Coraz więcej aktorek skarży się dyskryminację w przemyśle filmowym. Podczas pobytu w Cannes Salma Hayek wypowiedziała się w podobnym tonie.
[embed]https://youtu.be/FlIKdn0GVz8[/embed]
„Jedyną wartością, jaką wnosimy do filmu, to bycie traktowanym jako obiekt seksualny. Oto wkład kobiet w kino. Jedynym gatunkiem filmowym, w którym
kobiety zarabiają więcej, jest przemysł
pornograficzny”, powiedziała
Salma Hayek podczas panelu dyskusyjnego na
festiwalu w Cannes. Gwiazda przyjechała do Francji na pokaz filmu „The Tale of Tales”, w którym gra główną rolę.
Hayek dołączyła do grona gwiazd, które w ostatnim czasie głośno mówią o nierówności w amerykańskim kinie. Kilka tygodni temu Kristen Stewart, znana m.in. z obecnego jeszcze na ekranach filmu „Sils Maria" (wcześniej wystąpiła także w sadze „Zmierzch”) w wywiadzie udzielonym brytyjskiemu Harper's Bazaar powiedziała: „Kobiety muszą tam ciężej pracować, żeby dać się zauważyć. Hollywood jest straszliwie seksistowskie. To obraźliwe".
Nie jest to doświadczenie pokoleniowe, ale ogólne odczucie aktorek. Znakomita artystka norweska, muza Bergmana, Liv Ullmann, przy okazji premiery„Panny Julii" według Strindberga, którą sama wyreżyserowała, rozmawiała z dziennikarzem z amerykańskiego serwisu filmowemu Indiewire. Ullman nie ukrywa, że ten dramat jest jej szczególnie bliski właśnie ze względu na centralną rolę kobiety. Dlatego postanowiła stanąć za kamerą. „Byłam wściekła, ponieważ mężczyźni mają tendencję traktować cię z góry, jeśli jesteś kobietą" - przyznała.