Kryją się praktycznie za każdą naszą decyzją. Mają wpływ na codzienne zachowania i relacje bardziej, niż przypuszczamy. Jeśli postępujemy z nimi w zgodzie – osiągamy pełnię. Wartości to życiowy kompas, któremu można zaufać. Dlaczego więc tak często się gubimy?
Kiedy coś nas zaczyna uwierać w życiu, związku czy pracy – to zwykle oznacza to jedno: podświadomie czujemy, że rozmijamy się z naszymi wartościami, nawet jeśli nie umiemy ich jeszcze nazwać. W moim przypadku chodziło o pracę – mówi Ola Budzyńska, twórczyni marki Pani Swojego Czasu, ekspertka od planowania i organizacji, przedsiębiorczyni. Od dłuższego czasu wiedziała już, że to, co robi, nie daje jej ani radości, ani poczucia sensu. Tylko nie wiedziała jeszcze, jak to zmienić.
Jako trenerka umiejętności miękkich prowadziła szkolenia z efektywności osobistej, asertywności, zarządzania czasem i ludźmi. Oznaczało to dwa czy cztery dni w tygodniu poza domem, bo były to przeważnie szkolenia wyjazdowe dla pracowników korporacji – w dodatku jeszcze kilka lat temu praca w korporacji była na tyle specyficzna, że w wielu przypadkach wcale nie chcieli na nich być. Ola miała poczucie, że całą swoją energię oddaje ludziom, którzy nie mają ochoty się tego uczyć, co ją niesamowicie spalało i wyczerpywało energetycznie. Nie było jej z tym dobrze, podobnie jak z tym, że jest, jak sama mówi, „weekendową mamą”. Jeśli zdarzało się, że to ona – a nie jej mąż – szła z dziećmi do lekarza, to pani doktor była tak zaskoczona, że tłumaczyła Oli od podstaw, na co dzieci chorują i jakie lekarstwa muszą brać. Stanęła pod ścianą, kiedy zdiagnozowano u jednego z jej synków, Jaśka, cukrzycę typu 1. Podjęła wtedy decyzję, że nie chce i nie może tak dłużej funkcjonować.
Co naprawdę się dla ciebie liczy?
Kilka lat temu w ramach cyklu „Wartość wartości. Spotkania z mądrymi osobami” w Oliwskim Ratuszu Kultury filozof i trener zarządzania Dariusz Duma powiedział, że najprostszym praktycznym kluczem, który pozwala dokopać się do swoich wartości, jest zadanie sobie jednego ważnego pytania: W imię czego się w życiu trudzę?
Weźmy osiedlowy warzywniak. Załóżmy, że jesteś jego właścicielką lub właścicielem. Dlaczego go prowadzisz? Dla pieniędzy? Bo odziedziczyłaś go po ojcu? Bo kochasz ludzi? Warzywa? Zdrowie? Ile wartości, tyle odpowiedzi. Podobnie rzecz by się miała, gdyby klientów tego warzywniaka spytać, dlaczego w nim kupują. Bo blisko mieszkają? Z powodu zawsze świeżych, ekologicznych warzyw i owoców? A może dlatego, że lubią jego właścicielkę i to, jak odnosi się do klientów? Jak zauważa Dariusz Duma, identyfikujemy się i dobrze czujemy z ludźmi o podobnym do nas systemie wartości, a jednocześnie wartości nas na tyle identyfikują, że możemy dzięki nim przewidzieć zachowanie danego człowieka, ale też dowiedzieć się, co buduje jego wewnętrzną moc.
– Z perspektywy podmiotowej wartość to pewien sposób myślenia, przekonanie lub kategoria umysłowa, wokół której tworzy się osobisty światopogląd. Z perspektywy społecznościowej wartość to jest idea, która z jednej strony determinuje kolektywny system znaczeń, z drugiej – organizuje zbiorowe zachowanie wyróżnionej grupy społecznej – mówi inny uczestnik cyklu, profesor psychologii Wiesław Łukaszewicz (cennym zapisem tych spotkań jest książka „Wartość wartości” pod redakcją Hanny Kordalskiej-Rosiek). Jego zdaniem najlepiej określić je, zadając sobie dwa podstawowe pytania: Co cenisz? Co jest dla ciebie ważne? Inny sposób identyfikowania wartości to odwołanie się do zachowań. Bo wartości rozpoznaje się nie po tym, co ludzie mówią, ale po tym, co robią, jak postępują. Choć dużo też zależy od warunków zewnętrznych.
Seria badań przeprowadzonych przez Toma Pyszczynskiego, Jeffa Greenberga i Sheldona Solomona wykazała, że nagła konfrontacja z bliskością śmierci wzmacnia przywiązanie do wyznawanych wartości oraz gotowość do zachowań zgodnych z tymi właśnie wartościami. Inny ekspert, profesor psychologii Dariusz Doliński, ustalił, że podobnie działa myśl o tym, że zachowanie niezgodne z normą (na przykład przyjęcie łapówki, przekroczenie prędkości, kradzież) może zakończyć się zdemaskowaniem i ukaraniem. Jednocześnie – co wykazują inne badania – związek między deklarowanymi wartościami a zachowaniami słabnie w warunkach anonimowości. Czyli na przykład jeśli widzimy kogoś potrzebującego pomocy, to większe jest prawdopodobieństwo, że mu jej udzielimy, jeśli zakładamy, że ktoś nas może zobaczyć i rozpoznać. Pod warunkiem że nie jesteśmy zmęczeni czy wyczerpani emocjonalnie (jak ustalił Roy Baumeister i wspólnicy) – w takim stanie częściej jesteśmy skłonni myśleć tylko o sobie. Jak widać, trzymanie się swoich wartości wymaga od nas wysiłku i konsekwencji.
Jak przeprowadzić zmianę?
– Wszystkie badania pokazują, że dla większości Polaków najbardziej liczy się w życiu rodzina. Ja, jak każda przeciętna Polka, miałam rodzinę umieszczoną wysoko na liście priorytetów, tyle że spędzałam z tą rodziną – według mojej oceny – haniebnie mało czasu – wyznaje Ola Budzyńska. – Pracowałam dużo, o wiele za dużo, w dodatku zdałam sobie sprawę, że nie chcę się zestarzeć, robiąc to, co robię. A ponieważ to, co robiłam, mocno wpływało na moje życie rodzinne, jedno z drugim się ładnie połączyło.
Najpierw pojawił się więc impuls, który Ola nazywa efektem olśnienia, a zaraz po tym dokładny plan. – Olśnienie to nie jest wcale coś od nas niezależnego i niespodziewanego, to raczej naturalna konsekwencja tego, że wcześniej był okres inkubacji. Czyli czas, gdy wiemy, że robimy coś, co nas nie spełnia, czego nie chcemy, co nie jest zgodne z naszymi wartościami – ale dopiero zaczynamy poszukiwać, otwierać oczy, obserwować otoczenie. Dopiero po tym okresie, po uzbieraniu informacji z różnych źródeł, pojawił się moment: „aha!” – wyjaśnia. Bodźcem, który go uruchomił, w jej wypadku była choroba syna. Spowodowała, że jako cała rodzina przez trzy miesiące zawisnęli w próżni, musieli zorganizować sobie na nowo każdy aspekt wspólnego życia. Po trzech miesiącach tego remanentu Ola usiadła i powiedziała sobie: „Mój Boże, przecież ja jestem panią swojego czasu!”. Tak przyszedł pomysł na nową inicjatywę – platformę, a potem markę Pani Swojego Czasu. Dziś właściwie robi dokładnie to samo, co kiedyś – uczy ludzi zarządzania sobą w czasie, asertywności czy efektywności osobistej, ale na zupełnie innych warunkach – bo jej własnych – i w innym kontekście – życiowym, a nie zawodowym. W dodatku uczy tych, którzy tego chcą i tego poszukują.
Ale zanim się to stało, odwołała się do kolejnej wartości w swoim życiu, którą jest poczucie bezpieczeństwa. Wiedziała, że nie rzuci wszystkiego ot, tak, bo nie jest taką osobą. Postanowiła, że wraca do swojej dotychczasowej pracy, o której już wie, że nie chce wykonywać jej długoterminowo; informuje swoich szefów, że zamierza dokonać zmiany, a sobie daje sobie czas na to, by osiągnąć minimum finansowe potrzebne do złożenia wypowiedzenia. Ustaliła, że nastąpi to, jeśli będzie osiągać z nowego źródła 80 proc. dotychczasowego dochodu. Każde 10 proc. więcej z nowej inicjatywy powodowało, że dawała 10 proc. mniej na starą inicjatywę. Dzięki temu nie musiała pracować 100 proc. więcej. – Ale moja droga nie jest drogą dla każdego – podkreśla. – Jeśli ktoś lubi przewidywalność i stabilizację – to przejście na własną działalność może być trudne do zniesienia. Ja mam ogromną potrzebę realizowania takich wartości, jak: wolność, radość z tego, co robię, kreatywność – czuję się więc we własnej firmie jak ryba w wodzie. Nie lubię spełniać czyichś poleceń, lubię czuć sprawczość i decyzyjność. I to rekompensuje mi wszystkie minusy tego stanu rzeczy.
Trudne czasy wskazują wartości
Ola twierdzi, że kiedy zadajemy sobie pytania o to, co jest dla nas ważne, na myśl przychodzą nam zwykle wartości najwyższe, jak: wolność, miłość, prawda – tylko że zwykle trudno nam je przełożyć na codzienność. Dlatego ona zachęca, by zapytać siebie przewrotnie: Co jest dla mnie nieważne? Na przykład w życiu prywatnym: Czego nie chcę w swoim związku? Czego nie chcę robić każdego dnia? Czego nie chcę robić po powrocie do domu? – Na początku w odpowiedzi mogą przychodzić bardzo trywialne rzeczy, na przykład: „Nie chcę zmywać garów”, „Nie chcę siedzieć przed telewizorem” – uprzedza. – No i świetnie, to dobry start. Wypisujmy sobie wszystkie te drobne rzeczy, bo od nich nasz mózg przejdzie do bardziej ogólnych. Na przykład: nie chciałabym, byśmy się z mężem od siebie oddalili tak, że mówimy sobie po pracy: „Cześć. Jak tam?”, „Wszystko w porządku”, jemy kolację, a potem idziemy spać. Więc skoro nie chciałabym tego, to co to właściwie znaczy? Czym wolałabym wypełnić tę wolną przestrzeń? Co chciałabym, by się działo po powrocie do domu? Więcej seksu, więcej intelektualnych rozmów, wyjście na miasto, na przyjęcie, na zajęcia tańca? Wtedy okaże się, co jest wartością w moim związku. Tak samo możemy zrobić z innymi sferami życia: wychowaniem, pracą, przyjaźnią.
Tym bardziej że czasy skłaniają nas do zastanawiania się nad sprawami najważniejszymi. Widzimy ludzi uciekających przed wojną i myślimy: A co gdyby coś takiego przytrafiło się nam? – Patrzymy, co ze sobą brali. Jedną torbę, telefon, trochę pieniędzy… Przede wszystkim jednak dbali o to, by być z rodziną i zwierzętami, skupiali się na życiu i bezpieczeństwie bliskich – zauważa Ola. Wydawałoby się, że już minęły czasy, gdy zmuszeni byliśmy bronić ideałów własną krwią, a jednak wciąż gdzieś na świecie, nie tylko za naszą wschodnią granicą, ludzie nadal oddają życie za wartości. Zaczynamy myśleć: „Może i ja mógłbym zrezygnować z wygody lub przyjemności w imię czegoś większego?”.
Youval Noah Harari, izraelski historyk, w książce „21 lekcji na XXI wiek” pisze, że każdy z nas ma jakąś opowieść wyjaśniającą mu, po co właściwie żyje. Ta opowieść dostarcza tożsamości i nadaje sens życiu, dzięki temu, że osadza nas w czymś większym od nas. Dobrze jest zapisać sobie taką opowieść – w umyśle, sercu, a może i na kartce papieru. Dlaczego? Bo, jak mówi Dariusz Duma, wartości mają w sobie moc zobowiązującą. Przyciągają i wymagają. – Można przejść przez życie jako widz, bez zobowiązań, albo jako uczestnik, który czuł zobowiązującą moc wartości – dodaje. Zatem – co wybierasz? Każdy z nas ma jakąś opowieść wyjaśniającą mu, po co właściwie żyje. Ta opowieść dostarcza tożsamości i nadaje sens życiu, dzięki temu, że osadza nas w czymś większym od nas.