1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Dojawiać i kaczać

Dojawiać i kaczać

Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
Chciałbym uspokoić. Nic nam nie jest. Ot, melancholia przedjesienna. Pierwsze jej oznaki pojawiają się już w lipcu. To u nas rodzinne, że smucimy się na zapas.

Sny mam coraz dziwniejsze. Nie śnią mi się ludzie, miejsca, zdarzenia… To znaczy – śnią się, ale najpierw śni mi się jakieś sformułowanie. Głos, nieznany i za każdym razem inny, wypowiada coś w ciemności, a dopiero potem dojawiają się obrazy. Nie ma w słowniku czasownika „dojawiać”, ale w moich snach jest. Na przykład głos mówi: „Potrzeba jest matką Wynalazku” i od razu dojawia mi się, jak Renata Potrzeba, kobieta jeszcze młoda, aktywna zawodowo i wesoła z natury, prowadzi swojego synka o oryginalnym imieniu Wynalazek do przedszkola. Albo jak woła go na obiad: „Wynalazek! Do domu!”. Śni mi się, jak Wynalazek, syn Potrzeby, rośnie, żeni się… A! Już myśleliście, że z kimś o równie oryginalnym imieniu! Nie, po prostu z Kasią! Tą Kasią, która wodę brała, kiedy Jasio konie poił. Bo czasem śnią mi się też fragmenty piosenek ludowych. Wracając do ślubu Kasi i Wynalazku – była na tej uroczystości Sukces. Kamila Sukces. W pierwszej ławce w kościele siedziało wielu jej ojców. I tu się obudziłem. Sny nie mają dalszego ciągu. Następnym razem śni mi się już inne sformułowanie.

Inny rodzaj snów to te, w których widzę zwierzęta. One śnią się najpierw. Na przykład pies. Zobaczyłem go, a dopiero potem głos powiedział, że to: „Interdyscyplinarny pies służbowy polskich festiwali literackich. Szczeka wierszem, gania nierzetelnych krytyków, warczy metaforycznie i za przysmaczki zrobi wszystko”.

Mógłbym z tym iść do specjalisty. Zapytać, co to znaczy, czy to groźne i czy minie. Ale nie po to przed laty na kiermaszu taniej książki zainwestowałem dwa złote w „Księgę Snów”, żeby mi się nie zwróciło. Zajrzałem. Nie było hasła „Matka Wynalazku”, więc zostałem przy samym „Matka”: „Może być ostrzeżeniem przed popełnieniem błędu czy fałszywego kroku (…). Bycie matką wróży zadowolenie z pracy”. Z kolei: „Pies w snach stanowi znak, że za bardzo koncentrujemy się na codziennych drobiazgach. Brakuje nam szerszej perspektywy (…). Szczekający pies – pojawią się sprzyjające warunki, by pokonać przeszkody w pracy”.

Szwagier Gierka nie zwierza się ze swoich snów. Ale na pewno nie śni mu się matka ze szczekającym psem, bo w pracy idzie mu średnio. Dlatego zaczął się rozglądać za nowym zajęciem. Wpadł na pomysł, że za pieniądze będzie wymyślał obietnice wyborcze. Tyle że trochę za późno o tym pomyślał i musi przeczekać do następnych wyborów. Na razie może uda się rozkręcić inny biznes – szwagier będzie wymyślał niestworzone historie turystyczne. To jest spory rynek, a przewodnicy potrzebują legend, podań, opowieści. Żeby móc się zatrzymać przed jakąś kamienicą i oznajmić grupie turystów: „To jest słynny Dom Ines. Proszę spojrzeć w górę na błękitną glazurę. Legenda mówi, że właścicielka tego domu, córka miejscowego bogacza, miała jedno oko niebieskie, co w tamtych czasach było znakiem klątwy. Wprawdzie drugie też miała niebieskie, ale na to już nikt nie zwracał uwagi”.

Chciałbym uspokoić. Nic nam nie jest. Ot, melancholia przedjesienna. Pierwsze jej oznaki pojawiają się już w lipcu. To u nas rodzinne, że smucimy się na zapas. Szwagier wyjmuje skrzypce i gra, a ja śpiewam „Piosenki naczelnika wydziału grobownictwa”. Czujemy się jak urzędnicy w zapomnianym starostwie, roztkliwiamy się nad sobą i nad światem, zwłaszcza nad fragmentem wiersza: „On u »Jabłkowskich« kupuje ci, w ramionach ciebie kacza…” (w słowniku nie ma czasownika „kaczać”, ale u Gałczyńskiego jest, bo to z wileńskiej gwary). Już wkrótce, w październiku, zaczniemy się martwić wiosną, ale na razie w każdą sobotę wyrywamy się na dyskotekę, żeby trochę pokaczać.

Artur Andrus, Mistrz Mowy Polskiej, dziennikarz, poeta, autor piosenek.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE