Spotykają się co tydzień na plaży Middleton w australijskiej Albany, aby dać nura w fale oceanu. Bawią się przy tym znakomicie, nie czując na karku pięciu, sześciu, a nawet ośmiu krzyżyków.
Granny Grommets co piątek rano wskakują w pianki, biorą pod pachy deski surfingowe i biegną na spotkanie fal południowego wybrzeża Australii Zachodniej. W grupie, która istnieje od ponad dwudziestu lat, panuje atmosfera, której można tylko pozazdrościć. Zabawom z falami towarzyszą śmiechy i radosne wygłupy. Jest też czas na pogawędkę na brzegu i odśpiewanie hymnu Granny Grommets.
Aby zostać przyjętą do grupy, trzeba spełnić trzy warunki: mieć ponad 50 lat, znać zasady bezpieczeństwa na wodzie i… być zawsze skorą do śmiechu. Chętnych do przyłączenia się do „surfujących babć” ciągle przybywa. Na początku grupa liczyła 18 pań, teraz jest ich już ponad 90. Liderką Granny Grommets jest Chris Offer, która bierze udział we wspólnym surfowaniu od początku istnienia grupy.
– Granny Grommets to najszczęśliwsza grupa kobiet, z jaką miałam do czynienia – mówi Chris Offer. Kilka lat temu zdiagnozowano u niej chłoniaka. Po okresie leczenia i rekonwalescencji wróciła na fale i – jak mówi – cieszy się każdą chwilą spędzoną nad oceanem wśród kobiet, które dzielą jej pasję.
Szkoleniem i przygotowaniem technicznym pań zajmuje się profesjonalny instruktor surfingu. To on również czuwa nad bezpieczeństwem, obserwując z brzegu „surfujące babcie”.
Granny Grommets wchodzą do wody niezależnie od pogody. – W środku zimy jest dość ciężko… ale czasami w wodzie jest cieplej niż na zewnątrz – mówi Chris Parker. – Jeśli masz czerwone oczy i masz wodę w nosie, to znaczy, że się dobrze bawiłaś – dodaje Val Parker, jedna ze starszych członkiń grupy.