1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Kochający rodzice często popełniają ten wychowawczy błąd. Tak odbierają pewność siebie swoim dzieciom

Kochający rodzice często popełniają ten wychowawczy błąd. Tak odbierają pewność siebie swoim dzieciom

Robienie wszystkiego za dziecko działa tylko na krótką metę. Tak naprawdę utrwala w nim przekonanie, że samo nie jest zdolne o siebie zadbać (Fot. Tara Moore/Getty Images)
Robienie wszystkiego za dziecko działa tylko na krótką metę. Tak naprawdę utrwala w nim przekonanie, że samo nie jest zdolne o siebie zadbać (Fot. Tara Moore/Getty Images)
Czy nadmierna troska o dzieci może podciąć im skrzydła na całe życie? Absolutnie tak – twierdzi psycholog i terapeuta rodzinny Jeffrey Bernstein. W swojej długiej praktyce zawodowej spotkał się z wieloma przykładami nadopiekunczości u rodziców, która odebrała ich dzieciom wiarę w siebie. Kiedy miłość i troska stają się toksyczne? Wyjaśniamy to na przykładach z życia wziętych.

W dzisiejszych czasach jako rodzice chcemy jak najlepiej przygotować dzieci do życia w realiach wyścigu szczurów – a jednocześnie ochronić je przed jakimikolwiek przykrościami i trudnościami. Sądzimy, że usuwając im spod nóg wszelkie przeszkody, zapewniamy im idealne warunki do rozwoju i zwiększamy szansę na sukces w przyszłości. A ponieważ wiemy, że z reguły dzieci są krnąbrne, leniwe i często nieuważne – całkowicie przejmujemy stery w ich życiu. Nadzorujemy ich zabawę. Organizujemy im czas wolny, wysyłając na rozmaite zajęcia dodatkowe. Wszędzie są przez nas zawożone i odwożone. Nieustannie je pilnujemy, pouczamy, ostrzegamy, ratujemy z każdej, nawet najmniejszej opresji.

Ten model wychowawczy, zwany rodzicielstwem helikopterowym, jest we współczesnych czasach prawdziwą plagą. I, niestety, zbiera swoje żniwa.

– Każdego dnia w mojej pracy terapeuty rodzinnego widzę, jak lęk rodziców o dzieci sprawia, że stają się nadopiekuńczy, nadmiernie je pouczają i nieświadomie kontrolują – mówi amerykański psycholog Jeffrey Bernstein.

Wydawałoby się jednak, że lęk o dzieci to coś zupełnie normalnego. Wynika z miłości i troski. Rodzice mają przecież dobre intencje – dlaczego więc zaburzają zdrowy rozwój emocjonalny dziecka?

– Takie zachowania – tłumaczy Bernstein – wysyłają komunikat: „Nie poradzisz sobie w życiu beze mnie”.

Innymi słowy: gdy otaczamy dziecko nadmierną opieką i organizujemy mu życie, zaszczepiamy w nim jednocześnie przekonanie, że jest niezdolne do samodzielnej egzystencji i nie poradzi sobie bez naszej pomocy. To mechanizm automatyczny. Kiedy mały człowiek widzi, jak we wszystkim jest wyręczany, a każdy problem rozwiązywany jest za niego, przestaje wierzyć, że sam kiedykolwiek coś osiągnie.

Terapeuta przytacza kilka sytuacji z życia wziętych, które najbardziej rzutują na późniejszą utratę pewności i wiary w siebie u dzieci. Co ciekawe – nie dotyczą tylko maluchów. Rodzice helikopterowi rzadko dostrzegają krzywdę, jaką wyrządzają pociechom swoją nadmierną kontrolą, i potrafią urządzać im życie nawet po trzydziestce.

Na placu zabaw

Nadopiekuńcza mama snuje się za swoją 4-latką krok w krok. Jest jak jej cień. Gdy tylko mała chce sama się pobawić, słyszy: „Uważaj!”, „Nie tak wysoko!”, „Spadniesz!”, „Lepiej tam nie idź! Trzymaj się mnie”. Ten grad złowieszczych komunikatów zostaje w głowie dziecka zamieniony na przekaz: „świat jest niebezpieczny, na każdym kroku może mnie spotkać krzywda, nie mogę go sama odkrywać”. Tym samym matka zdusza w dziecku naturalną ciekawość i potrzebę eksploracji, zamieniając je na lęk przed światem i jego wyzwaniami.

Jeffrey Bernstein radzi, by zamiast podążać za dzieckiem krok w krok, dać mu trochę swobody i obserwować je z niewielkiego dystansu. Aby zwiększyć u niego poziom bezpieczeństwa, wystarczy powiedzieć: „w razie czego jestem obok i ci pomogę” – a potem pozwolić na samodzielną eksplorację placu zabaw.

Po szkole

Kolejnym przejawem szkodliwej troski u rodziców jest wypełnianie swojemu dziecku czasu od rana do wieczora. Zapisywanie go na treningi, zajęcia dodatkowe i lekcje języków ma przygotować pociechę na wyzwania współczesnych czasów, ale jednocześnie ogranicza jej swobodę decydowania o tym, jak sama chce spędzać czas i odpoczywać. Nawet, gdy wydaje nam się, że dziecko spędzi ten czas bezproduktywnie – pozwólmy mu na chwile całkowitego luzu i nicnierobienia. To w takich momentach ma okazję do autorefleksji i regulacji emocji nagromadzonych przez cały dzień. Otrzymuje też komunikat: „szanuję twoją niezależność” oraz nabiera przekonania, że w życiu nie chodzi o rywalizację z innymi i ciągłe bycie produktywnym.

Przed imprezą

Nadmiernie kontrolujące zachowania mogą zaburzać rozwój nastolatków, szczególnie w kontekście ich kompetencji społecznych - czyli umiejętności nawiązywania relacji oraz funkcjonowania w grupie. Jeśli zabraniamy dorastającej córce czy synowi udziału w imprezach czy wyjazdach z obawy, że coś mu się stanie, to jednocześnie uniemożliwiamy mu zbudowanie pewności siebie w kontaktach z innymi. Oczywiście uświadamianie nastolatka co do możliwych niebezpieczeństw jest ważne, ale nasz lęk o dziecko nie może zupełnie wykluczać go z udziału w pozaszkolnych aktywnościach z rówieśnikami. To właśnie w takich sytuacjach – nie w domu czy w szkole, gdzie obowiązuje nadzór dorosłych – młody człowiek w praktyce uczy się wzorców interakcji z innymi. Odbieranie mu tej szansy może skutkować wykształceniem się postaw aspołecznych i tendencją do izolowania się.

Czytaj także: Nadopiekuńczość jest przemocą. O kondycji psychicznej nastolatków rozmawiamy z Joanną Flis

Na studiach i w pracy

Wydzwanianie do dorosłego dziecka, wypytywanie go, czy wszystko w porządku, upewnianie się, że zjadł, opłacił rachunki, kupił to czy tamto – taka postawa wcale nierzadko zdarza się u rodziców już dorosłych dzieci. Jest niczym innym, jak kontynuacją dawnych, szkodliwych nawyków i nie pozwala dorosłemu synowi czy córce zerwać pępowiny. Psychologowie są jednak zgodni, że trzeba definitywnie ją przeciąć i pozwolić dziecku stać się w pełni niezależnym, dojrzałym człowiekiem, który nie boi się odpowiedzialności. Zamiast go pouczać albo na każdym kroku pilnować, kierujmy się raczej ciekawością, a także zrozumieniem dla jego życiowych wyborów. Pytajmy raczej „co słychać” – zamiast dyktować 20-, 30-latkowi, jak ma wyglądać jego życie.

Rada dla wszystkich rodziców

Chcesz wychować dziecko, które wyrośnie na pewnego siebie, świadomego swoich zalet i umiejętności, a przy tym odpowiedzialnego człowieka? Nie dyryguj nim, nie pouczaj i nie kontroluj na każdym kroku. Bądź raczej mentorem: obserwuj go, udzielaj rad, ale pozwól mu też popełniać błędy i samodzielnie je naprawiać. W ten sposób młoda osoba zyska cenne przekonanie, że życia nie należy się bać, a nawet jeśli spotkają ją trudności – to da sobie z nimi radę na własną rękę.

– Lęk o dziecko może sprawiać, że rodzice mylą troskę z kontrolą. Ale im bardziej kieruje nami strach, tym trudniej naszym dzieciom rozwijać pewność siebie. Rodzicielstwo oparte na spokoju nie oznacza, że ignorujemy niebezpieczeństwa grożące dziecku. Oznacza, że umiemy zarządzać własnym lękiem, a przez to dajemy dzieciom przestrzeń do wzrastania – podsumowuje Jeffrey Bernstein.

Artykuł opracowany na podstawie: J. Bernstein, „The Hidden, Harmful Way Loving Parents Undermine Their Kids”, psychologytoday.com [dostęp: 19.08.2025].

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE