Mam trochę ponad pięćdziesiąt lat, a ciągle nie bardzo wiem, jak żyć. Na szczęście w internecie mam dostęp do wielu osób - niejednokrotnie dużo ode mnie młodszych - które wiedzą.
Stresuję się, kiedy ktoś mi pisze (a w Internecie to coraz powszechniejsze), w jakim czasie przeczytam artykuł. Wiem, że informacja „ten tekst przeczytasz w 4 minuty" ma mnie zachęcić do lektury. Uświadomić, że nie stracę za dużo czasu na czytanie. Ja się stresuję, bo jak już miną cztery minuty, a ja mam przed sobą jeszcze jedną trzecią tekstu, wpadam w popłoch, że jestem gorszy od większości społeczeństwa internetowego. Bo przecież czas czytania na pewno został zbadany na reprezentatywnej grupie. Moja złośliwa natura podpowiada, żeby dopisywać też kilka innych informacji przy wstępie do artykułu: „Ten tekst przeczytasz w 5 minut, zrozumiesz w 2 godziny, autor pisał go 4 minuty". Złośliwości na bok. Ten tekst przeczytasz w ile chcesz, kiedy chcesz i zrobisz z nim, co chcesz.
Jestem miłośnikiem patosu i egzaltacji. Uwielbiam słuchać polityka, który się napuszy, mówiąc o ojczyźnie, nazwie ją karmicielką i żywicielką... Przepraszam, za mało patosu - Ojczyzna, Karmicielka, Żywicielka powinny być pisane dużymi literami. E tam! OJczyzna, KArmicielka, ŻYwicielka – powinno się pisać właśnie tak! Dwie duże litery na początku każdego słowa, bo to taki PAtriotyzm, że jedna duża litera to za mało!
Jako miłośnik patosu i egzaltacji najbardziej się cieszę, kiedy przekraczają wszelkie granice. I mam taką perełkę! To była archiwalna audycja poświęcona folklorowi gór. Redaktor zaczął od słów: „Fujara - królowa pasterskiego stanu, kaplica naszych szałasów, miejsce modlitwy naszych zagród. A przede wszystkim intymne miejsce spowiedzi, na które bacowie rzucili klątwę szumu gór i pastwisk, razem ze swoimi smutkami". Cytuję dokładnie, bo udało mi się nagrać ten fragment audycji. Zrozumieć mi się nie udało mimo wielokrotnego przesłuchania. Ale w patosie i egzaltacji nie o sens przecież chodzi.
Mam trochę ponad pięćdziesiąt lat, a ciągle nie bardzo wiem, jak żyć. Na szczęście w Internecie mam dostęp do wielu osób – niejednokrotnie dużo ode mnie młodszych – które wiedzą. Zajrzałem do tych przewodników i zauważyłem, że ich wszystkie przesłania można zawrzeć w haśle „pokochaj siebie". I tu widzę pewien problem. Ja siebie w miarę akceptuję, ale żeby od razu kochać? To uczucie mam zarezerwowane dla innych. Nie tabunu ludzi, ale dla kilku osób. Wyobraziłem sobie straszną sytuację. Że wszyscy rodacy... przepraszam – ROdacy, przyjmują tę prostą receptę na życie i nagle budzę się w KRaju, w którym mieszka 37 milionów 595 tysięcy (dane GUS) osób kochających siebie. Nie siebie nawzajem, ale siebie samych. Nie! Przesadzam. Byłoby kochających siebie 37 milionów 594 tysiące 998 osób. Bo ja i jeden mój kolega z tej grupy wypadamy. Andrzej też tak bardzo za sobą nie przepada. I jak się spotkamy, zawsze jest chwila, żeby powiedzieć, czym się wkurzamy. Nie siebie nawzajem, tylko każdy siebie samego. Wiem, że internetowi nauczyciele życia nie zakazują kochać też innych, ale ten akcent na kochanie przede wszystkim siebie jakoś mnie martwi.
W jednym z odcinków „Spadkobierców", improwizowanego serialu kabaretowego, Maria Czubaszek (babcia Maggie) doradzała Dorin, serialowej wnuczce, której nie układało się z narzeczonym. Po rozpoznaniu sytuacji emocjonalnej babcia Maggie zapytała:
– Kochasz go?
– Tak - odpowiedziała wnuczka.
– Ale często?
I może tak zróbmy!, „Kochajmy siebie" często, ale nie wyłącznie.
Szwagier Gierka poprosił o udostępnienie nagrania audycji folkowej. Nie mówił, po co. Ale już wiem. Wykorzystał w telefonie. Jak dzwoni szef, zamiast dzwonka odzywa się głos: „Fujara – królowa pasterskiego stanu, kaplica naszych szałasów".
Artur Andrus, Mistrz Mowy Polskiej, dziennikarz, poeta, autor piosenek.