1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Freediving – zanurzenie po spokój

Freediving – zanurzenie po spokój

Fot. mihtiander/Getty Images
Fot. mihtiander/Getty Images
Freediving to okazja do ucieczki przed problemami, grawitacją, poczuciem mijającego czasu. Jak i dlaczego warto spróbować, opowiada Franek Przeradzki, podróżnik, trener nurkowania sprzętowego oraz freedivingu.

Kiedy pomyślę o dłuższym wstrzymaniu oddechu, stresuję się, mam skojarzenia z podduszaniem. Tymczasem wielbiciele freedivingu przekonują, że to super relaks , a wielu mówi nawet o niesamowitym, wręcz mistycznym przeżyciu.
Freediving wprowadza nasze ciało i głowę w całkiem odmienny stan, to doświadczenie, które odczuwamy na wielu poziomach.

Zacznijmy od fizjologii. Co się dzieje z naszym ciałem?
Pamiętasz scenę z „Wielkiego błękitu”, kiedy Jacques Mayol nurkował pod lodem, a lekarz, który badał jego parametry życiowe, mówił, że on jest niesamowity, bo pod wodą serce mu zwalnia, krążenie się zmienia, a to, że jego ciało przystosowuje się do dłuższego przebywania pod wodą, optymalizując swoje funkcje, oznacza ponadprzeciętne adaptacyjne możliwości człowieka. Takie zachowania wcześniej zaobserwowano u delfinów, wielorybów i innych ssaków morskich. Dziś już wiemy, że takie właściwości ma dosłownie każdy człowiek, a nawet każdy kręgowiec. Zostaliśmy wyposażeni w mechanizmy, które pozwalają nam całkiem dobrze funkcjonować w wodzie. Żeby zadziałały, czyli żeby uaktywnił się odruch nurkowy, muszą być spełnione dwa warunki. Po pierwsze musi się pojawić większe stężenie dwutlenku węgla we krwi, czyli trzeba wstrzymać oddech, po drugie twarz musi być zanurzona w wodzie. Reszta ciała jest dużo mniej istotna. Zanurzenie się do szyi nie wyzwoli tego, co uruchomi zanurzanie twarzy. Z tego powodu w wyczynowym freedivingu unika się masek czy nawet okularków, które izolowałyby twarz od wody, bo to mogłoby osłabić odruch nurkowy.

Wstrzymałam oddech, zanurzyłam twarz i co się dzieje w moim organizmie?
Zwalnia rytm pracy serca, czyli spada tętno. U mnie z 70 uderzeń na minutę na powierzchni do 40 po zanurzeniu na około minutę. Im woda zimniejsza, tym spadek większy. Niższe tętno oznacza, że całe ciało zwalnia, zaczyna się relaksować. W kończynach dochodzi do wazokonstrykcji, czyli zwężenia naczyń krwionośnych. Krew jest przekierowywana do najważniejszych dla przetrwania narządów, czyli serca i mózgu. Tam z kolei dochodzi do wazodylatacji, czyli ich rozszerzenia, które pozwala na efektywniejszy transport tlenu do mózgu. Organizm umie zadbać o swoje potrzeby, a samo bycie w wodzie uspokaja na poziomie fizjologicznym. Z czasem aktywuje się jeszcze jeden proces fizjologiczny zwany efektem śledzionowym. W śledzionie przechowywana jest znaczna ilość dobrze utlenowanej krwi. Po zanurzeniu i wstrzymaniu oddechu śledziona się obkurcza i wystrzeliwuje ją do krwiobiegu. Nurkowie odczuwają to jako przypływ przyjemności, a zwykle dzieje się tak w momencie, kiedy zaczynali już odczuwać lekki dyskomfort. Wszystkie te procesy zachodzą w organizmie po zanurzeniu się w wodzie nawet na niewielką głębokość. Zaawansowani freediverzy, którzy schodzą znacznie głębiej, mogą również doświadczyć czegoś, co Jacques Cousteau pięknie nazwał ekstazą głębin.

Brzmi jak orgazm.
Są też mniej seksowne określenia: narkoza azotowa czy efekt martini. Chodzi o działanie azotu, który pod zwiększonym ciśnieniem ma właściwości odurzające. Kiedy nurkujemy, zachodzi właśnie to zjawisko, bo zwiększa się ciśnienie dookoła, a przez to również ciśnienie azotu, który z wdechem zabraliśmy pod wodę. Powietrze, którym oddychamy, jest mieszanką gazów, przede wszystkim azotu i tlenu. Narkoza azotowa sprawia, że nurkowie stają się rozluźnieni, zrelaksowani. Doświadczyłem tego nie raz. Warto jednak wiedzieć, że azot pogłębia nastrój, w którym jesteśmy. Może to więc pójść w dwie strony, wyzwolić euforię lub wywołać lęk. W drugim scenariuszu to zdecydowanie nie jest bezpieczne, bo w sytuacji stresowej przyspiesza bicie serca i zwiększa się konsumpcja tlenu.

Czyli pod wodą lepiej się nie stresować?
Tego właśnie uczymy na kursie freedivingu. Jeszcze przed zanurzeniem. Bo kiedy wyrzucisz z siebie lęk, że za chwilę zabraknie ci powietrza, i rozluźnisz się, to po zanurzeniu pod wodę ciało wyśle ci zupełnie inną wiadomość. Powie: „Hej, fajnie, że jesteś, jest nam tu miło, posiedźmy chwilkę”. I każdy, absolutnie każdy człowiek jest w stanie doświadczyć tego przyjemnego stanu, w którym nie oddycha, otacza go woda i jest miło. U jednych ten stan bez walki, bez poczucia duszenia się, bez niczego, co cię pogania, żeby się wynurzyć, będzie trwał 15 sekund, u innych trzy minuty. Bez względu na to, ile trwa, to naprawdę magiczny czas. Słyszysz przytłumione dźwięki, bąble, bicie własnego serca, co jest niezwykle uspokajające. Dla mnie to stan naturalny, wyobrażam sobie, że to coś porównywalnego do bycia w łonie matki.

O czym myśli się pod wodą?
To jest doświadczenie całkowitego skupienia, bycia tu i teraz. Podobny stan osiągam, wspinając się w górach albo zjeżdżając na nartach z trudnego stoku. Nie ma wówczas w głowie przestrzeni na cokolwiek innego. Jesteś pod wodą i chłoniesz to, co cię otacza. Mocno czujesz swoje ciało, myślisz o biciu serca, skupiasz się na napięciach poszczególnych mięśni. Na pewno nie myślisz o kredycie, teściowej czy deadline’ach, bo nie ma na to przestrzeni. Taka podwodna medytacja rozluźnia ciało, oczyszcza głowę. Sprzyjają temu wszystkie fizjologiczne procesy, o których mówiłem.

Czy słusznie wyobrażam sobie, że minuta na jednym wdechu pod wodą trwa dłużej niż 60 sekund?
Taka minuta trwa i trwa, jest twardym dowodem na relatywizm czasu – Einstein miał rację z teorią względności. Przez tę minutę potrafi się naprawdę sporo wydarzyć w naszym ciele i głowie.

Jesteś instruktorem zarówno freedivingu, jak i scuba divingu, czyli nurkowania ze sprzętem. Jaka jest różnica?
Nurkowanie w sprzęcie jest trochę jak jazda na nartach po trasie. Jak już się tego raz nauczysz, to działa wszędzie, stajesz się turystą podwodnego świata: oglądasz żółwie, rekiny, jaskinie, koralowce. Stajesz się podwodnym astronautą, masz szansę poczuć nieważkość, przemieszczać się bez wysiłku, unosić w przestrzeni, funkcjonować w trzech wymiarach. Jest cudownie. No ale ogranicza cię sprzęt, nie możesz się szybko wynurzyć, musisz patrzeć na komputer, wiesz, że butla się kiedyś skończy. Freediving można porównać do skitourów, gdzie bariera wejścia jest troszkę większa, ale i doświadczenie pełniejsze. Mówiąc o trudniejszej barierze wejścia, mam na myśli pewien poziom zaawansowania. Bo żeby w ogóle zacząć przygodę z freedivingiem, nie trzeba specjalnie ćwiczyć. Można wstać od biurka, pojechać na basen i zacząć nurkować pod okiem instruktora. Na pewnym poziomie wytrenowania freediving pozwala swobodnie przemieszczać się pod wodą, zmieniać głębokość, obracać się, tańczyć i robić wszystko, na co masz ochotę. Jesteś wolny, nie ogranicza cię sprzęt.

Z czasem też wyczujesz swoją neutralną pływalność, czyli moment, w którym się unosisz w wodzie bez żadnego wysiłku. Poczujesz mityczny freefall, moment, kiedy naturalnie zaczynamy spadać. To uczucie, jakby woda nas wciągała, zapraszała do siebie.

Nie brzmi przyjemnie.
Dla freediverów to jedno z najprzyjemniejszych uczuć, poczucie swobodnego lotu przez toń. W otwartej słonej wodzie jest osiągalne na głębokościach około 20 metrów, więc już bardziej dla zaawansowanych. W Deepspot, gdzie pracuję, freefallu można doświadczyć już na czterech, pięciu metrach dzięki słodkiej wodzie i temu, że nurkujemy bez pianki.

Deepspot to najgłębszy basen w Europie, jeden z głębszych na świecie. Kto z niego korzysta?
To basen stworzony dla osób chcących nurkować ze sprzętem i na zatrzymanym oddechu. Woda ma 32 stopnie, czyli temperaturę, w której nawet nieruszanie się przez godzinę nie spowoduje wychłodzenia organizmu. Basen w najgłębszym punkcie ma 45 metrów! Wyczerpuje on potrzeby nurkowania rekreacyjnego ze sprzętem, którego limit wynosi 40 metrów. We freedivingu na początku schodzimy na sześć metrów, a podczas pierwszego kursu do 20 metrów. Na wyższych poziomach można wylegiwać się na dnie naszej tuby.

Jaki wygląda trening freedivingu?
Na początku pracujemy nad przełamaniem barier w głowie, zmianą przekonań o tym, że wstrzymanie oddechu oznacza problemy. Kurs obejmuje teorię dotyczącą bezpieczeństwa oraz próby statyki, czyli leżenia na wodzie z zanurzoną głową. To etap, który zaskakuje wielu kursantów: przy pierwszej próbie wytrzymują 20 sekund, a już po godzinie treningu – półtorej minuty. Uczymy się wstrzymywania oddechu i technik oddechowych przydatnych do regulacji organizmu po wynurzeniu. Trenujemy poruszanie się pod wodą i schodzenie w głąb. Tam pracujemy nad technikami wyciszenia. Dla wielu to wyzwanie. Osobom, które się boją wody czy zanurzenia głowy, na początek proponujemy zajęcia ze snorkelingu, czyli pływania z maską, rurką i płetwami.

Latem docierały do nas co chwila informacje o tragicznych utonięciach. W Polsce jest ich więcej niż w innych krajach Europy. Eksperci mówią, że to efekt braku obycia z wodą i kultury pływania Polaków.
Zdarzają się oczywiście nieszczęśliwe wypadki, jednak najczęściej utonięcia są efektem lekceważenia wody jako żywiołu, często powodem jest również alkohol. Na pewno kultura pływania i szacunek do wody są Polakom potrzebne. Już małe dzieci powinny być uczone pływania i obycia z wodą, co oznacza po prostu pokorę. Ja, choć jestem instruktorem nurków ratowników, człowiekiem wychowanym w wodzie, nigdy nie czuję się w niej pewniakiem. Kiedy wypływam na jezioro, zawsze mam ze sobą bojkę. Bo skurcz, bo zimno, bo jakiś problem, który może się zdarzyć, i moje umiejętności pływackie nie będą miały nic do powiedzenia. Jeżeli mamy elementarną wiedzę dotyczącą pływania i sprzętu oraz zachowamy zdrowy rozsądek, to w wodzie, gdzie nie ma fal, prędzej możemy umrzeć z głodu albo pragnienia, niż się utopić. Bo wystarczy się położyć na wodzie i spokojnie oddychać.

Freediving może przełamać lęk przed wodą i nauczyć spokoju w wodzie?
Sama świadomość, że mogę nie oddychać przez 30 sekund czy minutę i nic mi się nie stanie, już dużo daje. Zmienia też optykę w sytuacjach kryzysowych. Bo świadomość, że umiem kaszlnąć pod wodą albo że jak się zachłysnę, będę potrafił odkaszlnąć i wiem, że wciąż mam tlen – daje spory kapitał. Tylko trzeba tego doświadczyć, bo jak ci ktoś to mówi, to ciężko w to uwierzyć. Freediving pozwala poczuć komfort bycia w wodzie i nie trzeba być świetnym pływakiem, żeby zacząć go uprawiać.

Umiejętność swobodnego nurkowania przekłada się na jakość codziennego życia?
Freediving opiera się na świadomym oddychaniu przeponą, uczy, jak oddechem uspokoić i wyciszyć organizm. Możemy to wykorzystać w każdej stresującej sytuacji. No i najpiękniejsza rzecz: jak się człowiek nauczy nurkować, nagle każda podróż zyskuje dodatkową wartość. Dostajesz bilet wstępu do innego, podwodnego świata, w którym czujesz się komfortowo i bezpiecznie.

Franek Przeradzki podróżnik, trener nurkowania sprzętowego oraz freedivingu.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze