zobaczyć, co naprawdę się w nas dzieje, zapowiedziała też swój nowy program „Poukładani”, który możecie już oglądać w TVN Style oraz online na platformie Player.pl.

Jak reagują ludzie, kiedy słyszą, że zawodowo zajmujesz się declutteringiem, czyli w tłumaczeniu na język polski po prostu „odgracaniem”?
Gdy mówiłam, czym chcę się zajmować w 2018 roku, to faktycznie decluttering brzmiał trochę jak jakieś indiańskie zaklęcie. Z kolei kiedy mówiłam, że zajmuję się odgracaniem, to ta usługa była kojarzona raczej z wywożeniem wszystkiego z piwnicy na śmietnik. Na początku wykonywałam więc taką krecią robotę – edukowałam rynek. Tłumaczyłam, że nie chodzi o to, że ja coś wyrzucę za ciebie czy posprzątam, tylko że będę towarzyszyć w podejmowaniu decyzji. Oczywiście z jednej strony pomagam fizycznie – wyjmujemy rzeczy, kategoryzujemy je i działamy według sprawdzonego systemu – ale z drugiej strony towarzyszę też mentalnie w podejmowaniu zmian.

Teraz świadomość jest coraz większa. Po pierwsze – bardzo mocno kładziemy w branży nacisk na to, żeby dawać wsparcie fizyczne i mentalne, a po drugie – żeby odpowiedzialnie pozbywać się rzeczy, bo nie sztuką jest je po prostu wyrzucić.

Czyli powinnam nazywać cię declutterką?
Declutterka to w moim odczuciu określenie nieładne i nieromantyczne. Dlatego nazwałam się Architektem Porządku, łącząc tak naprawdę dwie usługi – odgracanie i organizację. Chciałam stworzyć system, który będzie wspomagał nawyki porządkowe.

Co mówią o nas nasze mieszkania i domy?
Bardzo dużo. Na przykład o potrzebie kontroli. O tym najczęściej mówi porządek – że potrzebujemy takiego miejsca, w którym wszystko jest pod kontrolą – i to bardzo często oznacza, że czyjeś życie jest bardzo intensywne, a dom ma być azylem. Ale dom potrafi być też odwzorowaniem chaosu – totalnego bajzlu i paraliżu decyzyjnego.

Często rzeczy w naszych domach mówią też o tym, że coś nas przerasta. Z zewnątrz może się wydawać oczywiste, że trzeba się pozbyć niepotrzebnych przedmiotów, ale po drugiej stronie jest człowiek, który z jakiegoś powodu nie potrafi tego zrobić. Nie z lenistwa, tylko dlatego, że nie radzi sobie z większymi decyzjami. I na tych mniejszych decyzjach, związanych z rzeczami, to widać.

I tu wchodzi ta psychologiczna strona odgracania, porządkowania przestrzeni wokół siebie. Czy porządek zawsze oznacza harmonię, a bałagan – chaos?
To nie jest aż tak proste. Bo póki porządek jest czymś, co zamyka pętlę – odkładasz rzeczy na miejsce, relaksuje cię, lubisz to robić – to jest wszystko okej, dom jest pod twoją kontrolą. Ale kiedy w pedantyczny sposób, przez pryzmat natręctwa, zaczynasz sprzątać w domu i budzi to w tobie niepokój, to najczęściej jest właśnie problem z warunkowym poczuciem bezpieczeństwa i bałagan w przestrzeni, nawet ten najmniejszy okruszek, wyprowadza cię z równowagi. Więc nie zawsze ta pedantycznie, obsesyjnie posprzątana przestrzeń będzie objawem normalnego, zdrowego domu i zdrowej psychiki. I dokładnie tak samo działa to w kontekście bałaganiarstwa.

Takimi sytuacjami najbardziej ekstremalnymi, z którymi mam do czynienia, jest wychodzenie z depresji – gdy dom jeszcze w tej depresji jest, a klient zaczyna z niej wychodzić. No i trzeba po tej całej burzy posprzątać. To jest ten moment, gdy dom przytłacza. I wtedy jestem ja, albo któraś z moich kursantek, i jesteśmy w stanie faktycznie pomóc. To, co najczęściej klienci mówią po wykonanej usłudze, to: „Czuję spokój, czuję się tak lekko.”

Zdarzyło ci się, że porządkowanie przestrzeni u kogoś stało się impulsem do większej zmiany życiowej?
Sama jestem tego przykładem. Ja byłam bałaganiarą – od tego mogłyśmy zacząć naszą rozmowę. Nie urodziłam się jako człowiek, który lubi, jak wszystko jest na swoim miejscu i uwielbia porządek. Ale miałam taką przygodę, że w mieszkaniu nade mną wybuchł pożar i zostały zalane wszystkie moje rzeczy. Byłam wtedy typowym „chomiczkiem” – miałam wszystkiego za dużo, kompulsywnie kupowałam i nagradzałam się rzeczami. I wtedy przeżyłam swój pierwszy ekstremalny decluttering. Nie decydowałam, tak jak moi klienci, czego chcę się pozbyć, tylko co chcę odzyskać z tych zniszczonych zalaniem rzeczy. Pozbyłam się masy rzeczy, podjęłam mnóstwo decyzji, ale tak naprawdę to wszystko – tak w moim przypadku, jak i u moich klientów – to jest taki trening decyzyjny. Na małych decyzjach uczysz się tego, co jest jeszcze twoje w teraźniejszości, a co już było. Co jest twoim wyrzutem sumienia, przekonaniem, a co rzeczą „z przyszłości”: jak schudnę, jak przytyję itd.

U mnie te decyzje zaowocowały tym, że chwilę po tym wydarzeniu zrezygnowałam z pracy, bo stwierdziłam, że to już nie jest miejsce dla mnie. Pozbyłam się mieszkania, bo tak naprawdę go nie lubiłam, a mieszkałam w nim tylko dlatego, że je odziedziczyłam. Wyszłam z toksycznej relacji, bo stwierdziłam, że życie jest na to za krótkie. I te same decyzje wcześniej podejmowałam w mikroskali – na rzeczach, które miałam zniszczone po zalaniu.

To brzmi trochę jak forma terapii.
Zdecydowanie tak. Jeszcze jedna piękna historia w temacie zmian zdarzyła mi się, gdy pracowałam z klientami, którzy mieli przepiękny dom. Wielki, piękny dom, w którym było – jak to w wielkim domu – bardzo dużo rzeczy. Klienci byli nastawieni na to, że założą kiedyś dużą rodzinę i budowali ten dom z tą myślą. Natomiast okazało się, że niestety nie mogli mieć dzieci, więc żyli w tym wielkim domu we dwójkę. Dom z zewnątrz wyglądał przepięknie, natomiast to, co działo się w środku, w szafkach, mówiło, że cała sytuacja jego właścicieli ich przerasta. Zrobiłyśmy u nich usługę trzydniowego, porządnego odgracania i wszystko pięknie zorganizowałyśmy, ale to, co najważniejsze, wydarzyło się kilka dni później, kiedy wróciłam do klientów. Usłyszałam od nich, że teraz czują się w domu szczęśliwie, bo każda z rzeczy ma swoje miejsce. Co więcej, w trakcie całego procesu doszli do wniosku, że w ogóle nie chcą tego domu! Że on ich zakotwiczył, a oni marzyli, żeby żyć w Laponii. Chwilę później sprzedali ten przepiękny dom w lesie sosnowym, spakowali się w jeden samochód i wyjechali na stałe do Laponii. Kupili tam sobie mały, drewniany domek i są przeszczęśliwi.

Sprzątanie, odgracanie przestrzeni, może więc mówić wiele o naszych potrzebach, pragnieniach i celach. I być impulsem do ich realizowania.
Te decyzje to tak naprawdę nauka o tym, co tobie jest potrzebne – ale nie w kontekście rzeczy. To nauka o tym, kim jesteś, co chcesz robić, dokąd chcesz iść, co chcesz, żeby było z tobą kojarzone.

Bo kiedy na przykład przechodzimy z klientami do sekcji sentymentów, to pytam: czy to jest pamiątka, którą chcesz zostawić nie dla siebie, tylko np. dla swoich dzieci? Bo to będzie rzecz, z którą ty będziesz kojarzona. Czy chcesz być z tym kojarzona? To działa terapeutycznie na klientów.

I między innymi takie historie opowiadasz w swoim najnowszy programie „Poukładani”. Opowiesz o nim więcej?
W „Poukładanych” nie robimy tak naprawdę remontu ani odświeżania powierzchni, tylko skupiamy się na tym, co mamy. Bo często mówimy, że w naszym mieszkaniu trzeba posprzątać, ale żeby to zrobić, musielibyśmy kupić dodatkową szafę. Skoro planujemy zakup szafy, to w sumie trzeba by było pomalować ściany, a może przy okazji zrobić remont łazienki i wymienić kuchnię. I przestajemy porządkować, bo to urosło do rangi wielkiego projektu. A tak naprawdę powinniśmy zatrzymać się na tym, co jest do zrobienia teraz, i uświadomić sobie, że nie musimy kupować nic dodatkowego.

Kadr z programu „Poukładani” (Fot. materiały partnera) Kadr z programu „Poukładani” (Fot. materiały partnera)

W tym kontekście ważne jest też odnawianie i pozbywanie się rzeczy odpowiedzialnie.
Dlatego w „Poukładanych” skupiamy się też na aspekcie sprzedaży rzeczy. Zachęcamy bohaterów, żeby sprzedawali rzeczy, pokazujemy, że są współdzielnie, schroniska dla książek, że istnieje możliwość np. przerobienia swoich ubrań sentymentalnych w coś, co z przyjemnością będziemy nosić teraz.

Masz określoną misję, która towarzyszy ci w „Poukładanych”?
Cieszy mnie przede wszystkim to, że wielu ludzi pisze, że to, co pokazuję w swoich programach, jest motywujące i edukacyjne. W „Poukładanych” chcę pokazać przede wszystkim, że pozbywanie się rzeczy nie oznacza pozbywania się ich z obiegu – że te rzeczy mogą dalej służyć i cieszyć.

„Poukładanych” możecie oglądać w soboty o 17:30 na kanale TVN Style oraz online na Player.pl

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email