Macaulay Culkin zaskoczył wszystkich swoim ostatnim wyznaniem. Serwis „Variety” donosi, że były dziecięcy aktor wyraził chęć zagrania w kolejnej części filmu „Kevin sam w domu”. Culkin dodał jednak, że zgodziłby się na powrót do swojej legendarnej roli tylko na określonych warunkach.
Kultowa komedia świąteczna w tym roku obchodzi 35-lecie (sic!). „Kevin sam w domu” uczynił z Macaulaya Culkina największą dziecięcą gwiazdę lat 90. I choć sława, która przyszła do niego bardzo wcześnie, była powodem jego licznych problemów z nałogami, 45-latek już dawno wyszedł na prostą. Dziś jest szczęśliwym mężem aktorki Brendy Song, z którą ma dwójkę dzieci: 4-letniego synka Dakotę i 3-letniego Carsona.
Nie oznacza to bynajmniej, że Macaulay Culkin zapomniał o tym wszystkim, co zyskał dzięki roli w komedii Chrisa Columbusa. A jest to niegasnąca popularność i sympatia fanów, którzy co roku przed świętami odświeżają sobie seans „Kevina”. Aktor wciąż odcina kupony od swojego dawnego sukcesu – z okazji 35-lecia filmu bierze udział w specjalnych przedświątecznych pokazach „Kevina samego w domu”, na których zabiera głos i dzieli się wspomnieniami z planu produkcji. To właśnie podczas jednego ze spotkań w ramach trasy „A Nostalgic Night with Macaulay Culkin” aktor zdradził, że „nie ma alergii” na rolę Kevina McCallistera. Przyznał nawet, że pod pewnymi warunkami mógłby wcielić się w niego ponownie.
Okazało się, że Culkin od dawna ma swoją wizję sequela.
– Jestem albo wdowcem, albo rozwodnikiem. Wychowuję dziecko i tak dalej. Ciężko pracuję i nie poświęcam mu wystarczająco uwagi, więc dziecko zaczyna mieć o to do mnie pretensje. I nagle zostaję zamknięty na zewnątrz. Syn [Kevina] nie chce mnie wpuścić… i to on zastawia na mnie pułapki.
– Dom to pewnego rodzaju metafora naszej relacji – dodał aktor. – Moja postać musi zostać wpuszczona z powrotem do serca syna. To najkrótsze możliwe streszczenie pomysłu, jakie mogę podać. Nie jestem całkowicie uczulony na tę rolę, o ile pojawi się właściwy pomysł.
Czy ten plan ma szansę powodzenia? Jeśli tak, to sequel „Kevina” na pewno nie powstanie we współpracy z Chrisem Columbusem, reżyserem obu części z 1990 i 1992 roku. W wywiadzie, którego udzielił w sierpniu serwisowi „Entertainment Tonight”, twórca wyraził się tak:
– Uważam, że „Kevin sam w domu” istnieje nie tyle jako dzieło osadzone w czasie, co jako bardzo wyjątkowy moment, którego nie da się ponownie uchwycić – powiedział reżyser. – Myślę, że błędem jest próba powrotu i odtworzenia czegoś, co zrobiliśmy 35 lat temu. Uważam, że powinno się to zostawić w spokoju.
Biorąc pod uwagę fakt, że każda próba wskrzeszenia „Kevina samego w domu” na przestrzeni ostatnich 30 lat okazywała się porażką (ostatni sequel wyprodukował Disney w 2021 roku i również otrzymał słabe recenzje), trzeba przyznać Columbusowi rację.
Niewykluczone jednak, że obecność na planie Macaulaya Culkina mogłaby dodać świątecznemu filmowi autentyczności. Chyba każdy chciałby wiedzieć, co słychać po ponad trzech dekadach u Kevina McCallistera. Czy został ojcem? Czy jego dzieci są równie krnąbrne i sprytne jak on sam, gdy był dzieckiem? Dobry i przemyślany scenariusz z pewnością miałby szansę zamienić się w nostalgiczny film, który byłby piękną klamrą dla uwielbianej przez wszystkich komedii.