1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Moje dziecko bierze narkotyki. Co teraz? Wyjaśnia terapeuta uzależnień Adam Nyk

Moje dziecko bierze narkotyki. Co teraz? Wyjaśnia terapeuta uzależnień Adam Nyk

Przełomowy jest moment, gdy dziecko zaczyna sobie uświadamiać, że z powodu brania narkotyków ponosi jakieś straty; nastolatki często uważają, że jedyny problem to to, że zostali złapani przez rodziców i mieli awantury. (Fot. iStock)
Przełomowy jest moment, gdy dziecko zaczyna sobie uświadamiać, że z powodu brania narkotyków ponosi jakieś straty; nastolatki często uważają, że jedyny problem to to, że zostali złapani przez rodziców i mieli awantury. (Fot. iStock)
Pojedyncze eksperymenty dziecka ze środkami psychoaktywnymi trudno zauważyć, bo zwykle nie pokaże się rodzicom czy opiekunom pod ich wpływem. Jeśli jednak zaczyna po nie sięgać częściej, objawy stają się bardziej widoczne. Jak ich nie przeoczyć i jak zareagować? – opowiada terapeuta uzależnień Adam Nyk.

Wyobraźmy sobie taką sytuację: dzwoni znajoma i mówi: „Moja córka powiedziała, że twoja córka brała na imprezie narkotyki. Tylko nie mów jej, że wiesz to od nas”. Co z tym zrobić?
Ja bym chyba zaproponował rozmowę we czwórkę ze znajomą, jej córką i naszą córką o tym, co się tak naprawdę na tej imprezie działo. A jeśli to nie jest możliwe, porozmawiałbym ze swoim dzieckiem, mówiąc mu, co i od kogo usłyszałem.

Mimo że znajoma prosiła o dyskrecję?
Tak. Oczywiście uprzedziłbym ją o tym. Tak samo robię, gdy dzwonią do mnie rodzice pacjentów, by powiedzieć np., że dziecko się upiło na imprezie albo zapaliło marihuanę, i proszą, żeby mu nie mówić o ich telefonie. Odpowiadam, że nie ma takiej opcji. Ukrywanie telefonu byłoby nie w porządku wobec pacjenta. Tu mamy podobną sytuację. Zresztą myślę, że ta znajoma wie, że trudno nam będzie zachować jej słowa w tajemnicy, bo proszę się zastanowić: w jakim celu właściwie do nas dzwoni?

Żebyśmy mogli zareagować.
Jak? W jaki sposób mamy porozmawiać z dzieckiem o tym, co się wydarzyło na imprezie, jeśli nie możemy powiedzieć, skąd wzięliśmy informacje? Mamy udawać, że się czegoś domyśliliśmy? A gdy ono będzie się wypierać, mamy twierdzić, że jesteśmy pewni, że brało narkotyki? A jeśli nie brało?

No dobrze, porozmawialiśmy z dzieckiem, ono się wszystkiego wyparło, ale my wcale nie czujemy się spokojniejsi.
To naturalne, że gdy ktoś zasieje w nas ziarno niepewności w tak ważnej sprawie, jaką jest zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, stajemy się bardziej czujni i wrażliwi na wszystkie sygnały, które mogłyby świadczyć o zagrożeniu. Co nie znaczy, że mamy od razu robić dziecku testy na narkotyki.

A po czym poznać, że dziecko je bierze?
Niestety jeśli ono dopiero wchodzi na tę drogę czy eksperymentuje ze środkami psychoaktywnymi, trudno to zauważyć. Dziecko na tym etapie zwykle bardzo się stara tak wszystko zorganizować, żebyśmy nie widzieli go, gdy jest pod ich wpływem.

To znaczy, że może np. pójść na imprezę na 19, od razu coś wziąć, a o północy, kiedy wróci do domu, już nic nie będzie po nim widać?
Tak, to możliwe. Oczywiście wszystko zależy od tego, jaki to narkotyk, jaka dawka i jaki organizm. Objawy wskazujące na zażycie czegoś mogą się utrzymywać kilka, ale i kilkanaście godzin. Natomiast jeśli dziecko zaczyna sięgać po substancje psychoaktywne częściej, to można już dostrzec pewną zmianę: zachowania, zwyczajów, towarzystwa a w końcu także wyglądu. Nastolatek może zrezygnować z dotychczasowych zainteresowań, mogą pojawić się problemy ze wstawaniem, z nauką, wypełnianiem obowiązków, organizacją dnia. Częste są: przesadne chronienie swojej prywatności, izolowanie się, hermetyzowanie znajomych, np. wcześniej zapraszał ich do siebie, a teraz spotyka się z nimi wyłącznie poza domem. Po pewnym czasie regularnego brania narkotyków widoczny jest spadek masy ciała, dziecko często przestaje też dbać o wygląd. Natomiast chcę żeby to wybrzmiało: wiele z tych objawów może też świadczyć o różnych innych problemach choćby o depresji.

Tak czy inaczej, trzeba reagować, szukać przyczyny i pomocy.
Oczywiście. Zawsze najpierw siadamy i gadamy z dzieckiem. Nie odpuszczamy. Mówimy o swoich obawach i obserwacjach, staramy się dojść do prawdy, proponujemy pomoc. Jeśli jednak wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują na to, że przyczyną problemów są narkotyki, to ja już bym jednak zaczął dziecko kontrolować – zajrzałbym do kieszeni kurtki, plecaka czy szuflady.

A co jeśli by Pan coś znalazł?
Nie ukrywałbym tego, tylko wyłożył na stół i spokojnie poczekał na odpowiedź, która pewnie padnie, czyli: „To nie moje”. Nie radzę tracić czasu na dochodzenie, czyj jest towar i kłótnie. Od razu postawiłbym warunek: jeśli dziecko chce korzystać dalej z różnych praw i atrakcji, które mu zapewniamy, to musi iść do terapeuty uzależnień. Nie od razu na terapię, tylko na rozmowę. Jedną lub kilka. Chodzi o to, żeby miało okazję porozmawiać z kimś, kto ma większą wiedzę na temat narkotyków niż rodzice, dystans i pewnie dodatkowe argumenty. Jeśli dziecko się nie zgodzi, musi ponieść jakąś stratę, czegoś musimy je pozbawić. Byle nie hobby, bo to właśnie ono jest naszym sprzymierzeńcem – pomaga utrzymać dziecko z dala od narkotyków. Dopóki nastolatek ma pasję, jest większa szansa, że środki psychoaktywne nie będą dla niego tak atrakcyjne, by się od nich uzależnić.

Co sprawia, że jedne dzieciaki eksperymentują z narkotykami i się nie uzależniają, a inne tak?
Nie ma jednej odpowiedzi. Jest bardzo wiele czynników, które mogą się do tego przyczyniać.

Marek Kotański uważał, że osoby uzależnione od narkotyków były często wychowywane przez nadopiekuńcze matki.
Marek nie żyje od 20 lat, a tę teorię stworzył na podstawie wielu lat obserwacji i doświadczeń ze światem narkotyków, który był kompletnie inny niż ten dzisiejszy. Ale wiadomo: obojętnie z jakim problemem pójdziemy do psychoterapeuty, okaże się, że winna jest matka – myślę, że w tym żarcie jest sporo prawdy. Jeśli już musiałbym wyciągnąć jakieś wnioski z tych 30 lat pracy z ludźmi uzależnionymi, to powiedziałbym, że zwykle są to osoby bardzo wrażliwe, dzieciaki, które mają o wiele cieńszą skórę niż inne. Te po których wszystko spływa, nawet jeśli kilka razy sięgną po narkotyki, rzadko w nie uciekają.

Tym wrażliwszym narkotyki pomagają poradzić sobie z napięciem, stresem, cierpieniem?
Tak się zdarza, ale nie chcę powiedzieć, że substancje psychoaktywne zawsze są sposobem na ucieczkę od trudnych uczuć i problemów. Tak jest często, ale są też inne powody brania narkotyków. Znałem bardzo zdolnego młodego człowieka, który robił zawrotną karierę, miał piękny apartament kupiony za własne pieniądze, nowoczesne gadżety i powodzenie u kobiet. Do mnie trafił, bo uzależnił się od kokainy. Kiedy pytałem go, po co mu ona, przecież życie dostarcza mu mnóstwo stymulacji i przyjemności, odpowiedział, że kiedy czuł, że jest już na szczycie tego szczęścia i radości, chciał jeszcze to podkręcić.

Czego rodzic może się spodziewać, przyprowadzając dziecko do terapeuty uzależnień na rozmowę?
Na pewno nie tego, że usiądzie z terapeutą i razem nagadają dziecku, jakie głupoty robi, ani że będzie kontrolować to, co terapeuta mówi. Najczęściej zresztą rozmawiam z nastolatkiem sam. Na początku zwykle wcale nie o narkotykach. Dzieciaki opowiadają o przeróżnych sprawach.

Czy rodzic może liczyć na to, że terapeuta powie mu, czy dziecko bierze narkotyki?
W takiej formie? Raczej nie. Ja tego nie mówię, bo zależy mi na tym, żeby nastolatek mógł czuć się w gabinecie bezpiecznie, powiedzieć prawdę. Natomiast oczywiście jeśli widzę, że problem wymaga dodatkowej interwencji, czy dziecko powinno zostać umieszczone w ośrodku leczenia uzależnień, to o tym rozmawiamy. Dzieciakom, które do mnie trafiają zawsze mówię, że możemy kontynuować spotkania, jeśli mają taką potrzebę, nawet jeśli problem z narkotykami sprowadził się u nich do tego, że dwa razy zapalili marihuanę. Rodzicom natomiast powtarzam, żeby z tego powodu, że dziecko do mnie przychodzi, nie patrzyli na nie jak na narkomana, tylko jak na osobę, która chce przyjść i o czymś pogadać. Bywa że w gabinecie dziecko wreszcie czuje, że może zwierzyć się komuś z jakichś zupełnie innych problemów.

Jeżeli jednak problemem są narkotyki – zostało to oficjalnie powiedziane. Czy rodzice mogą liczyć na podpowiedź, co dalej robić?
Czasem rozmawiam o różnych rozwiązaniach, ale zachowując to, co powiedziało mi dziecko, w tajemnicy. Często na początku wystarczy po prostu pozwolić terapeucie wykonywać swoją pracę. Oczywiście trudno oczekiwać, żeby rodzice zachowywali się tak, jakby problem z narkotykami nie istniał i mieli pełne zaufanie do dziecka.

Co to znaczy?
To, że powinni postawić jakieś warunki, np. powiedzieć: „Jeśli chcesz dalej chodzić na imprezy, musisz się zgodzić na to, że będę po nich robić ci testy narkotykowe. Wcześniej zapewniałeś mnie, że nic nie bierzesz, a brałeś, właśnie na imprezach, więc ja teraz bardzo się twoich wyjść boję. Pozwól mi na to, żeby moje zaufanie do ciebie mogło się odbudować”.

Co Pan uznaje za przełom w terapii?
Moment, gdy dziecko zaczyna sobie uświadamiać, że z powodu brania narkotyków ponosi jakieś straty, bo nastolatki bardzo często uważają, że jedyny problem to to, że zostali złapani na braniu przez rodziców i mieli z tego powodu awantury. Gdyby dorośli o niczym się nie dowidzieli, mogliby dalej coś łykać czy palić i mieć fajne życie.

Skąd rodzice mają wiedzieć, że trafili do dobrego terapeuty, albo że dziecko go nie okłamuje?
Takiej pewności mieć nie będą. Oczywiście zdarza się, że dziecko okłamie terapeutę, często jednak samo się do tego przyznaje. Takie przynajmniej mam doświadczenia. Leczenie uzależnień jest procesem i wpadki mogą się zdarzyć. Natomiast jeśli mimo chodzenia na terapię od wielu tygodni dziecko nadal bierze narkotyki, i nie mówimy o jednej wpadce, to trzeba zmienić terapeutę.

Adam Nyk, socjolog, specjalista psychoterapii uzależnień, szef rodzinnej poradni Monar. Od 30 lat pracuje z osobami uzależnionymi.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze