Hasło „dłonie są wizytówką kobiety” sprawia, że przechodzą mnie ciarki. Może dlatego, że nie dbam o nie zbyt troskliwie. Pozwalam im marznąć, nie umiem zmywać w rękawiczkach. Druga sprawa to manikiur. Chciałabym, żeby był trwały i żebym mogła go samodzielnie usunąć, gdy mnie zmęczy.
Rękawiczki. Wiem, że powinnam zaprzyjaźnić się z tymi wełnianymi na zimę i ochronnymi do prac domowych. Z rozmowy z kosmetolożką Dagmarą Nowak-Barańską, założycielką krakowskiego salonu kosmetycznego Beauty Lounge, dowiedziałam się jednak, że powinnam zrobić jeszcze krok do tyłu.
Jak się okazuje, to nie skoki temperatur, przesuszenie czy stosowanie środków dezynfekujących jest najgorsze dla kondycji dłoni. Najbardziej destrukcyjny okazuje się wpływ… samego mycia! „Niestety większość osób używa zbyt inwazyjnych środków myjących, które powodują uszkodzenie płaszcza hydrolipidowego skóry”, mówi Dagmara Nowak-Barańska. „W sieci możemy znaleźć informacje, że na różnego typu problemy skórne najlepsze jest szare mydło. To nieprawda. Popularny kosmetyk wypłukuje warstwę hydrolipidową najbardziej ze wszystkich! To dlatego, że ogólnie mydła są zasadowe, co wynika z samej ich budowy chemicznej. Stosując je, ściąga się barierę ochronną skóry, co doprowadza do tego, że poziom pH, który powinien utrzymywać się w granicach od 5 do 5,5, jest zawyżony”, mówi kosmetolożka.
Szczególnie uważać powinny osoby ze skórą nadwrażliwą czy atopową. Mając tego typu skórę, powinno się używać wyłącznie bardzo delikatnych, bogatych w lipidy produktów. Dobrze jest stosować produkty na bazie olejów. Tym sposobem już podczas kąpieli czy mycia dłoni uzupełnia się międzykomórkowy „cement”, a więc lipidy, które są swego rodzaju łącznikiem scalającym komórki naskórka. Gdy płaszcz hydrolipidowy, czyli parasol ochronny naszej skóry, jest uszkodzony, można spodziewać się wystąpienia tak zwanego procesu inflammaging, czyli chronicznego stanu zapalnego. „Skóra jest wówczas mocno przekrwiona, a naczynia krwionośne stają się rozszerzone. Doskonale widać to na twarzy czy dłoniach po wejściu z zimna do ciepłego pomieszczenia – na skórze pojawia się czerwony marmurek”, mówi Dagmara Nowak-Barańska.
1. Bogaty krem ochronny SPF15, PA+++Crème Blanche Pour Les Mains & Ongles Eisenberg, 75 ml/439 zł; 2. Krem do rąk Shea Butter Arbonne, 85 ml/97 zł; 3. Odżywczy krem do rąk Biolaven, 100 zł/24 zł; 4. Krem do rąk Slow Dance Byredo, 100 ml/215 zł (Galilu) (Fot. materiały prasowe)
Rozpoczynając proces odbudowy płaszcza lipidowego, trzeba wyjść od podstaw, a więc przede wszystkim sięgnąć po łagodny preparat myjący. Powinien mieć niskie pH, między 5,5 a 7. Rozwiązaniem są na przykład kostki myjące typu syndet, nazywane mydłem bez mydła. Druga ważna rzecz to natłuszczanie skóry. Formuła dobrego kremu do rąk powinna zawierać: oleje, glicerynę, masło shea, peptydy, skwalan, mocznik i kwas hialuronowy. Informacji, że jest to krem tłusty, możemy nie znaleźć w nazwie, bo to konsumentom przeważnie niewiele mówi, ale na przykład „krem na mróz”, „krem regenerujący”, „krem odżywczy”. Nie lubisz czuć na skórze tłustej warstwy? Wybierz krem nawilżający. Najlepsze będą produkty zawierające między innymi: NMF (naturalny czynnik nawilżający), kwas hialuronowy, mocznik, glicerynę roślinną. Typowy krem nawilżający także pomaga odbudować barierę hydrolipidową, poza tym szybko się wchłania. „W naszej szerokości geograficznej nie mamy też nawyku stosowania kremów z filtrami na dłonie, a to błąd. Smarując rano twarz, powinniśmy też nałożyć produkt z SPF na dłonie”. Odbudowa płaszcza hydrolipidowego trwa najczęściej kilka tygodni. Potem dopiero możemy pomyśleć o profesjonalnych zabiegach.
1. Krem Atoderm Mains & Ongles Bioderma, 50 ml/29,99 zł (superpharm.pl); 2. Krem do rąk Reverence Aromatique AEsop, 75 ml/119 zł (thesilencio.com); 3. Gold Shea Butter LIHA, 120 ml/140 zł (rawpoznanska.pl); 4. Nierafinowane masło BIO kakao łupane Mohani, 100 ml/27,90 zł (sklep.mohani.pl) (Fot. materiały prasowe)
W gabinecie możemy zafundować skórze dłoni profesjonalny masaż albo rytuał pielęgnacyjny z natłuszczeniem i wmasowaniem odpowiednio dobranej maski. „Masujemy, żeby podnieść temperaturę i żeby wchłanialność substancji aktywnych była większa. Co ważne, w trakcie takiego masażu możemy się przyjrzeć niedoskonałościom, które mówią nam o stanie zdrowia klientów. Czasem czuję pod palcami, że ta skóra jest jak u krokodylka. Wówczas wiem, że albo dłonie są źle pielęgnowane, albo klient lub klientka ma AZS, alergię bądź inne schorzenia, którym warto się przyjrzeć”, mówi Monika Rozbicka-Gross, kosmetolożka z kliniki Bezpieczna Kosmetyka.
„Inną sprawdzoną metodą stosowaną w gabinetach jest ciekła parafina. Nakładamy grubą warstwę maski odżywczej i zamaczamy dłonie w parafinie, która ma działanie okluzyjne. To podnosi temperaturę tkanki, dzięki czemu wzmacnia proces wchłaniania. Maski i serum dobierane są indywidualnie, są to najczęściej woski i antyoksydanty, w tym: wyciągi roślinne i komórki macierzyste”, mówi Rozbicka-Gross. Poza tym kobiety często decydują się na zabieg mezoterapii skóry dłoni. Ma on działanie liftingujące (ujędrniające). „To seria mikronakłuć, którymi wprowadza się w głąb skóry koktajle pobudzające procesy naprawcze i hamujące starzenie się skóry. Są różne rodzaje koktajli, mogą zawierać: kwas hialuronowy, peptydy, nukleotydy, kolagen i antyoksydanty”, mówi kosmetolożka. Pierwsze efekty widoczne są po 21–27 dniach, to: pogrubienie skóry, wygładzenie, zmniejszenie wiotkości.
„Mężczyźni chętniej wybierają odmładzanie IPL. Zabieg ma za zadanie zmniejszyć ilość przebarwień lub w ogóle je odbarwić. Światło IPL stymuluje skórę, pobudza fibroblasty, które w wyniku tego produkują kolagen i elastynę. W konsekwencji odmładza i poprawia koloryt. Skóra staje się jędrniejsza. Po zabiegu IPL można zrobić serię mezoterapii”, mówi Monika Rozbicka-Gross. Na koniec kosmetolożka zdradziła mi jeszcze swój przepis na wieczorny rytuał pielęgnacyjny dłoni. „Wcieram w ręce krem nawilżający o ulubionym zapachu (zapach jest ważny, bo pobudza zmysły i powoduje, że chcemy zabieg powtarzać), potem olej (dobra okluzja), a na to zakładam cienkie, bawełniane rękawiczki. Skóra po takiej nocnej kąpieli jest potem lepiej chroniona, przez kilka godzin bowiem wchłania składniki odżywcze, w ciągu dnia część tych składników nadal działa i chroni ręce”.
1. Lakier SoPRO, formuła bez HEMA, Silcare, 7 g/34,99 zł; 2. Profesjonalny płynny brokat UV/LED o innowacyjnej formule 12-free-of Inveray, 10 ml/69,50 zł; 3. Lakier Gel FX Formuła 12 FREE (nie zawiera 12 szkodliwych składników) ORLY. Tylko w salonach; 4. Fioletowy lakier hybrydowy Empowered (bez HEMA) Mylee, 10 ml/43,99 zł (mylee.pl) (Fot. materiały prasowe)
Polki kochają hybrydę, ale jednocześnie pojawia się sporo informacji o alergiach, które może powodować tego typu manikiur. Po ostatnim nałożeniu lakieru hybrydowego miałam wrażenie, że jest mi gorąco w paznokcie i szybko go usunęłam. Zrobiłam sobie dłuższą przerwę od malowania. Do podjęcia kolejnej próby skusiła mnie marka MYLEE i oszałamiająca liczba kolorów w ich ofercie. Czas malowania wykorzystałam na zadanie wszystkich niewygodnych pytań manikiurzystce Martynie Krzak.
Czy lakiery MYLEE mogą uczulać?
Wszystkie produkty marki są wegańskie, nietestowane na zwierzętach i nie zawierają potencjalnie szkodliwych składników, takich jak formaldehydy [zabronione w Polsce od 2019 roku – przyp. red.], HEMA i parabeny. Nie można powiedzieć, że produkty są hipoalergiczne, bo zawsze może znaleźć się ktoś, kogo uczuli jakiś naturalny składnik czy nawet barwnik.
Alergia na hybrydę jest poważnym tematem w Internecie. Producenci zwykle mówią, że produkt jest dobry, tylko manikiur był nieprawidłowo wykonany.
Jest w tym trochę prawdy. Jeśli spowodujemy przerwanie ciągłości naskórka i zalejemy skórki lakierem, jest większe ryzyko pojawienia się alergii. Inną przyczyną może być nieodpowiedni sposób odtłuszczania topów. Zdarza się, że dziewczyny w domu czy czasem nawet w salonach, zamiast przyłożyć wacik nasączony cleanerem (odtłuszczaczem) i ściągnąć jednym ruchem, robią kółeczka, żeby nabłyszczyć płytkę, a tak naprawdę wprowadzają preparat w skórki. Uczulenie nie musi oznacza, że to już koniec z robieniem hybrydy. W większości przypadków udaje się uniknąć ponownej reakcji alergicznej. Najważniejsze, żeby zrobić sobie „detoks”, czyli odczekać około pół roku przed kolejnym podejściem do hybryd. Do tego momentu należy wzmacniać płytkę paznokciową i dbać o skórę dłoni.
Pamiętam, jak sama jeszcze kilka lat temu zalecałam regularne przerwy od hybrydy. Czy ta zasada nadal obowiązuje?
Kiedyś mówiło się, że po trzech–czterech hybrydach dobrze jest zrobić przerwę. Tyle że nie chodziło o przerwę od samej hybrydy, a od acetonu, którym do niedawna ściągało się lakier. Pamiętamy tę procedurę: zapiłowywanie, nakładanie acetonu na wacikach i zawijanie w folie aluminiowe. Aceton w takich dawkach może być drażniący, a na pewno powodował wysuszenie płytki i skórek. Dlatego zalecało się częstsze przerwy. Teraz do zdejmowania hybrydy używa się frezarek lub pilników. W MYLEE mamy specjalny „zmywacz” Magic Gel Remover, który co prawda jest na bazie acetonu, ale działa szybko i bez zawijania w folię. Dodatkowo produkt ten rozpuszcza tylko wierzchnią warstwę lakieru, a baza (5-in-1 Builder Gel) pozostaje nienaruszona. Nawet osoby, które mają cienkie i łamliwe paznokcie, mogą dzięki temu wyprowadzić je na prostą.
Nie lepiej dać paznokciom trochę pooddychać?
Płytka paznokcia nie oddycha, bo składa się z martwych komórek. Nawet odżywki regenerujące są swego rodzaju ściemą, bo gdy płytka jest uszkodzona, na przykład przepiłowana czy rozpocznie się proces onycholizy [odwarstwianie się płytki paznokcia od łożyska – przyp. red.], nie wyleczymy tego żadną odżywką. Paznokieć po prostu musi odrosnąć. Pomóc może właściwa suplementacja.
1. Peeling do skóry dłoni CÔTE D’AZUR ORIBE, 100 ml/245 zł (pell.pl); 2. Peeling do dłoni – In-A-Minute phenomé, 125 ml/95 zł (slowglow.pl); 3. Radiance Scrub, peeling do twarzy (dłoniom należy się równie dobra pielęgnacja) l’Occitane, 75 ml/129 zł (Fot. materiały prasowe)
Nie mam talentu do samodzielnego malowania. Na co powinnam zwrócić uwagę w salonie?
Przede wszystkim na to, czy narzędzia zostały dobrze wysterylizowane. To naprawdę najważniejsza rzecz, bo w salonach tatuażu czy gabinetach manikiuru można zarazić się wirusem HIV czy zapaleniem wątroby typu C. Narzędzia powinny być wyciągnięte z jednorazowych pakietów. Zdarza się, że salony chowają narzędzia w takie pakiety, ale one wcale nie są sterylizowane. Dezynfekcja specjalnymi preparatami i myjką ultradźwiękową nie jest wystarczająca. Trzecim etapem powinna być sterylizacja w autoklawie.
Jak mamy to sprawdzić?
U góry, na torebeczkach, w których sterylizuje się narzędzia, są narysowane różne symbole. Mają jasnoróżowy kolor, który pod wpływem sterylizacji zmienia się na oliwkowy czy niemal czarny. Jeśli tych znaczków nie widzimy, torebka jest gładka, jak wyjęta wprost z opakowania, to znaczy, że narzędzia nie były odpowiednio sterylizowane. Nie powinnyśmy pozwolić na to, by ktoś robił nam manikiur takim sprzętem.
Pilniczki, szczoteczki, patyczki powinny być jednorazowe. Ważne są też oczywiście marki lakierów, na których pracuje się w danym salonie. Jeśli mamy skłonność do alergii, lepiej wybierać produkty z jak najmniejszą ilością substancji drażniących.
Trzeba mieć dużo asertywności, żeby powiedzieć: „Przepraszam, ale te narzędzia nie są wysterylizowane” i wyjść z salonu…
Warto się tego nauczyć. Tak samo trzeba od razu głośno mówić, gdy manikiurzystka zbyt mocno dociska frez i czujemy gorąco. Czy gdy zbyt mocno wycina skórki. Nawet nieumiejętne odsunięcie skórek może być niebezpieczne. U niektórych osób widoczny jest taki biały półksiężyc u góry płytki. To obłączek – bardzo delikatne miejsce, z którego wyrastają nowe komórki. Nie powinno się tego miejsca zbyt mocno odsłaniać, bo tkanka jest tu jeszcze miękka i narażona na różnego rodzaju uszkodzenia mechaniczne. Gdy naruszymy paznokieć w tym miejscu, może dojść do uszkodzenia macierzy i potem przez resztę życia paznokieć będzie odrastał zarysowany lub łamiący się.
Nie da się zrobić bezpiecznego manikiuru poniżej 100 złotych. Jeśli nie możemy sobie pozwolić na taki wydatek regularnie, lepiej kupić produkty do samodzielnego użytku. Jeśli używamy metalowych narzędzi, też warto je dezynfekować po każdym użyciu odpowiednimi preparatami, a co jakiś czas zanieść do zaprzyjaźnionego salonu i za drobną opłatą zrobić to w autoklawie.
Tu nastąpiła przerwa na wybór koloru. Nie jest to łatwe, bo marka MYLEE ma w ofercie oszałamiający ich wybór. Są lakiery brokatowe, konfetti, cat eye, glittery w słoiczkach, na zimę ozdoby w gwiazdki i śnieżynki. Dowiedziałam się jednak, że przy wyborze odcienia lakieru najlepiej stosować zasadę kontrastu. Do chłodnej dłoni wybieramy ciepłe odcienie (chyba że lubimy styl à la Wednesday). Poszłam w czerwony brokat!