Człowiek pamięta bardzo mało, prawie nic, z czasu, gdy miał cztery lata. Z reguły są to jakieś wstrząsające zdarzenia. Dlatego pewnie pamiętam swój chrzest.
Mój niemal roczny synek Antoś niczego się nie boi, może tylko tego, że mama gdzieś pójdzie i nie wróci. Czy nie jest to pierwotny ludzki lęk? Czasami wydaje mi się, że powodzenie w późniejszym życiu jest zależne od pewności, że mama zawsze wróci.
W tej mrocznej zakrystii Wizytek ostatnim razem widziałem księdza Twardowskiego, siedział głęboko pochylony nad Biblią, przy świecy – scena jak z obrazu de La Toura, mistrza mroku i blasku świec. To właśnie w tej zakrystii Antosiowi zrzedła mina, jacyś obcy ludzie, półmrok. Trzymał się dzielnie do chwili, gdy ujrzał siostrę zakonną. Ta zapewne miła staruszka wygląd miała jednak niepokojący: cienki, ptasi nos, okulary, pomarszczone oblicze, szczelnie otulona w habit. Antoś na jej widok wpadł w rozpacz, tak jak potrafi tylko dziecko, wydarł się całym sobą pod niebiosa. Siostra mruczy w rozpaczy: „Wszystko przez to przebranie”. Ksiądz, bardzo miły, składa ręce jak do modlitwy, powtarza: „Błagam, błagam, tylko nie to, zagłuszy mszę na amen”. Biorę Antosia na barana, uspokaja się, lubi mieć świat u stóp. Ksiądz z ulgą: „Ja to mogę go nawet tak ochrzcić”.
Ochrzczony na barana – myślę – to będzie coś! I tak wchodzę do świątyni. Na widok tłumu Antoś znowu załkał, by przenieść się w ramiona mamy, blisko piersi i tam szybko zasnąć. Ksiądz obchodził się potem z wodą jak saper z miną i mały się nie obudził.
Już po uroczystości mówię księdzu: „Chrzest przez sen... mam nadzieję się liczy. Przecież dzieciństwo jest jak sen”. Ksiądz na to: „Życie jest jak sen” (przez całe życie mam szczęście do mądrych księży).
W dniu chrztu małego synka mój syn już zupełnie dorosły pojechał do szpitala na ryzykowną operację kręgosłupa – efekt narciarskich szaleństw w Alpach. Gdzieś w tej małej przestrzeni między religijnym obrzędem a ryzykownym zabiegiem ujrzałem, jak czas zawirował, a ten mały synek z tym dużym stali się jednym, na chwilę, na zawsze.