1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Śmiech jest tak samo ważny w życiu jak w terapii. Ważne jednak, co się pod nim kryje

Śmiech jest tak samo ważny w życiu jak w terapii. Ważne jednak, co się pod nim kryje

Kadr z serialu Ted Lasso (Fot. Biuro Prasowe Apple TV)
Kadr z serialu Ted Lasso (Fot. Biuro Prasowe Apple TV)
Kiedy podczas psychoterapii pojawia się śmiech, można już spojrzeć na swoje życie z pewnego dystansu. Często jest to chwila wyjścia z destrukcyjnych przekonań na swój temat – wyjaśnia psychoterapeuta Maciej Popławski.

Śmiech w psychoterapii

Po co ludziom śmiech?
Śmiech ma wiele właściwości, a jedną z nich – o znaczeniu terapeutycznym – jest rozładowywanie napięcia. Zauważmy, co się dzieje z organizmem, kiedy się śmiejemy: często otwieramy usta, co nas dotlenia, a nasze ciało się trzęsie i dzięki temu się rozluźnia. Śmiech informuje, że jesteśmy w pozytywnym nastroju – to dobry objaw, jeśli bierzemy pod uwagę stan psychiki. Czasem przez śmiech lepiej radzimy sobie z trudnymi sytuacjami, bo się wobec nich dystansujemy, stają się wtedy mniej przytłaczające.

Jakie znaczenie ma śmiech w psychoterapii? Czy na poważne problemy, bo z reguły takie kierują nas do psychoterapeuty, śmiech może pomóc?
Na zagadnienie śmiechu w psychoterapii można patrzeć z kilku stron i rozumieć w kontekście różnych nurtów terapeutycznych. Dużo zależy od tego, w którym momencie śmiech się pojawia i jaki ma wydźwięk. Kiedy ktoś opowiada o trudnej dla siebie sytuacji i się śmieje, to według psychoanalizy (ale nie tylko) będzie to mechanizm obronny, uniemożliwiający przeżycie istotnych uczuć i emocji. Wówczas ważne jest, żeby to zauważyć i wnieść do procesu terapeutycznego, by odkryć, co się skrywa pod śmiechem. Z innej strony – kiedy podczas psychoterapii pojawia się śmiech, może to być moment, gdy można już spojrzeć na swoje życie z pewnego dystansu. Często jest to chwila wyjścia z jakiegoś rodzaju destrukcyjnych przekonań na swój temat. Śmiech pokazuje, że jesteśmy w stanie zobaczyć siebie i okoliczności z takiej perspektywy, że wydaje się to już zabawne, a nie – jak do tej pory – odbierające radość. Wychodzimy poza ramy, w których zazwyczaj funkcjonujemy i odkrywamy, że można na jakiś temat myśleć inaczej niż dotąd.

Jeśli się śmiejemy z czegoś, co jest dla nas trudne, to znak, że możemy wyjść poza utarte schematy myślenia i odczuwania?
To, co nas śmieszy, wskazuje na pewną absurdalność trudnej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, albo uwypukla aspekt, który jest najbardziej stresujący. Możemy na przykład kogoś się bać, chociażby szefa – jeśli odegramy jego zachowanie w komiczny sposób, stanie się mniej groźny. Jednak śmiechem możemy przykrywać to, co chce nas skonfrontować z bolesnymi emocjami. Łatwiej obśmiewać mobbingującego szefa za jego plecami, zamiast w sposób jawny mu się przeciwstawić. Jeśli doznajemy jakichś krzywdzących zachowań, nadużyć, ale się z tego śmiejemy, pozostawanie w tych okolicznościach może być dla nas szkodliwe.

Zobacz też: Lekkość i śmiech drogą do pełniejszego życia. Co nam daje poczucie humoru?

Śmiech w relacjach

Śmiech ma różne oblicza – bywa mechanizmem obronnym, ale może też ranić. Zdarza nam się doświadczać tego w relacjach.
Ważne jest dostrojenie, czyli umiejętność wczucia się w daną sytuację, żeby wiedzieć, czy nadszedł dobry moment na śmiech. Poczucie humoru jest czymś niesamowicie subtelnym, nie da się go wypracować. Albo pojawia się między ludźmi – w parze, w rodzinie, w grupie, między terapeutą a klientem – albo nie. Jeśli jest, wnosi lekkość, inny wymiar patrzenia na rzeczywistość, wzbogaca relacje, świadczy o głębszym porozumieniu. Wtedy łatwiej jest przechodzić wspólnie przez trudne sytuacje, bo wzajemnie pomagamy sobie rozładowywać napięcie z powodu stresu, ale także po prostu umilamy sobie codzienność czy ułatwiamy zadania do wykonania.

Ciekawe jest to, co jest pod śmiechem czy żartem. Ktoś może mówić do ukochanej osoby: „Ty grubasku”, ale robić to z czułością. Jednak pod takim określeniem może kryć się też dokuczanie, sarkazm lub inne formy biernej agresji. Żartem można atakować, może on być podwójnym komunikatem – niby ma być śmiesznie, ale wcale nie jest. Żart nas zabolał, a kiedy o tym mówimy, słyszymy: „Nie znasz się na żartach?”. Czasem wcale nie jest łatwo w takiej sytuacji adekwatnie zareagować, bo to niejawna forma agresji. To, co się dzieje w związku ze śmianiem się, związane jest z intencją – czy żartujemy, żeby ktoś się poczuł lepiej, czy może gorzej. Śmiech może bowiem krzywdzić – niektóre osoby mają takie doświadczenia wyniesione ze szkoły, z grup równieśniczych. Potem w dorosłym życiu, gdy ktoś żartuje albo się śmieje, często reagują w odpowiedzi na to, co wydarzyło się w przeszłości, kiedy nie mogli się obronić, i odnoszą to do siebie.

Kiedyś moja córka uczyła się do egzaminów, którymi się bardzo denerwowała. Po etapie współodczuwania jej emocji, po pocieszaniu, racjonalizowaniu, odwracaniu uwagi, zdecydowałam się zacząć żartować z jej histeryzowania. Było to ryzykowne, ale potem powiedziała mi, że właśnie to jej najbardziej pomogło.
Jeśli ktoś się czegoś boi i strach wyolbrzymia problem, żarty pomagają odzyskać zdrowy dystans i wtedy wszystko wraca do odpowiedniego rozmiaru. W bliskich relacjach lepiej się orientujemy, kiedy możemy sobie na to pozwolić, ale jednocześnie wobec ludzi, z którymi łączą nas uczucia, żartem możemy trafić w najczulszy punkt.

Ostatnio widziałem filmik ukazujący parę przygotowującą wspólnie posiłek. On jadł ciasteczko, spoglądał na swój brzuch i w zabawny sposób pokazał, że mu ten brzuszek ostatnio urósł. Obydwoje się zaczęli z tego serdecznie śmiać. Po chwili on w tej miłej atmosferze postanowił złapać swoją partnerkę za jej brzuszek, pokazując, że jej chyba też. Momentalnie zmieniła się atmosfera. Spojrzała na niego poważnie i zapytała: „Czy ty się dobrze czujesz?”. To, czy żartujemy stosownie, zależy od jakości naszej komunikacji i uwzględniania siebie nawzajem w relacji.

Co śmiech może nam powiedzieć o nas samych

Jakie znaczenie mają tematy związane ze śmiechem czy żartami podczas psychoterapii?
Zauważam, że niektórzy klienci boją się wyśmiania. Jeśli ktoś kiedyś nie traktował ich poważnie, mogą mieć tendencję do bagatelizowania swoich problemów, umniejszania ich. Żyją w przekonaniu, że ich sprawy są mało istotne, zawsze na dalszym planie, sami z siebie się śmieją, ale niejako przez łzy. Wtedy podczas terapii dochodzimy, skąd to się bierze, co spowodowało taką postawę, jakie emocje są z tym związane.

Z drugiej strony w pewnym momencie terapii można wprowadzić element śmiechu – wyolbrzymić jakiś aspekt, żeby spojrzeć na niego inaczej. Ktoś na przykład przychodzi zmartwiony, że dostał się na najlepszą uczelnię w Anglii i teraz będzie musiał wprowadzić zmiany w swoim życiu, którymi się stresuje. Narzeka, że na pewno nie da sobie rady. Pokazanie mu z humorem, jakie jest to „nieszczęście”, od razu zmniejsza ewentualne niedogodności. Ważniejsze pytanie brzmi, dlaczego się swoim osiągnięciem nie cieszy.

Śmiech jest przejawem radości, jest związany z tym, na ile możemy się cieszyć. Są osoby, które mają takie doświadczenia, że kiedy w dzieciństwie czymś bardzo się radowały, były stopowane takim rodzajem komunikatu, że od razu czuły się gorzej. I teraz, niestety, boją się odczuwać radość. Śmiech pokazuje, na ile jesteśmy szczęśliwi w różnych relacjach, w których razem przeżywamy radość. Ważnym tematem jest odzyskiwanie radości, którą być może odczuwaliśmy w dzieciństwie, ale po drodze wydarzyło się coś, że straciliśmy do niej dostęp.

Zobacz też: Praca z procesem – metoda terapeutyczna, dzięki której zajrzysz za kulisy samego siebie

Radość chyba wnosi do życia lekkość, ale też szersze spojrzenie na rzeczywistość?
Jest przejawem optymizmu, koreluje z pozytywnym nastawieniem do życia, z tym, jak postrzegamy swoją przyszłość, świat, w którym żyjemy, jak widzimy otaczających nas ludzi i okoliczności, które nas spotykają, jak sobie radzimy z problemami. Obserwacja, że kiedyś dużo się śmiałem, a teraz nie, może coś mówić o mojej obecnej kondycji psychicznej. Być może w takiej sytuacji przyda się przywołanie wspomnień, co kiedyś mnie śmieszyło. Można wejść w tamten moment, żeby go poczuć.

Warto sięgać do różnych źródeł radości, to jest ogromny zasób. To, co nam ją sprawiało i nadal sprawia, jest ważną wskazówką na nasz temat. W trudnych sytuacjach można się przenieść w radosną przeszłość czy potencjalnie optymistyczną przyszłość, żeby lepiej sobie poradzić w teraźniejszości. Oczywiście, nie warto robić tego na siłę, bo czasem ważniejsze jest uznanie braku radości czy obecności innych dyskomfortowych emocji, pobycie z bólem. Wtedy wzbudzanie radości nie pozwoli nam się z tym skontaktować.

Bywa też tak, że czasem orientujemy się, iż kiedyś coś nas cieszyło, ale teraz już nie. To może pokazywać, że wydarza się jakaś zmiana, że czegoś innego już potrzebujemy?
To rzeczywiście może być zapowiedź zmiany. Czasem kiedy sobie to uświadomimy – że kiedyś coś sprawiało nam przyjemność, a teraz nie – to jeszcze trudno nam się z tym rozstać, bo to było dobre, działało, a teraz obawiamy się wejścia w nowe doświadczenie, w poszukanie innego źródła radości.

Śmiech w terapii zorientowanej na proces

Psychologia zorientowana na proces to metoda, która oferuje sprytne czasem i zabawne sposoby na to, żeby zauważyć w sobie pukającą zmianę. Na przykład odgrywanie scenek z różnymi wewnętrznymi postaciami, które przebijają się do naszej świadomości. Byłam kiedyś na warsztatach, kiedy postawny mężczyzna, odkrywający to, że nie sięga po to, co mu się po prostu należy, wszedł w postać roszczeniowej księżniczki. Wszyscy się śmialiśmy, on też, ale przy okazji odkrył, że w dzieciństwie zabraniano mu takiej postawy i teraz ona go w innych drażni. A potrzebuje czuć w sobie księżniczkę.
Sam twórca psychologii zorientowanej na proces – Arnold Mindell – jest zabawną postacią, człowiekiem obdarzonym dużym poczuciem humoru. W stylu jego pracy, który wniósł do metody, jest dużo przewrotności.

