Nemo, pierwsza niebinarna osoba, która wygrała Eurowizję, opowiada o drodze pełnej wyzwań, odkrywaniu siebie i roli sztuki w przełamywaniu barier. To rozmowa o odwadze, marzeniach i muzyce, która zmienia nie tylko scenę, ale i serca. Nemo jest osobą niebinarną, posługującą się anglojęzycznymi zaimkami „they/them”, dlatego wszystkie końcówki osobowe w naszym wywiadzie zostały zastąpione literą „x”.
Nemo to osoba, której droga na największe sceny świata jest opowieścią nie tylko o nietuzinkowej artystycznej ekspresji, ale i o odkrywaniu własnej tożsamości. Urodzonx 25 lat temu w szwajcarskim Biel/Bienne, już od dzieciństwa zgłębiałx tajniki muzyki klasycznej, jednocześnie poszukując nowych form wyrazu. Jako osoba niebinarna, która z dumą i odwagą wyraża swoją tożsamość, Nemo stałx się pierwszym laureatem Eurowizji, który reprezentuje tę społeczność na międzynarodowej scenie. Zwycięstwo w największym konkursie piosenki na świecie nie tylko otworzyło im drzwi do międzynarodowej kariery, ale również stało się inspiracją dla wielu osób, które odnalazły w ich historii siłę do bycia sobą.
Muzyka Nemo, łącząca wpływy klasyki, opery, rapu i nowoczesnych brzmień, wyróżnia się autentycznością, wrażliwością i odwagą w przekraczaniu granic gatunkowych. Wykonawca hitów „The Code” i „Eurostar” obecnie pracuje nad debiutanckim albumem, który będzie kolejnym krokiem w ich muzycznej ewolucji. W naszej rozmowie dzieli się swoimi inspiracjami, wyzwaniami związanymi z tożsamością oraz refleksjami na temat roli muzyki i sztuki w łamaniu schematów. To historia o poszukiwaniach siebie, sile rodzinnych więzi i odwadze bycia sobą – zarówno na scenie, jak i poza nią.
Robert Choiński: Twoja przygoda z muzyką rozpoczęła się już w wieku zaledwie trzech lat. Później przyszła nauka gry na skrzypcach, pianinie oraz śpiew operowy. Jak te wczesne doświadczenia z muzyką klasyczną wpłynęły na kształtowanie Twojego stylu muzycznego i podejście do tworzenia muzyki dziś?
Nemo: Myślę, że to ogromnie wpływa na moją muzykę. To jest swego rodzaju fundament tego, co teraz robię. Nauczyłxm się bardzo wiele, zwłaszcza dzięki skrzypcom. Nigdy nie byłxm naprawdę dobrx w grze na skrzypcach, ale dzięki nim nauczyłxm się śpiewać. Chodzi głównie o intonację i odnajdywanie właściwych dźwięków. Na przykład na gitarze każdy dźwięk ma swoje wyznaczone miejsce, a na skrzypcach trzeba go znaleźć samemu i usłyszeć, czy jest właściwy. Myślę, że to ukształtowało sposób, w jaki dziś śpiewam i słucham muzyki.
Poza tym dużo nauczyłxm się o muzyce klasycznej. Słuchałxm jej bardzo wiele. Kiedy teraz piszę piosenki, myślę, że sporo z tego jest gdzieś we mnie. Powiedziałxbym, że to w dużym stopniu wpłynęło na to, co robię dzisiaj.
Czy występowanie na scenie jako dziecko, na przykład w „Czarodziejskim flecie”, nauczyło Cię czegoś o publiczności i emocjach, co wciąż wykorzystujesz jako dorosły artysta?
Tak, zdecydowanie. Każdy, kto przychodził na tamte występy, powiedziałby pewnie, że już wtedy miałxm obsesję na punkcie zabawiania ludzi. Zawsze kochałxm być częścią rozrywki, a uważam, że rozrywka sama w sobie to wyjątkowa forma sztuki. Już jako dziecko zauważyłxm, że kiedy wychodzę na scenę, coś się we mnie zmienia – jakby włączał się przełącznik.
Mam swoją codzienną osobowość, taką jak teraz, kiedy rozmawiam z Tobą na tej kanapie, ale na scenie pojawia się zupełnie inna wersja mnie. Jest w tym pewność siebie, ale też coś intuicyjnego. Kiedy jestem na scenie, nie muszę się zastanawiać, po prostu wiem, co robić.
To, co się wtedy dzieje, wydaje się naturalne, jakby coś przeze mnie przepływało. Zrozumiałxm to już jako dziecko i myślę, że to wciąż mocno wpływa na to, jak dziś występuję i jak podchodzę do swoich występów.
Jesteś pierwszą otwarcie niebinarną osobą, która wygrała Eurowizję. Jakie emocje towarzyszyły Ci, gdy usłyszałxś wyniki, wiedząc, że reprezentujesz nie tylko swój kraj, swoją muzykę, ale także swoją tożsamość?
To było naprawdę ogromne emocjonalne przeżycie, bo właśnie tak czułxm się przez cały czas trwania konkursu. Moment, kiedy wyszłxm na paradę flag, był dla mnie czymś wyjątkowym. Postanowiłxm, że nie będę niosłx tylko flagi Szwajcarii, ale również flagę osób niebinarnych. Nie chodziło mi jedynie o pokazanie, skąd pochodzę czy jaką mam narodowość, ale też o reprezentowanie naszej społeczności, naszych ludzi.
To społeczność, która nie ogranicza się do jednego miejsca – osoby queer, niebinarne, transpłciowe są obecne na całym świecie. Chciałxm to wyraźnie zaznaczyć.
A kiedy wygrałxm, poczułxm, jak ogromna fala emocji mnie ogarnia, łącząc wszystko w jeden przytłaczający, ale jednocześnie piękny moment.
Wygrana Eurowizji była przełomowym momentem w Twoim życiu, ale jaka była najbardziej nieoczekiwana reakcja lub wiadomość, którą otrzymałxś po swoim zwycięstwie?
Mówiłxm to już wcześniej, ale jedną z najpiękniejszych wiadomości, jakie otrzymałxm, była ta od osoby, która napisała do mnie na Instagramie (lub innym miejscu) i podzieliła się tym, że dzięki Eurowizji odważyła się ujawnić przed swoją rodziną. Zrobiła to, bo zobaczyła, jak jej bliscy zareagowali na moje zwycięstwo – jak zaczęli mówić o mnie z szacunkiem i akceptacją, uznając moją tożsamość. To sprawiło, że poczuła się wystarczająco bezpiecznie, by otworzyć się przed nimi.
Wiesz, kiedy nie jesteś pewny/-a, jak twoi rodzice zareagują, albo nie wiesz, co naprawdę myślą, rozmowa na ten temat może być przerażająca. Dlatego tak bardzo mnie wzruszyło, że moje zwycięstwo mogło dać komuś odwagę do tak ważnego kroku. Dostałxm wiele podobnych wiadomości i historii, które napawają mnie ogromną dumą.
(Fot. Martin Sylvest Andersen/Getty Images)
Wspomniałxś wcześniej, że Twoi rodzice wybrali Twoje imię, abyś mogłx „stać się kimkolwiek” [„Nemo” po łacinie oznacza „nikt” – przyp. red.]. Teraz, gdy odnalazłxś swój głos i własną tożsamość, jak postrzegasz swoją relację z ich wizją tego, kim mogłxś zostać?
Teraz muszę zmienić swoje imię, bo już wiem, kim jestem… Żartuję. (śmiech) Myślę, że „stanie się kimś” to nie jest coś, co zdarza się raz w życiu, ale proces, który trwa cały czas. Właśnie dlatego uważam, że moje imię wciąż idealnie do mnie pasuje.
To ciekawe, bo naprawdę wierzę, że imiona mają ogromną moc. Moje imię dało mi w życiu bardzo wiele. Po pierwsze, ludzie zawsze je zapamiętują – co jest świetne, bo nie należy do powszechnych. Jestem za to wdzięcznx, bo nie muszę potem dziesięć razy tłumaczyć: „Poczekaj, jak masz na imię?”.
Ale imię zawsze było dla mnie czymś więcej niż tylko nazwą – raczej czymś w rodzaju gwiazdy przewodniej. Dało mi ogromną wolność, bo od początku wiedziałxm, że to, co mówili moi rodzice, jest prawdą – to ja wybieram, kim chcę być.
Jestem bardzo wdzięcznx, że mam przywilej robienia w życiu tego, co naprawdę chcę. Moje imię tylko wzmacnia tę ideę – czuję z nią głęboką więź. Myślę, że moi rodzice wybrali naprawdę dobrze.
Pozostając przy temacie rodziny: Twoja siostra Ella współpracuje z Tobą przy artystycznej wizji Twoich projektów. Jak to jest pracować tak blisko z członkiem rodziny i w jaki sposób ta dynamika wpływa na Twój proces twórczy?
To niesamowite doświadczenie. Bardzo przypomina mi nasze zabawy z dzieciństwa – tę wyjątkową dynamikę, którą tworzy się z rodzeństwem i którą trudno przerwać czy zmienić. Kiedy pracujemy razem, mam wrażenie, jakbyśmy cofnęli się w czasie. Atmosfera jest lekka, radosna, pełna zaufania i naturalnego porozumienia.
Znamy się tak dobrze, że czasami nie musimy nawet wiele mówić – rozumiemy się niemal bez słów. Czuję ogromną wdzięczność, że mogę tworzyć i realizować swoje projekty właśnie z nią.
Chciałbym teraz nieco zmienić temat. Podczas swojej misji z Czerwonym Krzyżem w Salwadorze mówiłxś o roli, jaką sztuka może odegrać w pomaganiu innym. Jakie doświadczenie z tej podróży miało na Ciebie największy wpływ i czy rozważasz zaangażowanie się w podobne projekty w przyszłości?
To naprawdę świetne pytanie. Myślę, że moje pierwsze wrażenie z tej podróży to zachwyt nad tym, jak piękny jest Salwador. W wielu aspektach przypominał mi Szwajcarię – to mały kraj, gdzie ludzie żyją blisko siebie, a przestrzeń jest ograniczona. W Szwajcarii, gdziekolwiek stoisz, widzisz kolejne miasteczko, bo wszystko jest zwarte i bliskie. Ale pod wieloma względami Salwador był kompletnie innym światem. Panuje tam ogromna przemoc gangów, a ludzie codziennie zmagają się z trudami życia w rzeczywistości, która jest zupełnie inna od tej, jaką znam.
W Salwadorze spotkałxm muzyka, który był zarówno producentem, jak i artystą. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Miał dziecko, a mimo to codziennie znajdował czas na tworzenie muzyki – świetnej muzyki, bo był naprawdę utalentowanym raperem. Jego determinacja, by znaleźć przestrzeń dla swojej pasji, głęboko mnie zainspirowała. Tworzył muzykę, która była autentycznym wyrazem jego rzeczywistości, mówiła o trudnych sprawach, z jakimi się mierzył. Czułxm, że dla niego to coś więcej niż tylko twórczość – to była konieczność, sposób na przetrwanie i wyrażenie siebie. To było naprawdę inspirujące.
Czerwony Krzyż wykonuje niesamowitą pracę w takich miejscach, a możliwość zobaczenia ich projektów i ich realnego wpływu była dla mnie niezwykle poruszająca. Na pewno chciałbxm znów być częścią takiego przedsięwzięcia. Bardzo interesują mnie też ostatnie wiadomości z Salwadoru i to, jak kraj się zmienił od mojej wizyty. Wygląda na to, że to dziś zupełnie inna rzeczywistość. Chciałbxm tam wrócić i zobaczyć, jak wiele się zmieniło od tamtego czasu.
W Szwajcarii, podobnie jak w wielu innych krajach, wciąż brakuje prawnego uznania trzeciej płci. Co uważasz za największe wyzwanie w przekonywaniu ludzi do poparcia takich zmian?
W Szwajcarii mamy specyficzny system demokracji bezpośredniej, który niesie za sobą różne szczegóły proceduralne – nie będę się w nie teraz zagłębiać. Najważniejsze, o czym chciałbxm powiedzieć, to kwestia uznania istnienia. Ostatecznie chodzi tylko o to, aby na kartce papieru znalazła się ta jedna dodatkowa rubryka. To symboliczny gest, ale ma ogromne znaczenie. Kiedy zaczynamy szanować innych i sami czujemy się szanowani oraz widziani jako część społeczeństwa, zmienia to naszą perspektywę – na siebie nawzajem i na świat. Jeśli uznanie to zostanie zapisane w prawie, stanie się rzeczywistością, którą łatwiej będzie wprowadzić do codziennego życia.
Chcę po prostu powiedzieć: ludzie tacy jak ja istnieją – i nie znikną. (śmiech) Tego rodzaju uznanie ma wręcz moc ratowania życia. Uważam, że to powinno być wystarczającym argumentem, by przekonać każdego. A jeśli ktoś wciąż się z tym nie zgadza… cóż, trudno mi wymyślić, co jeszcze można powiedzieć.
Przecież wszyscy pragniemy czuć się dobrze, być szczęśliwi i akceptowani. Wierzę, że każdy chciałby tego samego dla innych.
Czy dostrzegasz zmianę w społecznym nastawieniu do tej kwestii po swoim sukcesie na Eurowizji?
Tak, myślę, że to był doskonały sposób na rozpoczęcie szerszej dyskusji. Wiele osób potrzebuje kogoś, kto stanie się twarzą danego ruchu lub symbolu czegoś, czego jeszcze nie rozumieją. Gdy nagle pojawia się konkretny człowiek, łatwiej jest zrozumieć i wyobrazić sobie tę ideę. Wydaje mi się, że to pomogło ludziom spojrzeć na ten temat z większą uwagą i lepszym zrozumieniem.
Jednak jestem świadomx, że przed nami wciąż długa droga. To nie jest coś, co zmienia się w ciągu jednego dnia. W Szwajcarii działa wiele osób, które wykonują naprawdę wspaniałą pracę na rzecz społeczności, i wierzę, że z czasem, dzięki edukacji i rosnącemu zrozumieniu, rzeczywistość osób niebinarnych i transpłciowych będzie coraz lepsza.
(Fot. Ella Mettler)
Gdybyś miałx szansę spotkać swoje młodsze ja sprzed dziesięciu lat, co byś powiedziałx? Czy miałxbyś jakieś rady dla siebie, wiedząc, co udało Ci się osiągnąć?
WOW. Powiedziałxbym: „Dbaj o siebie i bądź cierpliwx”. Nie wszystko musi dziać się od razu. Dobre rzeczy potrzebują czasu – tak jak dobre wino, które musi dojrzeć, by osiągnąć pełnię smaku.
Zawsze staraj się okazywać sobie taką samą dobroć i wyrozumiałość, jaką dajesz innym.
To właśnie bym sobie powiedziałx. I szczerze, prawdopodobnie za 10 lat powiedziałxbym sobie dokładnie to samo. To uniwersalna rada, którą warto zapamiętać na każdym etapie życia.
Niedawno przeprowadziłxś się do Londynu, co zbiegło się z obraniem bardziej międzynarodowego kierunku w Twojej karierze muzycznej. Co w tym mieście inspiruje Cię twórczo i osobiście? Czy są jakieś konkretne doświadczenia z Londynu, które miały wpływ na Twoje ostatnie projekty?
To miasto ma niezwykle bogatą historię i zawsze było dla mnie ważne – nie tylko przez całe moje życie, ale również w kontekście moich rodziców. Wiele muzyki, której słuchałxm jako dziecko, pochodziło z Wielkiej Brytanii, a w szczególności z Londynu. Myślę, że miało to na mnie ogromny, choć początkowo podświadomy wpływ. Teraz, kiedy mieszkam tutaj na stałe, ten wpływ stał się bardziej świadomy.
Doskonale wiem, co chcę odkrywać, a Londyn oferuje niewyczerpane możliwości. Wciąż uważam, że Wielka Brytania jest kolebką najbardziej kreatywnej muzyki na świecie. Londyn ma także za sobą bogatą historię związaną z modą i sztuką, a także wspaniałe muzea. Staram się jak najczęściej odwiedzać Tate – to miejsce ogromnie wpływa na to, co tworzę.
Uwielbiam tu mieszkać i doświadczać tego miasta. Londyn to ludzie – niesamowici ludzie, którzy rozmawiają ze sobą na ulicach, cieszą się ze spotkań, są otwarci i podekscytowani. To wyjątkowa cecha tego miasta, którą naprawdę kocham.
Brałxś udział we wszystkim, od battle rapu po operę. Jak podejmujesz decyzję, w jakim kierunku twórczym podążać dalej i jak dbasz o to, by czuć twórcze spełnienie?
To naprawdę ciekawe pytanie. Myślę, że jestem bardzo zafascynowanx tworzeniem czegoś, co można by nazwać „nieznaną znajomością” – czymś, co z jednej strony jest znajome, a z drugiej wykracza poza to, co znane. To bardzo interesująca przestrzeń w sztuce – tworzenie czegoś, co wywołuje poczucie nowej nostalgii. To jest właśnie moje główne założenie, gdy tworzę nową muzykę. Zawsze staram się stworzyć coś, co burzy istniejące normy lub status quo. Dopóki czuję się w tym spełnionx, czuję się spełnionx jako artysta. Dla mnie chodzi o podążanie za tym uczuciem.
Czy jest jakiś gatunek lub medium, którego jeszcze nie eksplorowałxś, a chciałxbyś spróbować w przyszłości?
Medium, które chciałxbym odkryć, to film. Kino bardzo mnie interesuje.
Widziałbym Cię w tym.
Tak? Może nie tyle w roli aktorskiej, co raczej jako reżyser.
Masz ogromną wyobraźnię…
Tak, chciałxbym ożywiać historie w ten sposób. Przede wszystkim uważam, że to naprawdę ciekawe, kiedy masz godzinę lub 90 minut, a nie tylko trzy minuty, żeby opowiedzieć historię. To zupełnie inna rzeczywistość tworzenia i jest to bardzo interesujące. Chciałxbym to zrobić w przyszłości. Może kiedyś zobaczycie mnie przy tworzeniu filmu.
Moje ostatnie pytanie brzmi: jakie masz plany, którymi już teraz możesz się z nami podzielić? Czego możemy spodziewać się po Nemo w nadchodzących miesiącach?
Styczeń i luty spędzam w całości w Londynie, aby pracować nad moim albumem. To pierwszy raz od… o Boże, tak długiego czasu, kiedy skupię się wyłącznie na muzyce. Nie mam żadnych innych zobowiązań: żadnej promocji, koncertów, nic – tylko muzyka. I na to czekam z ogromną niecierpliwością. Mam mnóstwo piosenek i demo, które chcę dokończyć i połączyć w jedną spójną całość. A potem wybieram się w trasę – teraz jeżdżę po Szwajcarii, ale w przyszłym roku to będzie trasa po Europie, co jest bardzo ekscytujące.
Myślę, że kolejny krok dla mnie to manifestowanie swojej przestrzeni w świecie muzyki i definiowanie mojego brzmienia poprzez większy projekt. Do tej pory wydawałxm tylko EP-ki i single, a album wydaje się bardzo ważnym krokiem naprzód, na który naprawdę czekam.