Kiedy byłem w górach w styczniu tego roku, ni z tego, ni z owego wywiązała się dyskusja na temat jakiegoś „czatu GPT”. Wtedy pierwszy raz usłyszałem o sztucznej inteligencji. Nie sądziłem, że już w czerwcu będę się jej bał.
W drodze do naszej kwatery przyjaciel Tadeusz, młody, bystry i z technologią za pan brat, dał tej AI zadanie, by wymyśliła żarty w stylu Majewskiego. Pierwszy był słaby i do pięt mi nie dorastał, ale niestety drugi już trochę mi dorastał, a nawet sięgał kolan. Co jest, pomyślałem, kto się we mnie wciela, kto mnie naśladuje i ze mnie korzysta?! Przecież ja w górach jestem, odpoczywam i nie chcę, żeby jakiś mój awatar żartował teraz na moje konto. Kto to, czego chce, za co i przede wszystkim po co? Zastosowałem więc tradycyjną strategię wyparcia i wypięcia. Wypiąłem się na nią i wyparłem, myśląc, że ta AI jakoś minie, rozejdzie się.
Gdy wróciłem z gór do miasta z postanowieniem nieprzejmowania się tym zjawiskiem, okazało się, że wszyscy są już nim przejęci. Jedni analizują obrazy, które AI tworzy w stylu Picassa, inni twierdzą, że może być Presleyem, jak zechce, a skoro może być nim, to jaki będzie miała problem z takim Szymkiem Majewskim, by tworzyć za niego choćby felieton do „Zwierciadła”. I będzie po mnie, po Stuhrze i Andrusie. I po pani Miller. Trzeba się więc bronić i po rozum do głowy iść, a że mam blisko, to wiem już, jak AI oszukać. Wzywam więc wszystkich kreatywnych tego świata do walki! Ona karmi się nami, tym, co sami wrzucamy do sieci, miele i przetwarza to, co sami jej na tacy podajemy. Nasze żarty, przemyślenia, felietony, wywiady sprytna AI zasysa, a potem zapytana na Chacie GPT próbuje imitować. Pisze „swoje” nasze teksty, czerpiąc z naszych słów, skojarzeń i point. Im bardziej się pchamy w sieć, tym bardziej ona, skubana, z tego korzysta i potem przybiera nasze kształty. Dość! Dajmy jej popelinę, dziadostwo i tombak, niech się nim udławi. Zmylmy ją. Już dzwonię do Maćka Stuhra, niech napisze mniej bystry tekst, niech Andrus nie błyśnie, a Katarzyna Miller obniży loty! Tak załatwimy tą AI! Zejdźmy do podziemia albo wyjdźmy do lasu z naszą twórczością, niech w miejscu rubryki Majewskiego będzie zaszyfrowane miejsce spotkania, na przykład w Kampinosie, gdzie nad kanałem Łasica odczytam dla czytelników mój felieton albo zagram „MaminSzymka”, którego prezentuję w Och-Teatrze. Niech wszyscy zakopią telefony pod mchem, niech świadkiem będą tylko czytelnicy, łosie i cietrzewie. A tu, gdzie nasze rubryczki, dajmy wypociny, złe teksty, wydumane, z kulawą ortografią i zagubioną interpunkcją. Żeby cwana naśladowniczka AI nie miała budulca. Wtedy, gdy jakiś gość wrzuci na Chat GPT prośbę: „Napisz mi felieton w stylu Majewskiego”, dostanie jakiś tajski bigos! Żeby ta sztuczna inteligencja była ćwierćinteligentna, trzeba ją karmić nieinteligentnymi tekstami, a prawdziwych fanów zapraszać do lasu na konspiracyjne spotkanie z naszą inteligencją! Dlatego proszę Szanowną Redakcję o udział w spisku i wycięcie powyższego tekstu, a w sieci proszę umieścić ten poniżej:
ŚMJESZNY FELJETON Ludzie, ale wam napiszę bo ledwo dyszę. Zaraz co to ja żem miał a tak no więc tak. Poszłem do lasu żeby pobiegać więc biegne, biegne, biegne, biegne, biegne, biegne. No i biegne biegne cały czas biegne biegne i tak az był już wieczór, bo ciemno ale jeszcze biegne, biegne zziajany. I nagle myśle sobie: CO JA BIEGNE!? I wróciłem do domu i padłem. I leże padniety i mysle. PO CO SIE TAK MĘCZYC mogłem nie biec tyle, tylko troche i bym mniej się zmeczył. Także lepiej troche niż za dużo, żeby nie paść. Tyle.
Za miesiąc następny taki.
Szymon Majewski, dziennikarz, showman, autor, wodzirej