Po długiej jeździe na rowerze pojawia się poczucie „zdrętwienia” siedzenia. Tymi skutkami miłej wszak formy aktywności fizycznej zajęli się naukowcy. Nie mają dobrych wiadomości.
Kształt siodełka rowerowego sprawia, że cały ciężar ciała spoczywa na jego najwęższej części. A ta uciska nerwy i naczynia krwionośne w rejonie krocza. U mężczyzn długotrwała jazda na rowerze może prowadzić do zaburzeń erekcji. Dowodów na istnienie takiego związku dostarczyły badania prowadzone na amerykańskich policjantach, którzy patrolują przypisany im rejon na rowerze.
Rowerzystkami nikt do tej pory się nie zajmował. Badania wykonane pięć lat temu przez naukowców z Yale University ujawniły, że miłośniczki dwóch kółek mają okolice krocza mniej wrażliwe na bodźce dotykowe w porównaniu z kobietami, które uprawiają jogging. Stąd też sugestia, że cyklistki mają podobne ryzyko problemów seksualnych, co cykliści. Ostatnio ponowiono badania. W eksperymencie brało udział 48 kobiet, które tygodniowo przejeżdżają co najmniej 16 kilometrów. Zwykle jednak przemierzały na rowerze o wiele większe odległości.
Pomiary dokonane w laboratorium potwierdziły dotychczasowe podejrzenia. Co więcej naukowcy dowiedli, że najsilniejszy wpływ na wrażliwość krocza miały rowery, w których kierownica była nisko. Im niżej kierownica względem siodełka, tym wymusza bardziej pochyloną postawę. Większa część ciężaru ciała przenosi się na okolice krocza i tym silniej siodełko uciska dno miednicy. – Problem wymaga dalszych badań, zależy nam, by kobiety zdawały sobie sprawę z tego zagrożenia – mówi dr Marsha Guess, ginekolog i położnik z Yale School of Medicine.