1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Przestań nadużywać tych słów. Brzmią niewinnie, ale podkopują twój autorytet i odbierają pewność siebie

Przestań nadużywać tych słów. Brzmią niewinnie, ale podkopują twój autorytet i odbierają pewność siebie

(Fot. Fiordaliso/Getty Images)
(Fot. Fiordaliso/Getty Images)
Być może nie zdajesz sobie sprawy, że powtarzasz się jak zdarta płyta. A może umyślnie wplatasz je w każdą rozmowę, chcąc przypodobać się innym i uniknąć ewentualnej konfrontacji. Niestety ta próba zbudowania ugodowego i spokojnego wizerunku może zostać odebrana jako umniejszanie swoich kompetencji i zasług. Zobacz, jakich słów lepiej się wystrzegać, kiedy zależy ci na posłuchu i szacunku.

Czy zdarzyło ci się kiedyś, że byłaś stuprocentowo pewna odpowiedzi na zadane ci pytanie, a mimo to z ostrożności poprzedzałaś ją całkowicie niepotrzebnym wstępem? Zupełnie jak uczestnik teleturnieju, który tworzy zdania złożone wielokrotnie, usiłując wydłużyć czas przyznany mu na zdobycie punktu. Założymy się, że tak.

„Tylko”, „chyba”, „może” – te słowa odbierają ci moc

Wyobraź sobie, że przed randką pada pytanie, jaki film chciałabyś obejrzeć. Nawet jeśli najchętniej bez mrugnięcia okiem wskazałabyś konkretny tytuł z repertuaru, niewykluczone, że z twoich ust padnie zdecydowanie mniej stanowcze: „To CHYBA byłby dobry wybór”. Szefowa prosi cię o opinię na temat nowych procedur? Zapewne zdarzyło się, że w głowie kłębiło ci się wiele rzeczowych i przekonujących argumentów, a mimo to z dozą skrępowania wydukałaś: „TROCHĘ nie jestem przekonana do tego rozwiązania” lub „Ja TYLKO chciałam dać znać, że wyłapałam pewne błędy. MOŻE powinniśmy wprowadzić jakieś zmiany”.

I jasne, że wszelkie „chyba” czy „tylko” użyte tu i ówdzie nie będą mieć od razu fatalnych skutków. Podobnie jak w przypadku „przepraszam” czy „nie wiem” wszystko zależy od kontekstu. To oczywiste, że warto opanować umiejętności przyznawania się do błędu lub niewiedzy, zamiast iść w zaparte. Ale korzystać z nich powinniśmy jedynie wtedy, gdy faktycznie mamy za co przepraszać lub gdy naprawdę zabraknie nam rozeznania w danej sytuacji. Problem zaczyna się, kiedy na wszelki wypadek umieszczamy te słowa w niemal każdym zdaniu.

W trakcie spotkań towarzyskich? Pół biedy. W środowisku zawodowym? Już nieco gorzej. Według ekspertów nadużywaniem tego typu języka w miejscu pracy możemy podkopywać swoją wiarygodność. Bo czy na pewno jesteśmy godni zaufania na tyle, aby powierzyć nam zarządzanie zespołem i pieczę nad ważnymi projektami, jeśli z naszych słów wynika, że sami nie do końca wierzymy w swoje kompetencje i osądy? Jak nie osłabiać swoich wypowiedzi niepotrzebnymi wyrażeniami? Na przykład zastępując zdanie „Może powinniśmy to przemyśleć raz jeszcze”, krótszym: „Powinniśmy to przemyśleć”.

„Myślę”, „czuję” i „wierzę” brzmią grzecznie, ale mogą sabotować twoje wysiłki

Wielokrotnie nagradzana mówczyni Lorraine K. Lee tłumaczy na łamach CNBC, że choć powszechnie sięgamy po te słowa, aby sprawiać wrażenie bardziej uprzejmych i łagodnych w obyciu, traci na tym nasza pewność siebie. W swoim artykule skupia się na jednym z nich, a dokładniej na niewinnym „MYŚLĘ, ŻE”. „Może ono podważyć twoją wiarygodność i sprawić, że twoje pomysły będzie łatwiej odrzucić” – przestrzega. Aby brzmieć bardziej przekonująco, poleca drobną, a jednak znaczącą zmianę. W zastępstwie »Myślę, że powinniśmy przesunąć termin«, powiedz po prostu »Zalecam przesunięcie terminu«” – proponuje.

Komunikat jest praktycznie ten sam, ale pierwszą wersją można zinterpretować jako mało znaczącą przelotną myśl. Z kolei druga brzmi jak rozważna rekomendacja, którą trudniej jest zignorować. A co, jeśli nie dasz sobie głowy uciąć, że rzeczywiście się nie mylisz? Wówczas Lee sugeruje inny sposób na złagodzenie przekazu: „Patrząc na dane, doradzam…” / „Z własnego doświadczenia radzę…” / „Na podstawie tego, co widzę, rekomenduję…”.

Czytaj także: Czujesz, że brakuje ci pewności siebie? Poznaj 7 sprawdzonych sposobów na budowanie pozytywnej samooceny i wiary w siebie

Jeszcze więcej przykładów w czasopiśmie „Harvard Business Review” wymienił coach Jerry Weissman. Obok „chyba”, „myślę”, czy „wydaje mi się” na liście znalazły się m.in.: „WIERZĘ” i „CZUJĘ”. Ekspert ds. komunikacji objaśnia, że odradza swoim klientom wykorzystywanie ich w prezentacjach biznesowych, ponieważ mogą budzić one wątpliwość w umysłach odbiorców. Kiedy chcemy przekonać kogoś do swoich racji, nie warto więc być przesadnie ostrożnym. Coach zachęca do wypróbowania mocniejszych alternatyw, takich jak:

  • Jestem pewna…
  • Jestem przekonana…
  • Spodziewam się, że…

Jeśli więc najdzie cię ochota, aby podczas rozmowy z potencjalnym kontrahentem rzucić z automatu: „Myślę, że przekonają się państwo, że nasza firma jest dobrze przygotowana do tego wyzwania” lub „Myślę, że przełoży się to na przychody” – ugryź się w język. „Przekonają się państwo, że…” i „Jestem przekonana, że…” sprawdzą się znacznie lepiej.

Rzecz jasna Weisman, podobnie jak Lee, podkreśla, że nie namawia nikogo do składania obietnic bez pokrycia. Jednak kiedy jesteś gotowa ręczyć za swoje propozycje, nie strzelaj sobie samej w stopę, używając powyższych słów. Zamiast tego przedstaw je w taki sposób, aby zwiększyć szansę na ich wdrożenie. Twoimi sojusznikami będą również tryb oznajmujący oraz zdania twierdzące. „Powiedz swoim odbiorcom, kim jesteś, a nie kim nie jesteś. Przeczenia brzmią defensywnie” – przypomina Weisman, przywołując prezydenta Nixona i jest słynne: „Nie jestem oszustem”.

Artykuł opracowany na podstawie: Lorraine K. Lee, „Stop saying ‘I think’—to sound confident and influence people, use this ‘subtle but powerful’ swap”, cnbc.com; Jerry Weissman, „Replace Meaningless Words with Meaningful Ones”, hbr.org [dostęp: 12.05.2025].

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze