1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wychowanie

Radość poznawania

123rf.com
123rf.com
Dziecko idzie do szkoły, a my idziemy razem z nim. I zaczyna się sprawdzanie lekcji, tłumaczenie, przepytywanie. Chcąc nie chcąc, zastępujemy nauczycieli. Jak skutecznie pomagać w nauce?

Sytuacja dość powszechna. Dziecko przywołuje nas ze swojego pokoju: Nie rozumiem, o co tu chodzi. Jak to nie rozumiesz! – irytujemy się już na wstępie. – Przecież przerabiałeś to w szkole! Próbujemy tłumaczyć wściekli, że czegoś tak prostego można nie pojmować. Pół biedy, gdy dziecko chwyci w lot. Ale gdy dalej ma z tym problem, wytaczamy cały rodzicielski arsenał: krzyki, zawstydzanie, porównywanie do kolegów.

Emocjonalna furtka do wiedzy

Tymczasem już dawno zostało dowiedzione, że dziecko uczy się najefektywniej, gdy nauka sprawia mu radość. W szkołach w Chicago uczniowie poznają  język hiszpański poprzez przedstawienia lalkowe i piosenki. W Australii uczą się francuskiego, kręcąc filmy w tym języku. W Nowej Zelandii zgłębiają podstawy matematyki przy użyciu gier i układanek. Wszystkie te techniki łączy jedno: dostarczają dobrej zabawy.

Czy można wyobrazić sobie dwulatka siedzącego spokojnie w ławce? Małe dziecko uczy się poprzez to, co robi, sprawdza, wącha, mówi, czego dotyka i doświadcza. Uczy się przy tym w niebywałym tempie. Kiedy jednak idzie do szkoły, cała radość poznawania gdzieś pryska. Dobrzy nauczyciele i mądrzy rodzice zdają sobie sprawę, że siedzenie przy biurku i słuchanie nie sprzyja przyswajaniu wiedzy. Ustawiają świeże kwiaty w klasie czy pokoju. Wieszają na ścianach kolorowe plansze przypominające to, czego dziecko się uczy. Włączają muzykę. Niestety, większość z nas nie przykłada wagi do dbania o odpowiedni stanu ducha i umysłu dziecka. A są to najważniejsze z czynników warunkujących efektywne uczenie. Zanim możliwa będzie prawdziwa nauka, musi otworzyć się odpowiednia furtka, a ma ona naturę emocjonalną. Dopiero wtedy umysł znajdzie się w stanie pełnej gotowości i chłonności.

Taki stan można osiągnąć poprzez doprowadzenie do tego, by mózg pracował na odpowiedniej częstotliwości fal. Kryje się tu pewna zabawna sprzeczność – żeby uczyć się szybciej, należy spowolnić pracę mózgu. Nasz mózg pracuje na różnych częstotliwościach fal: jedna z nich jest najodpowiedniejsza dla głębokiego snu, inna dla inspiracji, a jeszcze inna – gdy w pełni świadomi toczymy codzienne życie. Wyniki wielu badań wskazują, że istnieje również czwarta częstotliwość, przy której najłatwiej i najskuteczniej się uczymy – alfa. A najlepszym sposobem dostrojenia się do niej jest muzyka.

Ciało w harmonii z umysłem

Kalifornijski pionier przyśpieszonego uczenia Charles Schmid odkrył, że przy pewnym stanie odprężenia, który można uzyskać za pomocą muzyki, nasz umysł jest najbardziej otwarty i chłonny. Ale muszą to być specjalnie dobrane dźwięki o rytmie, który pozwala nam się wyciszyć – od 50 do 70 taktów na minutę. Najlepiej sprawdzają się tu utwory barokowych twórców, takich jak Antonio Vivaldi, François Couperin, Jan Sebastian Bach czy Fryderyk Händel.

Światowej sławy bułgarski psychiatra i pedagog Georgi Łozanow potwierdził, że taka muzyka pozwala zharmonizować funkcjonowanie ciała i umysłu, a przede wszystkim otwiera „emocjonalny zamek” do superpamięci – układ limbiczny mózgu. Układ ten nie tylko przetwarza uczucia, ale także stanowi ogniwo łączące naszą świadomość z podświadomością. Łozanow po latach badań doszedł do wniosku, że każdy z nas może osiągnąć optymalny stan sprzyjający nauce. Mamy z nim do czynienia wówczas, gdy częstotliwości oddechów i uderzeń serca oraz fal mózgowych są zsynchronizowane, a ciało odprężone. Wtedy nasz umysł pozostaje w stanie koncentracji i gotowości do przyjmowania nowych informacji. Dzięki zastosowaniu wyników swych badań w praktyce Łozanow osiągnął zdumiewające rezultaty w nauczaniu języków obcych.

Uczony twierdzi, że w nauce przeszkadzają nam trzy bariery: krytyczno-logiczna („nauka jest nudna”), intuicyjno-emocjonalna („jestem głupi”) oraz krytyczno-moralna („to ciężka praca”). Trzeba zrozumieć, z jakim nastawieniem dziecko siada do lekcji, i postarać się nakłonić je, by samo wyznaczyło sobie cel. Bo, jak dowodzą kolejne badania, ludzie osiągają zdecydowanie więcej, gdy sami ustalają cele swojego działania.

Jak do tego zmotywować? Na pewno nie słowami: „Jak się nie nauczysz, jedynka murowana”. A często tak właśnie mówimy, nie uświadamiając sobie, jak destrukcyjne działanie mają negatywne przekazy. Można na przykład prosić dziecko, aby wyobraziło sobie, jak w przyszłości spożytkuje to, czego się uczy. Albo postawić jakieś zadanie, które byłoby frapującą łamigłówką, a przy okazji wymagało przyswojenia na przykład określonych reguł ortograficznych.

Pamiętajmy, że „uczuciowa”, limbiczna część mózgu stanowi klucz do pamięci długotrwałej. Starajmy się więc wzbudzić w uczniach pozytywne emocje.

Ważniejsza od oceny jest samoocena

Małe dzieci najlepiej uczą się w atmosferze pełnej miłości, serdeczności, zachęty i wsparcia. Zaobserwowano, że w szkołach, w których udaje się utrzymać takie podejście do ucznia, rośnie tempo uczenia się. Istnieje wiele metod poprawiania efektywności nauki, ale u podstaw wszystkich leży jeden ważny czynnik – przekonanie dziecka o własnej wartości, czyli pozytywny obraz własnej osoby.

Producent programów przyspieszonego uczenia się języków obcych Colin Rose stwierdził: „Ze wszystkich spostrzeżeń, które przyniosły nasze badania, najbardziej istotne brzmi: Nasza samoocena jest najważniejszym czynnikiem decydującym o tym, czy dobrze się uczymy, a nawet – czy jesteśmy dobrzy w czymkolwiek”.

Określono nawet sześć podstawowych składników poczucia własnej wartości. Bezpieczeństwo fizyczne – gdy nic nam nie zagraża i gdy dobrze czujemy się w swoim ciele. Bezpieczeństwo emocjonalne – gdy nie doświadczamy strachu ani poniżenia. Świadomość własnej tożsamości – gdy potrafimy odpowiedzieć sobie na pytanie: kim jestem? Poczucie przynależności do grupy. Kompetencja, czyli świadomość, że coś umiemy zrobić. I ostatni czynnik: misja, czyli poczucie, że nasze życie ma sens i kierunek.

Największe wyzwanie, jakie stoi przed rodzicami, polega na tym, żeby stworzyć dziecku takie warunki, aby uwierzyło w siebie i mogło dać z siebie to, co najlepsze.

Nagroda za wszystkie zdolności

Każde dziecko uczy się inaczej, każde ma swój wiodący zmysł poznawczy. Są słuchowcy, wzrokowcy i kinestetycy (uczą się najlepiej przez ruch). Jeżeli poprosimy wzrokowca o jakieś objaśnienie, od razu zacznie rysować. Słuchowca nie interesują książki ani instrukcje – on zawsze pyta o informacje. Kinestetykom dobrze jest zaserwować od czasu do czasu ćwiczenia. Wszystkim jednak przyda się urozmaicenie stylów uczenia, które spowoduje aktywizację mózgu na wszystkich trzech poziomach: myślenia, czucia i działania. Ale kluczem do powodzenia w nauce (i potem w karierze zawodowej) jest poznanie własnego stylu nauki i pracy.

Howard Gardner, profesor pedagogiki z Harvardu, wykazał, że istnieje co najmniej siedem różnych ośrodków inteligencji: inteligencja językowa, logiczno-matematyczna, wizualno-przestrzenna, kinestetyczna (motoryczna), muzyczna, interpersonalna (społeczna) i intrapersonalna (umiejętność wejrzenia w głąb siebie). Zatem każde dziecko ma potencjalne uzdolnienia.

Tymczasem szkoła działa tak, jakby wszystkie dzieci były identyczne. Co gorsza, nagradza tylko za niektóre zdolności. W konsekwencji segreguje dzieci już w pierwszych latach edukacji na zdolne i inteligentne i rzekomo niezdolne i nieinteligentne. Zadaniem rodziców powinno być odkrycie zdolności swoich dzieci i pomoc w ich rozwijaniu.

Glenn Goman, amerykański pedagog, w jednej ze swoich książek napisał: „Uczenie się jest najwspanialszą i dającą najwięcej radości grą na świecie. Wszystkie dzieci rodzą się z takim przekonaniem i pielęgnują je, dopóki nie przekonamy ich, że nauka jest ciężką i nieprzyjemną pracą. Niektóre dzieci nigdy nie dają się o tym przekonać i przechodzą przez życie, wierząc, że nauka jest przyjemnością i jedyną grą, w którą warto się bawić. Tacy ludzie mają swoje specjalne miano. Nazywamy ich geniuszami”.

Zanim poirytowani podniesiemy głos na dziecko nierozumiejące, o co w tym zadaniu chodzi, zastanówmy się nad takimi oto wynikami badań: 80 procent trudności w nauce związanych jest ze stresem. A może wystarczy go usunąć, a znikną problemy?

Na podstawie rozmowy z Jeannette Vos, pedagożką i badaczką efektywnego nauczania, która gościła w Polsce na konferencji „Jak uczyć, żeby nauczyć”, zorganizowanej przez wydawnictwo DIDASKO, a także na podstawie książki jej autorstwa (razem z Gordonem Drydenem) pt. „Rewolucja w uczeniu”, Wydawnictwo Zysk i S-ka 2003.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze