1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Smak lata

Smak lata

Katarzyna Błażejewska-Stuhr (Fot. Krzysztof Opaliński)
Katarzyna Błażejewska-Stuhr (Fot. Krzysztof Opaliński)
Potrzeba nam luzu i kontaktu z przyjemnością. Z ciałem, które się rusza nie po to, by spalać, ale by biec za latawcem. Z posiłkiem, który ma nie tylko kalorie, ale i kolory, tekstury, zapachy. Potrzeba zgody na to, by jedzenie znów stało się zmysłowe.

Gdy byłam dzieckiem, lato pachniało rozgrzanymi słońcem pomidorami (ze szklarni dziadka) i gorącymi od słońca owocami. Truskawki zrywane w południe. Maliny wkładane na opuszkę każdego palca i zjadane po kolei. Słoneczniki dziubane ziarnko po ziarnku. To był smak dziecięcej beztroski, zmysłowej bliskości natury, czystej przyjemności jedzenia. I dziś wiem: to był też smak intuicyjnego, głęboko odżywczego kontaktu ze sobą.

W psychodietetyce mówimy dużo o świadomym jedzeniu, o byciu tu i teraz przy posiłku. I to może być bardziej przydatne niż znajomość tabelki z błonnikiem czy instrukcja, ile razy przeżuć kęs, by go lepiej strawić. Trzeba nam luzu i kontaktu z przyjemnością. Z ciałem, które się rusza nie po to, by spalać, ale by biec za latawcem. Z posiłkiem, który ma nie tylko kalorie, ale i kolory, tekstury, zapachy. Trzeba zgody na to, by jedzenie znów stało się zmysłowe. I dobre – dla zdrowia i dla duszy.

Latem natura układa dla nas jadłospisy, których nie wymyśliłby żaden dietetyczny algorytm. Młode ziemniaki z koperkiem, sałata z odrobiną piasku czy truskawki rozgrzane słońcem. Jedzenie sezonowe to sposób na przypomnienie sobie, że nasze ciało jest częścią świata, który ma swoje rytmy.

Dorosłość nas z tego kastruje. Wyobraź sobie sok z arbuza, który spływa po brodzie, gdy spragniona wgryzasz się w owoc. Możesz się wściekać, że lepki, że poplami bluzkę – albo o tym zapomnieć i poczuć jednocześnie chrupkość i soczystość owocu, słodki smak soku i aromat miąższu.

Jedzenie nie powinno być polem walki. Dobrze jest poznać siebie, zbadać, co mi służy, a co szkodzi. Może być przestrzenią do spotkania. Z naturą. Z przyjaciółmi, z własną cielesnością. Z przyjemnością, która nie musi oznaczać braku kontroli – przeciwnie, często właśnie w zgodzie ze sobą odnajdujemy balans. Nawet poplamieni sokiem.

Kiedy jem letnie warzywa i owoce, czuję radość, że moje ciało umie rozpoznać smak słodyczy nieprzetworzonych. Za to, że mam zmysły, które pozwalają mi nie tylko połykać, ale i smakować.

Mogę zastanawiać się nad tym, co jem, jak to urosło – z nasionka, kłącza, pędu, wystawione na działanie wiatru, słońca, deszczu… Przeciwutleniacze powodują, że rozgrzana na słońcu wiśnia nie psuje się, tylko usycha pozostawiona na gałęzi – i ja chcę czerpać te enzymy, witaminy i składniki, aby mnie karmiły i zabezpieczały przed zawieruchą życia.

Podobnie z ruchem. W kulturze liczenia kroków i spalonych kalorii łatwo zapomnieć, że ciało stworzone jest do radości. Do rozciągania się jak pies w słońcu. Do spacerów, po których wraca się z czerwonymi policzkami i spokojną głową. Do biegania nie po wynik, ale po satysfakcję z przemieszczania się. Zamiast mówić: „Muszę się ruszać”, pytaj, jakiego ruchu dziś spróbujesz. Delikatnego? Ekspresyjnego? Wspólnego – z kimś bliskim? No i nie sposób mówić o dbaniu o siebie bez zatrzymania. Wypoczynek nie jest luksusem, ale warunkiem zdrowia. Ciało lepiej wtedy trawi, lepiej czuje głód i sytość, lepiej reguluje emocje. Gdy jesteśmy chronicznie zmęczeni, nawet najpiękniejszy owoc smakuje byle jak, a nas ciągnie do tłustych i słodkich przekąsek. Odpoczynek to niekoniecznie tydzień nad morzem. Czasem to 15 minut z książką pod drzewem. Drzemka w południe. Odłożenie telefonu i obserwowanie chmur poruszanych wiatrem. Odżywiajmy się nie tylko jedzeniem, ale i tym, co karmi emocje, serce. Spokój, bliskość, śmiech, kontakt z naturą – to wszystko wpływa na relacje z jedzeniem. Bo jemy nie tylko, by żyć, ale też po to, by przeżywać. A kiedy przeżycie jest intensywne i bogate, nie trzeba go zastępować kompulsywnym podjadaniem. Czyż nie jest to najlepsza pora roku do takiego właśnie karmienia się?

Katarzyna Błażejewska-Stuhr, dietetyczka kliniczna, psychodietetyczka. Prowadzi blog kachblazejewska.pl, autorka „Poradnika pozytywnego jedzenia” i podcastu „Jelita – twój drugi mózg” (na: zwierciadlo.pl).

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE