1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. Kobieca siła według Rose Glass. O „Love Lies Bleeding”, nowym thrillerze z Kristen Stewart, rozmawiamy z reżyserką filmu

Kobieca siła według Rose Glass. O „Love Lies Bleeding”, nowym thrillerze z Kristen Stewart, rozmawiamy z reżyserką filmu

„Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)
„Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)
„Love Lies Bleeding” z Kristen Stewart w roli głównej to nieprzewidywalne, odjechane i podszyte czarnym humorem kino, które zaskakuje i burzy wszelkie scenariuszowe schematy, a jego twórczynie z niebywałą brawurą reinterpretują figurę „silnej bohaterki” i bawią się filmem niczym Tarantino. O kobiecej sile oraz pracy nad filmem rozmawiamy z jego reżyserką i współscenarzystką Rose Glass.

Twój film nie tylko podważa ideęsilnej kobiecej postaci”, ale również kwestionuje to, co tak naprawdę przez nią rozumiemy. Podczas seansu bawiłam się świetnie, jednak ciekawi mnie to, dlaczego zdecydowałaś się pokazać koncept kobiecej siły właśnie w ten sposób, tzn. z ironią i dystansem? Jaka jest Twoja perspektywa na ten temat?
Szczerze mówiąc, nie zaczynałam pracy nad tym filmem z myślą, że opowiem o kobiecej sile. To nie był świadomy plan. Pomyślałam, że byłoby naprawdę interesująco i zabawnie opowiedzieć historię o kulturystce i zastanowić się, jaka psychologia może kogoś do tego prowadzić.

Postacie, które mnie interesują, czy filmy, które lubię oglądać, często mają w sobie czarny humor i ironię. Dla mnie to bardziej odzwierciedla rzeczywistość, gdy postacie są zagmatwane i podejmują złe decyzje. Nie chciałam, żeby „Love Lies Bleeding” był innym filmem. Po prostu podobał mi się pomysł opowiedzenia historii o kobiecie, której intencje i ambicje są bardzo czyste, ale też dążące do siły i mocy, i która niemal chce przekształcić się w coś boskiego i posągowego, aby wznieść się ponad chaotyczną rzeczywistość. Ale rzeczywistość jest, jaka jest, a miłość, emocje i wszystkie te rzeczy, które się z nią splatają, są znacznie bardziej złożone niż samo dążenie do władzy czy siły.

„Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Mówi się, że „Love Lies Bleeding” to współczesna odpowiedź na „Thelmę i Louise” Ridley’a Scotta. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem czy raczej unikasz takich porównań?
Staram się nie brać tego zbyt poważnie. „Thelma i Louise” to arcydzieło i nie sądzę, żeby mój film był jego następcą. Mam nadzieję, że to coś własnego, po prostu pierwszy „Love Lies Bleeding”, a nie druga wersja czegoś innego. I szczerze mówiąc, nie widziałam tego filmu, kiedy pisałyśmy z Weroniką Tofilską scenariusz. Wiedziałam, że niektóre elementy naszej historii są podobne, bo to jeden z tych filmów, które są tak sławne i ikoniczne, że nawet bez oglądania go wszyscy wiemy, jak się kończy i co się w nim dzieje.

Obawiałam się jednak, że będę zbyt świadoma tego, że piszemy historię o dwóch kobietach z bronią, więc celowo nie oglądałam „Thelmy i Louise” aż do momentu postprodukcji. Potem, kiedy w końcu obejrzałam ten film, pomyślałam: „O, cholera”, bo było w nim jeszcze więcej podobieństw fabularnych! Cieszę się, że tego nie zrobiłam wcześniej, bo prawdopodobnie nie miałabym odwagi spróbować zrobić czegoś podobnego.

Istnieje też wiele porównań do twórczości Quentina Tarantino. Prawdopodobnie chodzi o brutalność na ekranie. Jak się do tego odniesiesz?
Nie myślałam świadomie ani celowo o jego twórczości, chociaż oczywiście jest on niesamowity. Gdy byłam nastolatką i później początkującą twórczynią filmową, jego filmy były dla mnie bramą do wielu rzeczy. Myślę, że to, co w nich uwielbiam, co zresztą uwielbiają chyba wszyscy, to kombinacja skrajnej przemocy i czarnego humoru, a także poczucie zabawy i pewności siebie. To jest bardzo pociągające, więc jeśli coś, co zrobiłam przypomina komuś jego twórczość, traktuję to jako komplement.

„Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Teraz porozmawiajmy trochę o powiązaniach między głównymi bohaterkami. Uważam, że wątek Lou i jej siostry jest o wiele bardziej interesujący niż relacja głównej bohaterki z kulturystką Jackie. Z chęcią zobaczyłabym kiedyś sequel, który dałby nam większy wgląd właśnie w tę historię. Myślisz, że to możliwe?
Sequel z siostrami? Bardzo interesujące! Właściwie nie miałabym nic przeciwko temu, żeby w filmie pojawiało się nieco więcej na temat ich relacji. Myślę, że to był pierwszy raz, kiedy pisałam film z tak wieloma różnymi postaciami, więc musiałam trochę uprościć pewne rzeczy, ale tak, również chciałabym zobaczyć więcej ich wątku. W drodze tutaj żartowaliśmy o tym, że powinniśmy zrobić prequel z Daisy o jej relacji z Lou, a potem sequel z Jackie w latach 90., może w świecie kulturystyki. Żaden z tych filmów oczywiście nie powstanie, ale fajnie jest to sobie wyobrazić.

„Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Chciałabym zapytać również o Twoją współpracę z polską twórczynią filmową Weroniką Tofilską, która jest współautorką scenariusza do „Love Lies Bleeding”. Ostatnio nawet otrzymała nominację do Emmy za reżyserię serialu Netflixa „Reniferek”, z czego wszyscy jesteśmy niesamowicie dumni. Jak zatem opisałabyś pracę z Weroniką?
To była ogromna przyjemność! Jesteśmy dobrymi przyjaciółkami. Dekadę temu chodziłyśmy nawet razem do jednej szkoły filmowej. Weronika jest również reżyserką, więc obie zawsze pisałyśmy i rozwijałyśmy własne projekty, ale też zawsze dawałyśmy sobie nawzajem uwagi. Miałyśmy już więc pewną znajomość swoich prac, gustów i tego typu rzeczy. Zawsze bardzo ją szanowałam i ceniłam jej opinie na różne tematy. Szczerze mówiąc, myślę, że jest większą kinomanką i bardziej płodną pisarką, niż ja.

Kiedy pisałam „Saint Maud”, mój pierwszy film, to właśnie ona mi doradzała i gdy w pewnym momencie miałam kryzys twórczy, bardzo mnie wspierała, jednak już przy pisaniu drugiego filmu, starałam się znaleźć sposób, aby ten proces był tym razem znacznie przyjemniejszy, więc postanowiłam poprosić ją, żebyśmy napisały go razem. To było jak spędzanie czasu z najlepszą przyjaciółką, bo cały czas próbowałyśmy rozbawić się nawzajem! Mam nadzieję, że uda nam się to kiedyś powtórzyć.

Zauważyłam, że pisanie czegoś z inną osobą dodaje odwagi obu stronom, ponieważ kiedy piszesz sam, masz tylko swój własny głos, który często jest bardziej krytyczny, a gdy piszesz z kimś innym, pomysły pojawiają się szybciej, jest więcej zabawy i to przekłada się na film.

Macie w planach jakieś wspólne projekty?
Jej kariera nabiera teraz solidnego rozpędu. Weronika ma mnóstwo rzeczy na głowie, a ja piszę obecnie następny film, więc na razie nie planujemy żadnego wspólnego projektu. Myślę jednak, że w jakimś stopniu cały czas będzie mi pomagać. Razem ustalamy historię i dostaję od niej uwagi, więc mam nadzieję, że wciąż będziemy zaangażowane w swoje projekty w jakiś sposób, nawet jeśli nie będziemy pisać ich razem.

„Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Wracając do filmu – mamy tu prawdziwy gatunkowy eklektyzm! Przede wszystkim jest to thriller, ale też queerowe love story, kryminał, kino zemsty i body horror. Powiedziałabym nawet, że „Love Lies Bleeding” krzyczy „im więcej, tym lepiej”. Fakt, że w filmie czerpiesz z tak wielu gatunków filmowych, to był efekt zamierzony czy przypadek?
Częściowo wynikło to ze wspólnego pisania z Weroniką. Gdy pierwszy raz przyszłam do niej z bardzo wczesną wersją pomysłu, było to bardziej studium postaci kulturystki, trochę w stylu „Saint Maud”, skoncentrowane głównie na jednej, może dwóch postaciach. Było to bardziej kameralne i trochę mniejsze, ale myślę, że mając film o kulturystce, zawsze wiedziałyśmy, że istotnym elementem filmu będzie przemoc. I to po prostu stopniowo się rozrastało. Myślę, że z filmem „Saint Maud” też tak było i na pewno był on reklamowany jako prostszy, niż faktycznie jest. To po prostu przychodzi naturalnie i jest całkiem organiczne.

Czy uważasz, że Twój film może kogoś zainspirować, na przykład do tego, aby zatroszczyć się o swoich bliskich?
Mam nadzieję, ale to zależy od tego, którą postać wybierzesz jako inspirację.

„Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Love Lies Bleeding” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)


A komu polecasz seans „Love Lies Bleeding”? Czy jest jakaś szczególna grupa widzów, o której myślałaś podczas pracy nad filmem?
Nie jestem wybredna i będę cieszyć się każdą osobą, która po niego sięgnie! (śmiech) Ale gdy „Love Lies Bleeding” było w postprodukcji, pomyślałam sobie: „Czuję, że to film, który naprawdę chciałabym zobaczyć dorastając, jako nastolatka”. Myślę, że dużo młodych kobiet będzie mieć podobne odczucia.

Lubię myśleć, że to nie jest film zrobiony specjalnie dla jednej grupy. Lubię myśleć, że kino i filmy tego typu mogą łączyć publiczność, która może nie sądziłaby, że ma wspólny gust. Mam nadzieję, że spodoba się zarówno starszym mężczyznom, jak i nastoletnim dziewczynom, ale prawdopodobnie z różnych powodów.

Na koniec być może najtrudniejsze pytanie: jak opisałabyś swój film jednym słowem?
Muskularny. (pauza) Jednak nie, spocony! (śmiech)

Rose Glass, angielska reżyserka i scenarzystka. Zadebiutowała horrorem psychologicznym „Saint Maud” (2019), który był nominowany do dwóch nagród BAFTA („Najlepszy film brytyjski” i „Wybitny debiut brytyjskiego scenarzysty, reżysera lub producenta”). Polska premiera jej najnowszego obraz pt. „Love Lies Bleeding” odbyła się podczas festiwalu filmowego Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Na ekrany kin film trafi już 2 sierpnia 2024 roku.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze