Być może czytasz ten tekst w kolejce po skarpetki dla wujka Zdziśka, który zaskoczył Cię i postanowił skorzystać z zaproszenia na święta. Liczysz na to, że w tym felietonie pomogę Ci w wyborze koloru? OK. Kup czarne, ale to i tak nie ma znaczenia. Bo wujek Zdzisiek nie ma dla Ciebie znaczenia.
Przestaliśmy się obchodzić i słuchać. Nie Ty mnie ani ja Ciebie, bo jeśli czytasz ten felieton, to znaczy, że jeszcze trochę Cię obchodzę. A Ty mnie obchodzisz Czytelniczko/Czytelniku, bo to dla Ciebie i do Ciebie piszę te felietony. Czasem mi się wizualizujesz.
Wyobrażam sobie Twoją pochyloną sylwetkę nad tą kartką papieru. Widzę Cię, jak czytasz mój felieton w pociągu, w tramwaju, w łóżku, u fryzjera. Myślę sobie – z nadzieją – że może zaczynasz lekturę SENSu od moich felietonów. Czasem się na mnie złościsz, czasem się ze mną zgadzasz. Może chcesz napisać do mnie, podzielić się tym, że czujesz to samo i tak samo jak ja, ale w ostatniej chwili rezygnujesz… Myślisz: „Nie warto zawracać mu głowy”. Niesłusznie. Jeśli napiszesz do mnie, co myślisz i jak mój felieton oddziałał na Ciebie, będzie to dla mnie największą nagrodą.
Bo nie piszę tych felietonów dla siebie. Piszę je zawsze dla Ciebie. I bardzo interesuje mnie to, co podczas lektury dzieje się w Twojej głowie, duszy, sercu… Zastanawiasz się, czy to, o czym piszę, działo się naprawdę? Właściwie nie wiesz, dlaczego Cię to interesuje. Może taka jest ludzka natura, a może zupełnie bez powodu. Interesuje i już. Nie chcesz się z tego tłumaczyć. Szanuję to.
Niezależnie od charakteru naszej relacji – ona trwa. Jesteśmy sobą zainteresowani. Ja wsłuchuję się w Ciebie, zastanawiam się, czym podzielić się z Tobą tym razem, o czym Ci opowiedzieć, w jaki sposób. Głowię się nad tym, jak Ci to przekazać, pracuję nad formą i dopieszczam każde słowo. Przekazuję Ci część mnie, po kawałku, zwierzam się i dzielę nierzadko intymnymi spostrzeżeniami. A Ty?
Ty mnie słuchasz, czytając to, o czym piszę. Czasem spoglądasz na moje zdjęcie przy felietonie i dzięki temu jest Ci łatwiej odnaleźć mnie w tej historii. Mam nadzieję, że to, co piszę, pomaga Ci też zrozumieć wiele rzeczy. Może nawet widzisz mnie w sytuacjach, o których piszę. Może mam wtedy na sobie tę samą koszulkę. Rozmawiamy ze sobą. Zależy nam na sobie. Dbamy o siebie, choć się nie znamy. Nie jesteśmy nawet „znajomymi”na fejsie. I o to w tym chodzi.
Ale co potem? Kończysz czytanie, zamykasz SENS, odkładasz na półkę, pożyczasz koleżance. Może myślisz o tym, że nie możesz się doczekać kolejnego numeru, a może zapominasz o mnie na cały miesiąc. Albo na całe życie, jeśli okaże się, że to, o czym Ci opowiadałem, nie było dla Ciebie ważne. Niemniej jesteśmy szczęściarzami, bo wysłuchaliśmy się chociaż przez chwilę. Nie myl tego ze słyszeniem. Słuchanie to sztuka, którą musimy doskonalić i która – zaniedbana – niezwykle mocno stępia się w ciągu całego życia.
Najlepszymi słuchaczami, zupełnie naturalnie, są dzieci. Kiedy dorastamy, wydaje nam się, że nie musimy już nikogo słuchać. Po co?! Przecież wszystko wiemy. W dorosłości tak mocno walczymy o czas i atencję innych, że każdą chwilę uwagi poświęcamy na mówienie o sobie. Nie słuchamy. Mówimy, mówimy, mówimy. O sobie, o sobie, o sobie. Wszystko jest o nas. Nie ma w tym drugiego człowieka.
Dajemy takie prezenty, jakie sami chcielibyśmy dostać, mówimy innym to, co sami chcielibyśmy usłyszeć. Ani razu nie myśląc o tym, jak czuje się druga osoba. Wymuszamy na innych komplementy, nie dając ich w zamian. Spotykamy się z przyjaciółmi tylko po to, żeby się dowartościować i obejrzeć w nich jak w niemym lustrze. A przecież przyjaciele, znajomi coś do nas mówią. Nie słuchamy.
Zbyt dużo szumu jest w naszych głowach, żeby wprowadzać do nich inne fale dźwiękowe. Nie interferujemy. Mamy blokadę w naszych uszach i mózgu. Czyjaś historia? Skasuj. Zablokuj. Nałóż ban. Moja historia? Wyślij. Rozwiń. Podkręć.
Dlaczego o tym piszę? Bo chcę sprawić, żebyś odłożyła/odłożył skarpetki dla wujka Zdziśka i zastanowiła się/zastanowił się, co sprawi mu największą radość.
Wiesz już? Wiesz. Zatem jak wujek Zdzisiek przyjedzie do Ciebie, to nie dawaj mu kolejnego materialnego prezentu, którego nie potrzebuje i który nic nie mówi o waszej relacji. Usiądź z nim, przy nim, spójrz mu w oczy i po prostu zapytaj: „Wujku, dawno nie rozmawialiśmy, powiedz mi, co czułeś, gdy zmarła ciocia”.
Ścisnęło Cię choć trochę w żołądku? I o to właśnie chodzi.
Takiej bliskości życzę Ci na święta.
PS Joanna ostatnio zapytała mnie: „Jaki prezent chciałbyś dostać najbardziej?”. Odpowiedziałem: „Chciałbym, żeby ktoś poświęcił mi choć trochę czasu, pobył ze mną tak naprawdę, porozmawiał, wysłuchał. Ale nie oczekuję już tego, bo wiem, że większości ludzi nie stać na takie prezenty”.