– Zawsze zmierzaliśmy bardziej w stronę życia śródmiejskiego niż podmiejskiego. Kiedy znajomi marzyli o domku z ogródkiem my woleliśmy mieszkać tam, gdzie można mieć fajną piekarnię za rogiem i pieszo pójść do teatru – mówi architektka Joanna Chruściany, która dwa lata temu znalazła swoje wymarzone miejsce na warszawskim Powiślu.
Dawniej wypełnione szarymi blokami i upadającymi fabrykami Powiśle po rewitalizacji stało się jedną z najmodniejszych dzielnic stolicy. – Bazując na doświadczeniach z poprzednich miejsc, w których żyliśmy, wiedzieliśmy, że szukamy mieszkania z południowo-zachodnią ekspozycją okien, gdzie istotną rolę odgrywa światło, ponieważ ma ono na nas duży wpływ. Widok nie był sprawą priorytetową, ale trafił nam się fantastyczny, patrzymy na dachy Powiśla, zza których wyłania się Pałac Kultury.
Zasypiamy więc i budzimy się z miastem – mówi Joanna. I przyznaje, że znalezienie mieszkania w tej dzielnicy nie było łatwe, mieli jednak ogromne szczęście, ponieważ poprzedni właściciel nie zbudował w tym wnętrzu ani jednej ścianki działowej. Kupili więc 160 metrów otwartej przestrzeni. – Układ wnętrz podyktowały światło i nowe potrzeby naszej czteroosobowej rodziny. Po przeciwległych stronach mieszkania powstały dwie osobne strefy nocne dla naszych nastoletnich już córek i dla nas. Łączy je część wspólna, czyli salon z kuchnią i jadalnią. Zaprojektowanie strefy dziennej utrudniła konieczność wydzielenia w niej miejsca na gabinet, ponieważ po pandemii oboje z mężem więcej pracujemy z domu – wyjaśnia. Joanna sprytnie obeszła przeszkody. Gabinet częściowo odciął kuchnię od światła dziennego, dlatego ścianę, która dzieli oba pomieszczenia, wykonano z ryflowanego szkła, które zapewnia prywatność, a jednocześnie przepuszcza promienie słoneczne.
Od czasu pandemii Asia i jej mąż więcej pracują w domu, dlatego wydzielenie przestrzeni na gabinet stało się koniecznością. Krzesło przy jej biurku to prezent od teściowej, która pracowała dla fińskiej marki odzieżowej. Regały chińskiej marki Stellar Works odkryła dzięki pracującej w Szanghaju przyjaciółce. (Fot. Martyna Rudnicka)
Kiedy w rodzinie jest projektant wnętrz, wiadomo, kto urządza mieszkanie. – Z racji wykonywanego zawodu od lat jestem doradcą rodzinnym, zapracowałam już sobie na zaufanie bliskich.
Wiedzą, że uważnie ich słucham, więc projekty, które przygotowuję, nie są efektem jakiejś mojej wizji, ale przede wszystkim mają zaspokajać ich potrzeby. Tak samo było w tym przypadku – mówi Joanna i przywołuje słowa Nory Fehlbaum, CEO marki Vitra, która w jednym z wywiadów przypomniała podstawową zasadę (a w dobie Instagrama często o tym zapominamy): wnętrza projektuje się po to, by wygodnie w nich żyć, a nie po to, by ładnie wyglądały na zdjęciach. Punktem wyjścia dla Joanny były rzeczy, które dobrze znała, bo mieszkają z jej rodziną od dawna.
Jednym z nielicznych nowych mebli w tym wnętrzu są sofy Ploum marki Ligne Roset zaprojektowane przez braci Bouroullec. Nad szarą pochyla się lampa Tolomeo Artemide. Kupiony przed laty stolik kawowy idealnie komponuje się z dębową podłogą i drewnianą okładziną ścienną. (Fot. Martyna Rudnicka)
Wyszukany przed laty stolik kawowy komponuje się teraz z dębową podłogą i drewnianymi okładzinami ściennymi. Kupiony do wynajmowanego w Barcelonie mieszkania stół do jadalni doskonale odnalazł się na warszawskim Powiślu. Towarzyszą mu kultowe krzesła Eames Shell marki Vitra, które w rodzinie Joanny są już od 20 lat, oraz ławka z limitowanej kolekcji Ikei, która w poprzednim mieszkaniu stała w holu. – Uważam, że w czasach nadprodukcji i lawiny różnego rodzaju przedmiotów, które nas zalewają ze wszystkich stron, niezwykle ważne jest, by przede wszystkim korzystać z tego, co mamy, i próbować to jakoś inaczej zaaranżować. Ważne, by projekt od początku uwzględniał to, co chcemy zachować, bo później może być trudno wkomponować te rzeczy – podpowiada.
Stół, który znajduje się w jadalni, przyjechał z Hiszpanii. Towarzyszą mu krzesła Eames Shell marki Vitra, które w rodzinie Asi są już od 20 lat, oraz ławka z limitowanej kolekcji Ikei. Nad stołem wisi duża metalowa lampa Wästberg, model W151 Extra Large Pendant. W tle obraz przywieziony z Wietnamu. (Fot. Martyna Rudnicka)
W jej mieszkaniu jednymi z nowych mebli (nie licząc zabudowy) są kanapy Ploum marki Ligne Roset zaprojektowane przez braci Bouroullec. – Znałam je już wcześniej, siedziałam na nich i wiedziałam, że te sofy po prostu przytulają, są tak wygodne, na jakie wyglądają. Ich miękkie kształty doskonale łagodzą dość mocno geometryczną architekturę budynku, w którym mieszkamy, ale ponadczasowa stylistyka tego modelu doskonale wpisze się w każde wnętrze. W taki uniwersalny design warto inwestować – mówi Joanna. Kiedy jednak zamawiała sofy, okazało się, że trzeba na nie czekać nawet rok. – Wpadłam więc na pomysł, by ściągnąć je z ekspozycji. Jedna przyjechała z Francji, druga ze Szwajcarii. Dostawa była znacznie szybsza, a cena o wiele przyjemniejsza.
Kuchnia jest narożnikiem otwartym na komunikację. Od holu oddziela ją blat, od salonu barek, a od gabinetu ryflowana szyba, która zapewnia prywatność, ale przepuszcza światło dzienne. Płytki na podłodze zostały ułożone w jodełkę, co nawiązuje do starej zabudowy Powiśla. (Fot. Martyna Rudnicka)
– Projektując wnętrze, warto uwzględnić architekturę i najbliższe otoczenie budynku – podpowiada Joanna. I wyjaśnia, że płytki w kuchni i w holu ich mieszkania nie bez kozery ułożono we wzór chevron (jodełkę). To nawiązanie do znajdujących się w pobliżu kamienic. – Żyjąc tu, jesteśmy świadkami tego, jak zmienia się Powiśle. Niedawno w bardzo krótkim czasie unicestwiono budynek, który stał naprzeciwko nas. Powstaje już na jego miejscu nowa inwestycja, a wiele zabytkowych kamienic w sąsiedztwie zyskało w ostatnim czasie nowe elewacje – tłumaczy.
Po przeciwległych stronach mieszkania zaprojektowano dwie strefy nocne dla rodziców i dzieci. Ta na zdjęciu należy do Asi i jej męża. – Długo szukałam kolorystyki, przy której będę dobrze zasypiać i dobrze się budzić. Zwracam uwagę na odcienie zasłon czy pościeli – mówi Asia. (Fot. Martyna Rudnicka)
Budynek, w którym mieszka, jest nowy, ale wpisany w starą tkankę miejską. Jego fasadę zdobi mnóstwo metalowych, grafitowych akcentów, nawiązujących do industrialnej historii Powiśla. Joanna chciała wprowadzić do wnętrza kilka akcentów w tym samym stylu. Jednym z nich miała być duża, stożkowa, metalowa lampa do jadalni marki Wästberg. – Zamówiłam białą, ale przez pomyłkę przysłano czarną, która okazała się strzałem w dziesiątkę – przyznaje. A dzięki pracującej w Szanghaju przyjaciółce dowiedziała się o istnieniu chińskiej marki Stellar Works i kupiła do gabinetu regały jej projektu. – Chińczycy naprawdę potrafią robić dobry design, inspirowany własną kulturą. Regały świetnie korespondują z architekturą budynku, w którym mieszkamy, ale również współgrają ze stylistyką przywiezionego z podróży do Wietnamu obrazu, który wisi tuż obok, w jadalni – wyjaśnia.
W mieszkaniu znajdują się trzy łazienki. Ta, najbardziej kobieca, należy do dziewczynek. (Fot. Martyna Rudnicka)
Każdy element w jej mieszkaniu pochodzi z innej bajki, a jednocześnie wszystko tworzy spójną całość. – Marzą mi się showroomy, w których można by zobaczyć, jak zestawiać stare meble z nowymi, jak łączyć style z różnych czasów i zakątków świata, żeby harmonijnie ze sobą współgrały. Myślę, że to bardzo ułatwiłoby ludziom kreatywne korzystanie z zasobów, które już są w ich rodzinach, bo każdy z nas ma w domu jakieś perły. Trzeba tylko wiedzieć, jak je oprawić – mówi Joanna.