Nawet depresja, mimo ogromnego cierpienia, które nam sprawia, może mieć konkretną, adaptacyjną funkcję – mówi psychoterapeuta dr Michał Jasiński. Zatem żeby się od niej uwolnić – według terapii koherencji – trzeba rozpoznać schemat emocjonalny, który do niej doprowadził.
Słowo „koherencja” oznacza spójność. Jak mamy je rozumieć w kontekście terapii?
Terapia koherencji wywodzi się z konstruktywizmu, który zakłada, że wszyscy aktywnie tworzymy własną, subiektywną konstrukcję rzeczywistości. Operujemy, często nieuświadomionymi, schematami emocjonalnymi dotyczącymi m.in. tego, co powinniśmy robić czy jacy być, żeby nas akceptowano i kochano albo żeby uniknąć krzywdy i cierpienia. Zgodnie z tą zasadą – skoro każdy z nas wykreował swój wewnętrzny system konstruktów – objawy sprawiające nam ból, jak depresja, lęk, zaburzenia odżywiania czy prokrastynacja, nie pojawiły się przypadkowo. Mają jakiś sens. Podstawowym filarem terapii koherencji jest więc idea spójności objawów z naszymi konstrukcjami rzeczywistości. Poza nielicznymi sytuacjami wymagającymi przeciwdziałania objawom – nie walczymy z samymi objawami, a staramy się odkryć te głębokie schematy emocjonalne i je zmienić. Jeżeli to się uda, objawy stracą rację bytu, ponieważ nie będą spełniały już swojej – wcześniej tak istotnej – adaptacyjnej czy obronnej funkcji.
Nasze problemy, jak depresja czy nadmierne odczuwanie lęku, po prostu znikają? To brzmi jak marzenie!
Nawet depresja, mimo ogromnego cierpienia, którego nam przysparza, może mieć konkretną, adaptacyjną funkcję, np. wynikać z tego, że w dzieciństwie nauczyłem się, że tylko będąc smutnym, dostaję uwagę i ciepło lub unikam przemocy ze strony rodzica. Zmiana tych schematów emocjonalnych doprowadzi do ustąpienia objawów związanych z depresją. Proces ten został dokładnie opisany nie tylko w literaturze psychoterapeutycznej, ale przede wszystkim neuronaukowej, a określany jest jako „zmiana transformacyjna”.
Terapia koherencji to stosunkowo nowy nurt. Jaka jest jego historia?
Powstał on pod koniec lat 80. XX wieku, kiedy para amerykańskich psychoterapeutów, czerpiących z różnych, głównie konstruktywistycznych nurtów terapeutycznych: Bruce Ecker i Laurel Hulley – zaczęła zastanawiać się, dlaczego niektóre sesje terapeutyczne przez nich prowadzone są zdecydowanie bardziej efektywne niż inne. W toku analizy wyodrębnili powtarzające się w tych sesjach elementy prowadzące do zmiany transformacyjnej. W ten sposób stworzyli własne podejście. Z kolei na początku XXI wieku naukowcy odkryli neurologiczne podłoże tej zmiany. Jest to proces rekonsolidacji pamięci, wspólny dla wielu psychoterapii, jak EMDR czy terapii skoncentrowanej na emocjach. Rekonsolidacja pamięci to naturalny mechanizm mózgu pozwalający, by aktualne doświadczenie zmieniło to, co zostało wyuczone w przeszłości i jest obecnie zapisane w pamięci.
Pierwotnie podejście nazywało się „terapią krótkoterminową zorientowaną na głębię”.
Ideą twórców było stworzenie systemu terapeutycznego, który będzie stosunkowo krótkoterminowy, ale równocześnie będzie szukał tych głębokich konstruktów i starał się je zmieniać.
Jak szybko dochodzi do wydobycia konstruktów?
