Nie musisz jechać w Bieszczady ani rzucać telefonu do rzeki. Wystarczy 20-minutowy spacer po parku, by zresetować mózg i odzyskać koncentrację.
W 2008 roku grupa studentów Uniwersytetu Michigan ruszyła na spacer – część wędrowała po zielonym ogrodzie botanicznym Nichols Arboretum, a część przez zatłoczone ulice Ann Arbor. Obie grupy pokonały ten sam dystans, ale tylko jedna wróciła z niemal 20-procentową poprawą w teście pamięci roboczej (spoiler: nie była to grupa powracająca z miejskiego zgiełku).
Za eksperymentem stał Marc Berman, dziś profesor psychologii na Uniwersytecie w Chicago. Już wtedy podejrzewał, że natura może działać na umysł jak reset. Ale to, co odkrył, przeszło oczekiwania: poprawa koncentracji nie wymagała ani pięknej pogody, ani dobrego nastroju, ani nawet przyjemności ze spaceru. Liczyło się samo przebywanie wśród przyrody.
Od tamtej pory powstało mnóstwo badań potwierdzających, że kontakt z naturą poprawia funkcje poznawcze, kreatywność i nastrój. Ale pytanie „dlaczego?” wciąż pozostaje otwarte. Jedna z najbardziej wpływowych hipotez to tzw. attention restoration theory (teoria przywracania uwagi).
Jak natura wpływa na mózg?
W skrócie: nasza zdolność do skupienia jest ograniczonym zasobem. Im dłużej pracujemy, tym bardziej się wyczerpuje. Ale – według teorii stworzonej przez Rachel i Stephena Kaplanów w latach 80. – natura może ten zasób „naładować”.
Kluczowy jest tu koncept „miękkiej fascynacji” (ang. soft fascination). Natura nie bombarduje nas informacjami jak miasto. Jest interesująca, ale nie dominuje naszej uwagi: fale na brzegu, liście szeleszczące na wietrze, gałęzie o nieregularnych kształtach – wszystko to daje mózgowi chwilę oddechu. Jak pokazują badania, staje się on wtedy bardziej efektywny.
Profesor Berman sugeruje, że zbawienny wpływ natury wynika również z jej fizycznych właściwości. Krzywizny rzek, fraktalne struktury śnieżynek czy nieregularne kształty skał są dla mózgu łatwiejsze do przetworzenia niż ostre kąty i symetria miejskiej architektury. To może wyjaśniać, dlaczego już krótka ekspozycja na przyrodę daje naszemu układowi nerwowemu chwilę wytchnienia.
Dlaczego spacer w przyrodzie „resetuje” umysł?
Doktorka Amy McDonnell z University of Utah przeprowadziła podobny eksperyment jak Berman, ale z użyciem EEG. Okazało się, że po spacerze w naturze aktywność mózgowa badanych najpierw spadała – co sugeruje głęboki odpoczynek – by następnie, w trakcie testu uwagi, wzrosnąć ponad poziom uczestników spacerujących po terenie miejskim. Innymi słowy: mózg po przerwie wśród zieleni wracał do pracy efektywniej i z większą mocą. Mimo to nie wszyscy naukowcy są zgodni, że teoria przywracania uwagi tłumaczy cały mechanizm.
Eksperci spekulują, że w grę mogą wchodzić też inne czynniki: jakość powietrza, poziom hałasu, brak presji czasowej, a nawet… zapachy. Istnieją dowody, że niektóre substancje lotne wydzielane przez drzewa mogą korzystnie wpływać na nasz układ nerwowy i hormonalny.
Choć nauka nadal szuka odpowiedzi, jedno wiemy na pewno: kontakt z naturą ma pozytywny wpływ na mózg. I to niezależnie od tego, czy mieszkasz przy parku, czy musisz dojechać na działkę za miasto. Wystarczy 20 minut dziennie – krótki spacer wśród zieleni, nawet zimą, może sprawić, że łatwiej będzie ci się skupić, uczyć czy pracować.