Pablo Picasso mówił: „Ja nie szukam, ja znajduję”. To samo mógłby powiedzieć Jed Martin, bohater najnowszej książki Houellebecqa. Czegokolwiek ten młody artysta się tknie, to idealnie trafia w gusta zamożnych nabywców.
Potrafi też dotrzeć do protektorów, którzy rekomendują jego projekty. Na przykład do pisarza… Michela Houellebecqa, pogrążonego w depresji odludka, gotowego jednak wspomóc młodego twórcę.
Bezczelny pomysł, ale pisarz równoważy go bezgraniczną wręcz autoironią. Autoportret, jaki sobie odmalował, nie przesłania wprawdzie pełnej niespodzianek akcji, lecz i tak to on decyduje o wyjątkowości tej książki. Naturalnie, powstało mnóstwo autobiografii i powieści inspirowanych biografiami twórców, lecz na taki sposób skomentowania własnej pozycji jako artysty chyba nikt dotąd nie wpadł. Układając powieściowe tło z wielu innych realnych postaci, doskonale uwypuklił Houellebecq nasze zamiłowanie do fałszu i sztuczności. I dobitnie dowiódł, że pogłoski o jego złej kondycji są mocno przesadzone. To znakomita powieść pokazująca reguły, jakie rządzą w dzisiejszej sztuce oraz artystycznym światku, także literackim.
przełożyła Beata Geppert, W.A.B., Warszawa 2011, s. 384