Dzięki intensywnej pracy doświadczeniowej charakterystycznej dla tego typu podejść, możemy dojść do odkrycia sedna już na pierwszych sesjach terapii. Jedną z pomocnych w tym metod jest technika deprywacji (pozbawienia) objawu. Przedstawię ją na przykładzie studentki psychologii zmagającej się z prokrastynacją. Terapeuta chce, by szczegółowo opisała niedawną sytuację, w której wystąpił problem, tak jakby była w niej tu i teraz. Następnie prosi ją o zamknięcie oczu i prowadzi kobietę przez tę samą sytuację, ale bez prokrastynacji. Proponuje, żeby wyobraziła sobie scenariusz, w którym przygotowuje projekt na studia zgodnie z idealnym planem, sumiennie i z wyprzedzeniem. Wydawałoby się, że powinno być super, ale w momencie, kiedy usuwamy objaw, który – jak wcześniej powiedzieliśmy – jest przecież adaptacyjny i ochronny, taka osoba zaczyna czuć dyskomfort. Pozbawiliśmy ją prokrastynacji, a ona czuje lęk i napięcie.
Co dzieje się dalej?
Zatrzymujemy się i staramy się odkryć, co kryje się za tymi odczuciami. Może być to np. przekonanie, że jeżeli nie będę prokrastynowała i wyślę tę pracę z wyprzedzeniem, a okaże się, że nie jest ona idealna, to znaczy, że się nie nadaję, jestem beznadziejna i za głupia, żeby być psycholożką. Jeśli pójdziemy głębiej, możemy odkryć, że za tym lękiem przed porażką kryje się wielki lęk przed odrzuceniem, ponieważ klientka nauczyła się w dzieciństwie, że akceptacja i miłość są warunkowe. Dostawała je tylko wtedy, kiedy była perfekcyjna.
Naprawdę można poczuć wyobrażoną sytuację?
Praca doświadczeniowa pomaga zostawić z boku racjonalny, analizujący umysł. Zanurzając się w pełni w ten nieco transowy tryb pracy, nie rozróżniamy rzeczywistości od wyobraźni i poddajemy się doświadczeniu. W terapii musimy czasem zająć się pewną blokadą przed taką pracą. Zamknięcie oczu jest dla niektórych przerażające, bo oznacza utratę kontroli. Jeżeli ktoś nauczył się w rodzinie, że musi być cały czas czujny, bo środowisko dookoła nie jest bezpieczne, to istnieje osobny schemat emocjonalny, który trzeba zmienić, by osoba mogła odpuścić kontrolę w gabinecie.
Techniki pracy doświadczeniowej czerpane są też z różnych innych podejść terapeutycznych?
Terapia koherencji ma swój własny zestaw technik, ale fakt, że proces zmiany transformacyjnej poprzez rekonsolidację pamięci jest bardzo uniwersalny, nieprzypisany do żadnej teorii czy podejścia, daje terapeutom wolność w kwestii doboru technik, strategii odkrycia i zmiany schematów emocjonalnych.
Jaką rolę odgrywa terapeuta w tym trybie pracy?
Terapeuta jest przewodnikiem, ale podążającym za klientami. Nie interpretuje, nie narzuca własnych hipotez. Bardzo ważne jest to, by – wracając do przykładu – klientka, dzięki pracy doświadczeniowej, sama odkryła głębokie znaczenie objawu. W ramach tego procesu terapeuta aktywnie empatyzuje z tym, jak ważną funkcję pełni objaw, i „zaraża” tą empatią klientkę. Pomocna może być w tym metafora dwóch cierpień. Cierpimy ze względu na objaw – depresja, prokrastynacja czy bulimia strasznie nas męczą i drenują energetycznie – ale kiedy odkryjemy, że bez nich cierpielibyśmy jeszcze bardziej, zaczynamy empatyzować z tymi objawami i odzyskujemy poczucie sprawczości. Czujemy też ulgę.
Samo zdanie sobie sprawy z posiadania danego konstruktu nie prowadzi chyba do jego zmiany?
Kolejnym etapem jest jego integracja w świadomości. Jednym z charakterystycznych dla terapii koherencji zadań domowych jest zapisywanie na fiszkach odkrytych schematów emocjonalnych. Klientka codziennie czyta fiszkę, np.: „Muszę być zawsze perfekcyjna i nigdy nie popełnić błędu, bo inaczej zostanę odrzucona”. Chodzi o to, by zostać w świadomym kontakcie z tym, co zostało odkryte.
Co dzieje się tuż po tym, gdy ujawnimy i zintegrujemy głęboki konstrukt?
Musimy odkryć lub stworzyć od zera doświadczenie, które będzie w stanie zdecydowanie zaprzeczyć temu schematowi emocjonalnemu. Na przykład mamy osobę przekonaną o tym, że nie może być asertywna, bo jeżeli taka będzie, to ludzie ją skrytykują i odrzucą, tak jak robił to jej ojciec, który był tyranem i nie znosił sprzeciwu. Być może osoba ta zgeneralizowała to na cały świat albo jedynie na starszych od siebie mężczyzn, potencjalne autorytety typu promotor, trener, szef. Szukamy więc wyjątków od tej reguły i zanurzamy klientkę w przeżywaniu tej alternatywnej prawdy. Być może, w przeciwieństwie do relacji z ojcem, mogła być asertywna wobec szefa, który był wyrozumiały i nie odrzucał jej za to. Jeżeli takich wyjątków nie znajdujemy, tworzymy doświadczenie sprzeczne ze schematem od podstaw, np. w pracy czysto wyobrażeniowej czy korzystając z leczących właściwości bezpiecznej relacji terapeutycznej. Kreujemy doświadczenie i wiedzę mówiące o tym, że jednak nie wszyscy są tacy jak ojciec – mogę dbać o moje potrzeby, będąc asertywna, i większość ludzi przyjmie to dobrze. Stary schemat zostaje, być może po raz pierwszy w życiu klientki, podważony. Tę nową wiedzę również możemy zapisać na fiszce w celu jej integracji.
Czy właśnie wtedy dochodzi do zmiany?
Gdy dotarliśmy już do kluczowego schematu emocjonalnego i odkryliśmy lub stworzyliśmy wiedzę czy doświadczenie mu zaprzeczające, możemy przejść do fazy transformacji, polegającej na przeprowadzeniu klientki przez kroki procesu rekonsolidacji pamięci.
To podczas rekonsolidacji pamięci dzieje się najważniejsze, czyli zmiana?
Wtedy dzieje się „magia”. Najpierw musimy doświadczeniowo reaktywować schemat emocjonalny, który chcemy zmienić. Zanurzamy więc klientkę w autentycznym przeżywaniu tego modelu rzeczywistości. Następnie prosimy ją, żeby wymazała ten obraz i prowadzimy ją przez opisane wyżej doświadczenie sprzeczne ze schematem. Czyli zestawiamy tę, wciąż aktywną, prawdę emocjonalną z przeszłości z czymś, co też odczuwane jest jako prawdziwe, a jednocześnie zaprzecza tej dawnej prawdzie. W terapii koherencji nazywamy to „doświadczeniem zestawienia”. To jest moment, kiedy ślad pamięciowy, w którym zapisany jest schemat emocjonalny, dekonsoliduje się – być może po raz pierwszy od lat jest on w stanie labilnym, czyli podatnym na zmianę.
Co konkretnego musi się wydarzyć, aby doszło do transformacji?
Teraz musimy jeszcze tylko kilka razy powtórzyć to zestawienie, korzystając z tego samego lub innych przykładów wiedzy zaprzeczającej schematowi. Terapeuta nie wskazuje na to, co jest dla klientki lepsze, empatyzuje z obydwoma prawdami emocjonalnymi i delikatnie, transowo przeprowadza tę osobę między nimi. I mózg klientki ma czas, aby samemu wybrać którąś z prawd. Najczęściej decyduje się na tę nową, ponieważ jest ona pełniejsza, bardziej dorosła i nie wymaga już występowania objawu. Klienci mówią wtedy m.in. o zrzuceniu wielkiego ciężaru czy też poczuciu ulgi, lekkości i pełniejszego kontaktu z własnym ciałem. Stary schemat przestaje być prawdziwy, wydaje się odległy czy wręcz zabawny. Widzimy więc, że do osiągnięcia zmiany transformacyjnej nie wystarczy, jakby mogło się wydawać, samo nowe, pozytywne doświadczenie – musi ono zostać jeszcze wyraźnie zestawione ze starą prawdą emocjonalną.
To wszystko?
Ostatnim ważnym krokiem jest weryfikacja zmiany, zarówno w gabinecie – doświadczeniowo, jak i poza nim. Neuronaukowcy wymieniają trzy wskaźniki zmiany transformacyjnej: objaw musi ustąpić, schemat nie może reaktywować się w sytuacjach, w których wcześniej się to działo, a do utrzymania tego stanu niepotrzebne są żadne działania profilaktyczne czy przeciwdziałające. Osoba, która cierpiała na agorafobię i wcześniej musiała stosować techniki relaksacyjne, by wejść do centrum handlowego, nagle zupełnie nie odczuwa lęku czy niepokoju.
Co się dzieje, gdy podczas procesu rekonsolidacji pamięci mózg nie wybierze nowej prawdy? Taka sesja jest powtarzana czy terapia może zakończyć się fiaskiem?
Najczęściej, kiedy się to nie udaje, odkrywamy pewien opór przed transformacją. Być może klient nie ma gotowości na zmianę, ponieważ wiązałaby się ona z utratą czegoś bardzo istotnego dla jego tożsamości, centralnego w jego systemie konstruktów osobistych. Demaskujemy więc to, co stoi za tym oporem, i pracujemy z tym.
Czy zakończenie tego procesu wiąże się z trwałą zmianą w mózgu? Innymi słowy, jaka jest skuteczność terapii koherencji?
Zarówno badania neuronaukowe, jak i dokładna analiza dziesiątek studiów przypadku w terapii koherencji i innych podejściach prowadzących do zmiany transformacyjnej potwierdzają, że gdy spełnimy opisane powyżej „wymagania” mózgu co do rekonsolidacji pamięci, zmiana jest trwała – niechciany stan umysłu lub zachowanie ustępują w stu procentach, ponieważ nie są już zasilane przez usunięty schemat emocjonalny.
Przy jakich problemach terapia koherencji nie jest dobrym pomysłem?
Trudno byłoby pracować w tym nurcie ze spektrum zaburzeń psychotycznych, gdyż tacy klienci mają problem z metakonstruowaniem siebie i rzeczywistości. Terapia koherencji nie jest też wskazana w przypadku zaburzeń wynikających z organicznych zmian w mózgu, jak choroby Alzheimera czy Parkinsona. Natomiast w przypadku problemów mających swoje źródło w konkretnych schematach emocjonalnych jest to jak najbardziej wskazane podejście.
Mam poczucie, że osoby inteligentne są bardziej predysponowane do takiej terapii.
Iloraz inteligencji nie odgrywa tu żadnej roli, gdyż pracujemy doświadczeniowo, nie poprzez poznawczą analizę problemu. Wgląd w jego istotę jest więc skutkiem doświadczenia, nie odwrotnie. Odkrycie i zmiana schematów są zatem możliwe dla każdego.
Michał Jasiński, dr n. hum. w zakresie psychologii, psychoterapeuta, wykładowca Uniwersytetu SWPS w Sopocie. Jest certyfikowanym nauczycielem terapii koherencji oraz współpracownikiem naukowym Coherence Psychology Institute, z ramienia którego prowadzi warsztaty w Europie i propaguje wiedzę o procesie rekonsolidacji pamięci w psychoterapi.