Zmiany klimatu, susza, problemy z retencją wody, tak teraz odczuwane – wiele z nich jest efektem wycinki drzew. Lekiem mogą być lasy. Choćby w miniaturze.
Lasy kieszonkowe inaczej: lasy Miyawaki. Jeden właśnie powstaje na warszawskim Ursynowie. Przydają się zwłaszcza w miastach, które najpierw ogołociliśmy z drzew, a potem przyszło nam się borykać ze zbyt wysoką temperaturą latem, z hałasem i zanieczyszczeniami. Metodę lasów kieszonkowych stworzył w latach 50. japoński botanik Akira Miyawaki, chcąc „przywrócić życie” terenom zdewastowanym działalnością człowieka.
Lasy, które w ten sposób powstają, są takie jak te naturalne, tyle że rosną znacznie szybciej. Już po 10–20 latach stają się dojrzałe. Jest to możliwe dzięki odpowiedniemu przygotowaniu podłoża i odpowiedniemu doborowi roślin – jedynie tych rodzimych,
występujących na danych terenach.
Miyawaki uznał, że gatunki obce nie pełnią funkcji proekologicznej i nie przeciwdziałają negatywnym zmianom w środowisku. Dodatkową zaletą jest to, że, jak mówi sama nazwa – nie potrzebują dużo miejsca do rozwoju, las Miyawaki można zasadzić już na… trzech metrach kwadratowych. Pierwszy kieszonkowy las w Polsce powstał w 2021 roku w województwie zachodniopomorskim, kolejne w Poznaniu i w Warszawie.
Po pierwsze trzeba przygotować glebę, dobrze ją przekopać i zasilić w grubą warstwą materii organicznej, następnie posadzić rośliny (krzewy, małe i duże drzewa) dość gęsto, minimum 2-3 szt/m2, dzięki czemu konkurując ze sobą o światło, będą stymulować się nawzajem do szybszego wzrostu. Rośliny powinny być posadzone nie w liniach, raczej w nierównych odstępach, aby stworzyć wrażenie naturalnego lasu. Posadzone rośliny grubo ściółkujemy, następnie opiekujemy się nimi przez pierwsze 2-3 lata, a potem zostawiamy same sobie.