Pięćdziesiątka, ustabilizowane życie. I nagle mąż odchodzi do innej albo ona mówi: dość. Coraz więcej jest takich kobiet. Samotnych, dojrzałych, które jeszcze chciałyby poczuć się atrakcyjne, jeszcze znaleźć miłość. Jak ten cel osiągnąć – podpowiada psychoterapeutka Katarzyna Miller.
Joanna, lat 52, z wykształcenia socjolożka, mama dwóch synów: 25- i 17-letniego. Do niedawna – żona biznesmena z branży deweloperskiej. Całe swoje życie podporządkowała mężowi. Kiedy urodziła starszego syna, zrezygnowała z pracy w swoim zawodzie i zaczęła pomagać mu w biznesie. Prowadziła dom, urządzała przyjęcia, organizowała święta, wakacje, wyjazdy na narty. Dbała o jego wygląd i dobre samopoczucie. Żadnych skarg na dzieci, użalania się nad sobą, wszystko na jego zawołanie. – Brakowało mi rozmów, zainteresowania tym, co u mnie – mówi dzisiaj. – Ale nie narzekałam, no, jak bym mogła. Miałam przecież wszystko: ciuchy, kosmetyki, spa, biżuterię. Dałabym sobie głowę uciąć, że jest mu megadobrze. Dlatego nie mogłam uwierzyć, gdy znajoma doniosła mi, że mąż ma romans. Co szybko się potwierdziło. Nie zapierał się, tylko zapytał: ile chcesz za szybki rozwód? Nie chciałam nic, tylko orzeczenia o winie i sprawiedliwego podziału majątku.
Rozwód ciągnął się i ciągnął, machnęła więc ręką na roszczenia. Od dwóch miesięcy jest wolna. I potwornie samotna. Chciałaby kogoś poznać, ale gdzie go szukać? Chciałaby robić coś zajmującego, ale co? Cieszyć się życiem, ale jak to się robi?
Psychoterapeutka Katarzyna Miller, której też je zadaję, odpowiada Joannie serią pytań: Gdzie są twoje przyjaciółki, znajomi? Czy zbudowałaś swoje przyjaźnie, czy twoimi znajomymi były tylko żony kolegów męża? Czy w jakikolwiek sposób wpływałaś na wasze życie, czy przyjmowałaś to, co przychodziło, korzystałaś z tego pełnymi garściami? Miałaś własne sprawy czy uznałaś, że twoje życie jest raz na zawsze ułożone, wygodne, zapewnia świetną pozycję? – Ta pozycja nie wynika jednak z tego, że sama ją osiągnęłaś – zauważa – tylko z bycia żoną męża. Co oczywiście nie jest nieważne, ale to on ma sukcesy, pieniądze. I znajomych – dlatego że ma sukcesy i pieniądze. Gdyby miał inną żonę, prawdopodobnie jego znajomi byliby ci sami. A ty? W innej sytuacji miałabyś zupełnie innych.
Dlatego warto, żeby dojrzałe kobiety, które zostały same, najpierw zastanowiły się, na czym stoją i dlaczego. Nie mam swoich znajomych? Ale kiedyś miałam, więc ich odszukam. Zapomniałam o swoich pasjach? Przypomnę sobie, co mnie kręciło, i do tego wrócę. Zaniedbywałam swoje potrzeby? Zajmę się nimi. Czyli zacznę robić sobie przyjemności. Zapiszę się na kurs francuskiego, pojadę na odkładane wakacje.
Barbara, lat 59, nauczycielka, od trzech lat po rozwodzie. Skoda fabia, małe, ale własne mieszkanie – to wszystko, co wywalczyła przy podziale majątku. On zatrzymał ich luksusowy apartament, w którym ona i tak by nie chciała mieszkać. Dwie dorosłe córki są już na swoim. – Zaczynam od zera – mówi pogodzona. – To w sumie ekscytujące, czuję się jak młoda dziewczyna. I nie ukrywam, że rozglądam za kimś, z kim mogłabym zbudować fajny związek. Partnerski, czuły, w którym czułabym się kochana i doceniana. Bo jak tak oglądam się wstecz, to widzę zahukaną kobietę, zagonioną do garów, skupioną na dzieciach i domu. Lodówka zawsze musiała być pełna, obiad na stole, koszule uprasowane, walizka w delegację męża spakowana, jego potrzeby seksualne zaspokojone, dzieci porządnie wychowane. I on mnie rzucił dla kobiety, która ma tipsy na pięć centymetrów, więc pewnie nie tknie żadnej roboty w domu! Co chwilę gdzieś z nią wyjeżdża. A ze mną nigdy. Kupuje jej biżuterię i rzeczy, na które dla mnie nie miał pieniędzy. Trudno pogodzić się z tym, że dla człowieka, z którym ma się dzieci, było się nikim.
Katarzyna Miller: – Najpierw spytałabym tę kobietę, czy kiedykolwiek żądała od męża podziękowań za to, co robiła dla niego i dla domu. Bo – wybaczcie porównanie – była wieloczynnościowym robotem damskim na jego usługach. Po drugie, zapytałabym, czy życzyła sobie wyraźnie, czego chce od męża, na przykład tych wyjazdów, które on teraz proponuje tamtej, tych pierścionków i ciuchów. Zapytałabym też: A czy jeździła sama, jeśli on jej nie zabierał? Nie? Powiedziałabym jej więc: Jest mi ciebie żal, współczuję ci. Wiem, że jesteś z tego powodu przepełniona goryczą i żalem, ale powiem szczerze: Ja bym cię zostawiła po trzech latach! Nie, wcale nie drwię. Zostawiłabym dlatego, że ty nie istniałaś, byłaś tylko obsługą. Nie sprzeciwiałaś mu się, starałaś się być idealna. Napracowałaś się, dałaś z siebie wszystko, całą siebie i – to strasznie smutne – nic za to teraz nie masz. Miałaś może przez te lata pewnie poczucie, że jesteś na właściwym miejscu, właściwie się zachowujesz, bo tak się nauczyłaś, być może w swoim domu, i przejęłaś te nauki bez cienia wątpliwości.
Według Katarzyny Miller takich kobiet – nazywa je patriarchalnymi – jest dużo. Łączy je to, że są na usługach mężczyzny. Ponieważ on daje jej pieniądze, pozycję, to ona ma poczucie, że złapała Pana Boga za nogi. Ale to on dyktuje warunki. Świadczy to oczywiście o nim, ale też o niej. Bo mogła się postawić, wyartykułować swoje potrzeby. I on by ją za to cenił! Ale tego nie zrobiła, tylko potulnie odgrywała swoją rolę.
– I do czego to doprowadziło? – pyta psychoterapeutka. – Do tego, że teraz on znalazł sobie kobietę wymagającą, dbającą o siebie, która go czasem zezłości, ale która go rajcuje! I dlatego ta nowa kobieta dostaje to, czego była żona nie dostawała.
Jola, lat 59, odchodziła od męża – w myślach – całe życie. Aż wreszcie, dwa lata temu, to zrobiła. Powiedziała sobie: dość wiecznych pretensji, upokorzeń, obwiniania o całe zło świata, oskarżeń, że przez nią upadła jego firma, krytyki, że niczego nie potrafi, wyśmiewania przy znajomych i rodzinie. Syn i córka dorośli, za rok odchodzi na emeryturę, wywalczyła podział majątku, poradzi sobie. Ale nie chce być sama, marzy jej się mężczyzna, czuły przyjaciel, który wysłucha i który ją zaakceptuje taką, jaka jest. Jak i gdzie go szukać?
Katarzyna Miller uważa, że nie można zaczynać zmiany życia od pytania: Co ja mam teraz zrobić? Bo kobieta na rozstaju dróg zrobi to, na co ją stać.
– Może będzie leżała i płakała, żaliła się, bo umie użalić się nad sobą, a może nie umie. Bardzo potrzebny jest jej ktoś, komu mogłaby się wypłakać – przyjaciółka, siostra, ktoś, kto obejmie i powie: „Słuchaj, jesteś dla mnie ważna. Nie zastąpię ci męża, ale możesz na mnie liczyć”. Nie wiem, czy Barbara ma kogoś takiego. Bo kobiety inwestują w męża, a nie w swoje relacje. Od dawna trwają dyskusje, czy kobiety mogą przyjaźnić się z mężczyznami. Na pewno mogą mieć kumpli, którzy by im pomogli, wysłuchali, od których by mogły usłyszeć: „Jesteś piękną i fajną kobietą, a to, że on poszedł do innej, to nie twoja wina”.
Zdaniem psychoterapeutki to naturalne, że zraniona kobieta ma potrzebę nadawania na byłego męża. Że świnia, kanalia i tym podobne. Byleby nie trwało to długo. Bo jak będzie się długo zanurzała w przekonaniu, że jest biedna i pokrzywdzona, to z tym przekonaniem zostanie. Albo będzie się wystrzegała każdego mężczyzny, bo jak jeden ją skrzywdził, to wielce prawdopodobne, że zrobi to każdy.
Katarzyna Miller radzi takim kobietom najpierw się wypłakać, ale też wyzłościć. Napisać do byłego parę listów, które można wysłać albo nie. Złość jest bardzo pomocna, bo daje energię. Pomaga przejść ten pierwszy, trudny czas i nie zatrzymać się w roli ofiary. Bo to wygodna rola. Ofiara ma przynajmniej to, że nie musi nic ze sobą zrobić. Dlatego nie wolno się w niej pogrążyć.
Co dalej? Jak i gdzie szukać fajnych mężczyzn?
– Kobieta po przejściach ma nie rozglądać się za facetami – odpowiada Katarzyna Miller. – Ona ma się rozglądać za zajęciami. Facet, jak będzie miał się znaleźć, to się znajdzie właśnie przy okazji różnych zajęć.
Tak więc – radzi terapeutka – niech sobie przypomni, co kiedyś lubiła robić. I sporządzi listę takich zajęć, na której może być wszystko, na przykład to, że lubiła wyszywać, że malowała, że sobie podśpiewywała, gotowała, chodziła w góry.
Faceta na tej liście być nie powinno – przestrzega psychoterapeutka. – On się nie pojawi jak deus ex machina, to tylko w amerykańskich filmach spływa z nieba starszy, przystojny, bogaty pan, który akurat zachwyci się kobietą po przejściach. Normalnie to ci panowie szukają młodszej, bo sobie przypinają ją jak broszkę sukcesu do marynarki. Kobieta więc powinna szukać fajnych zajęć, a nie męskiego ramienia na siłę. I niczego nie zakładać. Bo może odkryje, że bardziej po drodze jej z kobietą albo z młodszym mężczyzną?
Chodzi przede wszystkim o to, żeby szukała czegoś autentycznego, czegoś, co jest jej, co sprawia jej radość. Można oczywiście poradzić: bywaj tam, gdzie się dużo dzieje, ale jeśli ona jest introwertywna, to taka rada jest nie dla niej. Ma szukać tego, co będzie w zgodzie z nią. Może chodzić do kina. Może uczyć się czegoś od swoich dzieci, tylko musi pamiętać, żeby nie zwalała się dzieciom na głowę jako ta nieszczęśliwa mateczka, którą one powinny się zająć. To nie ich problem.
Ewa, lat 54, biznesmenka z branży modowej, atrakcyjna, świetnie ubrana, zamożna, spełniona jako matka i babcia (ma dorosłego syna i dwuletnią wnuczkę). Od dziesięciu lat rozwiedziona. Były mąż to – jak mawia Ewa – jej pierwsza i ostatnia wielka miłość. Wyjechał do pracy w Stanach i nie wrócił. Długo nie mogła się podnieść, ale już jest na prostej. Odzyskała ogromny apetyt na życie, w tym seksualne. – Jeszcze przed pandemią organizowałam przyjęcia, wypady w góry, na kajaki. Ale zauważyłam, że znajome kobiety widzą we mnie zagrożenie. Ktoś w przypływie szczerości powiedział mi, że jestem niemile widziana w towarzystwie, bo za bardzo podobam się facetom.
Nie ma już tamtego grona znajomych. Zaczęła za to coraz śmielej korzystać z Tindera. I nie narzeka na brak zainteresowania. Na ogół młodszych mężczyzn. Ostatni był o rok starszy od jej syna. Nie ukrywa swojego wieku, wyraźnie go akcentuje, ale to mężczyznom nie przeszkadza, a wręcz ich zachęca do randek. Ewa obiecuje sobie zawsze, że umawia się tylko na seks, a wychodzi coś innego. Jedna wspólna noc, druga, potem on zostaje u niej na dłużej. Po pewnym czasie widzi, że to nie jest równoważna relacja. – Bo ja ich najnormalniej w świecie sponsoruję. Seks z młodszymi facetami mnie kręci, nie powiem, ale tak naprawdę szukam czegoś więcej. Czy to realne, żeby znaleźć miłość w tym wieku, a nie utrzymanków? – pyta.
Katarzyna Miller: – A dlaczego pani ma ich nie utrzymywać, jak panią na to stać? Dlaczego młode dziewczyny są utrzymywane przez starszych panów i nikogo to nie dziwi? Przecież dążymy do równouprawnienia!
– Bo ta kobieta szuka miłości – przypominam.
– No dobrze, ale mówi, że lubi seks, i go ma! To o co chodzi? Starsi panowie też wiedzą, że ich młode kochanki są z nimi dla pieniędzy.
– Ona po dwóch latach się rozczarowuje, bo widzi, że ma trzecie dziecko – tłumaczę.
– A były mąż nie był jej trzecim dzieckiem? Jeśli chcemy równouprawnienia na całej linii, to powinnyśmy same dawać sobie prawo do tego, co mają mężczyźni. Jeżeli Ewa twierdzi, że jej młodzi kochankowie są z nią tylko dla kasy, to znaczy, że ma kłopot z samooceną. Bo atrakcyjne, dojrzałe kobiety niesłychanie imponują młodym facetom. Tak więc ona siebie obraża, jest swoim wrogiem. Niejedna kobieta chciałaby mieć seks z młodym mężczyzną, ale boi się do tego przyznać! Ewa, zamiast sobie pomóc, dobija się. Nie dość, że cierpi, bo została rzucona, to jeszcze sama siebie odrzuca. To jak ma ją ktoś chcieć? A ma wszystko: urodę, kasę, faceci na nią lecą.
Katarzyna Miller apeluje do wszystkich dojrzałych samotnych kobiet: Zajmijcie się sobą. Każda, bez względu na zasobność portfela, może zrobić coś dla siebie. Bogata pojedzie do Wenecji, biedniejsza do Ciechocinka. I tam i tu można mieć fajny czas. I jedna, i druga powinna porozmawiać ze sobą, wysłuchać, na co ma ochotę, pochodzić ze sobą za rączkę. A jak usłyszy wewnętrzny głos, który mówi, że bez mężczyzny życie jest nieważne, to powinna zareagować stanowczo: „Rozliczę się z tą częścią mnie, która tak uważa”.
– Kobiety, które sądzą, że bez mężczyzny nie ma życia, kiedyś w to uwierzyły i nigdy nie zrewidowały tego przekonania, nigdy nie postawiły siebie samych na pierwszym miejscu – twierdzi psychoterapeutka. – A każdy człowiek ma być dla siebie na pierwszym miejscu, nawet jego dzieci nie powinny być ważniejsze. Dla samotnej dojrzałej kobiety Tinder, randki to sprawy drugorzędne. W ogóle faceci są drugorzędni. Nie dlatego, że są nieważni, tylko że ona jest ważna. Tymczasem my, kobiety, mamy tendencję, żeby czuć się albo brane, albo odrzucane. A powinnyśmy szukać siebie, swoich pasji, ludzi, których lubimy. Może z tych poszukiwań wyniknie piękna miłość, sympatia, koleżeństwo? Mój tato nauczył mnie, jak być kobietą. Powtarzał, że dla niego do miłości, seksu, życia liczą się kobiety niezależne, mające swoje zdanie, wiedzące, czego chcą. Często właśnie te atuty mają kobiety 50 plus. Ich ciała są ukształtowane przez doświadczenie, wiedzą, jak być dotykane, kochane. Dlatego nigdy nie bałam się upływu lat, wprost przeciwnie – uważam, że im jestem starsza, tym jestem mądrzejsza, fajniejsza. Kobiety! Jeżeli ktoś ma was dość, to jak możecie za nim tęsknić? Podziękujcie mu za to, co dobre, oraz za to, że już sobie poszedł i nie zatruwa wam życia. Teraz zaczynacie je od nowa, na swoich warunkach. Z innym facetem czy bez, ale na pewno w miłości do siebie.