W pracy z procesem staramy się rozwijać podwójne sygnały, czyli to, co robimy nieświadomie. Jeśli nie zwalczamy tej jakości, tylko wnosimy ją do doświadczenia, na przykład za pomocą odgrywanej postaci, dotykamy istotnej informacji o sobie, a przy okazji czasem może temu towarzyszyć dużo śmiechu. Podczas terapii mogą się wyłaniać różne śmieszne figury, których potrzebujemy, żeby wyjść z zamkniętego koła jakichś problemów. Osiąganie tej innej perspektywy wymaga otwartości na nowe doświadczenia. Wyłapywanie tego, co nas denerwuje w ludziach lub nas samych, i rozwijanie w sobie, a także przejaskrawianie tego, często wywołuje śmiech. Zabawna bywa amplifikacja, czyli wzmocnienie sygnału wtórnego – tego, czego na przykład nie lubimy u innych albo u siebie. Jeśli przeszkadza mi, że mam duży brzuch, i wyobrażę go sobie jako jeszcze większy, może zobaczę siebie jako jowialnego Świętego Mikołaja, który rozdaje prezenty. Bo być może potrzebuję być hojny lub tej hojności doświadczyć. Wtedy ciężar robi się mniejszy, znajdujemy się w innym polu świadomości i brzuch staje się tylko brzuchem, z którym możemy się na wiele sposobów uporać, bo tak naprawdę chodzi o coś innego związanego z rozwojem wewnętrznym.

Dużo osób zmaga się z figurą, jaką jest krytyk wewnętrzny, którego głos surowo ocenia. Jeśli go na przykład narysujemy lub zaczniemy odgrywać, podbierzemy mu moc, weźmiemy od niego coś konstruktywnego. Jeśli słyszymy krytyka, który się z nas wyśmiewa na każdym kroku, przejęciem jego energii może być również śmiech, którym na przykład możemy się w różnych sytuacjach obronić.

Kiedy chcemy się zdystansować wobec tego, co nas przytłacza, można też sięgnąć do archetypu boga żartownisia, jakim jest trickster. Jest to też po prostu postać, która działa wbrew ustalonemu porządkowi, odwraca kota ogonem. Co pan myśli na ten temat?
Trickster pokazuje, że mamy wybór. Możemy być załamani, że rano zepsuła się nam pralka, zapodziały klucze i utknęliśmy w korku w drodze na ważne spotkanie – albo jak trickster właśnie widzieć w tym serię zabawnych zdarzeń.

Życie oferuje nam czasem nagłe sytuacje i zwroty akcji, które na początku wydają się nieszczęściem, a potem okazuje się, że zaprowadziły nas w całkiem dobrą stronę. Możemy tak bardzo się starać, przygotowywać się do jakiejś prezentacji czy wykładu i wyobrażać sobie, że od tego zależy całe nasze życie, a i tak nie będziemy mieć wpływu na nastrój i nastawienie tych, którzy nas słuchają. Nie przewidzimy wszystkiego, w każdej chwili może nadejść sztorm, ale to my możemy zadecydować, jaką postawę zajmiemy wobec niego. Śmiech, który zmienia perspektywę, czyni nas bardziej elastycznymi wobec wydarzeń, które – czy chcemy, czy nie – i tak przyniesie nam życie.

Maciej Popławski – dr nauk społecznych, certyfikowany psychoterapeuta, trener, psychoterapia-warszawa.org.pl

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze