1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. „Chcę, aby historia, którą opowiem, dawała nadzieję”. Joanna Tekieli o swojej nowej książce „Dębowe Uroczysko” w rozmowie z Justyną Chaber (Ona Czyta)

„Chcę, aby historia, którą opowiem, dawała nadzieję”. Joanna Tekieli o swojej nowej książce „Dębowe Uroczysko” w rozmowie z Justyną Chaber (Ona Czyta)

(Fot. Anna Marchewka)
(Fot. Anna Marchewka)
Joanna Tekieli, krakowska pisarka, miłośniczka książek, ciszy, wędrówek po górach i dobrej kawy. Jej książki są odzwierciedleniem miłości do przyrody i niosą pozytywne przesłanie. W rozmowie z Justyną Chaber opowiada o nowej książce „Dębowe Uroczysko”.

Justyna Chaber: Kiedy myślę o Twoich książkach, to uśmiecham się, czuję ciepło i wsparcie, mimo iż nie unikasz trudnych tematów. Czy podchodząc do pisania nowej książki, masz jakieś założenia? Fabuła to jedno, a to co między wierszami, to drugie?
Joanna Tekieli: Zawsze chcę, aby historia, którą opowiem, dawała nadzieję. Często jednak bywa tak, że to, co miało być tylko wątkiem pobocznym, urasta do głównego nurtu powieści i dlatego niekiedy i przesłanie nieco się zmienia, nabiera innego wymiaru. W przypadku Niny, bohaterki „Dębowego Uroczyska”, takim wątkiem były ataki paniki, które miały być tylko dodatkiem – a stały się elementem determinującym jej postępowanie.

Mam wrażenie, że dajesz nam w książkach kawałek swojego świata...
Tak, zawsze piszę o tym, co jest mi znane i bliskie (chyba że to kryminały – wtedy sytuacja wygląda trochę inaczej). Lubię umieszczać akcję w pięknych miejscach, bo mnie samej lepiej się myśli, kiedy przebywam na łonie natury, wędruję po górach, albo spaceruję po lesie.

To ja się piszę na wspólny spacer po lesie w twoim towarzystwie, ten literacki jest magiczny!
Nie ma sprawy! Mnie na wyprawę do lasu namawiać nie trzeba i nie ma takiej pogody, która by mnie zniechęciła.

W księgarniach pojawiła się Twoja najnowsza powieść „Dębowe Uroczysko”, co kryje się pod przepiękną okładką? Zadając to pytanie, mam w pamięci enigmatyczny opis i zaskoczenie, gdy zaczęłam czytać.
Kryje się historia bardzo silnej kobiety, która zawsze sama stara się rozwiązywać swoje problemy, a tymczasem staje przed takim, z którym sama nie jest w stanie sobie poradzić. Przyznam, że zainspirowała mnie do tej opowieści właśnie znana mi niezwykła kobieta, którą zawsze uważałam za niezłomną siłaczkę, a ona przyznała niedawno, że zmaga się z lękiem, napadami paniki, że niekiedy nie jest w stanie wyjść z domu. To mną wstrząsnęło, bo gdy się na nią patrzy, widzi się kobietę sukcesu i ostatnie, o czym myślimy, to problemy psychiczne.

Nie masz wrażenia, że obecnie wiele osób miałoby ochotę jechać w te przysłowiowe Bieszczady? Sama raz w miesiącu spoglądam na walizkę.
Tak, tylko jednocześnie wydaje mi się, że niektóre osoby zbyt dużo po tym wyjeździe oczekują. Chcą, aby samo przekroczenie granicy tych mitycznych Bieszczad rozwiązało ich wszelkie problemy – a niestety, z problemami tak już jest, że jeśli się z nimi nie zmierzymy, to pojadą za nami wszędzie. Bo w Bieszczadach też ludzie chorują, rozwodzą się, kłócą, zmagają z brakiem pracy. Dlatego ja, kiedy tych problemów nazbiera mi się już tyle, że działam w trybie awaryjnym, robię sobie przerwę i jadę w góry, jednak nie po to, by uciekać, ale po to, by spojrzeć na wszystko z dystansu i nabrać sił do zmagania się z codziennością.

Nina, bohaterka Twojej książki, tę walizkę spakowała. Dla jednych ucieczka przed przeszłością, a drugich nowy start. Myślisz, że jedno zawsze wyklucza drugie?
Nie da się uciec przed przeszłością, bo ona nas kształtuje, jest częścią nas. I dlatego Nina staje przed koniecznością zmierzenia się z nią, bo bez tego, moim zdaniem, nie da się zaczynać nowego startu.

Mogłybyśmy tu wymieniać: siłę wspólnoty, wsparcie bliskich czy energię płynącą z natury – to wszystko niesie wartość, ale świadomość, że są demony, z którymi sami sobie nie poradzimy, jest tu ważna. Chciałaś odczarować pomoc specjalistów?
Tak, to również było moim zamiarem. W Polsce ciągle jeszcze panuje zmowa milczenia, jeśli chodzi o leczenie psychiatryczne, wielu osobom wydaje się, że to wstyd iść do takiego lekarza czy na terapię. A przy tym nadużywa się w naszym społeczeństwie pojęcia „depresja”, nazywając w ten sposób każdy smutek czy obniżenie nastroju, a w sytuacji, gdy ktoś rzeczywiście cierpi na depresję, często słyszy: „Weź się w garść, nie przesadzaj”. Mamy w tej dziedzinie dużo do nadrobienia…

W powieści na wielu płaszczyznach pojawia się temat samoakceptacji czy pewności siebie. Twoja książka może być ziarenkiem, które ma szansę wykiełkować? Pokazać, że można inaczej, lepiej, pełniej żyć?
Przede wszystkim, chciałam pokazać, że my, kobiety, często mamy wiele pobłażania, cierpliwości i wyrozumiałości dla ludzi, którzy nas otaczają, a dla samych siebie jesteśmy bezwzględne i okrutne. Czas z tym skończyć i nauczyć się być dla siebie przyjaciółką. Nina, dzięki Alinie, zaczyna się tego uczyć.

Cały czas mam w głowie myśl, że Twoje książki to nie cukierkowe, słodkie opowieści, bo przecież życie takie nie jest. Opisujesz chociażby zmagania wychowanków z ośrodka dla młodzieży. To rodzaj odpowiedzialności? Żeby literatura obyczajowa nie zakłamywała życia?
Chyba tak… Nie chcę przekazywać banalnych historii o tym, że wystarczy się zakochać, a już życie staje się piękne, proste i pełne szczęścia. W życiu zmagamy się z różnymi problemami, czasem nasze drogi krzyżują się z drogą kogoś, kto wciąga nas w swój świat, tak jak Alina i Przemek wciągnęli Ninę. Jej wydawało się, że to para beztroskich, szczęśliwych dzieciaków i dopiero gdy bliżej ich poznała, przekonała się, że także oni zmagają się z czymś bolesnym. Staram się w moich książkach zwracać uwagę na to, byśmy nie oceniali po pozorach.

W „Dębowym Uroczysku” znajdziemy przepis na piękną codzienność: są psotne zwierzęta, czarująca natura, ludzie, na których można liczyć, wtedy nawet na wyzwania czy potknięcia patrzymy inaczej. Może to właśnie klucz do sukcesu? Przysłowiowe Bieszczady możemy stworzyć wszędzie.
Jak ładnie to powiedziałaś! To prawda. Każdy z nas może, a nawet powinien znaleźć sobie takie miejsce, taką przestrzeń, w której nie musi nikogo udawać, nie musi pędzić, walczyć, jest po prostu sobą i dobrze się z tym czuje.

(Fot. Paulina Przygrodzka) (Fot. Paulina Przygrodzka)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze